W nowoczesnych konfliktach zbrojnych nie będzie zwycięzców
Jak pokazuje obecna sytuacja w Europie – wojna na Ukrainie i zapędy szowinistycznej i imperialistycznej Rosji – zbrojenie się jest obiektywną koniecznością – pisze prof. Witold POKRUSZYŃSKI
Miniony już wiek XX – najbardziej tragiczny w historii ludzkości – rozpoczął się I wojną światową i był wiekiem naznaczonym użyciem broni atomowej podczas II wojny światowej. Bomby spadły na dwa miasta Japonii: Hiroszimę i Nagasaki w 1945 roku. Te dwie wojny pochłonęły ponad 80 milionów istnień ludzkich. Okaleczyły trzy razy tyle. Wiele miast i osiedli zamieniono w ruinę, czego sam byłem naocznym świadkiem w 1945 roku. Zwłaszcza II wojna doprowadziła do skrajnego zubożenia narodów Europy. Ale wiek XX przeszedł do historii także jako upadek dwóch zwalczających się ideologii, tj. faszyzmu w 1945 i komunizmu w 1991 roku.
Po zakończeniu układu bipolarnego, upadku Związku Sowieckiego, rozwiązaniu Układu Warszawskiego i zakończeniu zimnej wojny, świat stanął w obliczu nowych wyzwań i zagrożeń. Jednakże należy obiektywnie stwierdzić, że państwa, zwłaszcza państwa Europy Środkowo-Wschodniej, z wielką ulgą przyjęły zakończenie półwiecznej zimnej wojny. Większość uznała fakt oddalenia widma III wojny światowej, licząc, że odprężenie będzie długotrwałe. Pojawiło się przekonanie, że nastąpił dobry czas na spokojną i swobodną współpracę ze wszystkimi krajami bez względu na ich dotychczasowe usytuowanie polityczno-militarne, społeczne i ekonomiczne.
Narody, które przeżyły II wojnę światową i 45-letnią zimną wojnę, miały przecież prawo oczekiwać długotrwałego pokoju oraz liczyć na stopniowe pojednanie i rozwiązywanie pozostałych po zimnej wojnie konfliktów drogą pokojową, a nie zbrojną. Tak jednak się nie stało, a jak widzimy, wiek XXI generuje zagrożenia nowej jakości w skali globalnej.
A oto tylko niektóre, mające charakter geopolityczny i polityczno-strategiczny:
1. Terroryzm światowy (fundamentalizm islamski)
2. Zagrożenia militarne (od 1945 r. było tylko 2–4 dni pokoju)
3. Konflikty etniczne o skali międzynarodowej
4. Przestępczość zorganizowana, transnarodowa
5. Masowa migracja z południa na północ.
Opis wydarzeń XX wieku i prognozy dalszego rozwoju sytuacji w XXI wieku powinny pobudzić do refleksji wielkich mężów tego świata, odpowiedzialnych za dalsze losy ludzkości. Bo przecież sytuacje konfliktowe tworzą politycy, nie wojskowi.
Z wielu prognoz geopolitycznych wynika, że niemal o wszystkim będzie w przyszłości decydować nie czynnik ekonomiczny, lecz militarny. Stąd rola nowych technologii uzbrojenia, które pochłaniają ogromne koszty społeczne. Nowa i niezmiernie kosztowna broń to m.in.:
1. Broń jądrowa o różnej mocy (ponad 30 tys. głowic)
2. Broń laserowa
3. Broń mikrofalowa
4. Broń plazmowa
5. Broń próżniowa
6. Broń geofizyczna
7. Broń chemiczna
8. Broń biologiczna
Mając na uwadze osiągnięcia naukowe w dziedzinie technologii, należy przypuszczać, że w niedalekiej przyszłości na polu walki w wielu przypadkach żołnierza zastąpią automaty, czyli bezzałogowe środki walki, o wielkich możliwościach rażenia. Początek tego widzimy obecnie. Gdyby pomimo nadzwyczajnych zabiegów dyplomatycznych i umów międzynarodowych oraz postanowień Rady Bezpieczeństwa ONZ doszło do III wojny światowej, to prawdopodobnie byłby to konflikt z użyciem broni masowego rażenia, czyli przede wszystkim broni jądrowej.
