
Czeka nas zbudowanie świata na nowo
Rośnie dziś na świecie liczba osób uważających, że „życie w atmosferze zmian, a w warunkach pandemii w szczególności, jest przyszłością świata” – pisze prof. Michał KLEIBER
Na znane nam od lat najpoważniejsze globalne wyzwania, dotyczące nierówności społecznych, zmian klimatu, niekontrolowanych migracji ludności czy sporów światopoglądowych, znacząco nałożyły się komplikacje związane z pandemią COVID-19. Psycholodzy nie mają wątpliwości, że ze względu na wprowadzenie do naszego normalnego życia drastycznych ograniczeń pandemia mocno odciśnie się na psychice wielu z nas. Duże znaczenie mieć tu będzie brak możliwości uczestniczenia w spotkaniach rodzinnych, obchodach ważnych świąt czy, co niezwykle ważne, w pożegnaniach zmarłych bliskich nam osób. Już dzisiaj dochodzą z wielu krajów sygnały o coraz liczniejszych przypadkach depresji, zwiększonej konsumpcji leków psychotropowych i wzroście liczby samobójstw.
Przy całym dramacie masowych zarażeń, zgonów i rodzinnych tragedii nie wszyscy mamy w tej sytuacji czas, aby głębiej pomyśleć o społecznych i geopolitycznych następstwach pandemii. A warto próbować przewidzieć zagrożenia i szanse, które pojawiać się będą w postpandemicznym świecie.
Kłopoty gospodarcze, masowe zwolnienia pracowników, ograniczenie kontaktów międzyludzkich czy spowolnienie bądź silne ograniczenie relacji międzynarodowych spowodują znaczące zmiany w globalnej polityce i sytuacji wewnątrz państw. Bank Światowy przewiduje, że w wyniku recesji dodatkowe 60 milionów ludzi w państwach rozwijających się znajdzie się w sytuacji skrajnej biedy, a państwa te nie będą miały żadnej możliwości, aby zapewnić im choćby elementarną pomoc. Poważne problemy dotyczyć będą bynajmniej nie tylko państw biednych. W istocie praktycznie wszędzie widać dzisiaj powszechny niedostatek w zakresie przygotowania systemów ochrony zdrowia na masowe wydarzenia epidemiczne i konsekwencje tego stanu. Wobec zglobalizowanego świata i rosnącej mobilności ludności, zróżnicowanych standardów higieny oraz niełatwych do pełnej kontroli, ale szeroko prowadzonych, niestety nie tylko w zbożnych celach, prac badawczych w zakresie wirusologii, wydarzenia podobne do obecnego wydają się w przyszłości nieuniknione.
Dramat pandemii pokazał wielu bogatym społeczeństwom, że to tradycyjne państwo odpowiada za ochronę zdrowia, bezpieczeństwo i realną pomoc dla obywateli, wysuwając na pierwszy plan ideę silnego, autonomicznego państwa. Krytycznie oceniane działania wielu organizacji międzynarodowych z WHO na czele wywołują wzrost niechęci do ponadnarodowych form organizacji życia społecznego, dodatkowo przyspieszając narastanie tendencji izolacjonistycznych. W tym kontekście przypominane jest od dawna używane izolacjonistyczne powiedzenie, że „współpraca międzynarodowa obniża wprawdzie koszty, ale uzależnia od potencjalnych wrogów”. Trudno nie zadać sobie więc pytania o znaczenie obecnej sytuacji dla współpracy międzynarodowej i procesów globalizacyjnych w ogólności, a spójności Unii Europejskiej w szczególności.
Czy fakt, że dla swojego bezpieczeństwa praktycznie wszystkie państwa członkowskie Unii decydują się w obliczu zagrożenia epidemicznego zamykać granice, nie świadczy o utrzymującym się przekonaniu, że tylko tradycyjne rozumienie roli państw i ich autonomii zapewnia najlepsze bezpieczeństwo swym obywatelom? Takie krytyczne nastawienie dominuje dzisiaj wyraźnie nad poglądem przeciwnym, iż pandemia właśnie udowadnia potrzebę multilateralizmu, choć w bardziej przemyślanej niż obecnie postaci. Trzeba mieć nadzieję, że rozwój sytuacji prowadzić będzie w rezultacie do akceptacji jakiejś wersji właśnie tego drugiego poglądu, czyli wiary w znaczenie ponadnarodowej współpracy pod warunkiem wszakże istotnych udoskonaleń w funkcjonowaniu odpowiedzialnych za to instytucji. Obnażona pandemią ich niedoskonałość jest bowiem faktem, a refleksja nad niezbędnymi zmianami jawi się jako konieczność.
