Rafał DUTKIEWICZ: "Diagnoza polskiej samorządności"

"Diagnoza polskiej samorządności"

Photo of Rafał DUTKIEWICZ

Rafał DUTKIEWICZ

Prezydent Wrocławia w latach 2002 - 2018. Absolwent Politechniki Wrocławskiej. W 1985 obronił doktorat z logiki formalnej na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Doktor honoris causa Politechniki Wrocławskiej.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

.Jedną z najważniejszych kwestii w budowaniu polskiej samorządności jest dziś finansowanie zadań realizowanych przez samorządy.

Mamy do czynienia ze zjawiskiem niezwykle niekorzystnym, de facto kurczących się samorządowych finansów. Państwo polskie stopniowo przekazuje samorządom coraz więcej zadań i kompetencji. Zjawisko to, samo w sobie, byłoby korzystne gdyby wraz z nowymi obligacjami wyposażać samorządy w pieniądze służące realizacji owych przedsięwzięć. Tak jednak nie jest. „Niedofinansowanie” samorządów to już naprawdę potężne kwoty. Dokładnymi danymi służy – jak sądzę – prezydent Poznania, Ryszard Grobelny.

.Kolejnym ważnym zjawiskiem jest stopniowe pozbawianie samorządów władztwa w zakresie tworzenia prawa miejscowego. Dzieje się tak z dwóch powodów.

Pierwszym z nich jest instytucja nadzoru prawnego wojewodów, wywiedziona ideowo z paradygmatu państwa unitarnego, a modelowo z przestarzałego cywilizacyjnie modelu funkcjonowania państwa francuskiego. Nadzór prawny wojewodów działa częstokroć błędnie, nadmiernie politycznie i absolutnie niejednolicie, za to ogromnie ambicjonalnie.

Drugim zaś powodem jest nadmierna skłonność regulacyjna państwa polskiego. Absolutnie fałszywy, ale obowiązujący, paradygmat prawa administracyjnego głosi, że dozwolone jest tylko to co jest pozytywnie opisane w prawie. Dlatego też próbuje się regulować wszystko (co przecież jest „ontologicznie”, jeśli tak wolno powiedzieć, niemożliwe). Efektem takiego podejścia jest to, że ustawodawca „porządkuje” polską rzeczywistość, samorządom pozostawiając jedynie rolę wypełniacza pewnego, ustalonego szynelu.

Polskie gminy w sposób narzucony przez parlament uzupełniają tylko szczegóły w przyjętych wcześniej (przez parlament) regulacjach. Przykładem może być prawo śmieciowe.

Porównując swobodę funkcjonowania z roku 1990 i roku 2014 trzeba powiedzieć, że rzeczywistej „samorządności” mamy obecnie mniej.

.I wreszcie dobrze jest spojrzeć na relacje władzy wykonawczej i uchwałodawczej. Na stosunek wójtów (burmistrzów, prezydentów miast) do rad gminnych i miejskich.

O ile jestem wielkim fanem bezpośrednich wyborów na stanowisko burmistrza (wójta, prezydenta), to uważam, że ustrój samorządowy powinien silniej wiązać jego, burmistrzowe, działanie z pracą rady. Mówię to trochę wbrew sobie (jestem wszak urzędującym prezydentem Wrocławia), ale uważam konieczność wytworzenia tego rodzaju powiązania za, być może, równie ważne jak wprowadzanie samorządów w porządek demokracji deliberatywnej (czy też uczestniczącej). W niektórych krajach (np. w Saksonii) reguluje się rzecz ustrojowo tak, że nadburmistrz jest równocześnie przewodniczącym rady, zobowiązanym do uczestniczenia w jej pracach i planowania jej prac. Można szukać i innych rozwiązań. Ważne jest, aby zauważyć, że właściwie nie mamy „sprzęgła” pomiędzy przywoływanymi dwoma organami władzy samorządowej.

Podobnie zresztą jak nie ma sprzęgieł (a kiedyś były!) pomiędzy różnymi szczeblami samorządów, na przykład pomiędzy gminami a sejmikami wojewódzkimi. Ale to już zupełnie odrębna kwestia.

.Na koniec chciałbym dotknąć sprawy, która jest trochę samorządowa, ale tak naprawdę ma charakter i znaczenie cywilizacyjne. Chodzi mi o tzw. metropolie. Twory społeczno-urbanistyczne, które widać z kosmosu, kiedy nad ziemią gaśnie słoneczne światło. Widać, bo świecą światłem sztucznym. Metropolie są, w rzeczy samej, największym konsumentem energii np. elektrycznej, jak i twórcą energii – społecznej.

Najważniejszą sprawą dla każdego bytu państwowego obok zapewnienia jego suwerenności i sprawności jest wzrost dobrobytu, mierzonego np. przyrostem PKB (produktu krajowego brutto). Otóż generowanie PKB nie jest równomiernie rozłożone w przestrzeni. Wszędzie, także w Polsce, największa część PKB wytwarzana jest na terenach metropolitalnych. Tereny te (metropolie) mogłyby wytworzyć jeszcze więcej produktów (jeszcze bardziej przyczynić się do wzrostu PKB). Problem polega na tym, że choć metropolie w Polsce istnieją (są bytami realnymi), to ustrojowo ich nie ma. Polski ustawodawca zamyka oczy i nie chce dostrzec metropolii. Nawet tych widzianych nocą z kosmosu. Hamuje tym samym tempo rozwoju kraju. No cóż…

Polecam diagnozę polskiej samorządności, którą przed kilkoma dniami zaprezentowałem na łamach „Rzeczpospolitej”.

Rafał Dutkiewicz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 listopada 2014
Fot.Shutterstock