
Donna ekonomia
Gospodarki tracą bardzo dużo, jeśli nie uwzględnia się w nich kobiecej perspektywy – pisze siostra prof. Alessandra SMERILLI FMA.
Współczesne nauki ekonomiczne zostały zbudowane w całości po męsku. Nie mogło być inaczej w czasach, w których kształtowała się ekonomia jako autonomiczna nauka, czyli pod koniec XVII wieku. Mamy ojca założyciela, Adama Smitha, ale nie mamy matki założycielki. Trudno jest znaleźć pierwsze ekonomistki, ponieważ kilka z nich używało męskich pseudonimów, by w ogóle móc publikować swoje badania.
W 1869 roku ekonomista John Stuart Mill opublikował książkę zatytułowaną Poddaństwo kobiet i napisał w niej: „Zasada, która rządzi obecnymi stosunkami społecznymi między obiema płciami – podporządkowanie jednej z nich drugiej usankcjonowane przez prawo – jest sama w sobie zasadą błędną, która stając się obecnie jedną z głównych przeszkód w postępie ludzkości, powinna zostać zastąpiona zasadą absolutnej równości”.
Od tego czasu wiele się zmieniło i dziś mało kto ośmieliłby się kwestionować równość kobiet i mężczyzn. Jednak w czasach, gdy powstawała książka Johna Stuarta Milla, ale też przez wiele lat później kobietom odmawiano wielu praw, w tym dostępu do edukacji. Słynna jest przecież wypowiedź Vincenza Giobertiego: „Kobieta, krótko mówiąc, jest w pewien sposób wobec mężczyzny tym, czym jest warzywo wobec zwierzęcia albo pasożytnicza roślina wobec tego, co ją wspiera i podtrzymuje”. To właśnie jego żona Harriet inspirowała i wspierała Milla w pisaniu książki, jak sam Mill deklaruje w swojej autobiografii, jednak oficjalnie to on okazuje się jedynym autorem. Tak było również w przypadku książek Zasady ekonomii politycznej i O wolności.
Musieliśmy czekać aż do 1875 roku, aby kobieta Mary Paley Marshall została dopuszczona do wykładów z ekonomii w Cambridge, po tym jak znalazła się wśród pierwszych pięciu kobiet przyjętych na studia na tej uczelni. W 1877 r. Mary poślubiła ekonomistę Alfreda Marshalla i tu również scenariusz był ten sam: jej badania łączyły się z badaniami małżonka, ale nagrody były niesymetryczne. Tym razem przynajmniej jedna książka, Ekonomika przemysłu, pozostawia ślad po obu autorach. Co więcej, Mary okazuje się jedyną kobietą wymienioną w eseju Johna Maynarda Keynesa na temat brytyjskich postaci godnych uwagi.
Moglibyśmy kontynuować te poszukiwania i odkrylibyśmy, że po dziś dzień udział kobiet w naukach ekonomicznych i akademiach jest o wiele mniejszy niż udział mężczyzn.
Jeśli przyjrzymy się Włochom, to ostatnie badanie przeprowadzone przez Włoskie Stowarzyszenie Ekonomistów wskazuje, że Włoszki pracujące jako profesorowie akademiccy w dziedzinie nauk ekonomicznych stanowią 28,5 proc. ogółu. Dobrze wróży fakt, że odsetek doktoratów przyznawanych kobietom wynosi 52 proc.
Można się zastanawiać, dlaczego tak ważne jest, aby kobiety myślały o ekonomii. I czy jest sens mówić o kobiecej roli w wymiarze społecznym i ekonomicznym, a więc czy istnieje specyficzna rola kobieca w tej sferze. Aby tego dokonać, trzeba uniknąć dwóch pułapek. Pierwsza to ta, w którą wpadają ci, którzy sądzą, że równa godność oznacza doskonałą równość, zatem nie ma sensu mówić o roli kobiety, gdyż nie jest ona odrębna od roli mężczyzny. John Stuart Mill na przykład twierdził, że różnica między mężczyznami a kobietami jest widoczna tylko w tym, że kobiety nie mają takich samych możliwości jak mężczyźni, ale kiedy nierówności zostaną usunięte, a drzwi edukacji i kariery zostaną otwarte dla kobiet, staną się one pod każdym względem podobne do mężczyzn: w doskonałości, jak twierdził, nie ma znaczącej różnicy między kobietą a mężczyzną. Ale ten sposób rozumowania doprowadził do przyjęcia mężczyzny jako prototypu, do którego należy wszystko odnieść. Socjolog Georg Simmel zauważa, że pozycja władzy, jaką mężczyźni zajmują w społeczeństwach, prowadzi do generalizacji męskich standardów, tak jakby dotyczyły one całej ludzkości.
Ekonomistka Victoria Bateman pisze zaś w następujący sposób: „Pytania, na które ekonomiści starają się odpowiedzieć, narzędzia, których używają do znalezienia odpowiedzi (które są przede wszystkim matematyczne), standardowe założenia, które przyjmują po drodze (np. że ludzie są bezemocjonalni, wolni i kierują się własnym interesem), oraz to, co wykorzystują w swoich miarach – wszystko to odzwierciedla tradycyjny, męski sposób patrzenia na świat”.
Z drugiej strony – a to stanowi drugą pułapkę – są tacy, którzy wyolbrzymiają specyficzność kobiet, o czym przypomina nam Laura Zanfrini: „Promowanie sprawiedliwości jest w sprzeczności z podkreślaniem różnic i specyfiki komponentu kobiecego. Pierwszy cel otwiera drogę do krytyki potwierdzania specyficzności, przyjmując męskość jako normę, do której należy dążyć; drugi utrwala stereotypowe obrazy męskości i kobiecości”.
Słowo ekonomia wywodzi się z greckiego oikos-nomos, co oznacza opiekę i zarządzanie domem; przez dom możemy rozumieć ściany domu, ale także wspólny dom, planetę, którą zamieszkujemy. Dom może być postrzegany różnie, w zależności od tego, czy patrzy na niego mężczyzna, czy kobieta. Do tej pory spojrzenie na dom w obu znaczeniach było bardzo męskie. Mężczyzna patrzy przede wszystkim na pracę, na aspekty materialne i instytucjonalne: to wszystko jest bardzo ważne, ale jeśli ta perspektywa staje się absolutna, może zniekształcić rzeczywistość. Kobieta patrzy bardziej na relacje, na to, co wiąże się z opieką.
.Jest to również spojrzenie, które samo w sobie nie jest wystarczające, ale odczuwamy jego brak w dużych firmach, w polityce i w ogóle w instytucjach. Musimy patrzeć na ten dom kobiecym spojrzeniem. Musimy przede wszystkim zacząć patrzeć na to wspólnie, mężczyźni i kobiety. I wspólnie wyobrażać sobie przyszłość.
Aleksandra Smerilli
Tekst opublikowany w nr 30 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].