Prof. Mirosław DYMARSKI: To pierwsza wojna światowa przeobraziła sytuację społeczną kobiet

To pierwsza wojna światowa przeobraziła sytuację społeczną kobiet

Photo of Prof. Mirosław DYMARSKI

Prof. Mirosław DYMARSKI

Historyk i politolog specjalizujący się w historii Polski II wojny światowej, historii Bałkan i Europy Środkowej XIX i XX wieku. Profesor w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Męski świat ambicji, potęgi i dominacji w dobie techniki, którą ów świat sam wytworzył, podczas prowadzenia wojny nie może obejść się bez kobiet. Mogli rycerze średniowiecznej Europy, mogli Kozacy na Ukrainie w XVI–XVIII w., mogli mamelucy w Egipcie w XVII–XVIII w., ale nie mężczyźni w XX wieku. Męski świat po I wojnie światowej pojął, że jeżeli oczekujemy od kobiet nowych obowiązków, muszą one otrzymać nowe prawa, przede wszystkim prawa polityczne – pisze prof. Mirosław DYMARSKI

Setna rocznica zakończenia pierwszej wojny światowej w listopadzie 2018 roku przyniosła szereg refleksji, które koncentrowały się na politycznych i terytorialnych konsekwencjach tego wielkiego wydarzenia. Rzadziej rocznica ta skłaniała do refleksji nad skutkami społecznymi wojny, a ich doniosłość jest o wiele większa niż zmiany w obszarze polityki, i na dodatek nieprzemijająca.

Pierwsza wojna światowa objawiła się jako konflikt o nieznanym dotąd charakterze – wojny masowej. Ambicje polityków wielkich mocarstw, które doprowadziły do wybuchu wojny (trzeba pamiętać, że dwie konferencje rozbrojeniowe w Hadze w 1899 i w 1907 r. zakończyły się fiaskiem – nikt nie chciał się rozbroić!), zbiegły się z rozwojem społeczeństwa masowego. Na wzrost napięć w Europie miał wpływ drastyczny wzrost populacji w połączeniu z gwałtownie rosnącymi możliwościami wytwórczymi także w zakresie zbrojeń i prawnie narzuconą powszechną służbą wojskową mężczyzn.

Gdy wojna wybuchła, doszedł czwarty czynnik – okazało się, że w wojnę na nieznaną w historii skalę niezbędne jest wciągnięcie kobiet. I nie chodziło o dramatyczne czy tragiczne konsekwencje wojen dla pań. Były ofiarami wszystkich wojen, choć prawie nigdy nie walczyły.

Okazało się, że wojny nowoczesnej, technicznej, masowej nie można prowadzić bez masowego zaangażowania kobiet. 

Masowego, podkreślam, idącego w miliony przedstawicielek płci pięknej we Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Austro-Węgrzech, Polsce. Od tego – paradoksalnie – masowego zaangażowania kobiet w wojnę zależał jej los, także los krajów wciągniętych w konflikt oraz żołnierzy na frontach. Gdyby – hipotetycznie – kobiety odmówiły pracy w fabrykach zbrojeniowych, konflikt mógłby się zakończyć po wyczerpaniu amunicji znajdującej się w magazynach… Po kilku miesiącach żołnierze byliby w domu.

Kobiety nie odmówiły pracy w fabrykach wytwarzających pociski ani w innych miejscach opuszczonych przez mężczyzn, którzy poszli na front: w transporcie, urzędach, bankach itp. Zrobiły to z konieczności. Musiały podjąć pracę, by zarobić na utrzymanie siebie i swoich dzieci. W ich historii otworzył się zupełnie nowy rozdział. Od tego momentu dzieje historyczne w odniesieniu do pozycji społecznej kobiet trwale się zmieniły, uległy podziałowi na dwa asymetryczne okresy: do wybuchu pierwszej wojny światowej i po niej. Pozostawione same sobie kobiety musiały nauczyć się wiele nowych umiejętności oraz całej organizacji życia rodziny niepełnej, pozbawionej ojca i żywiciela. 

Znaleźć pracę nie było trudno, ale tam, gdzie powstały setki tysięcy miejsc pracy – w przemyśle zbrojeniowym – kobiety nigdy nie pracowały. Podjęcie pracy to dopiero początek. Drugim krokiem było znalezienie opiekunki dla dzieci na czas nieobecności, trzecim była logistyka: zaprowadzić dzieci do opiekunki, dojechać do pracy, a po skończonej pracy odebrać dzieci i praca w domu.

Kobiety po raz pierwszy same musiały zadbać o budżet rodzinny; nie tylko o to, jak zarobić pieniądze, ale także o to, jak je racjonalnie wydać. Przy dotychczasowej, dominującej i prawem utrwalonej pozycji mężczyzn w tym zakresie było to zadanie nowe. Nawet w przypadku dobrych stosunków rodzinnych, gdy małżonkowie razem troszczyli się o przychody i wydatki, teraz kobieta sama musiała zarządzać budżetem i nie miała się nawet jak poradzić męża czy choćby brata, które wydatki są trafne, w czym można się pogubić i gdzie można zostać oszukaną. Oczywiście zazwyczaj nie były to duże sumy, tym bardziej więc zarządzanie biedabudżetem było trudne.

Sytuacja, w której znalazły się kobiety, nie była chwilowa ani nawet krótkotrwała, zajęła bowiem kilka lat, a wielu kobietom resztę życia. Nie wszyscy mężczyźni wrócili z frontu, poległy ich miliony, a kolejne miliony stanowili inwalidzi. Teraz opieka nad dziećmi rozciągnęła się na opiekę nad niepełnosprawnym towarzyszem życia.

