Prof. Mariusz WOŁOS: Historyczne metamorfozy Kaliningradu

Historyczne metamorfozy Kaliningradu

Photo of Prof. Mariusz WOŁOS

Prof. Mariusz WOŁOS

Historyk, sowietolog, eseista. Kierownik Katedry Historii Najnowszej
Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Profesor w Instytucie Historii
PAN w Warszawie. Laureat nagrody Wacław Jędrzejewicz History Medal
przyznawanej przez Instytut Józefa Piłsudskiego w USA i Konkursu
Historycznego Ministra Spraw Zagranicznych na najlepszą publikację z
zakresu historii polskiej dyplomacji wydaną w roku 2020.

W czasach sowieckich historia Kaliningradu rozpoczynała się od 1945 roku. Historycy sowieccy mieli zakaz pisania o wcześniejszych czasach. Niszczono pomniki dziejowe: budynki, muzea, monumenty, tablice, cmentarze itd. W Kaliningradzie miano zapomnieć o Königsbergu i Królewcu – pisze prof. Mariusz WOŁOS

.Wśród Czechów rekordy popularności bije ostatnio traktowana przecież prześmiewczo wizja podziału Obwodu Kaliningradzkiego między Rzeczpospolitą a Republikę Czeską. Nad Wełtawą umysły rozpala dostęp do morza, którego naszym południowym sąsiadom jak widać wciąż brakuje. Rzecz jasna, do podobnych pomysłów podchodzimy raczej w kategorii żartu pozwalającego zapomnieć na chwilę o ponurych wydarzeniach toczącej się wojny na Ukrainie. Niektórzy nawet wzdychają z rozrzewnieniem, że gdyby faktycznie Obwód Kaliningradzki stał się częścią Polski i Czech, a choćby tylko eksklawą tego drugiego państwa, to w Europie jeden z najbardziej niebezpiecznych rejonów – ów niezatapialny rosyjski lotniskowiec otoczony przez państwa Unii Europejskiej i NATO – mógłby się przekształcić w obszar bezpieczeństwa znany z walorów turystycznych, a przyciągający nie tylko piaszczystym wybrzeżem Bałtyku, ale i wyjątkową historią. Historia Kaliningradu jest historią co najmniej ciekawą.

Jako badacz przeszłości mam świadomość historycznych zmian przynależności państwowej terytorium dzisiejszego Obwodu Kaliningradzkiego. Dokonywały się one zarówno w długim procesie ewolucji, jak i gwałtownie, najczęściej w wyniku wojen. Może to prowadzić do konkluzji, że w gruncie rzeczy niczego nie można być pewnym. Przecież historia uczy, iż w odpowiednich warunkach o przynależności państwowej takiego czy innego regionu zadecydować może wola mieszkańców świadomych własnej odrębności. Tymczasem wielu mieszkańców Kaliningradu jeszcze przed rosyjską agresją przeciwko Ukrainie określała się mianem Europejczyków. Bynajmniej nie tyle w kontekście geograficznym, ile mentalnym. Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy obecna wojna cokolwiek w tym zakresie zmieniła. Mam jednak nieodparte wrażenie, że jeśli tak się stało, to bardziej w pojęciu deklaratywnym niż rzeczywistym, nawet jeśli czujne oko rosyjskiego aparatu państwowego znacznie dokładniej przygląda się teraz własnym obywatelom. Co się stanie, kiedy to oko przestanie widzieć?

Historia Kaliningradu

.Interesujący nas obszar nie po raz pierwszy w dziejach pełni rolę eksklawy pozbawionej lądowego połączenia z resztą państwa, do którego należy. Budując powersalską Europę w 1919 roku i kreśląc nową jej mapę, wielcy ówczesnego świata zdecydowali o oderwaniu Prus Wschodnich wraz z Königsbergiem od Niemiec. W ten oto sposób w latach 1920–1939 Prusy Wschodnie stały się eksklawą najpierw Republiki Weimarskiej, później Trzeciej Rzeszy. Po raz wtóry Kaliningrad zaczął pełnić tę rolę w 1991 roku po rozpadzie Związku Sowieckiego, tym razem przynależąc do Federacji Rosyjskiej. Stan ten trwa do dziś.

