Tomasz KUŁAKOWSKI: "Narrator Rosji. Polski dziennikarz patrzy na Władimira Putina"

"Narrator Rosji. Polski dziennikarz patrzy na Władimira Putina"

Photo of Tomasz KUŁAKOWSKI

Tomasz KUŁAKOWSKI

Korespondent Polsat News w Moskwie. Pracę dziennikarską zaczynał w krakowskim „Dzienniku Polskim”. Od początku zwrócony w kierunku Ukrainy i Rosji. W latach 2008-2011 reporter Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia. Publikował w „Tygodniku Powszechnym”, „Rzeczpospolitej”, „Newsweeku Polska” i „Nowej Europie Wschodniej”. Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim.

zobacz inne teksty Autora

.To wielka sprawa kilka godzin odpowiadać na pytania dziennikarzy, prowadzić konferencję prasową, żartować. Przy przy okazji nie powiedzieć nic, co trafiłoby do światowych serwisów. Po czym zakończyć mowę i sprzedać newsa o zamiarze ułaskawienia swojego wroga numer jeden. Mowa o Władimirze Putinie. Mistrzu propagandy i PR-u, któremu wielu polityków nad Wisłą zapewne zazdrości, ale nikt się do tego nie przyzna. 

.Władimir Putin potrzebował trzech tygodni, by pokazać większość swoich medialnych twarzy – wizerunek macho-sportowca, pragmatyka, freestylera i dobrego gospodarza. Gdyby nie wydarzenia bezpośrednio lub pośrednio związane z zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Soczi, pewnie nie byłoby okazji do przyjrzenia się rosyjskiemu prezydentowi. Nie byłoby też PR-owego majstersztyku, czyli newsa o planach uwolnienia Michaiła Chodorkowskiego.

Sportowiec

.Soczi, 3 stycznia. Nieco ponad miesiąc do zimowych igrzysk olimpijskich. Prezydent i premier Rosji wypoczywają na tarasie widokowym, w dłoniach grzane wino. Oto  medialne podsumowanie pracowitego dnia Władimira Putina – jazdy na nartach z Dmitrijem Miedwiediewem i wspólnym testowaniu olimpijskich tras. Tandem, mimo że uśmiercony przez ekspertów, działa – przynajmniej na stokach Krasnej Polany.

4 stycznia, kolejny pracowity dzień w Soczi. Putin buty narciarskie zamienia na łyżwy i kontynuuje gospodarski objazd po obiektach olimpijskich. Mecz hokeja z Aleksandrem Łukaszenką zawsze pokazują światowe media. A do tego prezydent wizytuje centrum prasowe, biuro wolontariuszy, ogląda próbę ceremonii otwarcia igrzysk. A także rozmawia ze sportowcami, którzy przy włączonych kamerach szepcą prezydentowi „na uszko”, jakie są niedociągnięcia organizacyjne przed Soczi-2014.

Władimir Putin pokazał zatem dobrze znaną twarz. Putin-sportowiec, Putin-macho, Putin-prawdziwy mężczyzna.

Dobry gospodarz

.Moskwa, 19 grudnia. W południe rusza konferencja prasowa Władimira Putina. Prezydent i setki dziennikarzy na żywo – przez cztery godziny.

Dobry gospodarz dba nie tylko o porządek organizacyjny w Soczi. Dba o mir w całym państwie. Dobry gospodarz podoba się obywatelom. Szczególnie, gdy jest zdecydowany w działaniu.

Dlaczego więc nie amnestionował Siergieja Udalcowa i jego współpracownika Leonida Razwozżajewa, uważanych za organizatorów „masowych rozruchów” w przededniu jego zaprzysiężenia?Ponieważ 6 maja 2012 roku na placu Błotnym w Moskwie podnieśli rękę na organy bezpieczeństwa, na porządek prawny.

– Tu nie chodzi o to, że ktoś zerwał pagon z munduru funkcjonariusza policji lub jego uderzył, co w samo w sobie jest niedopuszczalne. Jeżeli pozwolimy społeczeństwu tak traktować funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa, może to doprowadzić do chaosu. Odpowiedzialnością władzy jest niedopuszczenie do brutalnego łamania prawa – tłumaczy Władimir Putin. Dziennikarze słuchają.

– W innych krajach wystarczy podnieść rękę na policjanta i od razu „pum” w łeb. Niekiedy nawet nie zdążą ręki podnieść, od razu strzelają, przy czym do kobiet i dzieci – Putin dorzuca czytelną aluzję. Dobry gospodarz chroni swoich obywateli, w szczególności kobiety i dzieci.

Dziennikarze dociekają, co zrobiłby Władimir Putin, gdyby rosyjska opozycja i społeczeństwo obywatelskie chciały rozbić „majdan” na placu Czerwonym? Postępowałby zgodnie z prawem, czyli rozgonił towarzystwo, zgromadzone przecież bez zgody władz, nielegalnie.

