Prof. Michał KLEIBER: Unia Europejska przegrywa ze światem. Co dalej?

Unia Europejska przegrywa ze światem. Co dalej?

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Jesteśmy w historycznym momencie, który może przesądzić o kształcie naszego kontynentu na lata. Stawka jest olbrzymia – czeka nas albo przełamanie niemocy w strategicznym myśleniu o Europie, albo piętrzące się kłopoty, grożące stopniową dezintegracją i w konsekwencji marginalizacją państw Europy w świecie – pisze prof. Michał KLEIBER

.W powszechnej opinii Unia niejako na własne życzenie zostaje w tyle za zmieniającym się światem. Mimo setek artykułów i wypowiedzi na temat potrzeb wprowadzenia zmian w funkcjonowaniu UE, poprawiających skuteczność w jej działaniu i związany z tym jej wizerunek, dzisiejsza sytuacja skłania mnie do już kolejnego zabrania głosu w tej sprawie. Po ponad 25-letnim doświadczeniu w pełnieniu różnych funkcji w unijnych instytucjach i komitetach oraz możliwościach bezpośredniej obserwacji działalności organów Unii mam na te kwestie ugruntowane poglądy.

Niepodważalnym faktem jest dzisiaj, że wobec potencjalnie wielkiego znaczenia Unii dla dobrostanu mieszkańców Europy, a także ze względu na obecne globalne zagrożenia gospodarcze i militarne coraz mniej osób wątpi w konieczność wprowadzenia daleko idących reform w funkcjonowaniu wspólnoty. Krytyczne stanowisko w tej sprawie zajmują już nie tylko partie tradycyjnie od niej zdystansowane, jak AfD w Niemczech czy Zjednoczenie Narodowe we Francji, ale także wiele ugrupowań centrowych mających do niedawna silnie prounijne poglądy. Już prawie wszyscy bowiem widzą, że Unia i jej państwa członkowskie coraz bardziej tracą na globalnym znaczeniu, a aktualna polityka Brukseli nie tworzy nadziei na zmianę. Publiczną dyskusję i proponowanie programu naprawczego niejako wymuszają jasno widoczne kłopoty w zakresie bezpieczeństwa, energetyki, handlu międzynarodowego, ochrony zdrowia publicznego, unijnej polityki dotyczącej gospodarki, szczególnie w kontekście rozwoju i wdrażania innowacji, czy szybko zmniejszającej się liczby rodzimej ludności w państwach członkowskich, od lat kompensowana przez bardzo problematyczną politykę imigracyjną. Niestety, nawet ten długi wykaz problemów nie wyczerpuje całości sprawy.

.Powagę sytuacji potwierdzają wypowiedzi wielu ważnych polityków, a wśród nich np. prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który niedawno powiedział, że Unia nie jest nieśmiertelna i że prowadząc dotychczasową politykę, może za 2–3 lata nawet „umrzeć”. W podobnym tonie wypowiedział się niedawno były premier Włoch i prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, twierdząc, że Unia musi wreszcie zareagować na zmieniający się porządek światowy, ponieważ w swojej obecnej formie nie jest ona przygotowana, aby stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom. Z kolei inny były premier Włoch, Enrico Letta, stwierdził, chyba nie do końca żartobliwie, że niebawem głównym zmartwieniem Unii może stać się problem wyboru, czyją kolonią być lepiej – USA czy Chin. A były kanclerz Austrii Sebastian Kurz oznajmił, że Unia dla nikogo nie jest już dzisiaj pozytywnym wzorcem. W mediach ukazują się zaś teksty z tytułami typu „jaka będzie Europa po rozpadzie Unii”, wyraźnie wskazującymi na możliwość końca Wspólnoty.

Mimo tego rodzaju opinii nie powinniśmy jednak wątpić, że większość obywateli Unii ciągle wierzy w realność utrzymania Wspólnoty mającej trwałą i stabilną przyszłość. Pod warunkiem oczywiście konsekwentnego wprowadzania racjonalnych zmian w jej funkcjonowaniu. Wielowiekowa wspólnota kulturowa społeczeństw Europy, geograficzna zwartość, bezpieczeństwo i gospodarcze interesy w obliczu globalnej konkurencji przesądzają, według mnie jednoznacznie, o konieczności dobrego poziomu współpracy. Należy pamiętać przy tym, że narosłe przez lata historycznie uwarunkowane różnice wymagają dzisiaj odpowiedniego poziomu autonomii państw członkowskich.

