"Na styku kultur i światów. Wokół jakości uniwersytetów"
Bianka SIWIŃSKA: – Pana uczelnia, założona zaledwie w 1991 roku, jest obecnie jedną z najlepszych w Azji i na świecie. Według rankingu QS macie 1 miejsce w globalnym zestawieniu uczelni młodych (istniejących mniej niż 50). Jaka jest recepta na doskonały uniwersytet?
Prof. Tony CHAN: – W takiej recepturze musi współgrać wiele czynników. Na pewno jednym z nich, bardzo podstawowym jest godziwe i adekwatne finansowanie. Obok trwałego i przewidywalnego wsparcia ze strony państwa, kluczowe jest zaangażowanie finansowe z sektora prywatnego – nie tylko od biznesu i przemysłu, ale po prostu z indywidualnych datków absolwentów, lub też dobrze sytuowanych osób, którym zależy na jakości nauki w ich kraju.
– Pieniądze są koniecznym, ale, jak domyślam się, niewystarczającym warunkiem dla rozwoju uczelni o światowej klasie
– Decydujące jest właściwe określenie miejsca uczelni w systemie – krajowym i światowym – odpowiednie pozycjonowanie. Uniwersytet musi być pewną, bardzo jasno sformułowaną propozycją na zapotrzebowanie czasów.
– Jak to rozumieć?
– Jak Pani zauważyła, HKUST jest uczelnią bardzo młodą – najmłodszą uczelnią w Hongkongu. Gdy ją zakładaliśmy, wiedzieliśmy, że jak Chiny się na Hongkong otworzą (a doszło do tego w 6 lat później – w 1997 roku), to dużo fabryk i rzemiosła przeniesie się tam. I tak się stało – bardzo zresztą szybko.
Hongkong musiał zmienić swój model gospodarczy – postawić na wiedzę i budowanie kapitału intelektualnego. HKUST odpowiedziało na tę potrzebę i zostało pierwszą uczelnią badawczą w regionie – centrum myśli, rozwoju i innowacji.
Chcieliśmy mieć w Hongkongu swoje MIT, chcieliśmy mieć Uniwersytet Stanforda – bo tylko w ten sposób mogliśmy stworzyć podwaliny pod nowego Googla, czy Appla. A tak właśnie widzieliśmy naszą przyszłość – zamiast robienia ubrań i tanich wersji innych, prostych towarów. Na tej wizji zbudowaliśmy nasz uniwersytet.
– Jak ważne dla sukcesu Pana uczelni jest fakt zlokalizowania jej w dość niezwykłym pod wieloma względami miejscu jakim jest Hongkong?
– Hongkong cieszy się wyjątkowym statusem w kontekście globalnym. Nasze kompetencje są unikatowe. Wielu obywateli Hongkongu to są obywatele chińscy. Kulturalnie rozumiemy więc Azję – oglądamy filmy chińskie, koreańskie, japońskie -czytamy młodych autorów. Dogłębnie rozumiemy zanurzenie Azji w konfucjanizmie. A jest on równie definiujący, jak chrześcijaństwo dla Zachodu. Jednocześnie jesteśmy bardzo zachodni w swoich dążeniach, wzorcach i aspiracjach.
– Czyli nie do końca czujecie się uczelnią po prostu chińską, czy azjatycką?
– Jeżeli byśmy określili się jako uczelnia chińska, to byśmy nigdy nie zaszli tak daleko. Jeżeli chcielibyśmy oprzeć się wyłącznie na wzorcach zachodnich, to również nie stalibyśmy się tym, czym jesteśmy dziś. Bo uczelni wzorowanych na Stanfordzie – mniej lub bardziej udanych – jest na świecie mnóstwo. My jesteśmy świadomi naszej pozycji na styku kultur i światów i to myślenie implementujemy w każdy poziom naszych działań. Pozycjonujemy się jako najważniejszy uniwersytet badawczy w Hongkongu, najbardziej otwarty i międzynarodowy – miejsce, gdzie Wschód spotyka Zachód.
Jesteśmy zachodnią uczelnią w Chinach – i to czyni nas niezwykłymi.
– Co jeszcze Was wyróżnia w kontekście akademickiej doskonałości?
– Zatrudniamy wyłącznie najlepszych. Z całego świata. Hongkongczyków jest u nas zaledwie 20%. Sporo jest Chińczyków, którzy opuścili Chiny wiele lat temu, zrobili doktoraty na Harvardzie czy Stanfordzie, pracowali tam potem w badaniach lub przemyśle wiele lat, a teraz wrócili, bo warunki, jakie im oferujemy są znakomite. I mogą konkurować z tymi oferowanymi przez najlepsze ośrodki na świecie. Inni profesorowie pochodzą z całej reszty świata, znacząca część z USA.
– Jak ich znajdujecie?
– Używamy profesjonalnych headhunterów. Dzięki temu udało nam się przechwycić kilku wybitnych badaczy: dziekanów i szefów instytutów z Columbia University w Nowym Jorku, czy z singapurskiego NTU. Oczywiście działa to w obie strony i niektórzy z naszych profesorów są z kolei zatrudniani przez najlepsze uczelnie z Zachodu.
– Czyli strategia otwarcia na świat i inwestowania w jakość przyniosła efekty?
