
Psychopatologia rosyjskiej cywilizacji
Rosjanie żyją w przekonaniu, że ich świat jest lepszy. Co więcej, ta choroba, która trawi ich cywilizację, sprawia, że czują nieustanną potrzebę narzucania tego w gruncie rzeczy dystopijnego świata innym. Nazywam to psychopatologią rosyjskiej cywilizacji – mówi prof. Wojciech ROSZKOWSKI w rozmowie z Mikołajem CZYŻEM
Mikołaj CZYŻ: – Jak teraz odróżnić wolę władz Rosji od społeczeństwa? Czy Rosja rzeczywiście stanowi zagrożenie dla własnych obywateli?
Prof. Wojciech ROSZKOWSKI: – W naturalny sposób, zarówno w Polsce, jak i szerzej, w Europie Środkowo-Wschodniej, identyfikujemy zagrożenie rosyjskie w kontekście zewnętrznym, czyli imperialnej polityki ekspansji. Mówimy więc zwykle o rosyjskim zagrożeniu dla Ukrainy, Polski, porządku i bezpieczeństwa międzynarodowego. Jednak w tym samym czasie Rosja zagraża sama sobie. Jest to państwo znane od dziesięcioleci z różnych polityk represji i cenzury, a także przemocy wewnętrznej. Ale największą tragedią, zarówno dla nas, jak i dla samej Rosji, jest to, że zdecydowana większość Rosjan nie zdaje sobie z tego sprawy. Jest to choroba głęboko zakorzeniona w ich cywilizacji i trudno spekulować, czy cokolwiek może wyciągnąć Rosję z jej choroby.
– Mamy więc w Rosji do czynienia ze światem Orwella? Lepszym, utopijnym porządkiem?
– Z pewnością Rosjanie żyją w przekonaniu, że ich świat jest lepszy. Co więcej, ta choroba, która trawi ich cywilizację, sprawia, że czują nieustanną potrzebę narzucania tego w gruncie rzeczy dystopijnego świata innym. Nazywam to psychopatologią rosyjskiej cywilizacji.
Kiedykolwiek ktokolwiek decyduje się powstrzymać Rosję przed jej imperialnymi skłonnościami, natychmiast budzi to w Rosjanach poczucie niesprawiedliwości i oblężonej twierdzy. Są to te same zmienne, do których odwołuje się dziś Władimir Putin, by uzasadnić swoją agresję wobec Ukrainy. W jego percepcji rozpad Związku Radzieckiego był największą tragedią XX wieku, która zapoczątkowała zbliżanie się NATO do granic Rosji. W myśleniu Rosjanina nie istnieje coś takiego jak samostanowiące narody, mające prawo do decydowania o własnym losie.
– Co więcej, państwa te stale czują się zagrożone.
– To, co Anglosasi nazywają faktami życia (ang. facts of life), jest dla Rosjan niezrozumiałe. Jest to bardzo proste, ale ważne pojęcie, które oznacza, że jak pada deszcz, to jest mokro, a jak ktoś chce żyć w pokoju z sąsiadem, to nie będzie mu narzucał swojej woli. Są to więc podstawowe zasady współżycia między ludźmi i między narodami, których Rosja nie pojmuje. Jest to w istocie myślenie głęboko niedojrzałe. Jeśli Rosja ma pretensje do świata, że nie chce zaakceptować jej cywilizacyjnej wyższości, to logiczne jest, że ma ona problem z samą sobą. A w konsekwencji my z nią.
– Czy zatem nie istnieje taka forma rosyjskiej państwowości, która będzie dla Rosji akceptowalna, a jednocześnie nie stworzy zagrożenia dla świata?
– To jest pytanie o to, czy inna Rosja jest możliwa. Myślę, że sama jej koncepcja, która może istnieć, istnieje na zupełnym marginesie rosyjskiej myśli politycznej. Być może Anna Politkowska należałaby do tej innej Rosji. Nie jestem pewien, czy Aleksiej Nawalny należałby do wizji innej Rosji. Z drugiej strony margines tego pojęcia oznacza, że zdecydowana większość Rosjan popiera politykę Władimira Putina. A ci, którzy jej nie popierają, najprawdopodobniej uciekają z kraju. Nie widzą zatem szans na zmianę, czyli przeforsowanie swojej wizji Rosji jako obowiązującej. To będzie przykra konstatacja, ale niestety derusyfikacja Rosji i wyleczenie jej z tej choroby rosyjskiego miru nie jest dziś możliwe.
Rozmawiał Mikołaj Czyż
Tekst prof. Wojciecha ROSZKOWSKIEGO w najnowszym wydaniu miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].