Chris GUILLEBEAU: Trzy historie. Trójka ludzi. I trzy pasje

Trzy historie. Trójka ludzi. I trzy pasje

Photo of Chris GUILLEBEAU

Chris GUILLEBEAU

Przedsiębiorca, podróżnik i autor bestsellerów. Jego pierwsza książka, The Art of Non-Conformity, została przetłumaczona na ponad dwadzieścia języków, a druga, Niskobudżetowy startup, osiągnęła status bestsellera „New York Timesa” oraz „Wall Street Journal”.

zobacz inne teksty Autora

Co oznacza, że robisz coś dla siebie? Że stawiasz na samodzielność i niezależność, że konfrontujesz się ze strachem i przezwyciężasz trudności? Zapytaj Laurę Dekker, szesnastolatkę, która wytoczyła rządowi proces o zezwolenie na wyruszenie na samotną wyprawę po morzu po tym, jak opieka społeczna próbowała jej tego zabronić.

.Laura nie bała się życia na wodzie. Urodziła się na jachcie u wybrzeży Nowej Zelandii i żeglowała przez całe życie, zaczynając w wieku sześciu lat od samodzielnego rejsu dookoła portu. Od dziesiątego roku życia wiedziała, jaki jest jej cel — zostać najmłodszą osobą na świecie, która opłynęła świat. Był jednak pewien problem, który bynajmniej nie miał związku z piratami, sztormami lub zgubieniem się po drodze. Problemem były holenderskie władze, które uchwaliły prawo zakazujące Laurze samotnego opuszczania kraju.

Gdy po samodzielnym rejsie do Anglii i z powrotem w wieku trzynastu lat ogłosiła, że za rok planuje opłynąć całą kulę ziemską, władze przydzieliły jej opiekę kuratorską. Laura uciekła na wyspę Saint Martin, lecz została znaleziona i odesłana do Holandii. W końcu wytoczyła władzom proces, który wygrała, dzięki czemu mogła rozpocząć wyprawę.

Po tym całym domowym dramacie rozpoczęcie rejsu wydawało się rozczarowujące. Sprawa sądowa i zainteresowanie mediów znacznie osłabiły Laurę, lecz gdy w końcu znalazła się na wodzie, miała nieskończoną ilość czasu. Nie było za bardzo czego planować. Miała na głowie mnóstwo rzeczy, w tym pokaźną listę szkolnych przedmiotów do zaliczenia, ale trudno być bardziej odciętym od wszystkiego, gdy się jest w małej łódce na środku oceanu. Bez wątpienia czekały ją wyzwania, lecz w tamtym momencie przejęła całkowite panowanie nad sytuacją. Czekało ją wiele dni rejsu i to był jej czas i jej wyprawa.

Laura nie dążyła do sławy. Po zakończeniu rejsu jej zlokalizowanie na potrzeby tej książki okazało się niełatwym zadaniem. Gdy w końcu odkryłem, że mieszka z powrotem w Nowej Zelandii, napisałem do niej e-maila z pytaniem, dlaczego to zrobiła. „Nie chciałam znaleźć się w centrum uwagi” — odpisała. „Nie dążyłam do zostania celebrytką. Po prostu kocham morze i chciałam to zrobić dla siebie”.

Życie w biegu

.Bryon Powell brał udział w ultradługich biegach od niemal dekady, gdy zdecydował się na gwałtowną zmianę i postawienie sportu na pierwszym miejscu. Zanim rzucił pracę, sprzedał dom i się przeprowadził, ukończył Marathon des Sables, odbywający się na Saharze siedmiodniowy bieg na dystansie 150 mil (241 km), w którym uczestnicy muszą dźwigać na plecach całe swoje zapasy, nie licząc namiotów i wody. Było to naprawdę poważne wyzwanie, a Bryon miał jeszcze na głowie tworzenie społeczności, rozwijanie biznesu i pisanie o tym, co wcześniej było tylko jego pasją.

Jego historia była podobna do historii innych rozczarowanych pracą ludzi, którzy zdecydowali się na zmianę. Bryon ukończył z wyróżnieniem studia prawnicze, jednocześnie trenując do biegów na 80 km. Swoją pracę zawodową opisał w następujący sposób: — Udzielałem porad technicznych na temat nieważnych projektów, ale nigdy nie wiedziałem, czy zostały one w ogóle zastosowane. — Był dobrze opłacanym człowiekiem od papierkowej roboty, ale pragnął wyrwać się na zewnątrz, czując potrzebę udzielania się w czymś bardziej znaczącym.