– Kiedy tworzyliśmy HKUST 30 lat temu, to nikt nie wiedział, co stanie się z Chinami – czy upadną? Mogliśmy wtedy powiedzieć sobie: będziemy lokalną uczelnią ucząca ludzi na potrzeby Hongkongu. Będziemy zatrudniać miejscowych profesorów i uczyć po chińsku. Wtedy stalibyśmy się częścią systemu Republiki Ludowej i zginęlibyśmy w masie innych uczelni.
Teraz Chiny są drugą, najsilniejszą gospodarką świata. Inwestują mnóstwo w uniwersytety, naukę, innowacje. HKUST jest w świetnej pozycji, aby z tego korzystać. Mamy własne miejsce w systemie, pełna swobodę działania, dostęp do obiegu wymiany myśli i wolność akademicką.
– Na ile ta wolność, często ograniczana w Chinach, jest ważna?
– Szalenie. Jest absolutnie konieczna do tworzenia nauki na najwyższym poziomie. My w przeciwieństwie do wielu chińskich uczelni nie musimy nikogo pytać o pozwolenie, jeżeli chcemy przyjechać np. do Polski – odwiedzić tutejsze uniwersytety. Nigdy też nie moglibyśmy pozyskać bez niej najlepszych naukowców. Żaden światowej klasy badacz, nie pojedzie tam, gdzie nie będzie mógł działać z pełna swobodą.
– Na nich pieniądze nie robią wrażenia, bo mogą je dostać wszędzie. Liczy się otoczenie, w jakim mają pracować.
– To jest zresztą problem wielu nowych uniwersytetów powstających w ostatnich latach, w ambitnych krajach wiele w nie inwestujących: jak wcześniej Bliski Wschód i Kazachstan, a ostatnio Wietnam, czy Kambodża. Gospodarka lepiej im prosperuje i rządy zaczynają inwestować w rozwój bazy naukowo-dydaktycznej. Zazwyczaj jednak przy takich inwestycjach system definiuje te uczelnie jako część tamtejszych ministerstw. To krępuje ich rozwój od samego początku. Przecież najlepsze uczelnie świata nie należą do rządu. Nikt ich nie kontroluje. To się po prostu nie sprawdza.
– Na świecie toczy się debata o potrzebie poszerzenia udziału kobiet w nauce i technologie. Czy HKSTU podejmuje starania w tym kierunku?
– Wierzymy w tę potrzebę w stu procentach. Zachęcamy naszą kadrę i administrację do zwracania uwagi na potrzeby kobiet. Dążymy do ich szerszego zatrudniania – wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Tradycyjny wizerunek naukowca w Azji jest mocno zmaskulinizowany.Nasze społeczeństwo nie należy do zbyt progresywnych, ale i tak jesteśmy bardziej postępowi niż Japonia czy Korea w tym względzie. Kobiety stanowią u nas około 40% studentów, a na kierunkach stricte inżynierskich – ok. 20%. Liczby te nie zadowalają nas, więc robimy dużo, aby zachęcać kobiety do nauki i technologii. Mamy nawet specjalny program WISE (Women in Science and Engineering) – w jego ramach oferujemy naukowe obozy letnie dla uczennic szkół średnich oraz stypendia dla zdolnych studentek zainteresowanych nauką i technologią.
– Jaką ma Pan wizję rozwoju swojej uczelni?
– Nasz wizja jest prosta i precyzyjna. Chcemy być jednym z najlepszych uniwersytetów na świecie. Chcemy być w TOP 20. Nie możemy być Harvardem, bo nie jesteśmy pełnym uniwersytetem: nie mamy medycznej szkoły, czy też prawa. Nie mamy gigantycznego, żelaznego funduszu Harvardu. Nie mamy też na razie Doliny Krzemowej, na której wzrasta symbiotycznie Uniwersytet Stanforda. Naszym najbliższym wzorcem jest MIT. I w tę stronę będziemy iść.
Chcemy, żeby przyjeżdżali do nas najlepsi z całego świata, aby Chińczycy dzięki doświadczeniu studiowania u nas mogli ten świat zrozumieć. I go budować i rozwijać.
Naszą ambicja jest aby szefowie wielkich innowacyjnych firm i liderzy polityczni byli naszymi absolwentami, a HKSTU stało się sercem przyszłej Doliny Krzemowej. Mamy niepodważalne atuty: dobry system prawny, dostęp do największego rynku na świecie. Mamy dostęp do olbrzymiego zasobu talentów. Mówimy w dwóch globalnych językach – angielskim i mandaryńskim. Hongkong jest potężnym centrum finansowym. Mamy też łatwy akces do zasobów, które znajdują się po drugiej stronie granicy politycznej – instytucji badawczych i centrów innowacyjności. To tylko 45 minut od nas. Hongkong odegra olbrzymia rolę w rzeczywistej integracji Chin z resztą świata. My będziemy służyć temu procesowi w obszarze nauki i technologii.
– Dziękują bardzo za rozmowę i życzę powodzenia w realizowaniu tej wizji.
Rozmawiała Bianka Siwińska
Rozmowa ukaże się w najbliższym wydaniu „Perspektywy” / „Ranking szkół wyższych” [LINK]