
W sprawie małych miasteczek można wybrać drogę Bursy albo drogę Matysiak (mam w sercu małe miasteczka)
Zrównoważony rozwój, o którym myśli się na poważnie, nie może się opierać tylko na dużych aglomeracjach – pisze Paulina MATYSIAK
.W Polsce więcej osób mieszka w małych i średnich miastach niż w dużych. Jeszcze większa dysproporcja jest pomiędzy mieszkańcami wsi i wielkich miast. Dopieszczanie tylko mieszkańców aglomeracji, na przykład poprzez budowanie nowoczesnej infrastruktury kolejowej jedynie między największymi ośrodkami, to zmienianie kraju w wielką pustynię z kilkoma oazami w losowych miejscach. Pozdrawiam nowych budowniczych CPK!
Zamiast inwestować tylko w wielkie miasta i liczyć na to, że one pociągną region, a nie wyjałowią go, dla wszystkich będzie lepiej, jeśli mniejsze ośrodki połączy się z większymi gęstą siecią transportu publicznego. Często jest bowiem tak, że dobrze płatna praca jest w dużych miastach, ale tanie mieszkania i duże domy są już poza nimi. A przynajmniej takie, na które stać zwyczajnego człowieka. I trzeba pozwolić ludziom korzystać z obu tych możliwości, dać im realną szansę wyboru sposobu życia po swojemu. Inwestycje w infrastrukturę, transport czy inne usługi publiczne wyrównują szanse między centrum a peryferiami. W efekcie ogranicza to presję migracyjną na duże miasta.
Małe miejscowości, wioski, ale i średnie miasta to często miejsca o ogromnym i niewykorzystanym potencjale, który przy odpowiednim wsparciu może stać się motorem rozwoju regionalnego. Rozwijanie mniejszych ośrodków to zwiększanie gospodarczej odporności państwa. Wzmacnianie małych miejscowości sprzyja jakości życia, która staje się coraz ważniejsza także w polityce rozwojowej. Lokalne społeczności zyskują dostęp do kultury, edukacji i różnorakich usług, co przeciwdziała wyludnianiu i wzmacnia więzi społeczne. Polityka zrównoważonego rozwoju, która realnie inwestuje poza metropoliami, nie jest więc tylko hasłem – to praktyczna strategia budowania nowoczesnego państwa, w którym rozwój dotyczy wszystkich, a nie wybranych regionów.
.A wracając do przywołanych w tytule słów poety dotyczących małych miasteczek – przypomnijmy, że Andrzej Bursa w swoim wierszu w buntowniczy sposób demaskuje fałszywą normalność i szarość dnia codziennego. Małe miasteczka nawinęły mu się pod rękę i stały się symbolem nudy, prozy życia i rutyny. A przecież – doskonale to wiemy – trud codzienności potrafi przygnieść niezależnie od naszego adresu. Problemy, z którymi borykają się mieszkańcy największych metropolii, są też często problemami osób ze wsi czy małego miasta. W końcu każdy z nas martwi się o wysokość rachunków za prąd czy podwyżką cen w sklepach.
Czy mieszkamy w dużym, czy małym mieście – potrzebujemy skorzystać z pomocy lekarskiej bądź prawnej, dojechać w różne miejsca, wysłać dziecko do szkoły. W swoich marzeniach i dążeniach jesteśmy w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobni. I to jest podstawowy argument, by o małych miasteczkach nie zapominać.