Prezentowane przez różnych entuzjastów wizje mogą fascynować wielu, którzy nie uczestniczyli w wojnach lub nie odczuli ich skutków. Pojawiają się nawet oczekiwania, że przyszła wojna, nawet globalna „wojna wojen” mogłaby przynieść światu korzyści. Uważam, że takie poglądy są pozbawione podstaw logicznego rozumowania, nieodpowiedzialne, niebezpieczne, a wobec ludzkości wręcz przestępcze. W wojnach XXI wieku takiej sytuacji z pewnością nie będzie, gdyż w nowoczesnych konfliktach po prostu nie będzie zwycięzców, lecz jedynie – ofiary.
W moim skromnym przekonaniu, jako badacza współczesnego bezpieczeństwa międzynarodowego i strategii wojskowej, wygląda to bardzo ponuro, ponieważ ginąć będą całe narody, straty ludzkie będą liczone w setkach milionów, a nawet w miliardach. Może dojść do katastrofy w skali całego globu ziemskiego.
Reasumując, można sądzić, że w przypadku wojny światowej:
1. Zrównanych z ziemią byłoby tysiące metropolii.
2. Miliony kilometrów kwadratowych objętych byłoby pożarami.
3. Miliony kilometrów kwadratowych uległoby zatopieniu.
4. Dziesiątki kilometrów kwadratowych byłoby skażonych i objętych epidemiami.
5. Nieskończenie ogromne obszary zostałyby dotknięte promieniowaniem radioaktywnym.
6. Nastąpiłyby erupcja wulkanów, trzęsienia ziemi, osuwanie się gór, tsunami, katastrofalne zmiany klimatyczne.
To wszystko występowałoby jednocześnie, wielowarstwowo i przez bardzo długi czas. Mogłoby to doprowadzić do unicestwienia życia na kuli ziemskiej. W ten sposób najbardziej inteligentne istoty na Ziemi postąpiłyby najmniej odpowiedzialnie: same unicestwiłyby siebie i inne istoty żywe. Dopuściłyby się zbrodni na planecie, która dała im życie.
W historii wojen zawsze liczył się czynnik zaskoczenia i pierwszego uderzenia. Częstokroć bywało, że kto uderzył pierwszy, ten wygrywał wojnę albo przynajmniej pierwszą kampanię. Tak było w przeszłości. W erze broni jądrowej utrwaliło się przekonanie, że kto zacznie wojnę jako pierwszy – zginie jako drugi. A może ten, kto zacznie wojnę jako pierwszy – zginie razem z tym drugim? Sytuacja dojrzewa do tego, by rozważyć inną niż dotąd architekturę bezpieczeństwa światowego.
Poszczególne kontynenty skonsolidowały się już na tyle, że w wielu problemach gospodarczych, politycznych, prawnych, społecznych, kulturowych i innych podejmują wiążące decyzje i funkcjonują jako wielkie wspólnoty narodów poprzez integrację państw. Nie ma przeszkód ani powodów, by z tego skonsolidowanego organizmu międzynarodowego wyłączać problematykę militarną. Wręcz przeciwnie, dobrze by było, gdyby siły zbrojne państw stanowiły skonsolidowany filar obronny kontynentu. Pragnę mocno podkreślić słowo „obronny”, tj. działający w interesie bezpieczeństwa kontynentu, a nie przeciw innym kontynentom. Za przykład może służyć Unia Europejska, której idea powstała tuż po zakończeniu II wojny światowej.
Współczesna, doświadczona wojnami ludzkość powinna dążyć do zachowania pokoju. Jeśli na jednej szali staną ludzie wybitni o rozległej wiedzy i talentach, kochający pokój, a na drugiej znajdzie się garstka apologetów wojennych podbojów, to nie powinno być wątpliwości, która strona przeważy. Z pewnością przeważy ta pierwsza.
.Już ponad 80 lat temu próbowano zastąpić hasło si vis pacem, para bellum hasłem si vis pacem, para pacem. Wówczas było to utopią. Dziś, w XXI wieku, może i powinno stać się rzeczywistością. Jak pokazuje obecna sytuacja w Europie – wojna na Ukrainie i zapędy szowinistycznej i imperialistycznej Rosji – zbrojenie się jest obiektywną koniecznością. Obecny rząd Polski bardzo szybko zrozumiał sytuację geopolityczną i stanowisko niektórych państw UE, przystępując do zwiększenia liczebności sił zbrojnych i wyposażania ich w nowoczesne środki walki. Nie ma ważniejszej wartości niż bezpieczeństwo, które gwarantuje rozwój, stabilność i szczęście.
Witold Pokruszyński