Prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI: Bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo Europy. XI Kongres Polska Wielki Projekt

Bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo Europy. XI Kongres Polska Wielki Projekt

Photo of Prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI

Prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI

Polski eurodeputowany, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego VIII kadencji. Socjolog, filozof społeczny. Profesor Uniwersytetu w Bremie. Autor m.in. „Upadek idei postępu”, „Demokracja peryferii”.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Polska nie może być bezpieczna, gdy Unia zmierza w kierunku, który staje się źródłem zagrożeń dla narodów europejskich. Wierzymy jednak, że potrafimy nadać nowy kierunek polityce europejskiej. Polska – nasz wielki projekt – będzie się także przyczyniać do „resetu” Unii Europejskiej – pisze prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI.

.W tym roku ze względu na pandemię Kongres Polska Wielki Projekt został podzielony na dwie części. Pierwsza, majowa, niejako zwiastun części głównej, jesiennej, zostanie poświęcona kwestii bezpieczeństwa.

To, że także w XXI wieku nie żyjemy w bezpiecznym świecie, jest niezaprzeczalnym faktem. Przekonywały nas o tym kolejne katastrofy, wojny, wypadki, kryzysy gospodarcze. W ostatnich latach także w Europie nie brakowało powodów do obaw. Ale mimo to pewne tendencje wydawały się nieodwracalne, a cel jasno wytknięty – coraz więcej wolności i praw człowieka, liberalna demokracja, która prędzej czy później zatryumfuje na całym świecie jako najwyższy stopień rozwoju ludzkości oraz coraz bezpieczniejszy świat. To największe zagrożenie bezpieczeństwa, jakim w drugiej połowie XX wieku była wojna światowa, zostało, jak się wydawało, raz na zawsze zażegnane.

Na każdy kryzys dwóch dekad odpowiadano w świecie zachodnim tak samo – jeszcze szybciej i konsekwentniej mieliśmy dążyć do tego celu – usuwać granice, otwierać społeczeństwa, zwiększać mobilność, znosić ograniczenia kulturowe, poszerzać możliwości wyboru. Za największego wroga został uznany nie islamizm, który podjął bezwzględną terrorystyczną i ideową walkę ze współczesną cywilizacją zachodnią, lecz „populizm” – a więc te nurty i partie polityczne, które wewnątrz demokracji zachodnich odważyły się podawać w wątpliwość Panglossową historiozofię i powątpiewać w liberalną demokrację.

Jest jednak rzeczą charakterystyczną, że tej optymistycznej historiozofii towarzyszyła od paru lat wizja apokaliptyczna – niebezpieczeństwo globalnej katastrofy ekologicznej, mogącej wręcz zniszczyć życie na Ziemi. Wzywano więc do ratowania planety dewastowanej przez człowieka – zwłaszcza przez nienasycone starsze pokolenie, żyjące na koszt ludzi młodych i pokoleń przyszłych. Unia Europejska postawiła sobie za zadanie zostać pionierem nowego, zielonego ładu i osiągnąć zeroemisyjną gospodarkę w roku 2050. Ma nadzieję, że dobrym przykładem uda się przekonać inne części świata.

Ale przecież nie miało to wcale oznaczać odejścia od koncepcji swobodnego wyboru, choć zgodnie z tą filozofią to ów coraz bardziej wyzwolony człowiek stawał się większym zagrożeniem dla natury, a cele klimatyczne można osiągać, tylko poddając kontroli w ten lub inny sposób nasze życie.

Polityka ograniczania emisji gazów to nie tylko to, że mamy inaczej wytwarzać i oszczędzać energię, ale prowadzi także do poleceń, jak właściwie żyć, jak się żywić, mieszkać, ubierać, jakim samochodem jeździć. Mimo to nikt nie odważył się wprost zaproponować radykalnego ograniczenia masowej turystyki, redukcji podróży samolotowych, masowych imprez sportowych, zahamowania konsumpcji, zakazu codziennych dojazdów do pracy samochodem itd. Młodzież i dzieci maszerujące w protestach „Fridays for Future” nie miały zamiaru powracać do bardziej ekologicznego stylu życia swoich pradziadków.