Ci spośród nas, którzy chcieliby szybko zrealizować w czystej postaci którykolwiek z możliwych skrajnych scenariuszy, a więc ideę wspólnoty całkowicie sfederalizowanej bądź wspólnoty w pełni autonomicznych państw narodowych, nie wspominając już nawet o pomysłach, zlikwidować Unię, opóźniają realizację jakiejkolwiek stabilnej wersji naszej przyszłości. Powiedzmy więc jeszcze raz, że kłopotów w Unii jest rzeczywiście wiele, ale liczba zwolenników negocjacji i wdrażania zmian w jej funkcjonowaniu bez podważania samej wspólnotowej idei stanowi ciągle większość w populacji całej Wspólnoty i we wszystkich państwach członkowskich. A to przesądza o sposobie myślenia o naszej przyszłości.

.Cały czas musimy pamiętać, że przy rozpatrywaniu przyszłości Unii ważna jest nie tylko świadomość problemów, ale także niewątpliwych zalet, jakie ona wnosi do życia społeczeństw państw członkowskich. Te zalety to m.in. możliwości współpracy gospodarczej, unijne fundusze wspomagające gospodarczo słabsze państwa członkowskie, otwarte granice, mimo ostatnich pewnych zakłóceń, czy możliwość podejmowania pracy i kształcenia się za granicą. Nie mówiąc już o takich „drobiazgach”, jak istnienie w Unii jednego wspólnego telefonicznego numeru alarmowego 112, ważność na całym jej obszarze lokalnych praw jazdy, strefa Schengen czy wiele innych udogodnień na poziomie zarówno całych państw, jak i pojedynczych obywateli. Dalsze poszerzanie tych rozwiązań jest oczywiście bardzo ważne dla naszej wspólnej przyszłości.

Niezależnie więc od głosów krytycznych, często słusznych, choć niekiedy przesadzonych, z pewnością nie powinniśmy wątpić w istnienie takiej formuły funkcjonowania Unii, która przekonująco dbałaby o interesy społeczeństw wszystkich państw członkowskich, zapewniając im oraz całej Unii zgodne z naszymi wspólnymi aspiracjami miejsce w dynamicznie zmieniającym się świecie. Niezależnie od znanych wszystkim trudności należy konsekwentnie dążyć do uzyskania dla zmian zgody i poparcia państw członkowskich. Nie pretendując do kompletności rozważań, wymieńmy listę, jak się wydaje, niezbędnych korekt w funkcjonowaniu Unii.

Potrzebne są działania na rzecz udoskonalenia zasad traktatowych, mające na celu zapewnienie właściwej legitymizacji unijnych organów i większej profesjonalności ich działania, prowadzące do poprawy bardzo dzisiaj dalekiego od doskonałości funkcjonowania Unii oraz do uzyskania dla jej działań poparcia społeczeństw państw członkowskich. Rezultatem obecnej sytuacji jest nieprzejrzysty gąszcz regulacji prawnych i gospodarczych, tworzący wizerunek Unii nierozumiejącej problemów dzisiejszego świata. Koniecznie trzeba także rozwiać zasadne dzisiaj obawy, że Komisja pozostanie jedynie sekretariatem w służbie tradycyjnie najsilniejszych państw członkowskich. Trudny do zrozumienia jest podział kompetencji głównych organów Unii, tj. Rady Europejskiej (głowy państw członkowskich), Rady Unii Europejskiej (ministrowie poszczególnych państw), Komisji Europejskiej i Europarlamentu. Z powszechną krytyką spotyka się także sposób wyłaniania przewodniczącego Komisji Europejskiej czy utrzymywania ogromnym kosztem dwu siedzib parlamentu.

W powyższym kontekście zmian i przy odpowiedniej interpretacji ciekawy wydaje się zasadniczy pomysł Draghiego – określenia przyszłości Unii jako pragmatycznego federalizmu, traktowanego jednak nie tak jak Draghi miał to na myśli, czyli nie jako Unii różnych rozwojowych prędkości grup państw, ale jako Unii państw narodowych o różnych zakresach współpracy w grupach uwzględniających historycznie i kulturowo ukształtowane różnice w funkcjonowaniu poszczególnych krajów. Takie zasady współpracy mogą korzystnie wpływać na tempo rozwoju różnych grup i bynajmniej nie opóźniać rozwoju tych z nich, które miałyby nieco inne zasady współpracy, np. zachowujące w niektórych obszarach pewien zakres decyzyjnej suwerenności poszczególnych państw. Przemyślane uprawniania w tej dziedzinie nie przekładałyby się bynajmniej na rozwojowe opóźnienia tych państw. Byłoby wręcz przeciwnie, ponieważ tworzenie koalicji państw wokół regionalnie rozumianych interesów miałoby raczej pozytywny wpływ, przyspieszając rozwój całej Unii.

