Prof. Łukasz HARDT: Jedna teoria czy wiele teorii ekonomii?

Jedna teoria czy wiele teorii ekonomii?

Photo of Prof. Łukasz HARDT

Prof. Łukasz HARDT

Członek Rady Polityki Pieniężnej i profesor ekonomii na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie kieruje Katedrą Ekonomii Politycznej na Wydziale Nauk Ekonomicznych. Ostatnio opublikował „Economics without Laws. Towards a New Philosophy of Economics” (Palgrave Macmillan).

zobacz inne teksty Autora

Ekonomista artysta, a takim jest ten, który tworzy politykę gospodarczą, musi doskonale rozumieć kontekst społeczny, polityczny i kulturowy, w którym przychodzi mu działać. Gospodarka jest zbyt ważna, aby zostawić ją wyłącznie ekonomistom nieartystom – pisze prof. Łukasz HARDT

W jednym z ostatnich numerów czasopisma „Foreign Affairs” prof. P. Romer – laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii za 2018 r. – pisze: „Aby odzyskać zaufanie opinii publicznej, ekonomiści powinni powrócić do pokory swoich dziewiętnastowiecznych przodków, którzy podkreślali granice swojej wiedzy i witali innych – ekspertów, przywódców politycznych i wyborców, którzy mogliby ich wiedzę uzupełnić”[1]. W swojej tezie Romer nie jest zresztą odosobniony, bo w wypowiedziach wielu ekonomistów przewija się obecnie postulat odejścia od dogmatycznego traktowania konkluzji wyprowadzanych z neoklasycznej teorii ekonomii. Chociażby D. Colander w głośnym tekście z 2016 r. zauważa, że ekonomistów cechuje niezdrowa tendencja do nadawania swoim wypowiedziom nadmiernego stopnia pewności, trącącego wręcz dogmatyzmem[2].

Wydaje się, że wielu ekonomistów zapomniało o dziewiętnastowiecznym podziale swojej dziedziny na naukę i sztukę ekonomii. Nauką jest tworzenie często wysublimowanych matematycznie modeli określonych wycinków rzeczywistości gospodarczej, natomiast sztuką jest umiejętne ich zastosowanie w polityce gospodarczej. Obecna dyskusja nie jest niczym nowym, bo przecież już J.M. Keynes wyraźnie zaznaczał, że „dobrych ekonomistów brakuje, ponieważ dar [właściwego] użycia »pogłębionej obserwacji« do wyboru adekwatnych modeli, choć nie wymaga wysoce specjalistycznej techniki intelektualnej, wydaje się bardzo rzadki”[3].

Zarysowane powyżej kwestie bezpośrednio dotyczą problemu stopnia uniwersalności teorii ekonomii, który musi być jednakowoż właściwie postawiony. Z jednej strony można zestawić ze sobą dwa poglądy, z których pierwszy sprowadza się do stwierdzenia, że każdy kontekst potrzebuje swojej własnej ekonomii, a drugi, że jednak istnieją w rzeczywistości gospodarczej pewne uniwersalne regularności, występujące niezależnie od kontekstu. Można do tego problemu podejść również inaczej i zastanowić się nad tym, czym tak naprawdę są prawa ekonomiczne. Czy są to zdania opisujące uniwersalne regularności typu „jeśli spadnie koszt pieniądza, to zawsze wzrosną inwestycje”? Czy może bardziej stwierdzenia o występowaniu tendencji, np. „jeśli spadnie koszt pieniądza, to pojawi się tendencja do wzrostu inwestycji”?

Odpowiedź na te pytania jest jednoznaczna: nie ma w teorii ekonomii praw, które trafnie opisywałyby działanie każdej gospodarki.

Z drugiej strony są prawa, które cechuje wysoki stopień uniwersalności, np. prawo popytu, ponieważ gdy spada cena dobra, to konsumenci najczęściej chcą ich więcej konsumować. Łatwo zgodzimy się pewnie też z tym, że niższym poziomem uniwersalności charakteryzuje się następujące stwierdzenie o gospodarce: „im wyższy poziom nierówności dochodowych, tym bardziej gospodarstwa z wyższych decylów dochodowych obciążone są kredytem hipotecznym”. Odrzucenie wiary w uniwersalność praw ekonomicznych jest warunkiem koniecznym odejścia od ekonomicznego dogmatyzmu.