Dobry gospodarz dba o sprawiedliwy rozwój kraju. Po powodzi, jaka nawiedziła regiony położone wzdłuż Amuru, obiecał daleko idącą pomoc. Dziennikarzowi, który pokonał kilka stref czasowych, by zadać pytanie Putinowi o przyszłość regionu, obiecał m.in. rozwój hydroenergetyki na dalekim wschodzie.

31 grudnia w Chabarowsku nad tymże Amurem Putin przywita nowy rok z powodzianami i służbami, ratującymi latem ludzi przed wielką wodą. Będzie to odebrane niejednoznacznie – czy po dwóch zamachach terrorystycznych prezydent nie powinien być w Wołgogradzie? Nie, bowiem złoży tam niezapowiedzianą wizytę 1 stycznia, odwiedzając rannych w szpitalu, składając kwiaty w miejscu, gdzie trolejbus wyleciał w powietrze.

W noworocznym orędziu Putin pochyli czoła przed niewinnymi ofiarami. I zapowie walkę z terrorystami aż do ich całkowitej likwidacji. Dobry gospodarz zadbał o powodzian, dzień później dodając otuchy tym, którzy przeżyli atak islamskich terrorystów.

Freestyler

.Konferencja prasowa Władimira Putina jest doskonale wyreżyserowanym spektaklem, w którym jest sporo miejsca na improwizację. Po kilkudziesięciu minutach, gdy padną pytania od dziennikarzy z prezydenckiego poolu i z redakcji, którym „należą się podziękowania za dobrą pracę”, Władimir Putin przejmuje prowadzenie eventu od rzecznika i sam wyznacza dziennikarzy. Jest rozluźniony, musi dobrze się czuć w tej roli. Wypatruje dziennikarzy i jeżeli ktoś lub coś przykuje jego uwagę, prosi o pytanie. Nie ma dla niego pytań niewygodnych. Zawsze ma kontrargumenty i do niego należy ostatnie słowo. Na konferencjach prasowych nie ma miejsca na polemikę.

Dla dziennikarza najważniejsze jest umiejętne „otagowanie się” – za pomocą np. wbitej na kij od miotły tabliczki z napisem Inguszetia, ludowych strojów z Baszkirii, kozackiej wełnianej czapy, balonika czy szalika piłkarskiej reprezentacji Polski. Atrybuty zwiększają szansę na interakcję z jednym z najważniejszych polityków na świecie. Zadanie pytania to splendor dla dziennikarza i całej redakcji. Na miejscu wygląda to zaś jak kartoniada z amerykańskiej kampanii prezydenckiej. Z tą różnicą, że każdy kartonik jest inny. Żywioł jest podobny. Musi się dużo dziać, konferencję transmitują na żywo trzy kanały telewizyjne, a przy okazji trzy radiowe.

– Te 15 miliardów dolarów to rezygnacja Ukrainy z Umowy Stowarzyszeniowej z Ukrainą? Ile jeszcze jest pan gotowy zapłacić, żeby… – interesuje się korespondent ukraińskiej agencji informacyjnej ale Władimir Putin mu przerywa. Początek konferencji.

– No to mamy poważną rozmowę – dziwi się, robi wielkie oczy i śmieje się do łez Władimir Putin. – A ile jeszcze potrzebujecie? – dodaje Putin, ociera łzę i staje się poważny. W ostrym stylu zaczyna mówić o bratnim narodzie ukraińskim, któremu trzeba pomóc. Ruga Unię Europejską i cały Zachód za szantaż, jednostronne korzyści Brukseli i przedmiotowe traktowanie Ukraińców. Sypiący żartami freestyler robi się poważny, ale nie na długo.

Kilkadziesiąt minut później dziennikarka interesuje się osobistymi relacjami Władimira Putina z Barackiem Obamą po aferze z Edwardem Snowdenem i udzieleniem mu przez Rosję azylu politycznego.

– Jak ja odnoszę się do Baracka Obamy po zdemaskowaniu Snowdena? – upewnia się w pytaniu Władimir Putin.

– Zazdroszczę mu. On może to zrobić (podsłuchiwać cały świat – red.) i nic mu za to nie grozi. Szczerze, to nie ma się z czego cieszyć, ale nie ma się czym martwić. To zawsze było. Szpiegostwo to jedna z najstarszych profesji… Wraz z niektórymi innymi…. Nie będziemy ich wymieniać, nie ma ich aż tak dużo – mówi Putin, uśmiechając się i czekając na reakcję publiki.

To twarz Putina-freestylera, Putina-żartownisia, prawdopodobnie będącego w tej chwili sobą. Dla wielu jego dowcipy są seksistowskie. Na przełomie 2011 i 2012 roku była afera, gdy prezydent zażartował, że uczestnicy masowych protestów zamiast białych wstążek przypinają sobie… prezerwatywy.