.Różnorodne mocne strony państw Europy nie wymagają bowiem, aby wszystkie kraje rozwijały się na dokładnie tych samych zasadach. Dzisiejsze debaty na ten temat, dotyczące np. spraw sądownictwa czy sposobu dystrybucji unijnych środków przez państwa członkowskie, wręcz żenują niezależnych obserwatorów brakiem precyzji i stronniczością interpretacji. Ważne w tym kontekście jest głęboko przemyślane uregulowanie zasady subsydiarności, czyli maksymalnie precyzyjne oddzielenie zakresu decyzji podejmowanych na szczeblu unijnym od decyzji pozostawionych w gestii poszczególnych państw – w przypadku tych pierwszych decyzji można by wtedy ewentualnie zrezygnować nawet z prawa weta.

Kolejnym elementem myślenia o zmianach powinna bez wątpienia być potrzeba zwiększenia konkurencyjności gospodarki, istotnej dla rozwoju i dla dobrostanu unijnych społeczeństw, a dzisiaj rzeczywiście bardzo osłabionej. Liczne globalne rankingi dotyczące innowacyjności gospodarek, poziomu uczelni czy wydatków na B+R mówią jednoznacznie o unijnej słabości w obszarze innowacyjności gospodarki, niezbędnej dla poprawy jej konkurencyjności.

W tym kontekście problemem Unii wydaje się dzisiaj głęboko zakorzeniony brak autonomicznego, strategicznego myślenia i brak woli wypracowania własnego kursu działania; konieczna jest ponadto likwidacja ogromnej liczby regulacji krępujących innowacyjny wzrost. Wobec niskich obecnie unijnych wskaźników wzrostu oraz silnej gospodarczej i technologicznej zależności Unii od USA i Chin sytuacja ta wymaga zasadniczej zmiany w myśleniu europejskich polityków. Implikuje to potrzebę zdecydowanego działania na rzecz uniezależnienia się Unii od świata, co nie oznacza zaniechania współpracy z innymi państwami, ale zdolność do skutecznego odpierania niekorzystnych dla nas wszelkich prób gospodarczego szantażu, doświadczanego obecnie przykładowo w obszarze cyfryzacji w kontekście działań firm Big Tech, biotechnologii, w obszarze np. szczepionek, czy pozyskiwaniu surowców krytycznych niezbędnych w rozwoju nowych technologii.

Potrzeby w tym zakresie ukazują liczne fakty, takie jak to, że wśród 100 najcenniejszych firm na świecie tylko 14 stworzonych zostało w państwach UE, a Unia nie jest de facto liderem w żadnej z dziedzin nowych technologii. Symbolicznym przykładem fatalnie niskiej konkurencyjności UE jest sytuacja na rynku technologii cyfrowych, na którym Unia jest zależna od importu produktów i usług cyfrowych w ponad 80 proc. Ze względu na znaczenie tych technologii pojawiające się w mediach określenie „Unia staje się cyfrowym skansenem” budzi powszechne przerażenie.

Dla osiągnięcia konkurencyjności niezbędne wydaje się nadanie ostatecznego kształtu idei wspólnego unijnego rynku. Szczególnie dotyczy to mocno wpływających na nasze codzienne życie obszarów, takich jak energetyka, co stabilizowałoby dostawy energii i obniżało jej koszt, telekomunikacja, co zlikwidowałoby roaming, poprawiłoby szeroką dostępność i wzmocniłoby odporność na przestępstwa cyfrowe, czy otwartość na wspólne finansowanie badań naukowych i wdrażanych innowacji, co znacznie ułatwiłoby wymianę i współpracę studentów, badaczy i innowatorów, niwelując dzisiejszą innowacyjną słabość Unii.

