Prof. Andrew TETTENBORN: Urzędnicy i prawnicy Brukseli zachowują się jak legiony rzymskie, które otrzymywały w Rzymie rozkaz podporządkowania kolejnych prowincji

Urzędnicy i prawnicy Brukseli zachowują się jak legiony rzymskie, które otrzymywały w Rzymie rozkaz podporządkowania kolejnych prowincji

Photo of Prof. Andrew TETTENBORN

Prof. Andrew TETTENBORN

Profesor nauk prawnych Swansea University.

zobacz inne teksty Autora

Gdyby dziś nad Wisłą doszło do referendum w sprawie członkostwa we Wspólnocie, to jego zwolennicy wygraliby z dużą przewagą. Ale gdyby Bruksela wstrzymała transfery finansowe do Warszawy, to te proporcje mogłyby się zmienić.Europejscy decydenci to wiedzą – pisze prof. Andrew TETTENBORN

Reformy wymiaru sprawiedliwości stanowią wewnętrzną sprawę Polski. Bez względu na to, jaką ma się opinię o zmianach w tym obszarze wprowadzanych w Warszawie, tylko od polskich władz zależy, w jaki sposób będzie zorganizowane sądownictwo. To nie jest kwestia Unii Europejskiej. Kiedy zajrzymy do traktatów unijnych, to dostrzeżemy, że nie ma w nich absolutnie niczego o reformach sądownictwa w poszczególnych krajach UE. Bruksela nie dysponuje kompetencjami w tej dziedzinie. W traktatach europejskich nie znalazły się zapisy o przeniesieniu kompetencji w tym obszarze z krajów członkowskich na Unię.

Mimo to od kilku lat trwa konflikt o rządy prawa między Brukselą i Warszawą. Tyle że odpowiedzi na pytanie, kto ma rację w sporze, należy bardziej szukać w warstwie politycznej niż prawnej.

Pod względem logiki Mateusz Morawiecki ma lepsze argumenty. Polska konstytucja została przyjęta w 1997 roku, do Unii Polska dołączyła w roku 2004. Wniosek z tego płynie jasny: członkostwo we Wspólnocie stało się możliwe, gdyż było zgodne z konstytucją. Już choćby z tego wynika, że polska ustawa zasadnicza ma pierwszeństwo przed prawem europejskim. Przecież po wejściu Polski do UE nie wprowadzano w konstytucji żadnych poprawek, które by ten stan rzeczy porządkowały w innej kolejności.

Ale takich argumentów prawnicy reprezentujący Unię Europejską nie uznają. Z prostej przyczyny – oni już od czasu studiów są utwierdzani w przekonaniu o wyższości prawa europejskiego nad krajowym. Ich zadaniem jest pilnować, aby unijna legislacja przetrwała. Traktują je poniekąd jak swoiste, europejskie Pismo Święte.

UE jest wyjątkową w swej naturze organizacją, niepodlegającą regułom powszechnie pojmowanego prawa. Traktuje ona założenie, że prawo unijne jest ponad prawami narodowymi, jak dogmat, który trzeba po prostu zaakceptować. Tyle że to blef Brukseli. Polski Trybunał Konstytucyjny swoim wyrokiem stwierdzającym wyższość krajowej konstytucji nad europejskim prawem powiedział mu „sprawdzam”.

Nie on jeden. W maju 2020 roku oraz w kwietniu 2021 Federalny Trybunał Konstytucyjny w Niemczech jasno i dobitnie stwierdził, że niekoniecznie będzie akceptować wszystkie wyroki TSUE. To dla Brukseli spory kłopot, gdyż Niemcy najbardziej opowiadają się za unifikacją państw unijnych. Oddzielna sprawa, że europejskie instytucje nie będą tak rygorystyczne wobec innych krajów UE, jak są wobec Polski.

Skąd ta różnica w podejściu? Z powodów przede wszystkim politycznych. Bruksela, która jest zdominowana przez polityków o poglądach lewicowo-liberalnych, którzy starają się jak mogą, by stłumić poglądy konserwatywne, reprezentowane przez PiS.

Działania TSUE służą podważeniu rządów PiS w Polsce. Ale nie tylko. To także krok w kierunku federalizacji UE. Bruksela od dawna podąża za agendą federalizacyjną. Jej ambicją jest stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy, a każdy, kto ten plan próbuje storpedować, jest traktowany jako przeciwnik. Bronią w walce stają się pieniądze – z tego powodu tak często słychać głosy mówiące, że należy wstrzymać fundusze dla Polski należące jej się w ramach polityki strukturalnej UE czy Planu Odbudowy Europy. Tylko że w tym momencie Unia dochodzi do granicy swego postępowania.

Obecnie Polska jest jednym z najbardziej proeuropejskich państw w Europie. Gdyby dziś nad Wisłą doszło do referendum w sprawie członkostwa we Wspólnocie, to jego zwolennicy wygraliby z dużą przewagą. Ale gdyby Bruksela wstrzymała transfery finansowe do Warszawy, to te proporcje mogłyby się zmienić. Być może zwolennicy wspólnej Europy dalej mieliby przewagę, ale na pewno nie tak ogromną jak obecnie. Europejscy decydenci to wiedzą, dlatego jest prawdopodobne, że wycofają się z tak ostrego, konfrontacyjnego kursu, jaki teraz obrali.

Do tej pory urzędnicy i prawnicy Brukseli zachowywali się jak legiony rzymskie, który otrzymywały w Rzymie rozkaz podporządkowania kolejnych prowincji europejskich i bezwzględnie go realizowały. Ale teraz ten styl działania się wyczerpuje, także z powodu decyzji podjętej przez polski Trybunał Konstytucyjny. UE nie może działać niczym rzymskie legiony, gdyż w ten sposób prowadzi Unię do katastrofy.

.Dni, w których Bruksela mogła po prostu narzucać państwom członkowskim określone działania, dochodzą szybko końca. Za parę lat charakter Brukseli i jej styl działania ulegną zmianie.

Andrew Tettenborn

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 października 2021