Adam DĄBROWSKI: Czy amerykańska prawica staje się prorosyjska?

Czy amerykańska prawica staje się prorosyjska?

Photo of Adam DĄBROWSKI

Adam DĄBROWSKI

Politolog, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, stypendysta Queen’s University Belfast, studiował ekonomię w Szkole Głównej Handlowej. Członek Klubu Absolwenta Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności.

zobacz inne teksty Autora

Amerykańska postawa wobec Kremla, której doświadczyliśmy w lutym i marcu 2022 r., może nie powtórzyć się w przyszłości. Na taki scenariusz musimy być gotowi – pisze Adam DĄBROWSKI

.Wielu Polaków z zaniepokojeniem śledzi wiece polityczne Donalda Trumpa, na których najbardziej radykalni zwolennicy jego ponownej prezydentury pokazują się w koszulkach z napisem „Wolę być Rosjaninem niż demokratą”. Zgodnie z wynikami badań opublikowanymi przez CNN na początku sierpnia 71 proc. wyborców republikańskich uważa, że Kongres USA nie powinien autoryzować kolejnego wsparcia finansowego i militarnego dla Ukrainy, a 59 proc. uważa, że USA zrobiły już wystarczająco dużo, aby pomóc Ukrainie. Donald Trump, który prowadzi w sondażach jako najbardziej prawdopodobny kandydat Partii Republikańskiej w przyszłorocznych wyborach, w swojej retoryce coraz bardziej ambiwalentnie wypowiada się na temat zaangażowania USA w wysiłek wojenny Ukrainy.

Czy neutralny stosunek do Rosji coraz częściej wyrażany przez elity i elektorat amerykańskiej prawicy to tylko przedwyborcza strategia, która służy krytyce prezydenta Joe Bidena i walce o głosy niezadowolonych z sytuacji ekonomicznej w USA? Czy też stoi za tym szerszy i długoterminowy kontekst ekonomiczny, kulturowy i strategiczny, a polityka wewnętrzna w USA ewoluuje w takim kierunku, który ułatwi Rosji realizację jej strategicznych interesów kosztem Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej?

Istnieją przyczyny, dla których najmniej zamożni wyborcy amerykańscy z niechęcią lub obojętnością odnoszą się zaangażowania finansowego USA w Ukrainie. Często mieszkają oni w stanach, które w ostatnich 30 latach zostały szczególnie dotknięte deindustrializacją. W USA realne płace najmniej zarabiających niemal nie rosną od kryzysów pierwszej połowy lat 70., i to pomimo istotnego wzrostu produktywności w gospodarce narodowej. W zgodnej ocenie ekonomistów dzieje się tak m.in. dlatego, że Chiny i inne kraje rozwijające się dołączyły do systemu globalnego handlu. Wyborcy ci oczekują dzisiaj od polityków z Waszyngtonu przede wszystkim poprawy ich własnej sytuacji materialnej. Epidemie otyłości i narkomanii, wysokie ceny opieki medycznej i leków, relatywnie niskie płace, studenckie długi i inne problemy sprawiają, że Amerykanie w coraz mniejszym stopniu utożsamiają się z idealistyczno-merkantylną narracją lat 80. i 90. XX w.

Wyborcy republikanów widzą dzisiaj trzy główne źródła zagrożeń. Za zewnętrzne zagrożenie dla bezpieczeństwa USA uważają Chiny, które zabrały Amerykanom dobrze płatne miejsca pracy w przemyśle, przesuwają się w stronę wysokich technologii w międzynarodowym podziale pracy, a także chcą zapewnić sobie większy wpływ na zasady, na których odbywa się globalny handel. W wymiarze kulturowym republikanie zaangażowani są w walkę z kulturą woke, propagowaną przez ruchy społeczne skrajnej lewicy oraz promowaną przez lewicowo-liberalne media. W wewnętrznym wymiarze ekonomicznym wrogo nastawieni są w stosunku do elit finansowych i korporacyjnych, które nieproporcjonalnie wiele skorzystały na globalizacji oraz nie poniosły żadnej realnej odpowiedzialności za kryzys sprzed 15 lat. Na podium wrogów przeciętnego zubożałego wyborcy amerykańskiej prawicy nie ma miejsca dla Rosji, która w namacalny sposób nie zagraża ich interesom. Dlatego też niesłychanie trudno będzie w przyszłości przekonać ten elektorat, że Rosja jest geopolitycznym rywalem i strategicznym zagrożeniem dla USA, szczególnie że w porównaniu z latami 80. różnice potencjałów militarnych i ekonomicznych obu państw są gigantyczne – na korzyść USA.

Tucker Carlson, popularny na amerykańskiej skrajnej prawicy prezenter telewizyjny, zapytał retorycznie w wywiadzie jednego z kandydatów republikańskich do startu w wyborach prezydenckich: „Rosja nie zabiła żadnego Amerykanina, a Meksyk doprowadził do śmierci setek tysięcy Amerykanów. Ale to Rosja jest naszym wrogiem, a Meksyk jest naszym sojusznikiem. Jak to działa?”. Z kontekstu rozmowy wynika, że Tucker Carlson obarcza Meksyk odpowiedzialnością za epidemię narkomanii, która co roku doprowadza do dużej liczby zgonów i zamienia centra amerykańskich miast w noclegownie dla bezdomnych narkomanów. Pomijając demagogię i uproszczenia, na których oparte są takie wypowiedzi, niewątpliwie na poziomie przekazu propagandowego argumenty te trafiają na bardzo podatny grunt i utrwalają określone obrazy w głowach amerykańskich wyborców.