Przekonanie wielu ekspertów o potrzebie regulacyjnego i finansowego wsparcia dla badaczy i przedsiębiorców podejmujących prawdziwie innowacyjne wyzwania korygowane jest bowiem bardzo często przez politykę skoncentrowaną na mało ambitnych i globalnie niekonkurencyjnych działaniach. Tymczasem nieskrępowana innowacyjność jest prawdziwym kluczem w stawianiu czoła wyzwaniom narzucanym przez pozaeuropejskie potęgi gospodarcze i jedynym realnym gwarantem powodzenia w rywalizacji świata demokratycznego ze światem autorytarnym, także w kontekście bezpieczeństwa. Rozwój technologiczny w państwach UE jest opóźniony przez brak własnych celów strategicznych i zawodną wiarę w skuteczność korzystania z osiągnięć Stanów Zjednoczonych i państw azjatyckich.

W kontekście poprawy konkurencyjności Unii ważna byłyby z pewnością zmiany unijnej polityki energetycznej, której słabości uwidoczniły sankcje nakładane na Rosję. Należy dążyć do daleko idącej koordynacji polityki energetycznej państw członkowskich, uwzględniającej pełne uniezależnienie się od dostawców z państw rządzonych autorytarnie. Implikuje to zawieranie długoletnich kontraktów z innymi, bezpiecznymi dostawcami pierwotnych nośników energii, wykorzystywanie energetyki atomowej, szczególnie z uwzględnieniem jej nowych możliwości oferowanych przez małe reaktory budowane w technologii tradycyjnej czy będące w końcowej fazie opracowania termojądrowe reaktory fuzyjne, rozwijania tzw. bardzo głębokiej geotermii czy wszystkich innych źródeł energii odnawialnej, w tym tzw. zielonego wodoru.

Za niebagatelne wyzwanie dotyczące konkurencyjności Unii uznać należy z pewnością sposoby przeciwstawiania się zmianom klimatycznym. Ważne jest także uwzględnienie zachodzących w państwach UE zmian ludnościowych, powodowanych przez wzrost długości życia obywateli z jednej strony, a spadek dzietności z drugiej. W połowie XXI stulecia ok. 35 proc. Europejczyków będzie w wieku 65+, co będzie zasadniczą zmianą w stosunku do 20 proc. obecnie. Oznacza to m.in. zmniejszenie odsetka populacji w wieku produkcyjnym, a to z kolei spowoduje zapewne nawoływanie przez część polityków do podwyższenia wieku emerytalnego i do wspomnianej przemyślanej polityki imigracyjnej – mimo nie najlepszych dotychczasowych doświadczeń. Niezwykle ważnym i trudnym wyzwaniem staje się już dzisiaj wypracowanie racjonalnych zasad przyjmowania uchodźców.

Konieczne jest ograniczenie unijnej biurokracji poprzez zmniejszenie liczby brukselskich urzędników i ograniczenie ich przywilejów. Komisja Europejska nie dość, że zatrudnia ponad 32 tys. pracowników, to aktualnie planuje powołanie nowych kilkusetosobowych organów, a taka sytuacja pociąga za sobą ogromne koszty. W dodatku wobec wyraźnie widocznego braku kompetencji u wielu czołowych brukselskich polityków i urzędników oraz innych słabości unijnych organów polityczna wiarygodność systemu podejmowania wspólnotowych decyzji spadła do nieakceptowalnie niskiego poziomu. Bardzo niesprawiedliwy jest także procentowy udział w brukselskich organach pracowników z poszczególnych państw członkowskich, daleki od proporcjonalnego zatrudniania w organach UE liczby osób z unijnych państw w stosunku do ich liczby ludności. Obecnie liczba zatrudnionych z naszego kraju nie przekracza 5 proc., podczas gdy populacja naszego kraju stanowi ok. 8,2 proc. całej ludności Unii. W porównaniu np. z Belgią, mającą wskaźnik unijnego zatrudnienia na poziomie prawie 14 proc., wyraźnie widać wadliwe funkcjonowanie tego elementu unijnej polityki.

.Nadanie priorytetu polityce unijnej odpowiadającej na dominujące dzisiaj wyzwania, takie jak bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne oraz sposoby poszerzania Unii o nowych członków, wspomniana wyżej nieskuteczna i bardzo kłopotliwa unijna legislacja, często negatywnie wpływająca na wiele aspektów życia obywateli.

