
Autokraci zanoszą się śmiechem, obserwując politykę Zachodu
Jeśli Zachód chce wygrać, jego obrońcy muszą przedstawiać swoje argumenty z większą jasnością i większym skupieniem. Punktem wyjścia powinna być bezlitosna ocena błędów popełnionych w ciągu ostatnich trzech dekad – pisze Edward LUCAS
.Mamy rok wyborów, lecz demokracja wygląda na nadszarpniętą. Stagnacja gospodarcza, gigantyczne zadłużenie, niepokoje społeczne, przytłaczające problemy imigracyjne, fragmentacja społeczna, kulturowa nieśmiałość i polityczny impas – to niezbyt atrakcyjna oferta.
Autokracje zanoszą się śmiechem. Ich system – taki, jakim go przedstawiają – jest nie tylko skuteczny, ale też nie ma historycznego, geograficznego i moralnego bagażu, który obciąża Zachód. Żadnych imperiów kolonialnych. Żadnego wyzysku opartego na niesprawiedliwym globalnym systemie handlowym. Żadnej hipokryzji w kwestii praw człowieka. Żadnej niepewności politycznej. Jedynie skupienie na rozwoju gospodarczym i stabilności politycznej oraz traktowanie innych krajów jako suwerennych i równych, nie zaś jako pachołków przestarzałego porządku świata.
Oczywiście łatwo podważyć tę argumentację. Rosja i Chiny mają, delikatnie mówiąc, imperialne dziedzictwa. Autokracjom nie jest obca niepewność polityczna. Przykładowe pytania: Czy Chiny kontynentalne zaatakują Tajwan? Czy Korea Północna zrzuci bombę atomową na Koreę Południową? Kto będzie rządził Rosją po Putinie? W porównaniu z tymi dylematami stojący dziś przed amerykańskimi wyborcami wybór między Bidenem a Trumpem wydaje się przejrzysty i możliwy do wykonania. Ale przerzucanie się argumentami nie zastąpi strategii. Istotną kwestią jest bowiem fakt, że znajdujemy się w erze geopolitycznej rywalizacji, w której siła ekonomiczna i militarna nie są jedynymi instrumentami. Liczą się również idee polityczne. Jeśli Zachód chce wygrać, jego obrońcy muszą przedstawiać swoje argumenty z większą jasnością i większym skupieniem.
.Mający się wkrótce ukazać raport fundacji National Endowment for Democracy – amerykańskiej instytucji non profit w dużej mierze finansowanej przez Kongres – sugeruje, że należy to zrobić poprzez wyraźną promocję demokracji jako zasady organizującej stosunki międzynarodowe, podkreślanie jej sukcesów i zdolności do samonaprawy oraz poprzez inwestycje w ekosystem informacyjny, który podtrzyma świadomą debatę publiczną.
Są to dobre pomysły. Ale potrzebujemy znacznie więcej. Punktem wyjścia powinna być bezlitosna ocena błędów popełnionych w ciągu ostatnich trzech dekad. Pochylmy głowy i przypomnijmy sobie, że w 1991 roku idee autorytarne były w gwałtownym odwrocie. Kapitalizm opiekuńczy był jedynym systemem gospodarczym, który działał efektywnie. Demokracja – wielopartyjne wybory i rządy prawa – była nie do pokonania i wydawała się wieczna. Kraje funkcjonujące niezgodnie z jej zasadami, np. zatwardziałe reżimy Pjongjangu i Hawany, wydawały się komicznymi anachronizmami. Porządek międzynarodowy pod przywództwem USA pokonał komunizm, pokonał reżim Saddama Husajna w pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej i wyglądało na to, że będzie rządził światem w dającej się przewidzieć przyszłości.
Co więc poszło nie tak? Ogarnęła nas pycha. Zachód potknął się w byłej Jugosławii i wywrócił się przez „globalną wojnę z terroryzmem” prowadzoną po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Przegapił też implikacje wzrostu gospodarczego Chin kontynentalnych i zakorzenionego rewanżyzmu w Rosji. Na froncie gospodarczym rzekomi geniusze polityki przewodniczyli katastrofalnemu krachowi giełdowemu w 2008 roku, którego skutki odczuli nie jego sprawcy, lecz podatnicy – potężny system dźwigni finansowych sprawił, że to oni ponieśli straty, podczas gdy autorzy kryzysu nadal czerpali zyski. W tym samym okresie pozwoliliśmy internetowi rozwinąć się w centralny system nerwowy współczesnej cywilizacji, systematycznie przedkładając wygodę, zdolność adaptacji i niskie koszty nad bezpieczeństwo. W skrócie: arogancja, naiwność, samozadowolenie i chciwość.
Ten rodzaj samoanalizy jest bolesny, zwłaszcza dla autorów tych błędów. Jednak nie jest on destrukcyjny, lecz zdrowy, i jest cechą charakterystyczną wolnych społeczeństw. Z kolei autokracjom taka samoanaliza przychodzi z trudem czy wręcz nie odbywa się wcale. Rosja nie rozprawiła się ze stalinizmem, a chińscy przywódcy omijają szerokim łukiem jeszcze większe zbrodnie ery Mao (dla kontrastu – współczesny Tajwan energicznie zajmuje się własnym okresem morderczych represji).
.Uczciwość wobec przeszłości zapewnia przejrzystość i wizję. Dzięki niej zachodnia krytyka kumoterskiego kapitalizmu opartego na własnym interesie, praktykowanego w Chinach kontynentalnych, Iranie i Rosji (i przez nie eksportowanego), miałaby znacznie większą moc oddziaływania. Tak, popełniamy straszne błędy, ale przyznajemy się do nich i wyciągamy z nich wnioski, starając się je naprawić. A wy?
Edward Lucas
Tekst ukazał się w nr 62 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].