Joseph E. STIGLITZ: Ekonomia Trumpa to voodoo na sterydach

Ekonomia Trumpa to voodoo na sterydach

Photo of Joseph E. STIGLITZ

Joseph E. STIGLITZ

Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, profesor Uniwersytetu Columbia. Był szefem zespołu doradców ekonomicznych Billa Clintona, wiceprezesem i głównym ekonomistą Banku Światowego.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

To pogarda dla prawdy, dla nauki, wiedzy i demokracji odróżnia administrację Trumpa od Reagana – pisze Joseph E. STIGLITZ

Kiedy zastanawiamy się nad naszą obecną sytuacją, w sposób naturalny przenosimy się myślą czterdzieści lat wstecz, kiedy zdawało się, że prawica ponownie triumfuje. Także wtedy odnosiło się wrażenie, że to globalny ruch: Ronald Reagan w USA, Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii.

Ekonomia keynesowska, podkreślająca zdolność rządu do utrzymania pełnego zatrudnienia poprzez zarządzanie popytem (za pomocą polityki pieniężnej i fiskalnej), została zastąpiona gospodarką strony podażowej, która zakłada, że deregulacja i obniżki podatków uwolnią gospodarkę i ożywią ją, zwiększając podaż towarów i usług, a tym samym dochody osób fizycznych.

Ekonomia strony podażowej nie sprawdziła się u Reagana i nie zadziała u Trumpa.

Republikanie wmawiają sobie i Amerykanom, że trumpowska obniżka podatków ożywi gospodarkę do tego stopnia, że straty podatkowe będą mniejsze, niż twierdzą sceptycy. To argument po stronie podaży i powinniśmy już wiedzieć, że to się nie sprawdzi.

Obniżka podatków przez Reagana w 1981 roku zapoczątkowała erę ogromnego deficytu budżetowego, wolniejszego wzrostu i większych nierówności. W ustawie podatkowej na 2017 rok Trump, przekonany o własnej nieomylności, serwuje dawkę nienaukowych mechanizmów, opartych na przesądnych przekonaniach, jeszcze większą niż ta, którą zapewnił Reagan. Prezydent George H.W. Bush nazwał ekonomię podażową Reagana ekonomią voodoo. Ekonomia Trumpa to voodoo na sterydach.

Niektórzy zwolennicy Trumpa przyznają, że jego polityka jest daleka od doskonałości, ale bronią go, mówiąc, że przynajmniej zwraca uwagę na tych, którzy długo byli niezauważani, dał im poczucie godności i możliwość bycia wysłuchanym. Ja zaś ujmę to inaczej: był na tyle bystry, by wykryć rozczarowanie, rozpalić płomienie niezadowolenia i bezwzględnie je wykorzystać. To, że chce pogarszać sytuację mieszkańców Ameryki Środkowej, odebrać opiekę zdrowotną trzynastu milionom Amerykanów w kraju, który już teraz boryka się ze spadającą długością życia, pokazuje, że nie traktuje ich z szacunkiem, lecz z pogardą; to samo dotyczy udzielania ulg podatkowych bogatym przy jednoczesnym zwiększaniu podatków większości klasy średniej.

Ci, którzy żyli za prezydentury Ronalda Reagana, dostrzegą uderzające podobieństwa.

Podobnie jak Trump, Reagan wykorzystywał strach i bigoterię.

Reagan był królem dobrobytu, który obrabował Amerykanów z ich ciężko zarabianych pieniędzy. On także nie okazywał empatii wobec biednych. Przeklasyfikowanie musztardy i keczupu na warzywa konieczne do przyrządzania pożywnych obiadów szkolnych byłoby zabawne, gdyby nie było tak smutne. On także był hipokrytą, łącząc wolnorynkową retorykę z silną polityką protekcjonistyczną. Hipokryzja Reagana tworzyła eufemizmy, np. „dobrowolne ograniczenia eksportu” – Japonia miała do wyboru: albo ograniczyć eksport, albo jej eksport zostanie ograniczony. To nie przypadek, że przedstawiciel handlowy Trumpa, Robert Lighthizer, szkolony był jako przedstawiciel handlowy USA jeszcze u Reagana, czterdzieści lat wcześniej.