Nie powinniśmy mówić dzisiaj o deglobalizacji, lecz raczej o selektywnej kontynuacji globalizacji, określanej ostatnio terminem reglobalizacja. Ze świadomością starań o unijną suwerenność rozumieć przez to należy kontynuację polityki gospodarczej otwartości – ze świadomym jednak pominięciem państw rządzonych autorytarnie bądź państw oficjalnie wspierających rządy autorytarne, a także minimalizowaniem więzi gospodarczych z regionami, które mogą okazać się niedostępne w przypadku wybuchu lokalnych konfliktów. Pamiętać też trzeba, że przy każdej próbie wytyczenia niezbędnych zmian w działaniach Unii pod uwagę trzeba brać stale zmieniające się czynniki warunkujące jej politykę i przewidywać możliwości zmian w tym zakresie. Aktualnie do warunków tych bez wahania zaliczyć można dalszy przebieg konfliktów zbrojnych w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, rozwój sytuacji imigracyjnej czy problemy energetyki wywoływane z jednej strony przez konflikty międzynarodowe, a z drugiej przez niefortunną realizację polityki klimatycznej.

Możliwości skutecznych działań stwarza współpraca w ramach regionalnych porozumień międzypaństwowych, takich jak w naszym przypadku porozumienie 12 państw Trójmorza czy – choć dla części z nas wydaje się to zapewne kontrowersyjne – odnowienie działania Trójkąta Weimarskiego. Musimy pamiętać, że Niemcy i Francja to odpowiednio 25 i 17 proc. unijnego PKB, Polska stanowi dla Niemiec piąty rynek zbytu, większy niż Włochy czy Wielka Brytania, a eksport tego państwa do Polski jest trzykrotnie większy niż do Rosji. Z kolei dla Niemiec jesteśmy czwartym największym eksporterem, wyprzedzając nawet Francję.

Te dane i choćby rzut oka na mapę Europy jasno ukazują potencjał państw Trójkąta i znaczenie współpracy w jego ramach. Bez unormowania stosunków z Unią i Niemcami Polska nie wykorzysta istniejących obecnie i kluczowych dla naszej przyszłości możliwości stania się głównym europejskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i jednym z liderów unijnej polityki. Przy naszej silniejszej pozycji łatwiejsza do załatwienia byłyby też tak trudne sprawy, jak np. podjęcie przez Niemcy rozmów na temat zadośćuczynienia za nasze olbrzymie straty z czasów II wojny światowej czy udzielanie wsparcia we wdrażaniu zgodnych z wymogami obecnych czasów zasad współpracy z państwami sąsiadującymi ze Wspólnotą, w szczególności dotyczących nieodległej w czasie unijnej akcesji Ukrainy.

Konsekwentne tworzenie unijnej przestrzeni publicznej na drodze działań politycznych i medialnych, wspomaganych otwartymi debatami z obywatelami państw członkowskich. Byłoby to automatycznie promocją idei obywatelskiej sprawczości, której brak w Unii jest tak krytykowany. Zwłaszcza w programach telewizyjnych poszczególnych państw, choćby tylko w telewizjach publicznych, powinny powstać stałe audycje o tematyce europejskiej, ukazujące sprawy wykraczające poza pokazywane już dzisiaj prawie wyłącznie spory polityków danego kraju.

Aktywne działania na rzecz powstającego na świecie społeczeństwa wiedzy i wdrożeń nowych technologii poprzez wspieranie na poziomie wspólnotowym edukacji, łącznie z kształceniem ustawicznym, badań naukowych oraz innowacyjności gospodarki z naciskiem na innowacje służące całemu społeczeństwu i uwzględniające coraz ważniejsze dzisiaj aspekty etyczne towarzyszące nowym technologiom. Wielkim zadaniem jest wykorzystanie potężnego kulturowego i intelektualnego potencjału Europy – soft power.

.Przypomnijmy, że artykuł 179 traktatu o funkcjonowaniu UE (TFUE) wprowadza pojęcie Europejskiej Przestrzeni Badawczej, w której jest pełna swoboda wymiany naukowców oraz dostępności wiedzy i informacji o nowych technologiach, co stanowi piąty element tzw. europejskiej wolności obok swobodnej wymiany towarów, usług, pracowników i kapitału. Niestety, idea ta jest ciągle daleka od pełnej realizacji, co pogarsza unijną konkurencyjność.