Podobnie jak w międzywojniu, również i teraz widzimy w owej eksklawie punkt zapalny na mapie Europy. Istniejący stan traktuje się jako nienaturalny, bo grożący zachwianiem porządku uświęconego traktatami i układami międzynarodowymi. Obawialiśmy się wówczas i obawiamy teraz zamiarów połączenia manu militari eksklawy z resztą państwa. Z podobnego powodu w międzywojniu oczy trwożliwie zwracano na należące do Polski województwo pomorskie (słynny „polski korytarz”). Dziś z niepokojem patrzy się na pogranicze polsko-litewskie oddzielające zależną od Rosji Białoruś od Obwodu Kaliningradzkiego (na szczęście dla nas wciąż mniej słynny „przesmyk suwalski”).

Do tego wszystkiego od średniowiecza aż po współczesność Königsberg/Królewiec/Kaliningrad wraz z przyległościami był i pozostaje terenem przygranicznym, co zawsze sprzyja mieszaniu się tradycji, obrządków, obyczajów, językowej wielorodności prowadzących ku kulturowej niepowtarzalności. Historia Kaliningradu sprawia, że swój ślad pozostawili na tej ziemi Prusowie, Wikingowie, Litwini, Niemcy, Polacy i Rosjanie. To przesądza o bogactwie kulturowym, nawet jeśli przez kilka dziesięcioleci czyniono wiele, aby je wymazać.

Można sformułować jeszcze jeden wniosek, spoglądając retrospektywnie na dzisiejszy Obwód Kaliningradzki. Obecność Rosjan jest tam stosunkowo krótka, choć to właśnie oni w sposób najbardziej wyraźny i zarazem najbrutalniejszy odcinali się od przeszłości miasta, które „wyzwalali” od mieszkających w nim kilka stuleci Niemców. W czasach sowieckich historia Kaliningradu rozpoczynała się właśnie od 1945 roku. Historycy sowieccy mieli zakaz pisania o wcześniejszych czasach. Były one zacierane w pamięci, nad czym skrupulatnie czuwał aparat państwowy. W wymiarze praktycznym z kolei niszczono pomniki dziejowe: budynki, muzea, monumenty, tablice, cmentarze itd. W Kaliningradzie miano zapomnieć o Königsbergu i Królewcu. Kluczowym elementem tego procesu była zmiana nazwy miasta na lepiej brzmiącą dla proletariackiego ucha. Stało się to w lipcu 1946 roku. Zgodnie z sowieckimi wzorcami w ten sposób uczczono pamięć zmarłego miesiąc wcześniej Michaiła Kalinina, który formalnie przez wiele lat był głową państwa sowieckiego, faktycznie zaś nic nieznaczącą marionetką w rękach Józefa Stalina. Königsberg stał się teraz „miastem Kalinina” – Kaliningradem.

Wspomniane zabiegi nie przyniosły jednak pożądanych przez władze efektów, mimo że po II wojnie światowej na terenie dzisiejszego Obwodu Kaliningradzkiego dokonano kilkukrotnej wymiany ludności. Jednych ludzi sowieckich zastępowano innymi. Co więcej, w Związku Sowieckim było niewiele rejonów tak bardzo nasyconych wojskiem. W tej kwestii do dziś nic się nie zmieniło. W Obwodzie są miejsca niedostępne dla niepowołanych. To czysta emanacja jednego z najczęściej występujących w sowieckich/rosyjskich miastach napisu: „Посторонним лицам вход строго запрещён/воспрещён” („Osobom nieupoważnionym wstęp surowo wzbroniony”). Rzecz jasna, mowa o obiektach militarnych, nie wyłączając wyrzutni rakiet zdolnych do przenoszenia ładunków nuklearnych wymierzonych w cele strategiczne na terenie państw Unii Europejskiej i NATO.

