Roland MASZKA: "Poczytaj Bratkowi. O edukacyjnej magii zabawki"

"Poczytaj Bratkowi. O edukacyjnej magii zabawki"

Photo of Roland MASZKA

Roland MASZKA

Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Inicjator dobrych praktyk w szkole.

zobacz inne teksty Autora

OD REDAKCJI: Często wracamy na Wszystko Co Najważniejsze do czytania, lektur, bibliotek, siły słowa pisanego. Zachwytowi nad linearnym sposobem przedstawiania świata towarzyszy nasze wsparcie dla społecznych akcji pobudzania czytelnictwa. Akcji wielkich, ogólnokrajowych, znanych z mediów i całkiem małych, ale jakże inspirujących – jak ta, o której dziś opowiada Roland Maszka.

.Bratek. Ma F-01-Bratekjasne trochę mopowate włosy, pucołowatą piegowatą twarz, z której patrzą guziczki radosnych, aczkolwiek trochę zezowatych oczu – dostrzegam po pewnym czasie, że ten „astygmatyzm” jest celowy, ma dopełniać całości wyrazu twarzy, na której odmalowuje się coś z roztargnienia i pragnienia skupienia jednocześnie…

.BratekF-01-Bratek jest pacynką. Uśmiecha się – ale nie uśmiechem bohaterów kreskówek Cartoon Network czy Disneyowskich animacji… Jest w nim coś z nostalgii dawnej kreski ilustracji z książek dla dzieci… Nie wyraża pewności siebie, nie jest cyniczny ani infantylny. Głowa odwrotnie proporcjonalna do ciała – gapiszonowata, ale pewnie trzymana przez postać na cienkich nóżkach w trampkach… Dzieci lubią takie mankamenty, są prawdziwe…

Podobno kwiat bratek symbolizuje troskę i myślenie o kimś. Oznacza pamięć… Widzę pacynkę przypominającą niebieskiego bratka, wokół dzieci, otwarte książki…

Bratek na stoliku naprzeciw kilkunastoosobowej grupy drugo- lub trzecioklasistów zwiesza cienkie nogi i „patrzy” na uczniów.

Dwie dziewczynki czytają głośno z otwartych książek, pozostałe dzieci zasłuchane siedzą w skupieniu; w głębi nauczycielka, jakby z boku, też przygląda się sytuacji i słucha z uwagą. Widać, że nie uczestniczy w spotkaniu, pozostawiając inicjatywę raczej dzieciom…

Rzecz dzieje się w sali lekcyjnej, ale – co ciekawe – jakby poza lekcją. Dzieci „porzuciły” ławki, na których widać rozłożone podręczniki oraz przybory, i usiadły w kąciku, chyba celowo przygotowanym na spotkanie z Bratkiem… Jedna z dziewczynek ma otwarte usta, inna odchyla głowę w geście myślenia, kilku chłopców wpatruje się to w pacynkę, to w czytającą koleżankę… Widać tekst jest interesujący, bo na twarzach dzieci nie ma znudzenia czy roztargnienia. A i sama nauczycielka znieruchomiała zadumana w pozie, z której rzeźbiarz mógłby wydobyć temat rozmyślania, a malarz stworzyć scenę, w rodzaju tych, jakie malował niegdyś Adriean van Ostade…

.Opisuję jedną z fotografii, które znalazłem w związku z przedsięwzięciem Poczytaj Bratkowi. Jakiś czas temu w wielu szkołach wyodrębniła się przestrzeń dla działania, którego nie można nazwać czytelniczym, ale jednocześnie działania na czytaniu opartym. W wyznaczonych specjalnie miejscach, zaczęły powstawać kąciki, gdzie zbierały się dzieci, by poczytać Bratkowi, de facto zabawce!

.Fenomen czytania pacynce zastanowił mnie, gdy uświadomiłem sobie, jak bardzo dzieci angażują się w personifikację zabawek, a jednocześnie ufantastyczniają rzeczywistość. Na jednej z lekcji w czasie rozmowy z uczniami na temat przeżyć jakiegoś bohatera z omawianego właśnie tekstu nieopatrznie narysowałem na tablicy ciągłą kreską uśmiechnięty księżyc. Bardziej dla rozładowania atmosfery niż z konkretnego powodu. Dodałem poważnie, że księżyc też przysłuchuje się ich wypowiedziom… Odtąd księżyc, niestety, stał się gościem naszych lekcji i dzieci dopominały się, by był obecny… Musiałem więc codziennie wykonywać podobny rysunek w sytuacjach, które odpowiadały lekcji i oczekiwaniom dzieci: był więc księżyc czytający książkę, recytujący wiersz, drapiący się po głowie, zjeżdżający z górki na sankach, a nawet płaczący z powodu porażki.