Popełniłby jednak błąd ten, kto z powyższych rozważań wyciągnąłby wniosek, że wszystko wolno i że na potrzeby każdej polityki gospodarczej można wytworzyć taką teorię ekonomii, która takową politykę gospodarczą by legitymizowała. Zasłużona śmierć ekonomii socjalizmu jest tego najlepszym przykładem. Istnieje prawda o świecie, w tym o gospodarce, ale raczej jest to wiedza o drzemiących w jej składowych potencjalnościach niż o uniwersalnych regularnościach. Ontologia rzeczywistości gospodarczej ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia działania rynku. Człowiek ma swoją naturę i leży w niej skłonność do handlu, o czym przekonująco pisał A. Smith, czy też tendencja do powiększania swojego dobrobytu, na co wskazywał J.S. Mill. Już te dwie obserwacje uprawomocniają wiele z twierdzeń ekonomii neoklasycznej, choć twierdzenia te powinny być rozumiane bardziej jako opisy potencjalności niż sztywnych regularności. W takiej perspektywie prowadzenie polityki gospodarczej to powodowanie określonych tendencji w systemie rynkowym, ale to, na ile one się zrealizują, zależy od kontekstu. To trochę tak jak z wywoływaniem pożaru lasu przez rzucenie na leśną ściółkę zapalonej zapałki – las zapali się wtedy, gdy ściółka będzie sucha, bo gdy wcześniej padał ulewny deszcz, to pożaru w ten sposób się nie wywoła.

Kontekst w polityce gospodarczej jest prawie wszystkim i ekonomiści powinni poświęcić jego analizowaniu więcej uwagi.

Możliwość instrumentalnego tworzenia idei ekonomicznych w celu usprawiedliwiania określonych polityk gospodarczych ogranicza też to, że możemy empirycznie analizować działanie gospodarki, starając się wcześniej pozbyć wszelkich teoretycznych przewidywań co do jej działania. Zwrot empiryczny w ekonomii jest zwrotem we właściwym kierunku. Co więcej, w coraz większym zakresie możemy (czy też powinniśmy, bo niestety rzadko ma to miejsce) również badać doświadczalnie to, w jaki sposób określona polityka publiczna będzie działała. To za tego typu eksperymentalne podejście do polityki wspierania rozwoju gospodarczego A. Banerjee, E. Duflo i M. Kremer otrzymali Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii za rok 2019. Przeprowadzili dziesiątki eksperymentów, których schemat w uproszczeniu był następujący: losowo wybranym członkom danej populacji aplikowano interwencję, np. w postaci przyznania im tanich kredytów, a pozostałych traktowano jako grupę kontrolną. Skoro osoby z tych grup są pod innymi względami do siebie bardzo podobne, to jeśli w wylosowanej grupie zaobserwujemy pozytywne skutki interwencji, to możemy zakładać, że była ich przyczyną. Z jednej strony takie podejście stroni od ekonomicznego dogmatyzmu, ale pojawia się tu oczywiście problem tego, w jaki sposób i czy w ogóle pozytywne skutki danej polityki w jednym miejscu można uogólniać i twierdzić, że podobnie zadziała gdzie indziej. Można zauważyć, że w pewnym uproszczeniu prawdopodobieństwo wystąpienia podobnego efektu danej interwencji w innym miejscu jest duże, jeśli jest ono podobne do tego, w którym pierwotnie prowadzona była skuteczna interwencja. Widzimy więc znowu, że kontekst w polityce gospodarczej jest prawie wszystkim.

