Ákos ENGELMAYER: Mój Wrocław. Moja Polska. Dziękuję!

Mój Wrocław. Moja Polska. Dziękuję!

Photo of Ákos ENGELMAYER

Ákos ENGELMAYER

Urodzony w 1938 roku w Szeged, od 1962 roku mieszka w Polsce. Skończył studia na Uniwersytecie Warszawskim. Był łącznikiem między opozycją węgierską i polską. W latach 1990 – 1995 ambasador Republiki Węgierskiej i po rozpadzie ZSRR również na Białorusi. Prezes Wspólnoty Węgierskiej w Polsce.

Uwerturą Powstania Węgierskiego w 1956 roku był poznański Czerwiec. Wybuchły walki, w których uczestniczyli z bronią w ręku studiujący na Węgrzech Polacy, studentki i studenci. Blisko jedną trzecią pomocy otrzymaliśmy ze zniszczonej Polski – pisze Ákos ENGELMAYER

Dwaj budapesztańscy chłopcy, 12-letni Gyula Csics (jego pamiętnik ukazał się po polsku: Gyula Csics, „Węgierska rewolucja 1956. Pamiętnik dwunastolatka”, Warszawa, IPN, 2016) oraz 14-letni János Kovács zapisali 23 października 1956 roku: „[…] Kiedy wszedłem do domu, Kati powiedziała, że ludzie demonstrują. Nic jeszcze o tym nie słyszałem, dopiero wczoraj podali w radio, że w Szegedzie demonstrowali studenci i że w Polsce też było powstanie” (Gyula Csics). „Wybuchła rewolucja! 14 czerwca w Polsce odbyła się demonstracja studencka. Przyjęto z powrotem do partii zrehabilitowanego Gomułkę. Jednak w Poznaniu nastąpiło krwawe starcie” (János Kovács).

Początek Powstania to solidarnościowa demonstracja z Polską w dniu 23 października pod pomnikiem generała Józefa Bema: „Minden magyar együtt halad kövessük a lengyel utat!” (Wszyscy Węgrzy, chodźcie z nami, pójdziemy za Polakami). „Lengyel-magyar barátság — függetlenség, szabadság!” (Przyjaźń polsko-węgierska — niepodległość, wolność). Wieczorem do Budapesztu i nie tylko tam wtargnęła armia radziecka. Wybuchły walki, w których uczestniczyli z bronią w ręku studiujący na Węgrzech Polacy, studentki i studenci. Blisko jedną trzecią pomocy otrzymaliśmy ze zniszczonej Polski, zaledwie 11 lat po wojnie. Wielu polskich poetów napisało wtedy wiersze poświęcone bohaterstwu Węgrów. We wszystkich miastach polskich odbywały się masowe demonstracje wyrażające poparcie dla walczących na Węgrzech, a potem po upadku Powstania przeciwko krwawym represjom. Taka wielka demonstracja studencka odbyła się również we Wrocławiu.

W 2006 roku na placu Grunwaldzkim arcybiskup Henryk Gulbinowicz w obecności byłego prezydenta Węgier László Sólyoma poświęcił tablicę przypominającą to wydarzenie. Na wrocławskim ratuszu przez kilkanaście dni powiewała wielka węgierska flaga z kirem.

Po upadku Powstania nastąpiły potworne represje (wykonano blisko 300 wyroków śmierci). Nawet w rodzinach bano się mówić o Powstaniu. Wydawca Tamás Kieselbach w reprincie dziennika 14-letniego chłopca napisał we wstępie: „Pamiętam, gdy miałem dwanaście lat, wujek z sąsiedztwa opowiadał, że na placu Széna w 1956 roku strzelano do Rusków. Nic nie zrozumiałem. Na pewno się myli, nie Węgrzy strzelali do Rusków, lecz Ruscy do Niemców i nie w 1956, a w 1945 roku”. Natomiast w Polsce nie tylko żyła pamięć o naszym Powstaniu, ale można było o nim otwarcie mówić.

Opozycja z lat 70. a potem Solidarność legalna i nielegalna sięgała do tradycji nie tylko polskiego Października, ale również do Powstania Węgierskiego. W latach 80. ukazało się (początkowo legalnie, a później nielegalnie) wiele pozycji książkowych, kasety z nagraniami dokumentów, znaczki podziemne z Powstaniem Węgierskim. „Dziennik węgierski 1956” Wiktora Woroszylskiego doczekał się co najmniej siedmiu podziemnych edycji (na Węgrzech ukazał się w drugim obiegu dopiero w 1988 roku). Relacje Sándora Kopacsiego, stołecznego komendanta policji, „Węgry 56. Trzynaście dni nadziei”, miały 15 wydań.

