Roland MASZKA: "Piękno czynu i majestat śmierci w obronie ojczyzny"

"Piękno czynu i majestat śmierci w obronie ojczyzny"

Photo of Roland MASZKA

Roland MASZKA

Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Inicjator dobrych praktyk w szkole.

zobacz inne teksty Autora

Kiedy Symonides pisał epigram ku czci Leonidasa: Przechodniu powiedz Sparcie, że legliśmy tu posłuszni jej prawom… legenda króla Sparty zataczała dopiero pierwszy krąg sławy; by pokonać przestrzeń dwóch i pół tysiąca lat i ożyć w opowieściach i postawach tych, którzy stali się podobni do człowieka z sercem lwa. Król Persów i Medów – Kserkses, król królów – jak mówili o nim i jak nazywał sam siebie, miał być może plan uczynienia z Morza Śródziemnego swojego wewnętrznego jeziora (zupełnie podobnie jak wiele wieków później chciał to zrobić z Bałtykiem szwedzki Karol Gustaw…).

.Perski władca władałby wtedy całym światem Zachodu, bo świat tamtejszy, świat jedynie znany to były ziemie i skały wokół Morza Śródziemnego… Potęga Kserksesa rzuciła na kolana greckie polis, zawsze skłócone, skore do zwady i dalekie od wyobrażenia, jakie mamy o nich dzisiaj. Każde miasto na znak poddaństwa oddawało wodę i ziemię najeźdźcom – jak czytamy w zapomnianym dziś poemacie Kornela Ujejskiego… (Choć Ujejski przemilcza, że wiele z tych miast chciało dobrowolnie oddać się pod opiekę perskiego króla). Dwa polis powiedziały jednak: nie. Ateny i Sparta. Lepsza śmierć niż niewola! A jeśli śmierć – to w walce, w szyku – tarcza przy tarczy… Gdyby Kserkses docenił greckiego ducha spod Maratonu, z wąwozu Termopile, nie byłoby Gaugameli… a wielki Aleksander nie odpoczywałby w cieniu Ogrodów Semiramidy…

Później, jak pamiętamy z historii, pomysły zawładnięcia światem pojawiały się jeszcze wielokrotnie. Jeden z ostatnich ożył w wizji Adolfa Hitlera. Świat Vaterlandu, bezkresnych przestrzeni połączonych autostradami, pod egidą, na której widniałaby swastyka, zaczął być „budowany” na poważnie pod koniec lat trzydziestych. Trzecia Rzesza Niemiecka osadziła w miejscu pretensje państw Zachodu, wchłonęła Austrię i Czechosłowację, bodajże bez jednego strzału… Na południu miała swoich sprzymierzeńców w zastępach faszystowskich legionów Mussoliniego… na Północy obszary Skandynawii, uznawane były za część germańskiej wspólnoty i rezerwuar rudy żelaza, z której powstawały niezwyciężone czołgi klinem wbijające się w ciało przeciwnika. Mimo woli Skandynawia stała się zapleczem tego monstrualnego wyobrażenia, w którym przestrzeń życiową zarezerwowano wyłącznie dla narodu panów…

Hakenkreuz miał stać się znakiem znanej nam części Europy. I tak przyszła kolej na Polskę. Warunki postawiono dwa. Gdańsk ma być niemiecki, Polska ma zgodzić się na tranzyt do Prus Wschodnich – co oznaczało w istocie, że autostrada łącząca zachodnie Niemcy z Prusami byłaby poza kontrolą Polaków, a w sprawie Gdańska Polska nie miałaby żadnego głosu… Ale Polska powiedziała – nie…

.Westerplatte jest wbrew oczekiwaniom – ciche. Szkolne wycieczki docierają tu w pogodne wrześniowe przedpołudnia, ale nie są w stanie wypełnić przestrzeni rozległego półwyspu. Nieliczni turyści spacerują szeroką promenadą w kierunku ogromnego kopca, w którym utkwił – niby bagnet wbity w ziemię – granitowy pomnik… Zieleń rozłożystych drzew i cisza opustoszałego portu upodabniają Westerplatte do parku, w którym mieszkańcy miasta mogą poszukiwać samotności, cieszyć się spokojem, cieniem i zapachem morza… I pewnie byłoby tak, gdyby nie niewielki cmentarz, który muszą minąć, i żelbetowe ruiny koszar okaleczone impetem potężnej eksplozji, podłożonych wewnątrz ładunków…

Uczniowie przyglądają się rozerwanym ścianom i stropom, okaleczonym elewacjom i pytają, czy to siła wielkokalibrowych dział niemieckiego pancernika tak zniszczyła budynek. Nie przypuszczają, że koszary zostały wysadzone w powietrze długo później przez sowieckich „wyzwolicieli” miasta i że wytrzymały kilka salw z Schleswiga-Holsteina i ataki z powietrza niemieckich junkersów, bo tak je zaprojektowano, by były w stanie oprzeć się ciężkiemu ostrzałowi i bombardowaniu…