Na trasie nawiązał przyjaźnie z wieloma innymi sportowcami. Te nowe relacje skupiały się na kwestiach związanych z zawodami — kto bierze w nich udział, jaki jest plan treningowy dla danej trasy itd. Jednak po zakończeniu zawodów nie istniało żadne miejsce, w którym ultramaratończycy mogliby się spotkać i podzielić doświadczeniami. Wprawdzie są oni z natury samotnikami, lecz tak jak wszyscy ludzie potrzebują swojej społeczności. Nawet biegacze mający wsparcie swoich rodzin pragnęli częściej kontaktować się z innymi entuzjastami, którzy rozumieli unikalne wyzwania związane z wielogodzinnym treningiem w każdy weekend oraz płynące z niego korzyści. Bryon miał wizję zebrania tych wszystkich ludzi w wirtualnej społeczności, która działałaby w każdej strefie czasowej i która byłaby zawsze dostępna niezależnie od miejsca zamieszkania. Uświadomił sobie, że jest to zadanie na dłuższy czas i że jeśli chce to zrobić dobrze, musi zaangażować się w stu procentach i poświęcić na to wszystkie swoje zasoby.

Podczas lotu z Maroka do domu podjął decyzję: czas zacząć realizować plan — teraz albo nigdy. Pierwszego dnia po powrocie umówił się z agentem nieruchomości, żeby wystawić dom na sprzedaż. Jego celem było zredukowanie swojego życia zgodnie ze zmianą zajęcia. Przerażało go to, lecz nie zamykał oczu na najgorszy scenariusz: — Wiem, że może mi się nie udać, ale nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym nie spróbował.

Oczywiście nie zamierzał ponieść klęski. Nad powodzeniem tego projektu pracował czternaście godzin dziennie siedem dni w tygodniu przez ponad rok. Mówił ludziom: „Gdy znajdziesz coś, w co wierzysz, musisz włożyć w to wszystko, co masz. Gdy już wykonasz skok, bądź cierpliwy… bardzo cierpliwy i wytrwały. Pracuj bez wytchnienia nawet przez kilka lat, jeśli tego wymaga twoje przedsięwzięcie. Łatwe projekty to nie misje, tylko wakacje od normalnego życia. Prawdziwe wyzwanie wyciśnie z ciebie ostatnie soki. Pogódź się z tym i walcz do upadłego, żeby osiągnąć swój cel!”.

.„Walcz do upadłego” — te słowa świetnie opisują postawę człowieka, który przebiegł w jeden dzień ponad sto sześćdziesiąt kilometrów, co nie oznacza, że nie było mu trudno wytrwać w nowej roli. Pewnego dnia, gdy jechał zrobić reportaż z zawodów, uświadomił sobie, że zapomniał statywu. Teoretycznie to nic wielkiego, bo zorientował się zaledwie trzydzieści minut po wyjeździe z domu, lecz mało brakowało, a byłby się załamał. — Chciałem od razu zrezygnować — stwierdził, przypominając sobie, jak cały ten ciężki rok uderzył w niego na stacji benzynowej, gdy tankował samochód. Przemyślał swoją silną reakcję i uświadomił sobie, że musi lepiej pilnować tempa. Może ciężko pracować, ale powinien to robić mądrzej.

Otrząsnął się, zrobił sobie przerwę, po czym z powrotem skupił się na tworzeniu ogólnoświatowej społeczności, której postanowił służyć przez przynajmniej pięć lat.

Pogódź się z odrzuceniem

.Gdy próbujesz czegoś nowego, możesz odczuwać dyskomfort na myśl o pierwszym razie lub bać się, że nie wszyscy zaakceptują Twój pomysł. Jednym ze sposobów na uporanie się z tym jest oswojenie się z porażką. Jason Comely stworzył odbywającą się w realnym życiu grę o nazwie „Rejection Therapy” (z ang. „terapia odrzucenia”), w której uczestnicy są zachęcani do angażowania się w eksperymenty społeczne. Chodzi o to, aby poprosić o coś i uzyskać negatywną odpowiedź, co poszerzy Twoją strefę komfortu*. Jeśli otrzymasz to, o co poprosisz, to świetnie, lecz nadal masz do zaliczenia dzienną dawkę terapii odrzucenia, gdyż musisz uzyskać negatywną odpowiedź, żeby pójść dalej. Po opublikowaniu gry Jason wielokrotnie obserwował fanów i zwolenników, którzy praktykowali ją, żeby zwiększyć swoją śmiałość w stawianiu żądań.