Dzieci polubiły ten rysunek, ponieważ w jakiś nieoczekiwany dla mnie sposób wszedł w rolę uczestnika lekcji z bagażem tych samych przeżyć i doświadczeń… Jeżeli zabawa stanowi zamkniętą rzeczywistość rozgrywającą się we własnej przestrzeni, to przyjęcie jej reguł jest zgodą na przemianowanie świata realnego. Dlatego spotkania z Bratkiem, nawet jeśli odbywały się w czasie lekcji – stanowiły oddzielny  element rzeczywistości różniący się od realnego życia szkolnego. Tu dzieci mogły swobodnie usiąść wokół swego „przyjaciela”, dotknąć go, „porozmawiać”. Poczytać mu. Mając świadomość, że to tylko zabawa, wchodziły w rolę tych, którzy rzeczywiście czytają innym.

Czytać Bratkowi oznaczało, że pluszowy przyjaciel czynność tę przyjmie z pełnym garniturem mankamentów… Nie będzie oceniał, nie będzie poprawiał, nie zwróci uwagi, nie skrytykuje…

Nieważne, czy ktoś czyta biegle czy nie, nieważne, ile razy się pomyli i w jaki sposób podoła tekstowi; tu ważna stanie się sama czynność czytania i adresat… Dzieci bawiąc się, uczą się, bo wiadomo, że zabawa służy edukacji. Ale czytając Bratkowi, ulegają iluzji samodzielności, bo jednak nauczycielka jest z boku, przyjmuje te same reguły, słucha czytających. Oczywiście, kieruje tym procesem, ale gra toczy się sama i dzieci przyjmują jej obecność jako obecność uczestnika zabawy, a nie lekcji… Może dlatego bardziej wolą czytać Bratkowi?

.Wiadomo też, jak istotną rolę w wychowywaniu i edukacji dziecka odgrywa zabawa. Właściwie to homo ludens, którego życie determinują gry i zabawy. Współczesne dziecko jednak, zwłaszcza wielkomiejskie, czasu na zabawę ma niewiele. Jedenastoletnia uczennica, która prosiła mnie o przełożenie pisemnej pracy, jaką miała wykonać na dzień następny, uświadomiła mi, jak bardzo „zorganizowany” ma każdy dzień. Tego dnia kończyła lekcje około 14., potem zostawała jeszcze na dwie godziny języka obcego, następnie po krótkiej przerwie na posiłek, matka wiozła ją na basen, a nie był to koniec jej dnia, bo miała też dodatkowe zajęcia z innego języka. Lekcje odrabiała wieczorem. Późnym. Zawsze przygotowana, sumienna i ambitna, ale często przemęczona… Inne dni uczennicy podobnie wypełnione były nauką i zajęciami. Nie stanowiła wyjątku. Od współczesnego dziecka często wymaga się bardzo wiele, zapominając o jego naturze – zdolności do zabawy. Myśląc o swojej uczennicy, zastanawiam się, czy miałaby w ogóle czas poczytać komukolwiek…

.Może kąciki Bratka nie były tylko czytaniem pacynce, ale tworzeniem relacji, tworzeniem przestrzeni słuchania, na którą w codziennym życiu czasu po prostu nie ma? Albo jest zawłaszczany wirtualnymi światami komputera, które z klasyczną zabawą niewiele wspólnego mają? Może Bratek nie był zwykłą zabawką, ale ekwiwalentem tego czego brak w typowych relacjach między dziećmi i dorosłymi – myślę tu o czasie, jakości rozmów, modelu życia…  A może był trafionym pomysłem elementem zaskoczenia i niespodzianki: to co w zabawie najważniejsze – niepewność: kto dzisiaj będzie czytał, jaki tekst, w jaki sposób…

Roland Maszka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 lutego 2015