Edward LUCAS: Autokraci zanoszą się śmiechem, obserwując politykę Zachodu

Autokraci zanoszą się śmiechem, obserwując politykę Zachodu

Photo of Edward LUCAS

Edward LUCAS

Brytyjski dziennikarz, europejski korespondent tygodnika „The Economist”. Autor “The New Cold War: Putin’s Russia and the Threat to the West”

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Jeśli Zachód chce wygrać, jego obrońcy muszą przedstawiać swoje argumenty z większą jasnością i większym skupieniem. Punktem wyjścia powinna być bezlitosna ocena błędów popełnionych w ciągu ostatnich trzech dekad – pisze Edward LUCAS

.Mamy rok wyborów, lecz demokracja wygląda na nadszarpniętą. Stagnacja gospodarcza, gigantyczne zadłużenie, niepokoje społeczne, przytłaczające problemy imigracyjne, fragmentacja społeczna, kulturowa nieśmiałość i polityczny impas – to niezbyt atrakcyjna oferta.

Autokracje zanoszą się śmiechem. Ich system – taki, jakim go przedstawiają – jest nie tylko skuteczny, ale też nie ma historycznego, geograficznego i moralnego bagażu, który obciąża Zachód. Żadnych imperiów kolonialnych. Żadnego wyzysku opartego na niesprawiedliwym globalnym systemie handlowym. Żadnej hipokryzji w kwestii praw człowieka. Żadnej niepewności politycznej. Jedynie skupienie na rozwoju gospodarczym i stabilności politycznej oraz traktowanie innych krajów jako suwerennych i równych, nie zaś jako pachołków przestarzałego porządku świata.

Oczywiście łatwo podważyć tę argumentację. Rosja i Chiny mają, delikatnie mówiąc, imperialne dziedzictwa. Autokracjom nie jest obca niepewność polityczna. Przykładowe pytania: Czy Chiny kontynentalne zaatakują Tajwan? Czy Korea Północna zrzuci bombę atomową na Koreę Południową? Kto będzie rządził Rosją po Putinie? W porównaniu z tymi dylematami stojący dziś przed amerykańskimi wyborcami wybór między Bidenem a Trumpem wydaje się przejrzysty i możliwy do wykonania. Ale przerzucanie się argumentami nie zastąpi strategii. Istotną kwestią jest bowiem fakt, że znajdujemy się w erze geopolitycznej rywalizacji, w której siła ekonomiczna i militarna nie są jedynymi instrumentami. Liczą się również idee polityczne. Jeśli Zachód chce wygrać, jego obrońcy muszą przedstawiać swoje argumenty z większą jasnością i większym skupieniem.

.Mający się wkrótce ukazać raport fundacji National Endowment for Democracy – amerykańskiej instytucji non profit w dużej mierze finansowanej przez Kongres – sugeruje, że należy to zrobić poprzez wyraźną promocję demokracji jako zasady organizującej stosunki międzynarodowe, podkreślanie jej sukcesów i zdolności do samonaprawy oraz poprzez inwestycje w ekosystem informacyjny, który podtrzyma świadomą debatę publiczną.

Są to dobre pomysły. Ale potrzebujemy znacznie więcej. Punktem wyjścia powinna być bezlitosna ocena błędów popełnionych w ciągu ostatnich trzech dekad. Pochylmy głowy i przypomnijmy sobie, że w 1991 roku idee autorytarne były w gwałtownym odwrocie. Kapitalizm opiekuńczy był jedynym systemem gospodarczym, który działał efektywnie. Demokracja – wielopartyjne wybory i rządy prawa – była nie do pokonania i wydawała się wieczna. Kraje funkcjonujące niezgodnie z jej zasadami, np. zatwardziałe reżimy Pjongjangu i Hawany, wydawały się komicznymi anachronizmami. Porządek międzynarodowy pod przywództwem USA pokonał komunizm, pokonał reżim Saddama Husajna w pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej i wyglądało na to, że będzie rządził światem w dającej się przewidzieć przyszłości.

Co więc poszło nie tak? Ogarnęła nas pycha. Zachód potknął się w byłej Jugosławii i wywrócił się przez „globalną wojnę z terroryzmem” prowadzoną po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Przegapił też implikacje wzrostu gospodarczego Chin kontynentalnych i zakorzenionego rewanżyzmu w Rosji. Na froncie gospodarczym rzekomi geniusze polityki przewodniczyli katastrofalnemu krachowi giełdowemu w 2008 roku, którego skutki odczuli nie jego sprawcy, lecz podatnicy – potężny system dźwigni finansowych sprawił, że to oni ponieśli straty, podczas gdy autorzy kryzysu nadal czerpali zyski. W tym samym okresie pozwoliliśmy internetowi rozwinąć się w centralny system nerwowy współczesnej cywilizacji, systematycznie przedkładając wygodę, zdolność adaptacji i niskie koszty nad bezpieczeństwo. W skrócie: arogancja, naiwność, samozadowolenie i chciwość.

Ten rodzaj samoanalizy jest bolesny, zwłaszcza dla autorów tych błędów. Jednak nie jest on destrukcyjny, lecz zdrowy, i jest cechą charakterystyczną wolnych społeczeństw. Z kolei autokracjom taka samoanaliza przychodzi z trudem czy wręcz nie odbywa się wcale. Rosja nie rozprawiła się ze stalinizmem, a chińscy przywódcy omijają szerokim łukiem jeszcze większe zbrodnie ery Mao (dla kontrastu – współczesny Tajwan energicznie zajmuje się własnym okresem morderczych represji).

.Uczciwość wobec przeszłości zapewnia przejrzystość i wizję. Dzięki niej zachodnia krytyka kumoterskiego kapitalizmu opartego na własnym interesie, praktykowanego w Chinach kontynentalnych, Iranie i Rosji (i przez nie eksportowanego), miałaby znacznie większą moc oddziaływania. Tak, popełniamy straszne błędy, ale przyznajemy się do nich i wyciągamy z nich wnioski, starając się je naprawić. A wy?

Edward Lucas

Tekst ukazał się w nr 62 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 maja 2024
Fot. Rao Aimin / Xinhua News Agency / Forum