Warto również zauważyć, że guru amerykańskiego ruchu kontrrewolucji kulturowej, kanadyjski psycholog i wykładowca Jordan Peterson – obserwowany na Twitterze (X) przez 4,5 mln kont – darzy Rosję wręcz metafizyczną estymą. Peterson uważa Rosję za kontrapunkt dla gnijącego Zachodu i ideologii woke, z którą zaciekle walczy. Co prawda Peterson oficjalnie potępił Rosję za atak na Ukrainę, ale wywiad, w którym to zrobił, jest pełen historiozoficznych refleksji o tym, że Rosja mogła poczuć się zagrożona kulturową ekspansją Zachodu. Peterson promuje ponadto kulturę rosyjską oraz namawia słuchaczy, aby czytali Dostojewskiego i Sołżenicyna.

Na polu refleksji strategicznej republikańskiego establishmentu również bardzo głośno wybrzmiewają głosy rewaluujące znaczenie zagrożenia, jakie dla USA niesie ze sobą agresywna polityka Rosji. Zdaniem E. Colby’ego, stratega, który pracował dla administracji Trumpa i jest współautorem Narodowej strategii obrony z 2018 r., toEuropa powinna wziąć na siebie finansowy i militarny ciężar odstraszania Rosji. Colby forsuje stanowisko, zgodnie z którym USA powinny ograniczyć swoje zaangażowanie militarne w Europie i skupić się na Chinach. Jego zdaniem USA nie mają wystarczających zasobów, aby aktywnie angażować się na dwóch frontach. W tej sytuacji to rywalizacji na Pacyfiku należy poświęcić więcej uwagi, gdyż jest ona kluczem do utrzymania globalnej supremacji USA.

Łatwo dostrzec, że wiele niezwiązanych ze sobą ośrodków opiniotwórczych kształtujących część republikańskiej refleksji politycznej, na wielu poziomach, przy użyciu różnych argumentów, stopniowo tworzy przyzwolenie na zakwalifikowanie Rosji jako kraju neutralnego bądź przynajmniej kraju niezagrażającego USA. Donald Trump, który zmierza po kolejną nominację, konsoliduje te narracje i głosi hasła, z których jednoznacznie wynika, iż będzie dążył do jak najszybszego zakończenia konfliktu w Ukrainie.

W przyszłości można więc wyobrazić sobie scenariusz, w którym dojdzie do splotu czynników:

  • Wyborcy republikanów będą nastawieni coraz bardziej izolacjonistycznie i niechętnie będą podchodzić do finansowania zamorskich wydatków militarnych, domagając się zwiększenia nakładów federalnych na poprawę sytuacji wewnętrznej w USA.
  • Republikański establishment zajmujący się bezpieczeństwem będzie postulował, by USA ograniczyły zaangażowanie militarne tylko do Pacyfiku, a swe zasoby skupiły ponadto na choćby częściowej reindustrializacji kraju.
  • Tradycjonalistycznie nastawione środowiska amerykańskie w ferworze wojny kulturowej ulegać będą ocieplającej wizerunek Rosji propagandzie, utrzymującej, że Rosja ostała się jako dysponent tradycyjnych, pierwotnych, niezniszczonych zachodnią dekadencją wartości.

Pamiętajmy, że Amerykanie poszli na I wojnę światową dopiero wówczas, gdy rząd miał na to przyzwolenie społeczne. Podobna sytuacja miała miejsce przed wejściem Amerykanów do II wojny światowej. Amerykańska propaganda ponownie musiała wypracować przyzwolenie społeczeństwa. Przyzwolenie na zaangażowanie Amerykanów w utrzymywanie bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej nie jest stałe. Wraz ze zmianą sytuacji wewnętrznej w USA w ciągu kilku następnych kadencji amerykańscy prezydenci mogą być pod ogromną presją liczącej się części wyborców. Amerykańska demokracja ma to do siebie, że wpływ opinii publicznej na decyzje strategiczne prezydentów USA jest istotny.

.W związku z tym nie powinniśmy lekceważyć zjawisk zachodzących na amerykańskiej prawicy i zbywać ich stwierdzeniem, że to tylko przedwyborcza strategia Trumpa oraz jego propagandzistów. Zjawiska, które wymieniłem, są względnie trwałe, osadzone na wielu poziomach i w szerokich kontekstach. Normalizacja stosunków USA-Rosja może okazać się wypadkową wielu czynników, które prowadzą do ewolucji poglądów i postaw na amerykańskiej prawicy i tworzenia nowych osi podziałów. Amerykańska postawa wobec Kremla, której doświadczyliśmy w lutym i marcu 2022, może nie powtórzyć się w przyszłości.

Na taki scenariusz musimy być gotowi.

Adam Dąbrowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 września 2023
Fot. Sam WOLFE / Reuters / Forum