Prof. Michał LUBINA: Chiny i Azja w kulturowym patchworku

Chiny i Azja w kulturowym patchworku

Photo of Prof. Michał LUBINA

Prof. Michał LUBINA

Politolog, adiunkt w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się we współczesnej Birmie i stosunkach rosyjsko-chińskich. Autor biografii noblistki Aung San Suu Kyi, monografii o współczesnych stosunkach rosyjsko-chińskich (Niedźwiedź w cieniu smoka), a także "A Political Biography of Aung San Suu Kyi" (Routledge: New York-Abington 2020) oraz "Russia and China. A Political Marriage of Convenience' (Budrich: Oppladen-Berlin-Toronto 2017).

zobacz inne teksty Autora

Jeśli Chiny nie zdecydują się dziś na inwazję na Tajwan, to z pewnością w ciągu najbliższych 50–100 lat będzie to państwo tak odrębne kulturowo od Chin, jak dziś Korea czy Wietnam. Chińska Republika Ludowa chce ten proces powstrzymać politycznie. Jednak transformacja kulturowa, która już się dokonała, jest czymś bardzo trudnym do odwrócenia – pisze prof. Michał LUBINA

.Słowo Azja wywodzi się ze starożytnego greckiego słowa Ἀσία, po raz pierwszy użytego przez Herodota (ok. 440 p.n.e.) w odniesieniu do Anatolii lub Imperium Perskiego, w przeciwieństwie do Grecji i Egiptu. Pierwotnie była to po prostu nazwa wschodniego brzegu Morza Egejskiego, obszaru znanego Hetytom jako Assuwa. I jak to zwykle bywa w zachodniej nomenklaturze, termin ten szybko nabrał pejoratywnego znaczenia. Zachód we własnym odczuciu stał się więc tym, co cywilizowane, a Wschód tym, co barbarzyńskie. Ten wiekowy orientalizm pokutuje do dziś.

W konsekwencji wzrostu potęgi europejskiej i podróży upowszechniło się słowo Azja, które wkrótce zaczęto stosować jako nazwę całego kontynentu, jaki znamy dzisiaj, przede wszystkim w sensie geograficznym: na wschód od Europy, na zachód od Oceanu Spokojnego i na północ od Oceanu Indyjskiego. Dziś w refleksji nad Azją nakładają się dwa porządki: geograficzny i kulturowy. Według geograficznego, który przejawia się w podziale świata przyjętym przez Organizację Narodów Zjednoczonych, Azja dzieli się na Azję Zachodnią, czyli to, co potocznie nazywamy Bliskim Wschodem; Azję Środkową lub Centralną, do której należą poradzieckie państwa Kirgistan, Uzbekistan, Kazachstan, Tadżykistan i Turkmenistan (w szerszym sensie również Mongolia i Afganistan); oraz Azję Wschodnią, czyli Chiny, Japonię i Koreę. Dokonuje się czasem także osobnego podziału na Azję Północno-Wschodnią, w skład której wchodzą wspomniane państwa oraz dalekowschodnia część Rosji; Azję Południowo-Wschodnią, do której należą państwa ASEAN (Brunei, Kambodża, Indonezja, Laos, Malezja, Birma, Filipiny, Singapur, Tajlandia, Wietnam) i Timor Wschodni; oraz Azję Południową, czyli subkontynent indyjski (oprócz Indii także Pakistan, Bangladesz, Sri Lanka, Malediwy i Nepal). Podział ONZ w zakresie normalizacji ma swoje zalety, przede wszystkim neutralność. Ale ma też tę wadę, że podział na poszczególne obszary, na przykład Azję Południową i Azję Południowo-Wschodnią, jest dość sztuczny. Na przykład Birma jest krajem, który historycznie należał do dwóch światów. Tajlandia pod pewnymi względami też. Nic dziwnego, w końcu Azja jest jednością tylko w sensie geograficznym. Kraje te różnią się od siebie znacznie bardziej niż kraje europejskie od latynoamerykańskich. Co wspólnego ma Turkmenistan z Filipinami? Dlatego dla zrozumienia współczesnej dalekowschodniej Azji ważniejszy jest element kulturowy, a w szczególności rola Chin.

Osobiście lubię niepoprawne politycznie określenie Daleki Wschód, choć używam go wyłącznie w wersji polskiej. Ze wszystkich niedoskonałych terminów ten przynajmniej jest czytelny. I ma pewien element wspólny, częściowo wynikający z aspiracji jednego państwa: Chińskiej Republiki Ludowej.

Chiny i Azja

.Wpływ kulturowy Chin na dalekowschodnią Azję jest rzeczywiście bardzo znaczący. Jednak już na wstępie należy wyjaśnić, że choć Chiny chciałyby być dla Azji Wschodniej tym, czym starożytny Rzym był dla Europy, to być może trafniej jest porównać je do starożytnej Grecji. Bo o ile wpływy kulturowe są oczywiste i poniżej zostaną opisane pełniej, to kultura niekoniecznie pokrywa się z wpływami politycznymi czy militarnymi. Historia Chin w tym kontekście jest często przykładem upadku imperium, a nie jego ekspansji.