Kaliningrad krok po kroku zmienia jednak swoje oblicze. W 2005 roku istniejący w tym mieście uniwersytet otrzymał imię Immanuela Kanta. Był to przełom poprzedzony ostrymi dyskusjami. Sprawa okazała się bowiem niebłaha, bo dzisiejszy Bałtycki Uniwersytet Federalny im. Kanta to jedyna uczelnia wyższa w Rosji, która nosi imię cudzoziemskiego patrona, nadto Niemca. Grób wielkiego filozofa jest najczęściej odwiedzanym przez turystów miejscem w Kaliningradzie. Istnieje również Muzeum Kanta w katedrze królewieckiej, która po 1945 roku przestała być obiektem sakralnym. Tak wybitnej osobowości nie udało się wymazać z dziejów miasta. Co więcej, uniwersytet kaliningradzki chętnie nawiązuje do tradycji znamienitego Uniwersytetu Albertyna, który przez cztery stulecia służył mieszkańcom Prus, Niemiec, ale i Rzeczypospolitej.

Obok Niemców wśród jego profesorów, a nawet rektorów nie brakowało Polaków, zwłaszcza w XVI i XVII wieku. Studiował tam między innymi Jan Kochanowski. Jak ustalił prof. Janusz Małłek z Torunia, polski poeta był później zapisany w księdze wydatków dworu pruskiego, gdzie służył, jako Hanns Kochanowsky – dworzanin dwukonny (2 Pferde), innymi słowy, niezbyt zamożny. Interesujące wnioski przynosi wizyta w Kaliningradzkim Obwodowym Muzeum Historii i Sztuki. Ekspozycja podzielona jest na pięć sal: przyrodniczą, archeologiczną (do czasu podboju przez zakon krzyżacki), historii regionu (do 1945 roku), poświęconą II wojnie światowej z wyraźnym akcentem na „wyzwalanie”, wreszcie „Horyzonty pamięci”, odnoszącą się do okresu sowieckiego i rosyjskiego po II wojnie światowej. Pomimo wyraźnie zachwianych proporcji sala historii regionu w okresie od czasu założenia przez krzyżaków miasta na miejscu pruskiej osady w 1255 roku do końca niemieckiego panowania 690 lat później w jakimś stopniu jest odbiciem wielokulturowości i skomplikowanej przeszłości regionu. Zwiedzający znajdzie tam całkiem sporo informacji o roli Königsbergu/Królewca w dziejach państwa krzyżackiego, Prus, Rzeczypospolitej, wreszcie Niemiec.

Kilkanaście lat temu w prywatnej rozmowie dyrektor tego muzeum powiedział mi, że kierowana przez niego placówka posiada znacznie więcej rozmaitych artefaktów z okresu przed 1945 roku. Niespecjalnie chce je wszakże eksponować z powodu niechęci do pruskiego militaryzmu. Dziwne to było stwierdzenie, tym bardziej że wystarczy pospacerować po mieście, aby niemal na każdym kroku zetknąć się z sowieckim i rosyjskim militaryzmem – a to w postaci pomników-czołgów, a to korowodów wojskowych odzianych w mundury rozmaitych formacji. Widać pruski militaryzm wciąż przeszkadza, gdy swój w oczy nie kole.

Wróćmy jeszcze na chwilę do muzeum. W 2021 roku na terytorium placówki odsłonięto brązowe popiersie Ernsta Hoffmanna, wybitnego niemieckiego poety, pisarza, kompozytora, prawnika i rysownika doby romantyzmu, urodzonego w Königsbergu, który był jego małą ojczyzną. Wielowiekowa przeszłość miasta przebija się także na wiele innych sposobów, niekiedy jakże odległych od tzw. kultury wysokiej. Tylko jeden przykład. Popularna w całej Rosji marka koniaku ma nazwę „Старый Кенигсберг”, czyli „Stary Königsberg”. Jest on produkowany w Czerniachowsku (polska nazwa Wystruć, niemiecka Insterburg, litewska Įsrutis) na terenie Obwodu Kaliningradzkiego. Tak oto Königsberg/Królewiec nie daje o sobie zapomnieć Kaliningradowi i jego dzisiejszym mieszkańcom.

.Nieżyjący już polski dyplomata Jerzy Bahr, konsul generalny w Kaliningradzie w latach 1992–1994, potem ambasador w Kijowie, Wilnie i Moskwie, był zwolennikiem używania połączonej nazwy miasta „Kaliningrad/Królewiec” (w wersji niemieckiej „Kaliningrad/ Königsberg”). Trafna to konstatacja, za którą przemawiają coraz głośniej minione stulecia.

Mariusz Wołos

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 października 2022
Fot. Łukasz DEJNAROWICZ/Forum