Prof. Łukasz HUCULAK: Wrocław nocą

Wrocław nocą

Photo of Prof. Łukasz HUCULAK

Prof. Łukasz HUCULAK

Malarz, kurator, członek wrocławskiej Akademii Młodych Uczonych i Artystów. Prowadzi dyplomującą pracownię malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu oraz kieruje programem studiów doktoranckich w tej uczelni.

zobacz inne teksty Autora

Znakomitym połączeniem architektury i sztuki jest Wrocław nocą – pisze prof. Łukasz HUCULAK

Pozbawione codziennej krzątaniny ludzi ulice miasta przejawiającego ambicje czwartej metropolii Rzeszy, zobaczone w mroku latarni, odsłaniają surrealny kontrast reprezentacyjnych fasad i surowej, często zaniedbanej, choć wciąż monumentalnej zabudowy. Kiedy zapomnimy o funkcji użytkowej takiego miasta, a skupimy się na bezinteresownej kontemplacji, otrzymamy syntezę architektury i sztuki.

Przez całe wieki to architektura zaliczana była do najwyższej formy sztuki, należąc do grupy sztuk wyzwolonych w czasach, kiedy malarstwo było zaledwie rodzajem rzemiosła, które w hierarchii bytów artystycznych lokowano bardzo nisko, jako pozbawioną wartości intelektualnych działalność manualną skierowaną do zmysłów. Tym, co stwarzało malarstwu możliwość awansu, były z jednej strony alians z erudycyjną literaturą, programującą malarskie tematy, z drugiej empiryczne poszukiwania prowadzące do wzmocnienia związków z inną, ściśle racjonalną metodą porządkowania rzeczywistości – geometrią. To perspektywa zbieżna, tak silnie związana z przestrzenią architektoniczną, jako matematyzacja przestrzeni obrazowej; jej geometryzacja pozwalała dowodzić, że i tu obowiązują naukowe, sprawdzalne prawidła. Tak uposażone w majestat proporcji matematycznych malarstwo stało się wreszcie kolejną, obok architektury i muzyki, zaklętą w liczbie emanacją przedustawnego porządku świata.

Gdyby nie ściśle architektoniczna przestrzeń miejska, nie mielibyśmy zatem perspektywy zbieżnej, która umożliwiła malarstwu wprowadzenie matematycznej konsekwencji.

Opanowanie prawideł perspektywy zbieżnej pozwalało planować kompozycję malarską w sposób ścisły i konsekwentny, z geometryczną precyzją architektury, a nastrój nocnego, opustoszałego miasta stał się źródłem intelektualnej refleksji. 

W fikcyjnej biografii Goce Smilevskiego jej bohater Baruch Spinoza wyznaje: „Zacząłem gustować w kątach, niepowstrzymanie mnie pociągały (…), gdziekolwiek byliśmy, wybierałem punkt, w którym schodzą się trzy linie” (Goce Smilevski, Rozmowa ze Spinozą, Warszawa 2005). Trzy linie to matematyczne minimum, konieczne, aby przekształcić symboliczną przestrzeń dwóch wymiarów w iluzyjną przestrzenność perspektywy, łączącą malarstwo z architekturą. W cytacie z powieści Smilevskiego można odnaleźć pokrewieństwo medytacyjnej myśli holenderskiego filozofa ze ściszoną ekspresją siedemnastowiecznych obrazów holenderskiego małego mistrza Pietera Saenredama, który uczynił architekturę jedynym tematem swych obrazów, ograniczając się do przedstawień naw kościelnych.

Trzy linie to maksymalnie zredukowana, syntetyczna formuła, która pozwala mówić o trzecim wymiarze, przestrzennym rozwinięciu płaszczyzny. Ponieważ malarstwo dotyka trzeciego wymiaru raczej domyślnie i iluzyjnie, nie tak zmysłowo i dosłownie jak architektura, może być dla malarzy, zwłaszcza tych mniej zainteresowanych narracyjnym potencjałem obrazu, cennym modelem, źródłem fascynujących rozwiązań kompozycyjnych i światłocieniowych. Efekty obserwować można nie tylko w kręgu siedemnastowiecznych malarzy perspektywy, ale także dwudziestowiecznych awangard konstruktywistycznych.