Moi uczniowie z zadumą patrzą na płaskorzeźbę wielkiego kutego w piaskowcu wojennego Orła w koronie… Ten Orzeł kiedyś zobowiązywał… Jest wrzesień czasem przypominania o bohaterstwie. Dlatego przyjeżdżam tu z uczniami… Co ciekawe, są tu nie pierwszy raz, to nie pierwsza lekcja na Westerplatte… Ale nigdy nie oponują, nigdy nie usłyszałem: myśmy tam już byli!, my to znamy! Westerplatte – to co innego… To nie lekcja, nie „zwiedzanie” – to miejsce skupienia… Jest w tych postawach element pokory wobec tych, którzy byli niezłomni, i poczucia dumy, że byli Polakami…

.Dla mojego pokolenia Westerplatte zawsze było miejscem szczególnym… Wielu rzeczy można było w szkole nie wiedzieć. Można było nie wiedzieć, co to jest fotosynteza albo jak nazywa się najdłuższy łańcuch górski Ameryki Południowej, można było mylić iloraz z iloczynem i nie znać wzoru chemicznego jakiegoś kwasu czy symbolu pierwiastka. Można było nie pokazać na mapie Związku Radzieckiego rzeki Ob albo nawet pogubić się w zawiłościach genealogii pierwszych Piastów. Ale nie można było nie wiedzieć, co wydarzyło się na Westerplatte! To wiedział każdy. To była duma! Duma z tego, że w moim kraju mężczyźni w chwili zagrożenia Ojczyzny stawali z bronią w ręku! Dla nas Westerplatte to były Termopile. A determinacja, tych którzy bronili skrawka polskiej ziemi była odwagą Leonidasa…

Stoję na platformie ogromnego pomnika. Stoję razem z moimi uczniami. W dole, kanałem, zza Zakrętu Pięciu Gwizdków, wychodzi z portu statek. Czekam, kiedy bandera zniży się do połowy wysokości masztu, a z wnętrza statku odezwie się syrena w hołdzie obrońcom Westerplatte. Ale nic się nie dzieje. Statek płynie spokojnie, bandera powiewa na pełnej wysokości, a syrena milczy… Na mostku i na pokładzie nie ma nikogo. Uczniowie są rozczarowani, słyszeli przecież o hołdzie, jaki oddają przepływające obok Westerplatte statki. No cóż czasy się zmieniły, a może to ja coś źle pamiętam…

.Kiedy stajemy przy małym cmentarzu, dziwią się, gdy sugeruję, że to jest najważniejsze miejsce na Westerplatte. Nie pomnik? – mówią. Nie, cmentarz. Na pomniku nie odnajdziemy słów, które tworzą polski etos. Odczytamy tam nazwy miejsc walk i bitew II wojny światowej oraz wykute w granicie trochę mongoidalne twarze marynarza i żołnierza z pepeszą. Polski etos – Bóg, Honor, Ojczyzna, jest tu na cmentarzu…

1 września 1939 roku z Zakrętu Pięciu Gwizdków padła salwa z niemieckiego pancernika w kierunku Westerplatte… Miała zniszczyć mur oddzielający Wojskowe Składy Tranzytowe na Westerplatte od organizmu Gdańska – niemieckiego Gdańska, jak podkreślał Adolf Hitler. Siedem dni obrony, siedem zniczy przy pomniku… Kiedy przychodzę z uczniami na Westerplatte nazywam tę lekcję spacerem… Ale jest to spacer pełen emocji i wyciszenia… Oni poznają tę historię z opowiadań, z książek, z komiksów, poznają ją wreszcie z filmów – niekiedy kontrowersyjnych i mających „swoją” prawdę. Wieloseryjność narracji jest dziś zadziwiająca. Bo pewnie prawdą jest, że wśród obrońców Westerplatte, byli tacy, których ogarnęła słabość i strach. Ale ważniejsze jest siedem dni i to, że słabość i strach można było pokonać. Stojąc tarcza przy tarczy. A to, że każdy ma dziś swoją prawdę? Nawet Adolfa Hitlera można pokazać jako pełnego ciepła, zmęczonego i po prostu oszukanego przez innych chorego człowieka (bo taka konkluzja może nasunąć się po obejrzeniu Upadku); tak jak można skupić się na psychologicznych motywacjach walki – i „odkrywać” wstydliwe tajemnice Westerplatte – podczas gdy obrona Wojskowej Składnicy Tranzytowej była po prostu wypełnieniem etosu i dotrzymaniem wierności Ojczyźnie…

.Może gdybyśmy o Leonidasie, Sparcie i spartiatach chcieli powiedzieć wszystko, całą prawdę, nie wydałby nam się tak spiżowym i wart naśladowania – ale to on stanął w falandze przeciwko potędze Kserksesa. Nieliczni przeciwko wielu. Piękno czynu i majestat śmierci w obronie ojczyzny… To postawa Leonidasa, to postawa obrońców Westerplatte przeniosła ich do historii… Bo w moim kraju mężczyźni w chwili zagrożenia Ojczyzny stawali z bronią w ręku i to jest godne podziwu i warte pamięci…

Roland Maszka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 sierpnia 2015