Rozwaga w obliczu zbyt szybko postępującej otwartości kulturowej, podważającej poszanowanie zakorzenionych w tradycji poglądów i preferencji obywateli i narodów Europy, a w przypadkach szeroko wspieranej potrzeby współistnienia pewnych kulturowych różnic poszukiwanie kompromisowych, głęboko przemyślanych rozwiązań. Zbyt często zapominamy, że mimo niewątpliwej bliskości kulturowej społeczeństw Europy różne wielowiekowe doświadczenia historyczne zmieniły pewne aspekty ich obecnie dominujących światopoglądów, utrzymując jednak ich siłę i znaczenie. Utrwalony porządek zakłócają w dodatku napływy rzesz migrantów z obszarów całkowicie różnych kulturowo, co prowadzi do narastających, coraz poważniejszych konfliktów. I także dlatego tak istotna jest przemyślana polityka zapewniająca lokalną autonomię i prowadzona z poszanowaniem istniejących tradycji.

W tym kontekście zauważmy, że wiele państw i organizacji międzynarodowych apeluje o szacunek dla materialnego i niematerialnego dziedzictwa kulturowego. W przypadku dziedzictwa materialnego, czyli mających historyczne znaczenie zespołów miejskich, obiektów kultury i przemysłu oraz obszarów pięknej przyrody, jest powszechna zgoda co do konieczności uważnej dbałości o ich nienaruszone istnienie, i tylko niekiedy rozbudowa infrastruktury i rosnące populacje mieszkańców prowadzą tu do pewnych zagrożeń. Gorzej jest niestety w przypadku niematerialnego dziedzictwa kulturowego, czyli ochrony istniejących tradycji, umiejętności czy artefaktów przekazywanych z pokolenia na pokolenie, stanowiących elementy społecznej spójności i obywatelskiej tożsamości, mających w powszechnym odczuciu kluczowe znaczenie dla stabilnej przyszłości społeczeństw. Decyzje organizacji ponadpaństwowych, niekiedy nierozumiejących tego znaczenia, mogą generować w krajach członkowskich poważne problemy społeczne i m.in. także dlatego pozostawienie państwom członkowskim daleko idącej decyzyjności w wybranych sprawach swej wewnętrznej polityki jest tak ważne.

Podsumowanie sytuacji, dla wszystkich coraz bardziej oczywiste, choć rzadko odważnie i dobitnie artykułowane przez polityków, wydaje się następujące: stabilna przyszłość Unii to uzgodnione w głęboko przemyślany sposób i korzystnie uregulowane zasady politycznej i gospodarczej współpracy państw członkowskich, umożliwiające szybki wzrost konkurencyjności gospodarki, uważna dbałość o wyrównywanie różnic rozwojowych w państwach członkowskich oraz o wewnątrzunijne i międzynarodowe bezpieczeństwo, a także prowadzenie aktywnej polityki zagranicznej z misją globalnej pokojowej współpracy, wszystko z poszanowaniem specyfiki poszczególnych państw i autonomii decyzyjnej w wybranych obszarach. Innymi słowy, Unia musi stopniowo umacniać swoje wspólnotowe prerogatywy tam, gdzie jest to kluczem do pomyślnej przyszłości wszystkich państw i gdzie jest na to ich zgoda, ale uelastyczniać swoje wspólnotowe działania tam, gdzie takiej zgody nie ma.

.Pamiętajmy – Europa to stan ducha zakorzeniony we wspólnych wartościach, takich jak pokój, wolność, demokracja, walka z wykluczeniem społecznym. Ich przestrzeganie wymaga od nas stałej czujności i ciągłego potwierdzania naszej wiary w ich znaczenie, gdyż są fundamentem naszej wspólnej siły. I dlatego tak ważna jest Unia silna w sprawach wymagających jedności, ale akceptująca na zasadzie pomocniczości i solidarności narodowe odmienności. Decyzje należą do nas – obywateli Europy. Jesteśmy w historycznym momencie, który może przesądzić o kształcie naszego kontynentu na lata. Stawka jest olbrzymia – czeka nas albo przełamanie niemocy w strategicznym myśleniu o Europie, albo piętrzące się kłopoty, grożące stopniową dezintegracją i w konsekwencji marginalizacją państw Europy w świecie. Z pewnością nie możemy pozwolić sobie na spokojne podejście do kryzysu integracji i czekanie na lepszy moment do rekonstrukcji Unii. Ten moment nadszedł właśnie teraz.

Michał Kleiber

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 listopada 2025