Wychodząc od spinozjańskich „trzech linii”, można wykazać, jak oszczędność i redukcja geometryczna sublimują z materialnej rzeczywistości wartości duchowe. Wydaje się, że w malarskiej „bezprzedmiotowości” tkwi ten sam co w architekturze sakralnej potencjał kontemplacyjności. Dzisiejsze wnętrze galerii lub licznie rekonstruowane konstruktywistyczne pokoje silnie przypominają kościelne wnętrza Saenredama, przestrzeń, w której artefakty ulegają sakralizacji. 

W redukcji wyraża się potencjał abstrahowania rzeczywistości, a w geometrii kontemplacyjność przestrzeni, stanowiącej bardziej monumentalną martwą naturę niż „maszynę do mieszkania”.

Kompleksy brył, pozbawiane ludzkiej obecności, generując jedynie określone kontrasty i walory, stają się „architektonami”. Tak wyabstrahowana architektura staje się przejawem projektowanego przez człowieka na otaczającą rzeczywistość idealistycznego planu. Z perspektywy malarskiej fascynująca wydaje się formuła planu urbanistycznego, perspektywy, w której chaotyczny pejzaż zostaje ujęty w geometryczną i abstrakcyjną strukturę.

Najpopularniejszy mit założycielski malarstwa mówi o obrysowaniu cienia rzuconego przez ludzką postać na ścianie. Biorąc jednak pod uwagę status teatru w kulturze antycznej Grecji, należy założyć, że równie ważną pobudką dla rozwoju malarstwa, jak chęć utrwalenia ludzkiego wizerunku, była jego zdolność iluzyjnego kreowania przestrzeni scenicznej. 

Choć obiegowo sądzi się, że perspektywa malarska jest wynalazkiem renesansu, w istocie funkcjonowała już w antyku, w postaci silnie rozwiniętej i wyposażonej we własną teorię skenografii. Grecy potrzebowali malarstwa, aby kompensować potrzeby architektury teatralnej. Nurt malarstwa zwany skenografią początkowo stanowił prawdopodobnie jedynie dramaturgiczną dyscyplinę pomocniczą, z czasem stał się jednak osobną dziedziną sztuki, czego dowodzi znaczna część dekoracji architektonicznej znanej z Pompei. 

Fantastyczne perspektywy malarskie iluzyjnie przedłużały realną, trójwymiarową przestrzeń Saenredama jako przedstawiciela grupy siedemnastowiecznych malarzy wyspecjalizowanych w motywie perspektywy architektonicznej. Architektura, jako struktura dająca człowiekowi schronienie przed siłami natury, byłaby tutaj narzędziem realizującym dosłownie misję, którą w wymiarze bardziej mentalnym podejmują także określone nurty malarstwa – sublimacji rzeczywistości. 

Istnieją miejsca, gdzie funkcje architektoniczne przenikają się z wartościami czysto estetycznymi. Symbolem tych związków może być renesansowy motyw „miasta idealnego” – wyimaginowany, idealistyczny pejzaż miejski, w skali makro stanowiący rodzaj perspektywicznej maszyny, a w detalu wyabstrahowaną prefigurację dwudziestowiecznej awangardy geometrycznej. 

.Architektura jest jedyną tak mocno zespoloną z życiem codziennym sztuką, materializującą z rozmachem w otaczającej nas przestrzeni abstrakcyjne modele naszego umysłu. Jeśli pozwolimy sobie na obniżenie jej jakości w imię doraźnych celów i zdemolujemy otaczającą nas „scenografię” świata, łatwo dojść może także do zdeprawowania tych właśnie umysłowych modeli, upadku rygorów, jakie stawiamy naszym wyobrażeniom o pożądanym kształcie rzeczywistości.

Łukasz Huculak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 kwietnia 2019