Publiczność na żart Putina nie reaguje gromkim, lecz tłumionym śmiechem, prezydent przechodzi do merytorycznych uwag.

Mówi o dokumentach zgromadzonych przez Snowdena,że takich ilości nie da się przeczytać.

– Czytanie fragmentów, analitycznych notatek służb specjalnych jest bezcelowe, ponieważ to nie są fakty, tylko opinie. Sam się tym zajmowałem, wiem, o czym mówię. To delikatna sprawa, trzeba znać osobiście tych analityków, ich poglądy, wiedzieć, co piszą. Sam pisałem – zwierza się ze swojej szpiegowskiej kariery. I przy okazji pokazuje twarz patrioty, ukształtowanego przez Związek Radziecki, służącego mu i lubiącego powtarzać, że upadek ZSRR był największą geopolityczną katastrofą XX wieku.

Pragmatyk

– Warto było robić ten szum wokół Greenpeace’u, nazywać ich piratami, wywoływać skandal? I co pan w ogóle sądzi o Greenpeace? – docieka bardzo młody dziennikarz z portalu „Realna szkoła”.

– Bardzo dobrze oceniam pracę wszystkich organizacji, które zajmują się ochroną przyrody, bez wyjątku. Szumu nikt nie robił, to pana koledzy zrobili szum w mediach – wyznaje Władimir Putin.

Przecież dobry gospodarz dba o swoje terytorium i przedsiębiorstwa państwowe (zarządzane przez przyjaciół). Nie może dopuścić, by ktokolwiek kręcił się na wodach Arktyki, nawet w słusznej sprawie. Po pierwsze, są tam bogactwa naturalne, które kiedyś być może będzie można wydobyć. Po drugie, amerykańska rakieta wystrzelona z łodzi podwodnej w ciągu piętnastu minut może dolecieć do Moskwy.

Po trzecie, Putin to pragmatyk. Projekt amnestii stanął na agendzie na początku września. Aktywistów Greenpeace’u zatrzymano dwa tygodnie później. Można domyślać się, iż od początku było wiadomo, że 30 ekologów zostanie wypuszczonych na mocy prezydenckiej amnestii. Przy okazji upieczono kilka pieczeni na jednym ruszcie. Po pierwsze, Putin udowodnił wszystkim łakomym na arktyczne surowce, że będzie o nie walczył na ostro. Po drugie, dobry gospodarz okazał łaskę, wypuszczając na wolność osoby, które nie powinny być w areszcie (to samo dotyczy kobiet z Pussy Riot). Po trzecie, pragmatyk wypuścił tych, którzy nie stanowią dla niego żadnego politycznego zagrożenia. Po czwarte, poprawił swój wizerunek przed igrzyskami w Soczi.

Mistrz 

.244 minuty Władimir Putin słuchał pytań i na nie odpowiadał. Jedno z nich dotyczyło Michaiła Chodorkowskiego i tzw. „trzeciego procesu”, który miał doprowadzić do przedłużenia pobytu byłego szefa „Jukosu” w więzieniu. Prezydent przyznał, że podstawy całej sprawy są na tyle wątłe, że nie widzi perspektyw na skazanie Chodorkowskiego.

– Pozdrawiam wszystkich z nadchodzącym Nowym Rokiem. Dziękuję. – zakończył konferencję prasową Władimir Putin i w otoczeniu kilkunastu ochroniarzy podszedł do kilku kamer. Jeden z dziennikarzy zapytał ponownie o Michaiła Chodorkowskiego. I gruchnął news o zamiarze ułaskawienia, co stało się faktem dzień później. Żadna kamera nie była w stanie dostać się do Putina, oprócz wyznaczonych – m.in. z Russia Today. Putin zniknął, a znużeni dziennikarze odżyli „w tri miga”. Zaczęły schodzić „pilne”, pojawiły się czerwone paski. Dziennikarze biegali jak oparzeni, pytali siebie nawzajem „to prawda z Chodorkowskim”? Zaczęła się praca na następne kilkadziesiąt godzin, dopóki Chodorkowski nie poleciał do Berlina.

Władimir Putin przyćmił sam siebie. Wypuścił newsa roku po ponad czterogodzinnym podsumowaniu roku. Potem informację o ułaskawieniu „przykryły” zamachy terrorystyczne, ale tego żadne służby nie przewidziały, ani tym bardziej nie mogły zaplanować…

kulakowski konfa putina

PS. Pisanie o Władimirze Putinie jest trudne. Po pierwsze, w Polsce wszyscy wszystko o nim wiedzą. Po drugie, ja wiem bardzo mało, a jeżeli coś wiem, to tylko to, co Putin chce, żebym wiedział.

Tomasz Kułakowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 stycznia 2014