Istnieją jeszcze inne podobieństwa między Reaganem i Trumpem. Jednym z nich jest nieukrywana gotowość służenia interesom korporacyjnym, w niektórych przypadkach tym samym interesom. Reagan wymyślił sprezentowanie zasobów naturalnych, wielką wyprzedaż, która pozwoliła dużym koncernom naftowym na sprzedaż krajowej nadwyżki ropy za ułamek jej wartości. Trump doszedł do władzy, obiecując „osuszenie bagna”, a tym samym danie głosu przekonanym, że brokerzy władzy Waszyngtonu długo ich ignorowali. Ale bagno nigdy nie było bardziej błotniste niż od czasu objęcia przez niego urzędu.

Pomimo tych wszystkich podobieństw istnieją pewne głębokie różnice, które doprowadziły do rozłamu wśród niektórych seniorów Partii Republikańskiej. Reagan, jak można się było spodziewać, otoczył się imprezowymi gadżetami. Ale miał także wielu wybitnych urzędników państwowych na kluczowych stanowiskach władzy, takich jak George Shultz (Shultz służył Reaganowi w różnych momentach jako sekretarz stanu i sekretarz skarbu). Byli to ludzie, dla których liczyły się rozsądek i prawda, którzy dostrzegali na przykład zmiany klimatu jako zagrożenie egzystencjalne i którzy wierzyli w pozycję Ameryki jako światowego lidera. Oni, podobnie jak członkowie wszystkich wcześniejszych i późniejszych administracji, byliby zawstydzeni tym, że zostali przyłapani na jawnym kłamstwie. Chociaż mogli próbować zaciemnić prawdę, prawda coś znaczyła. Nie dotyczy to obecnego lokatora Białego Domu i otaczających go osób.

Reagan – w odróżnieniu od Trumpa – utrzymał przynajmniej fasadę rozsądku i logiki.

Za obniżkami podatków przez Reagana kryła się teoria ekonomii podażowej, o której wspominaliśmy wcześniej. Czterdzieści lat później teoria ta została już obalona zupełnie. Trump i republikanie XXI wieku nie potrzebowali teorii: to, co zrobili, zrobili, bo mogli.

To pogarda dla prawdy, dla nauki, wiedzy i demokracji odróżnia administrację Trumpa i podobnych przywódców od Reagana i innych konserwatywnych ruchów z przeszłości. W rzeczywistości Trump jest pod wieloma względami znacznie bardziej rewolucyjny niż konserwatywny. Możemy zrozumieć siły, które sprawiają, że jego zniekształcone idee rozbrzmiewają wśród tak wielu Amerykanów, ale to nie czyni ich bardziej atrakcyjnymi ani mniej niebezpiecznymi.

„Reforma” podatkowa Trumpa z 2017 roku pokazuje, jak daleko kraj odszedł od wcześniejszych tradycji i norm. Reforma podatkowa polega zazwyczaj na uproszczeniu przepisów, wyeliminowaniu luk prawnych, upewnieniu się, że nikomu nie uda się uniknąć zapłaty należnej sumy oraz zapewnieniu, by podatki były wystarczające do pokrycia wydatków państwa. Nawet Reagan w ustawie podatkowej z 1986 roku popierał uproszczenie podatków. Tymczasem ustawa podatkowa z 2017 roku dołożyła zupełnie nowy zestaw zawiłości i pozostawiła większość luk, w tym jedną, dzięki której osobom pracującym w prywatnych funduszach kapitałowych udaje się zapłacić maksymalnie 20-procentowy podatek zamiast niemal dwukrotnie wyższego, płaconego przez innych pracujących Amerykanów. Prawo to zniosło podatek minimalny, mający na celu zapewnienie, że osoby fizyczne i korporacje nie będą nadmiernie wykorzystywać luk prawnych i będą płacić przynajmniej minimalny podatek od swoich dochodów.

Joseph E. Stiglitz
Fragment książki „People, Power, and Profits: Progressive Capitalism for an Age of Discontent”, wyd. W. W. Norton & Company, 2019. Przekład Mateusz Zimny.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 listopada 2019
Tłum. Mateusz Zimny