Pandemia nakłada się gwałtownie na wiele globalnych i lokalnych konfliktów już od dawna generowanych m.in. przez rosnącą świadomość nierówności społecznych z jednej strony, a zmian klimatycznych i potrzeby ochrony środowiska naturalnego z drugiej.
Zmiany te, w tym ograniczony dla wielu grup społecznych dostęp do opieki medycznej i w konsekwencji, wobec prawie niczym nieskrępowanej dzisiaj mobilności ludzi, potencjał szerzenia się chorób zakaźnych, rosnące zanieczyszczenie powietrza, mają podobnie znaczący jak choroby zakaźne wpływ na szeroko rozumiane zdrowie publiczne. Sytuację na każdym poziomie życia społecznego można dzisiaj skwitować hasłem „razem po zdrowie”, czas bowiem uświadomić sobie, że tylko wszechstronne, wspólnie prowadzone działania we wszystkich grupach społecznych, państwach i na całym świecie, mogą zaradzić naszym przyszłym poważnym zdrowotnym problemom.
Apelując o takie działania, nie można pomijać zachodzących zmian w globalnej sytuacji politycznej, bo to w ramach wyznaczanych przez głównych aktorów na tej scenie podejmowane będą najważniejsze decyzje w tym zakresie. Geopolityka jest zaś dzisiaj silnie uwarunkowana przez wiele czynników, w tym oczywiście przez konsekwencje pandemii, ale także na przykład przez daleko idące zmiany w sferze energetyki wywołane walką ze zmianami klimatu. Polityka klimatyczna jest w pewnym sensie prekursorką charakteru społecznych zachowań w obliczu zagrożeń – obaw przed potrzebą solidarności w działaniu i apelowaniem o jego powszechność czy przełamywaniem wątpliwości wynikających z niepełnej wiedzy na temat najlepszych metod radzenia sobie z problemem. I dlatego warto przyjrzeć się dokładniej geopolitycznym rezultatom działań na rzecz klimatu, stają się one bowiem dzisiaj znaczące, a przewidywane następstwa pandemii mogą okazać się dla zachodzących zmian dodatkowym silnym impulsem.
Paliwa kopalne od dziesiątków lat napędzały nie tylko elektrownie i środki transportu, ale także w zasadniczym stopniu przesądzały o całym światowym ładzie gospodarczym i politycznym. Nie powinno więc dziwić, że szeroko promowana transformacja energetyczna wymusza zupełnie nowe myślenie o geopolitycznym układzie sił. Najwięksi eksporterzy ropy, kraje arabskie czy Rosja, do zrównoważenia swych budżetów potrzebują cen ropy na poziomie 70–80 dolarów za baryłkę, co przy dzisiejszych cenach wahających się wokół 40 dolarów gwarantuje powstanie w tych krajach olbrzymiego budżetowego deficytu. Na problemy eksporterów paliw kopalnych nakładają się w dodatku aktywne plany i odnoszone sukcesy w produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Działania w tym zakresie wydają się na świecie nieuniknione, jeśli weźmiemy pod uwagę, że globalna emisja gazów cieplarnianych według różnych szacunków jest przyczyną śmierci ponad 4 mln ludzi rocznie, a na liście zagrożeń związanych ze zmianami klimatu jest wiele innych, takich jak wzrost poziomu mórz mogący zatopić olbrzymie, gęsto zaludnione tereny, susze i pożary wielkich obszarów leśnych, niszczenie terenów rolnych czy zanikanie niezbędnych do życia ekosystemów. Problemy te będą narastać, a w ich wyniku nasilać się będą m.in. procesy migracji, co prowadzić może do różnorakich konfliktów, rozprzestrzeniania chorób zakaźnych czy wojen na wielką skalę.