Wróćmy jednak do wpływów kulturowych. Do XX wieku wykształceni ludzie w Chinach, Japonii, Korei czy Wietnamie mieli pewien wspólny kod. Były to chińskie znaki. Tak więc niemal wszyscy z klas wyższych, niezależnie od pochodzenia, mogli porozumiewać się wspólnym zapisem. Chińskie znaki były więc przez długi czas tym, czym w oświeceniowej Europie była łacina czy francuski, choć w dalekowschodniej wersji tylko na piśmie. Oprócz języka ważny jest też wpływ konfucjanizmu jako starożytnego chińskiego systemu wierzeń. Czy jest to tylko filozofia, czy również religia, to kwestia osobnej debaty, ale z pewnością konfucjanizm wśród wielu filozofii i systemów wierzeń Chin stał się wiodący (chociaż wpływy pozostałych zawsze były silne). Położył podwaliny pod znaczną część chińskiej kultury, choć oczywiście nie tylko (zapomina się o innych systemach synkretycznie zlanych w jedną unikatową chińskość). Tak jak często mówimy o europejskich wartościach wywiedzionych ze starożytnego Rzymu, Grecji i tradycji judeochrześcijańskiej, stanowiących fundament systemu kulturowego Europy, tak w przypadku Azji Wschodniej możemy mówić o istotnym wpływie konfucjanizmu.

Dziś jednak będzie to nieco mylące. Komunistyczna Partia Chin rządząca Chińską Republiką Ludową oczywiście zdaje sobie sprawę, że Konfucjusz może być przydatny w podtrzymywaniu percepcji tysiącletniej cywilizacji chińskiej, ale system myślowy, który przejawia się w chińskiej polityce i ideach nie będzie tym samym, o którym czytamy w napisanych około 500 r. p.n.e. Analektach, jego najsłynniejszym zbiorze myśli i powiedzeń. Jeśli już na którymś konfucjanizmie Pekin w jakimś stopniu się wzoruje, to raczej na autokratycznym neokonfucjanizmie skupiającym się na posłuszeństwie wobec cesarza, hierarchii i lojalności. Mamy tu więc do czynienia z tradycją polityczną, która jako „unikatowo chińska” może wspierać chiński typ rządów autorytarnych. Dla kulturoznawców jest to oczywiste poważne nadużycie, gdyż Chiny nigdy nie były wyłącznie konfucjańskie, lecz raczej stanowiły amalgamat różnych koncepcji, konfucjanizmu w różnych jego wymiarach, a także na przykład buddyzmu, taoizmu czy legizmu. Jednak wartości wywodzące się z tych wielkich systemów filozoficznych są dziś raczej bardzo wąskim rozumieniem ich dziedzictwa, wykorzystywanym funkcjonalnie, by przekonać społeczeństwo, ale i cały świat, że system, którym chińskie władze tworzą, jest przedłużeniem podobnego systemu politycznego, który Chiny miały od zawsze.

Podobnie jest z samą koncepcją chińskiego imperium i potęgą. Chiny chciałyby, abyśmy postrzegali je jako swoisty Rzym dalekowschodniej Azji. Jeśli przeanalizujemy karty historii, łatwo dojdziemy do wniosku, że Chiny bardzo rzadko były na tyle silne, by kontrolować wielkie połacie Azji. Zdarzało się, że Chiny były podbijane przez ludy z zewnątrz, takie jak Mongołowie czy Mandżurowie. Wpływy kulturowe w dalekowschodniej Azji nie musiały więc w przypadku Chin oznaczać, że obok nich występowały wpływy polityczne czy militarne. W tym kontekście konstrukcja polityczna współczesnych Chin nie jest wcale dziedzictwem kilku tysięcy lat, ale stosunkowo młodym państwem, którego początek możemy datować na rok 1912 lub 1949.

Utracone dziedzictwo

.Chiny prowadzą spory terytorialne z Filipinami, Indonezją, Wietnamem, Japonią, Koreą Południową, Brunei czy Bhutanem. Do tego dochodzą roszczenia na Morzu Południowochińskim oraz oczywiście nieskrywana chęć (re)konkwisty Tajwanu. Do jakiego stopnia chińskie roszczenia są kulturowo uzasadnione?