Tak gwałtowne przemiany w życiu milionów kobiet w czasie pierwszej wojny światowej postawiły kwestię ich praw politycznych na wokandzie publicznej dyskusji.

Co więcej, doświadczenia pierwszej wojny światowej odbiły się nowym echem podczas drugiej wojny światowej. Od 1942 roku BBC transmitowało w USA programy radiowe redagowane specjalnie dla kobiet amerykańskich, by wytworzyć i utrzymać w nich przekonanie o pozytywnych celach wojny z III Rzeszą i gotowość do ofiar z pracy własnej i własnego cierpienia po stracie mężów, braci czy synów. Odbywało się to przy ustawicznym strachu, że gromada amerykańskich izolacjonistów może w pewnym momencie zażądać od prezydenta wycofania się z wojny. Wówczas zguba Wielkiej Brytanii byłaby pewna. Tak oto druga wojna światowa, wojna masowa, musiała się toczyć równolegle z walką o dusze kobiet. To one musiały się „zgodzić” na wojnę…

Męski świat ambicji, potęgi i dominacji w dobie techniki, którą ów świat sam wytworzył, podczas prowadzenia wojny nie może obejść się bez kobiet. Mogli rycerze średniowiecznej Europy, mogli Kozacy na Ukrainie w XVI–XVIII w., mogli mamelucy w Egipcie w XVII–XVIII w., ale nie mężczyźni w XX wieku. W ten sposób ów męski świat pojął, że jeżeli oczekujemy od kobiet nowych obowiązków, muszą one otrzymać nowe prawa, przede wszystkim prawa polityczne.

Latem 1918 roku polski jezuita ks. Jan Urban opublikował cykl artykułów w jezuickim piśmie „Przegląd Powszechny” pt. „O prawa obywatelskie dla kobiet”. Przy powszechnym sceptycyzmie co do stanowiska Kościoła katolickiego w Polsce względem praw kobiet głos ks. Jana Urbana brzmiał jak odezwa lewicowego aktywisty. 

Czy często głoszona opinia o postawie przedstawicieli Kościoła, iż oto pożądana rola matki i opiekunki rodziny pozbawia kobiet praw obywatelskich, jest rzetelna? Ten głos, a także inne wyraźnie temu przeczą. Biorąc pod uwagę równość w odmienności kobiet i mężczyzn, ks. Urban pisze: „Mężczyzna i kobieta to dwa równorzędne, choć odmienne i w wielu szczegółach przeciwstawne sobie typy człowieka. (…) Te dwa ucieleśnienia mają wzajemnie uzupełniać się swymi władzami i przymiotami dla wytworzenia całości, którą nazwać można »człowiekiem integralnym«”. 

Redaktor „Przeglądu Powszechnego” głosił w 1918 roku opinie, których nie powstydziłyby się dziś feministki, chociaż od ich opublikowania upłynęło równo 100 lat.  „Jedne zdolności wybitniej rozwinięte zostały w tej, a inne w drugiej płci, ale w pewnym stopniu obydwóm są wspólne. Stąd pochodzi, że nie ma zajęcia, które by absolutnie musiało być wykonane przez tę płeć, a niemożliwym byłoby dla innej. Co więcej, można powiedzieć, że przeciętnie kobiety mają większą zdolność i większą naturalną skłonność do jednych, a mężczyźni do drugich zajęć i zadań życiowych, co nie wyklucza dość częstych wyjątków i możliwości wzajemnego zastępowania się. (…) A na iluż to polach, będących wyłączną domeną mężczyzn, zmusiła kobiety do pracy obecna wojna?!”.

Ks. Jan Urban jednoznacznie opowiada się za równouprawnieniem w prawach wyborczych kobiet, podkreślając wprost ich pozytywny wkład w życie publiczne: „Pod względem przekonań politycznych, klasowych itp. wsiąkną w partie dotąd istniejące, bo ich interesy to są interesy ich mężów, braci, słowem, tego środowiska, z którego wyszły. Nawzajem, popierając dążenia, nie działamy dla jakiejś wrogiej nam, mężczyznom, klasy, gdyż działamy w interesie naszych matek, żon, sióstr i córek. Podnosząc je, podnosimy samych siebie w nich. Przemawiając tedy za równouprawnieniem obywatelskim kobiet, nie przemawiamy w imię jakiegoś ich wyłącznego interesu, przeciwstawionego interesom mężczyzn, ale w imię wspólnego dobra wszystkich. W równouprawnieniu kobiet dokona się dzieło wykończenia [sic!] demokratyzacji społeczeństw. (…) Zdaje się więc, że nadszedł już czas, byśmy i jako chrześcijanie, i jako Polacy wypowiedzieli ostatnie słowo zaufania do naszych kobiet. Niech uzyskają wszystkie prawa obywatelskie, by tym łatwiej i w pełniejszej mierze mogły wypełnić swoje względem społeczeństwa obowiązki”.

.Granice wersalskie zachwiały się lub uległy likwidacji już 20 lat po Wielkiej Wojnie. Jedno z państw, które powstało w wyniku przemian, od wielu lat nie istnieje (Jugosławia). Tymczasem skutki narodzin społeczeństwa masowego czy przeobrażeń w sytuacji społecznej kobiet trwają i mają się coraz lepiej. O trwałości tych przemian świadczyć może najlepiej tłum kobiet stojących w kolejce do afrykańskiego szałasu, lokalu wyborczego, by oddać głos w wyborach na prezydenta Sudanu Południowego, najmłodszego i bodaj najbiedniejszego państwa świata. To i ugruntowanie się pozycji społeczeństwa masowego uznałem za nieprzemijające zmiany, jakie przyniosła ze sobą pierwsza wojna światowa.

Mirosław Dymarski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 lutego 2019
Fot BNF