Myśląc o niezaprzeczalnych korzyściach dla stabilnego funkcjonowania światowej polityki i naszego zdrowia wynikających ze stopniowego pokonywania anomalii klimatycznych, należy cały czas pamiętać o zagrożeniach niesionych przez szybko i daleko idące zmiany wywoływane przez te działania. Jednym z nich może stać się fakt, iż głównym graczem w świecie energetyki niebawem okażą się zapewne Chiny. Kraj ten jest dzisiaj największym na świecie importerem paliw kopalnych, ale jednocześnie dostarcza światu około 70 proc. nowoczesnych paneli słonecznych i baterii litowo-jonowych oraz prawie 50 proc. turbin wiatrowych. Przy globalnie zmieniającym się paradygmacie energetycznym i przechodzeniu na OZE oraz energię jądrową prowadzić to będzie do wzmacniania chińskiej gospodarki. Wobec poważnych wewnętrznych problemów potęg polityczno-gospodarczych na czele z USA i UE zmiany w globalnym układzie wpływów wydają się w tej sytuacji przesądzone, ze znaczącymi konsekwencjami dla życia społeczeństw wszystkich krajów, a zwłaszcza krajów biednych – dzisiaj mówi się już nawet o nowej zimnej wojnie, tym razem w wersji amerykańsko-chińskiej.
Pandemia będzie zaś dodatkowo komplikować zachodzące zmiany. W bogatszych państwach Afryki szczepienia przeciw COVID-19 raczej nie zaczną się wcześniej niż za parę miesięcy, a w biedniejszych krajach tego kontynentu jeszcze później, co spowoduje znaczne ograniczenia w możliwościach podróżowania mieszkających tam osób, w tym studentów i przedstawicieli biznesu, co niesie istotne skutki gospodarcze. Warto może byłoby wziąć przykład z Chin, które w tej sytuacji oferują wielu afrykańskim państwom daleko idącą pomoc. Niezaspokojenie choćby elementarnych medycznych potrzeb społeczeństw tych krajów może prowadzić do zamieszek i migracji. Niewolne od ryzyka zwiększania się zróżnicowania społecznego mogą okazać się także państwa bogate – symbolicznym przykładem może tu być wyrażany dzisiaj w USA niepokój związany z niedostatkiem szczepionek na COVID-19 dla ludności zamieszkałej w miejscowościach oddalonych od głównych metropolii w tym państwie. Widać wyraźnie, że pojęcie społecznej odpowiedzialności powinno mieć dla nas wszystkich jasny kontekst globalny.
Rośnie dziś na świecie liczba osób uważających, że „życie w atmosferze zmian, a w warunkach pandemii w szczególności, jest przyszłością świata”, jak określił to pewien amerykański komentator.
Pandemia tylko uwidoczniła nam wiele z od dawna istniejących trendów rozwojowych, pozytywnych, jak wspomniana wyżej solidarna troska o klimat, ale także perspektywicznie szkodliwych, jak przesadna tendencja do kumulowania dóbr materialnych, egoistyczna dbałość wyłącznie o własne bezpieczeństwo, łatwość monitorowania zachowań obywateli, upowszechnianie fake newsów i szerzenie wrogiej propagandy utrudniającej funkcjonowanie demokratycznych procedur, nieprzemyślane procesy globalizacyjne czy agresja w rywalizacji globalnych mocarstw.
Nie można zapominać jednak o możliwych pozytywnych aspektach, powszechnego uświadamiania sobie dotychczasowych słabości w organizacji społeczno-gospodarczego życia i podejmowania działań na rzecz ich poprawy. Może właśnie najciekawszym elementem jest tutaj rosnące przekonanie o znaczeniu działań na rzecz dobra wspólnego i troska o trwałą poprawę dobrostanu całych społeczeństw.
Dzisiejsza sytuacja zmusza wszelkie organizacje gospodarcze do wzmożonej aktywności w działaniach na rzecz społecznej odpowiedzialności biznesu, a nas wszystkich do przemyślenia na nowo istoty bycia wspólnotą, do refleksji na temat naszego systemu wartości i naszych życiowych zamierzeń. Do pomyślenia o tym, kim każdy z nas naprawdę jest w globalnej przestrzeni i jaka jest nasza odpowiedzialność za losy światowej cywilizacji.
.Wspólnym mianownikiem do takich refleksji powinna być idea solidarności w jej wielu wcieleniach – idea tak bardzo bliska nam wobec jej symbolicznego znaczenia w najnowszej historii naszego kraju. Wiele jest z tym związanych pytań, wiele możliwych do podjęcia działań, ale cel jest jasny. Stojąc jako ludzkość przed dylematem: wspólne stawianie czoła obecnym wyzwaniom czy droga do dramatu wielu społeczeństw lub wręcz globalnej katastrofy, mielibyśmy zastanawiać się, co wybrać?
Michał Kleiber
Tekst ukazał się w nr 26 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK].