Roland MASZKA: Czego uczeń uczy nauczyciela

Czego uczeń uczy nauczyciela

Photo of Roland MASZKA

Roland MASZKA

Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Inicjator dobrych praktyk w szkole.

zobacz inne teksty Autora

Alegoria jest w szkole obecna od dawien dawna. Sam pamiętam ośle uszy, które pani zakładała niegrzecznym albo niezbyt rozgarniętym dzieciom, dla podkreślenia faktu, że odstawały od grupy – i albo sumiennością zawodziły (brak pracy domowej), albo nieodpowiednim zachowaniem naruszały powagę lekcji. Ośle uszy to był artefakt znany doskonale i straszny. Każdy bowiem pamiętał historię Pinokia i nie chciał być przyozdobiony atrybutem głupoty i uporu.

Dziś rzecznik praw ucznia z pewnością  wypowiedziałby się na temat tamtych metod. Szybko zresztą wyprowadzono je, zastępując uszy czarnymi kółeczkami, a prawomyślne postępowanie czerwonymi. Ale wcześniej bywało jeszcze gorzej. Uderzenie liniałem w otwartą dłoń znane było nie tylko z opowieści Twaina. (Jak pamiętamy Tomek Sawyer wziął na siebie bohatersko winę Becky Thatcher, w chwili gdy nauczyciel już miał wymierzyć karę dziewczynce). I ja pamiętam takie praktyki, które również za czasów moich rodziców były normą. Dodatkowo mnie jeszcze straszył obraz Goi.

la_letra_con_sangre_entra

Scena w szkole

.Na szczęście tamte czasy to już historia i literatura. No właśnie, literatura! To ona bywa często źródłem alegorii. Oto nauczycielka, komentując zachowania ludzi, którzy nie potrafili zająć stanowiska w sprawie wymagającej odwagi – ratując się milczeniem, dowiedli swego konformizmu – nazwała ich: szczury! I wcale nie o tonący okręt chodzi!

Wykorzystuję ten wątek jako pretekst do lekcji. Jestem ciekaw, co na temat zachowań konformistycznych powiedzą uczniowie. Czytam bajkę Krasickiego Myszy. Krótka fabuła: myszy mają problem z kotem – z którym jak wiadomo negocjować się nie da. Nie można załatwić z nim sprawy ani siłą, ani pochlebstwem – kot i tak zawsze będzie górą. Radę znajduje szczur: siedzieć cicho. Nie opowiadać się ani za, ani przeciw! Uczniowie doceniają mądrość szczura i jego dystans do rzeczywistości. W ich wypowiedziach jednak szczur jawi się nie jako mentor, który wie, że natury kota nie zmieni; ale jako cwaniak – który umie dostosować się do okoliczności. Na tym polega siła alegorii. W gruncie rzeczy nie aprobują tej mądrości. Szczur jest szkodnikiem i tak będzie kojarzony. To jest lekcja, jaką odbieram od uczniów. Może jednak warto się poświecić albo chociaż próbować?

Drugiej lekcji udzielają mi w czasie szkolnej akademii z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Tu pojawia się silna alegoria. Tym razem jedna z najbardziej znanych i najbardziej nośnych: okręt miotany falami burzy. Słowa Skargi przypomniane mi, nauczycielowi, ustami kilkunastoletniego ucznia brzmią z ogromną mocą:

Gdy okręt tonie, a wiatry go przewracają, głupi tłomoczki i skrzynki swoje opatruje i na nich leży, a do obrony okrętu nie idzie, i mniema, że się sam miłuje, a on się sam gubi. Bo gdy okręt obrony nie ma, i on ze wszystkim, co zebrał, utonąć musi. 

Głos ucznia osadza uroczystość w konkretnej przestrzeni myślowej, poza recytowaniem wierszy Tuwima, sentymentalnymi montażami, kabaretowymi popisami i radosnym edukacyjnym klimatem piosenek z Dnia Nauczyciela. Jest prostota i symetria, i moc słowa. Czuje się trochę na powrót uczniem, któremu nauczyciel słowami Skargi przypomina o świadomości obywatelskiej, tej jaką powinna kształtować szkołach. Ale słyszę też mowę z De republica emendanda:

Przede wszystkim trzeba troszczyć się o nauczycieli i uczniów. Nigdy bez gniewu nie patrzę na przewrotność tych ludzi, którzy nauczycieli szkolnych mają niemal za nic, choć ich tak samo powinni szanować jak lekarzy, prawników i innych dobrze zasłużonych wobec Rzeczypospolitej. Praca nauczyciela w szkole nie mniejsza niż tamtych, użyteczność zaś równa albo i większa.

Jest mowa o wynagrodzeniach i predyspozycjach zawodowych nauczycieli, słyszę apel, jaki Modrzewski niegdyś bo w 1551 roku kierował do decydentów. Apel, który dziś nabiera szczególnego znaczenia, a w którym ujawnia się wiele współczesnych mankamentów edukacji. Czyż można pracować, nie spodziewając się należytych wynagrodzeń czy zaszczytów? Dzisiaj można! Lęki są silniejsze niż solidarność zawodowa.

zrzut-ekranu-2016-10-14-o-21-00-24

Kiedy kolejna uczennica wypowiada ze spokojem i mocą słowa Wojtyły, w liczącej pięćset osób sali brzmią one jak lekcja, której mi się udziela:

Młody człowiek jest wrażliwy na prawdę, sprawiedliwość, piękno, na inne wartości duchowe. Młody człowiek pragnie odnaleźć siebie samego, dlatego szuka, czasem burzliwie szuka, prawdziwych wartości i ceni tych ludzi, którzy ich nauczają i według nich żyją.

Człowiek jest sobą przez kulturę. Naród jest sobą przez kulturę. Człowiek jest członkiem swojego narodu, uczestnicząc w dziedzictwie jego kultury. To jest olbrzymie dziedzictwo, które zaczyna się od pierwszych słów wypowiadanych przez dziecko za matką, za rodzicami. I potem cały ten proces wychowawczy.

.Co w istocie ma upamiętniać Dzień Edukacji Narodowej? Czy jest tylko świętem szkolnictwa, mającym przypominać pierwszą w Europie władzę świecką nad oświatą, władzę w randze ministerstwa – Komisję Edukacji Narodowej? Czy może ma upamiętniać fakt, że za sprawą tej Komisji dokonał się historyczny przełom w polskiej oświacie, wyprzedzający przemiany w szkolnictwie europejskim? A może jest po prostu Dniem Nauczyciela, jak powszechnie się mniema? Dniem wolnym od zajęć dydaktycznych – de facto od pracy, dniem, w którym na uroczystych bankietach i kolacjach bawią się nauczyciele. Bo trzeba się cieszyć ze święta. A może powinien być, tak ja w wygłosie tekstów, które prezentowali mi uczniowie, dniem rozmów o oświacie i zadumy nad nią?

Zwłaszcza teraz w czasach zmiany. W czasach, gdy rozmowy o oświacie stają się politycznym paliwem, a nauczyciele jakaś kartą przetargową w kolejnym rozdaniu. Zmiana stała się faktem – nowy ustrój szkolny. Czyż nauczyciel może czuć się bezpiecznie? Jedni zapewniają, że tak, inni powątpiewają, jeszcze inni mówią: taka jest charakterystyka rzeczywistości, nauczyciel powinien być na nią gotów. I mówią to w czasach, gdy polski nauczyciel jest jednym z najniżej uposażonych w Europie. A czyż sami nauczyciele stanowią jakąś jednolitą grupę mówiącą silnym głosem?

I tu znowu pojawia się alegoria. Na jednej z lekcji uczeń pyta mnie, czy może zbudować domek z kart. Pytanie nie jest związane ani z tokiem lekcji, ani z tematem. Jest to uczeń z wysoką podzielnością uwagi – i chyba koncentruje się lepiej, kiedy coś robi. Pozwalam, bo „budowa” nie zakłóca na razie przebiegu zajęć i nie przeszkadza nikomu. Kiedy jednak dochodzi do czwartej kondygnacji, odzywa się czyjś głos powątpiewający w możliwość ustawienia piątej i wtedy wszyscy zwracają uwagę na rozmiar konstrukcji z kart. Uczeń z niezwykłą zręcznością i pewnością ruchu ustawia następne piętro, karciana podstawa wytrzymuje ciężar i wszyscy przyjmują z ulgą ten fakt. Teraz wszyscy oczekujemy w napięciu, czy uda się ustawić jeszcze jeden poziom. Nawet ja ulegam urokowi domku z kart, chociaż być może powinienem wcześniej przerwać tę zabawę. Wyraźnie przeczy powadze lekcji, wtrącając ją w tok czegoś niedorzecznego. Czekamy w napięciu, kiedy konstrukcja runie, ale domek stoi uparcie, choć chwiejnie. I wtedy ktoś dmucha, by przyspieszyć rozpad.

Roland Maszka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 października 2016