Łukasz Kamiński, były szef IPN, we wstępie do książki „Węgierska rewolucja 1956. Pamiętnik dwunastolatka” napisał: „Najbardziej przemawiają do nas relacje bezpośrednich świadków i uczestników wydarzeń. Poruszają nas zawarte w dziennikach i wspomnieniach emocje, uwagę przykuwają drobne detale, których próżno szukać w uczonych rozprawach”. Ja byłem nie tylko obserwatorem, ale i uczestnikiem.

Wystawa „Węgry 1956. Twarze i przedmioty” w Centrum Historii Zajezdnia nie jest typowa. Nie przedstawia historii Powstania, lecz tylko twarze trzech Węgrów i trzech Polaków, „szarych” uczestników tamtych wydarzeń. Pokazane są osobiste przedmioty węgierskie i polskie związane z rokiem 1956. Wśród tych „drobiazgów” jest odłamek pocisku, który prawie mnie zabił (przeleciał koło mojej głowy) 5 listopada, kiedy wycofaliśmy się z placu Széna, jednego z najważniejszych punktów oporu w Budzie. Podniosłem odłamek, był jeszcze gorący, zabrałem go do domu. Zupełnie o nim zapomniałem. Odnalazłem go w rzeczach mamy po jej śmierci, w kopercie z napisem: „Dostałam go od Ákosa w 56 roku”. Można też zobaczyć drukarskie czcionki z herbem Kossutha, zakazanym przez władze komunistyczne; wykradałem je z drukarni, w której pracowałem jako zecer ręczny. Są również dwujęzyczne ulotki wydawane wspólnie z Solidarnością Walczącą.

Przy wejściu na wystawę stoją buty Stalina — kopia butów wodza z obalonego 23 października 1956 roku 18-metrowego pomnika. Buty te stały przez dwa tygodnie w naszym ogrodzie w Podkowie Leśnej. Czułem dużą satysfakcję, nie wiem, czy największą w moim życiu, z tego, że buty największego bojownika o światowy pokój znalazły się w naszym ogrodzie w dniu 7 listopada, czyli w rocznicę Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej.

Ostatnie „historyczne” wydarzenie w moim życiu też jest związane z Wrocławiem. Miesiąc temu w Warszawie naprzeciwko Ambasady Węgierskiej przez marszałka polskiego Sejmu i przewodniczącego Węgierskiego Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) został odsłonięty pomnik z następującym napisem:

„W tym miejscu 23 października 1986 roku, w 30 rocznicę / Powstania Węgierskiego 1956 roku, / działacze »Solidarności Walczącej« / rozwiesili transparent, przywołując tamtejsze wydarzenia / znad Dunaju. Gest ten stanowił jednocześnie / dowód umiłowania przez obydwa narody wolności, / był symbolem walki z reżimem komunistycznym, / tak w 1956 roku, jak i w przeddzień jego upadku”.

Napis na transparencie z naszego prześcieradła wykonała moja żona Krystyna, zużywając flamastry naszych dzieci, przywiezione zresztą z Węgier, bo tu nie były do dostania.

Z przemówienia przewodniczącego Węgierskiego Zgromadzenia Narodowego dr. László Kövéra: „Nieobecność Ákosa Engelmayera i jego żony Krystyny przy wieszaniu transparentu była usprawiedliwiona. W tym dniu w podwarszawskiej Podkowie Leśnej w kościele św. Krzysztofa został poświęcony pierwszy w obozie socjalistycznym pomnik, powstały z ich inicjatywy, upamiętniający bohaterów roku 56. Jest to granitowa tablica z herbem Kossutha i dwujęzycznym napisem: »Ku czci poległych i pomordowanych w 30 rocznicę Rewolucji Węgierskiej«. Poświęceniu tablicy towarzyszyła nielegalna wystawa fotograficzna”.

Szukaliśmy chłopców z Wrocławia, którzy wieszali wtedy ten transparent. Nie udało nam się ich odnaleźć, tak jak i ubecji. Oni ryzykowali o wiele więcej niż my. Tą drogą po 30 latach pragniemy przekazać podziękowanie za ich zaangażowanie i odwagę. Dziękujemy!

Ákos Engelmayer

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 czerwca 2017