To, co jedynie zasygnalizowałem powyżej, daje jednakowoż asumpt do tego, aby w duchu obserwacji P. Romera i D. Colandera opowiedzieć się za pokorną ekonomią, a więc również wsłuchującą się w głos ludzi. Grzechem wielu ekonomistów jest to, że gdy głosy te stają w sprzeczności z ekonomicznym szkiełkiem i okiem, to zamiast próbować je zrozumieć, ekonomiści określają osoby je artykułujące mianem populistów. Dobrym tego przykładem jest dyskusja nad przyczynami brexitu, w ramach której chociażby A. Wojtyna pisze, iż jego przyczyną była „narastająca fala populizmu” i że okazał się on zaskoczeniem dla ekonomistów[4]. Nieco oczywiście upraszczając, można jednakże stwierdzić, że gdyby ekonomiści z uwagą wsłuchiwali się w głosy takich intelektualistów, jak niedawno zmarły R. Scruton, to przyczyny brexitu nie byłyby takie zaskakujące. Słuchanie innych i próba ich zrozumienia, zwłaszcza tych reprezentujących inne poglądy, wymaga pokory.

Myliłby się jednak ten, kto taką ekonomię rozumiałby w kategorii nauki bez ambicji i bez możliwości dokonywania rozstrzygnięć co do działania gospodarki. Jak trafnie przecież zauważa T. Merton, „[…] pokora, która mroziłaby nasze istnienie i hamowała wszelką zdrową aktywność, nie byłaby w żadnej mierze pokorą, ale zakamuflowaną formą pychy”[5], a św. Jan Paweł II w Fides et ratio pisze w kilku miejscach, że słabość ludzkiej mądrości jest warunkiem jej mocy (zob. np. pkt. 23)[6]. Ekonomista, który twierdzi, że mylić się nie może, dobrym ekonomistą z pewnością nie jest. Szkoda, że nie jest powszechną wiedzą w tym kontekście to, że takie pokorne rozumienie teorii ekonomii charakteryzowało A. Smitha, który przejął je od D. Hume’a i jego refleksji nad ludzkim poznaniem. To przecież Hume w Badaniach dotyczących rozumu ludzkiego pisał: „[…] żaden rozumny i skromny filozof nie wyobrażał sobie, że potrafi podać ostateczną przyczynę jakiegokolwiek zjawiska przyrody lub wskazać wyraźnie działanie siły wytwarzającej którykolwiek z danych nam skutków”[7]. W powyższym zdaniu wystarczy podstawić za filozofa ekonomistę i mamy pogląd A. Smitha na naturę wiedzy o gospodarce.

Wiedzieć można o gospodarce więc wiele, jednak zawsze można więcej, ale też zawsze można się mylić, i nie ma tu żadnej sprzeczności.

Powyżej nawiązaliśmy do fundamentów ontologicznych i – choć w mniejszym stopniu, epistemologicznych ekonomii – ale przecież jak każda nauka, również i ekonomia opiera się na założeniach etycznych, choć często ukrytych w gąszczu symboli konstytuujących jej wyrafinowane matematycznie modele. Ekonomia neoklasyczna ufundowana jest na utylitaryzmie, a więc etyce skutków, podczas gdy można by oprzeć ją na regułach deontologicznych, tj. etyce zasad, o etyce cnót już nie wspominając. Zresztą nawet w czysto neoklasycznej ekonomii zakłada się, że są dobra, które wymianie po prostu podlegać nie mogą, bo przecież niedopuszczalny jest chociażby handel ludzkimi narządami. Oczywiste jest też, że przykładowo rozstrzygnięcia etyczne w modelu ekonomicznym stosowanym do podziału środków finansowych w systemie ochrony zdrowia mogą mieć daleko idące konsekwencje. Logika utylitarystyczna będzie sugerowała, aby zamiast leczyć pacjenta, który najbardziej tego potrzebuje, ale którego produktywność jest niska – zainwestować w poprawę stanu zdrowia tych, których dobrobyt w wyniku tego działania wzrośnie bardziej. Czy jednak takie różnicowanie pacjentów jest moralnie dopuszczalne? W świetle deontologicznego rozstrzygnięcia, że każdy cechuje się niezbywalną godnością, czynić tak nie można. Widzimy więc, że może istnieć wiele ekonomii, a ściślej, modeli ekonomicznych, w związku z możliwością odwoływania się przez nie do innych porządków etycznych[8]. Od ekonomistów, zwłaszcza tych zaangażowanych w debatę publiczną i prowadzenie polityki gospodarczej, powinno się wymagać szczerości i transparentności co do obieranych założeń etycznych. Nie ma co udawać, że ekonomia może być fizyką nauk społecznych. Nie może. Zawsze będzie nauką moralną.