W pandemii radykalne ograniczenia stały się codziennością. Nagle wyludniły się przepełnione ludźmi lotniska, granice zostały zamknięte. Nienaruszalne prawa człowieka przestały obowiązywać – nie mogliśmy wychodzić na ulice, musieliśmy założyć maski, nie mogliśmy się bawić na weselach ani żegnać zmarłych na pogrzebach. Przekonaliśmy się zatem, że nasze niezbywalne rzekomo prawa są tylko prawami przyznanymi i mogą zostać cofnięte w sytuacji zagrożenia. Choroba i śmierć stały się przedmiotem powszechnej uwagi – dopóki nie przyzwyczailiśmy się do liczb i dopóki nie minął pierwszy szok. W niektórych krajach rezygnowano z ratowania życia osób chorych i w podeszłym wieku, tak że nawet obowiązek ratowania życia został zawieszony. Kwestia bezpieczeństwa zdrowotnego stała się centralnym problemem w dostatniej Europie.

Jak wiemy, ograniczenia – które w Polsce były w porównaniu z innymi krajami, np. Francją, wyjątkowo łagodne – wywołały protesty i przyczyniły się do bujnego rozwoju teorii spiskowych. Niewątpliwie gra interesów towarzyszy tej pandemii. Trudno jednak kwestionować konieczność ograniczenia wolności jednostek ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa zbiorowego. Uświadomiliśmy sobie jednocześnie, że mobilność i otwarte granice to także mobilność zakażeń, a globalizacja to także globalizacja zagrożeń.

Nie wiemy jeszcze, jakie będą długofalowe skutki pandemii, która przecież jeszcze się nie skończyła i nie wiadomo, kiedy się skończy. Nie wiadomo, czy w ogóle definitywny jej koniec będzie możliwy. Nie wiadomo także, czy trwałe będzie odejście od przekonania, że świat bez granic, świat coraz większej mobilności to jedyna właściwa droga. W każdym razie mnożą się głosy o konieczności dążenia do „autonomii strategicznej Europy”, wraca protekcjonizm gospodarczy i rywalizacja mocarstw. Ale sama Unia zaczyna także być postrzegana w Polsce i paru innych krajach jako źródło zagrożeń. W krajach południowych to przede wszystkim zagrożenia związane z polityką emigracyjną Unii. W Polsce martwimy się o bezpieczeństwo energetyczne. Nie można się nie niepokoić, co się stanie, jeśli zawiedzie „ambitna” unijna strategia budowy systemów energetycznych opartych na odnawialnych źródłach energii.

Zagrożona jest także nasza tożsamość i kultura. Lewicowy liberalizm staje się coraz bardziej wojowniczy i wykluczający oponentów. Coraz częściej nasuwa się niepokojące pytanie, czy „otwarte społeczeństwo” jest rzeczywiście zgodne z demokracją. Doświadczenie pokazuje, że w pełni otwarte społeczeństwo, w którym nie ma już wspólnych wartości, w którym nie ma wspólnej kultury, języka, wiary, nie może tworzyć także wspólnoty politycznej, a bez wspólnoty politycznej demokracja nie jest możliwa. Trudno także nie pytać, czy do pogodzenia z demokracją jest „praworządność”, jeśli ma ona oznaczać, że fundamentalne decyzje gospodarcze i polityczne są w rękach sędziów.

.My, którzy powołaliśmy do życia Kongres Polska Wielki Projekt, od samego początku uważaliśmy, że nie można myśleć o społeczeństwach, o narodach, o państwach jedynie w kategoriach zatomizowanych jednostek i ich wyborów, rzekomo całkowicie wolnych, a tak naprawdę dyktowanych przez masowe media. Polskę traktujemy jako dobro nadrzędne i jako zadanie zbiorowe, którego realizacja jest także warunkiem bezpieczeństwa i pomyślności każdego z nas. Polska nie może być jednak bezpieczna, gdy Unia zmierza w kierunku, który staje się źródłem poważnych zagrożeń dla narodów europejskich. Dlatego musimy również kształtować także nasze otoczenie międzynarodowe. Zwłaszcza zaś to, co dzieje się w Europie, nie może być nam obojętne, gdyż prawo i polityka unijna coraz bardziej wpływają na to, co się dzieje w Polsce. Wierzymy jednak, że wraz z naszymi przyjaciółmi w innych krajach Europy, którzy podzielają naszą diagnozę i nasze przekonania, potrafimy nadać nowy kierunek polityce europejskiej. Polska – nasz wielki projekt – będzie się także przyczyniać do „resetu” Unii Europejskiej.

Zdzisław Krasnodębski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 maja 2021