Jeszcze sto lat temu Korea czy Wietnam dla Chińczyków były chińskimi terytoriami, które potem z różnych powodów oddzieliły się od wspólnego państwa, ale nadal są – na mocy wspólnego mianownika kulturowego – traktowane jako wspólne dziedzictwo. Świat nie jest jednak statyczny. W tym czasie w obu tych krajach, a także w innych bardzo rozwinęły się elementy rdzenne, niechińskie. Dziś na dobrą sprawę Wietnam, Korea czy nawet Tajwan to wyraźnie odrębne państwa. Według badań przeprowadzonych w 2021 roku przez Taiwan New Constitution Foundation 89,9 procent ludności identyfikuje się jako Tajwańczycy, 4,6 procent jako Chińczycy, natomiast 1 procent uważa się za przedstawicieli obu narodowości. Te liczby stanowią oczywiste zagrożenie dla polityki Chin kontynentalnych. Jeśli Chiny nie zdecydują się dziś na inwazję na Tajwan, to z pewnością w ciągu najbliższych 50–100 lat będzie to państwo tak odrębne kulturowo od cywilizacji chińskiej, jak dziś Korea czy Wietnam. Chińska Republika Ludowa chce ten proces powstrzymać politycznie. Jednak transformacja kulturowa, która już się dokonała, jest czymś bardzo trudnym do odwrócenia.

Widzimy to wyraźnie także w przypadku innych krajów. Nawet gdy Chiny były mocarstwem i oczekiwały, że wszyscy będą się im kłaniać, wymyślano różne gambity, by tego uniknąć. Szczególnie ciekawe podejście zastosowali Japończycy, którzy za czasów mandżurskiej dynastii Qing wysyłali posłańców z wysp Riukiu, którzy byli traktowani w Chinach jako posłańcy z Japonii, a w samej Japonii jako jedynie reprezentanci tej wyspy. Nie zmieniało to oczywiście faktu, że wpływ kulturowy Chin w samej Japonii był również znaczny. Jest to jednak rzecz naturalna. Podobnie Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają swoją własną, niepowtarzalną kulturę. I nie da się zaprzeczyć wpływowi na nie kultury francuskiej czy niemieckiej. Czy to jednak czyni nas quasi-Niemcami czy Francuzami? Oczywiście, że nie.

W tym kontekście należy również rozpatrywać potencjalnych współczesnych sojuszników i partnerów Chińskiej Republiki Ludowej. Zwróćmy uwagę na Indochiny. Sama nazwa wskazuje na poważne wpływy kulturowe pochodzące z dwóch wielkich cywilizacji: chińskiej i indyjskiej. Nie oznacza to jednak, że owe Indochiny są mieszanką tych dwóch tworów kulturowych, mają bowiem swoją własną, niepowtarzalną wartość, tworzą amalgamat wpływów rdzennych, chińskich i indyjskich (i jeszcze innych), choć o różnie układających się proporcjach. Północny Wietnam był kulturowo zawsze najbardziej chiński, z wyraźnymi historycznymi i kulturowymi konotacjami konfucjańskimi. Południe natomiast było znacznie bardziej buddyjskie i mocniej związane ze światem Malajów i subkontynentu indyjskiego. Z kolei w Tajlandii wpływy chińskie są znacznie silniejsze niż w Birmie, a wiąże się to zasadniczo z faktem, że Tajlandia od lat jest krajem żyjącym z handlu z Chińczykami. Na marginesie warto wspomnieć, że jednym z najważniejszych powodów, dla których Tajlandia przed erą kolonialną była tak bogata, a jej kapitał był tak rozwinięty, było to, że była ona pośrednikiem handlowym między Chinami a resztą świata. Birma natomiast nigdy nie była państwem kupieckim, lecz raczej militarnym, dodatkowo odgrodzonym od Chin górami, więc ten wpływ był znacznie słabszy.

Powiązania kulturowo-polityczne prowadzą nas do pewnych wniosków. Nawet jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście wpływ kulturowy cywilizacji chińskiej jest znaczący w całej Azji Wschodniej, to kultura nie zawsze przekłada się na politykę. Ponownie posłużę się porównaniem z Europą. Kraje Europy Środkowej i Wschodniej są pod wyraźnym wpływem kultury niemieckiej. Ale czy to zawsze przekłada się na porozumienie w polityce? Dobrze wiemy, że nie. Podobnie jest z krajami Azji Południowo-Wschodniej. Owszem, istnieje poważny element bliskości kulturowej z Chinami, który najczęściej wyraża się w handlu, dawnych i współczesnych szlakach i doświadczeniu migracji. Ale dziś Tajlandia czy Wietnam, o Japonii czy Korei Południowej nie wspominając, nie boją się zagrożenia politycznego czy militarnego ze strony np. USA. Zamiast tego obawiają się potęgi chińskiej.

.Nawet więcej: kraje te chcą większego zaangażowania amerykańskiego niż obecnie. Tak więc dalekowschodnia Azja dziś, choć ideologicznie czasem tak różna od Zachodu, jest jednoczona przez wspólne zagrożenie dominacją chińską.

Michał Lubina
Współpraca: Mateusz M. Krawczyk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 sierpnia 2022
Fot. Ann WANG / Reuters / Forum