Pora wrócić do tytułowego pytania. Jeśli uznamy ekonomię za bibliotekę modeli, które są bardzo zróżnicowane, to trudno twierdzić, że mamy wiele różnych nieprzystających do siebie ekonomii. Raczej powiedzieć trzeba, że ekonomia pozwala nam patrzeć na te same zjawiska gospodarcze z wielu punktów widzenia. Mówiąc jeszcze inaczej, cechuje ją „wieloparadygmatyczność”. Jeśli uznamy, że ekonomia definiowana jest przez jej metodę, zwykle odwołującą się do idei równowagi, optymalizacji i efektywności, to pole jej analizy właściwie nie ma granic (choć to wymaga odrębnej dyskusji) i stąd imperializm ekonomii. Podobnie będzie, gdy ekonomię będziemy określali przez precyzyjnie opisany zbiór analizowanych problemów, ale wtedy powinniśmy patrzeć na nie z wielu perspektyw i wtedy również trudno o granice tak rozumianej ekonomii.

.Skoro ekonomista, a zwłaszcza ten zaangażowany publicznie ma być bardziej artystą niż rzemieślnikiem, to nie tylko trudno o precyzowanie granic pomiędzy poszczególnymi obszarami ekonomii, ale również pomiędzy ekonomią a innymi naukami. Ekonomia jest jedna, ale możliwych do zastosowania metod i problemów wartych analizy jest wiele.

Łukasz Hardt

[1] Romer P. (2020), „The Dismal Kingdom. Do Economists Have Too Much”, Foreign Affairs, nr marzec/kwiecień 2020; https://www.foreignaffairs.com/reviews/review-essay/2020-02-11/dismal-kingdom[2] Colander D. (2016), „Creating Humble Economists”, w: G. DeMartino, D. N. McCloskey (red.), The Oxford Handbook of Professional Economic Ethics, Oxford University Press, Oxford, s. 737–749. [3] Keynes J.M. (1938/1978), „Letter to Roy Harrod”, w: E. Johnson, D. Moggridge (red.), The Collected Writings of John Maynard Keynes, vol. 14, Cambridge University Press, Cambridge, s. 296–297. [4] Wojtyna A. (2020), „Trwałe czy przejściowe zmiany w badaniach ekonomicznych w reakcji na ostatni kryzys?”, w: M. Gorynia (red.), Ewolucja nauk ekonomicznych. Jedność a różnorodność, relacje do innych nauk, problemy klasyfikacyjne, Polska Akademia Nauk, Warszawa, s. 70. [5] Merton T. (1956), Thoughts in Solitude, Farrar, Straus, and Ciroux, New York, s. 55. [6] Zob. szerszą dyskusję nad charakterem stwierdzeń teorii ekonomii w kontekście refleksji św. Jana Pawła II nad nauką w: Hardt Ł. (2015), „Pokora i ekonomia”, w: T. Dołęgowski (red.), Przewodnik po moralnym kapitalizmie, Centrum Myśli Jana Pawła II, Warszawa, s. 71–95. [7] Hume D. (1748/2004), An Enquiry Concerning Human Understanding, Dover Publications, New York, s. 17. [8] Kwestie te szerzej dyskutuję w: Hardt Ł. (2019), „Utylitaryzm, deontologia i etyka cnót: zbieżne czy przeciwstawne fundamenty etyczne ekonomii?”, Biuletyn PTE, nr 4/2019, s. 60–68; http://pte.pl/pliki/1/68/Biuletyn_4_2019.pdf.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 lutego 2020