Autorem prawdopodobnie najambitniejszego projektu odrzucenia jest trzydziestoletni Jia Jiang z Austin w Teksasie. Wszystko zaczęło się od negatywnej odpowiedzi na jego prezentację dotyczącą działalności, jaką chciał rozpocząć. Odrzucenie kłuło go niczym żądło, więc chciał się znieczulić na podobny ból w przyszłości. Gdy usłyszał o terapii odrzucenia Jasona, postanowił ją wypróbować w nieco zmodyfikowanej wersji. Rozpoczął projekt o nazwie „100 dni publicznych odrzuceń”, który polegał na stawianiu zuchwałych próśb obcym osobom i rejestrowaniu ich odpowiedzi.

Jia nagrywał swoje akcje telefonem i wrzucał je na YouTube, co dawało efekt wiarygodności. Po pierwszych filmach nie mógł już zrezygnować, bo wiedział, że zawiódłby swoich widzów. Początkowo jego żądania były stosunkowo proste: na przykład prosił o dowiezienie pizzy do siedziby Domino’s lub o „uzupełnienie burgera” w jednym z sieciowych fast foodów.

Jeden z jego pierwszych filmów stał się hitem internetu. Jia przyszedł do sklepu z pączkami Kryspy Kreme i zamówił zestaw pączków w kształcie kół olimpijskich. Ku jego zaskoczeniu kasjerka (Jackie) potraktowała jego prośbę poważnie. — Jak one są połączone? — spytała. — Nie zwracałam zbytnio uwagi na olimpiadę tego roku.

Jackie oddarła kawałek papieru z kasy fiskalnej i zaczęła szkicować koła. — Może czerwone, żółte, niebieskie, zielone i białe? Tak będzie dobrze?

Jia zastanawiał się, czy powinien wymyślić jakieś inne zadanie, lecz mimo to posłusznie siedział i czekał, aż Jackie wróci z zamówieniem. Gdy przyniosła pudło z pączkami połączonymi w symbol olimpijski, miała dla niego jeszcze jedną niespodziankę. — Ile płacę? — zapytał Jia.

— Nie przejmuj się tym — odparła. — To prezent ode mnie*.

Jia kontynuował projekt i jego prośby stawały się coraz bardziej szalone i wyszukane. Poszedł do schroniska Austin Humane Society i poprosił o wypożyczenie psa na wycieczkę. — Chciałbym przez jeden dzień sprawić, że będzie najszczęśliwszym psem na świecie! — powiedział przedstawicielowi schroniska, który grzecznie, lecz zdecydowanie odmówił wypożyczenia psa na popołudniowe igraszki w parku. W siedzibie straży pożarnej spytał, czy może zjechać po rurze strażackiej, a policjanta spytał, czy mógłby usiąść w jego samochodzie policyjnym. Piętnastego dnia projekt był już w rozkwicie, a Jia podchwytywał sugestie ludzi oglądających jego filmy oraz nieznajomych spotykanych w trakcie trenowania odrzucenia.

.Niezależnie od tego, czy przedsięwzięcie kończyło się sukcesem, czy porażką, podsumowywał je wnioskami. Spytał nieznajomego o „spółkę” w kupnie losu na loterię, a po przeanalizowaniu całej interakcji zauważył, że istnieje wiele ukrytych kosztów takiej umowy. Innego dnia odwiedził w Austin restaurację z grillem i spytał, czy może usmażyć swoje mięso. Człowiek z obsługi uznał ten pomysł za bardzo zabawny, lecz menedżer się nie zgodził, z czego płynął wniosek, że trzeba wiedzieć, do których drzwi zapukać. (Do umieszczenia w teczce z napisem: „Walczę z władzą, władza zawsze wygrywa”).

SZCZEP_OKLADKAJia nauczył się, że odrzucenie daje podobną pewność siebie jak zdobywane doświadczenie. Brnięcie do przodu i stawianie kolejnych żądań mimo kolejnych porażek dawało mu ogromną siłę.

Chris Guillebeau
Fragment bestsellera „Szczęście w poszukiwaniach”, wyd.Sensus, 2016 POLECAMY WERSJĘ PRINT I E-BOOK: [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 sierpnia 2016
Fot.Shutterstock