
Tajemniczy Mr. Q, fakes i deepfakes
Im bardziej się zbliża termin amerykańskich wyborów, tym ostrzejsza jest walka. Tym bardziej też prosta strategia, jak głoszenie programu, głosowanie i liczenie głosów, uzupełniana jest rozmaitymi narracjami – pisze Jan ŚLIWA
Przede wszystkim nie wiadomo, jak wiarygodny będzie to wynik. Kto jest dopuszczony, czy i jak będzie kontrolowana tożsamość, jak niezawodne będzie głosowanie pocztowe. Dalej, jeżeli wygra Trump, pewnie znowu nie zdobędzie większości głosów, bo w Kalifornii i Nowym Jorku jego zwolennicy odpuszczą z góry przegraną walkę. Znowu pojawią się opinie, że wygrana nie jest zasłużona, choć system liczenia jest dobrze zdefiniowany i znany wszystkim. A więc będą ostre dyskusje.
Demokraci twierdzą, że Trumpa po porażce trzeba będzie wyciągać siłą z Białego Domu, może też on użyć wojska. Z kolei republikanie cytują zalecenie Hillary Clinton, by porażki Bidena nie uznać pod żadnym pozorem. Pewien liberalny dziennikarz stwierdził, że tylko wysoka wygrana Bidena może uchronić kraj przed wojną domową.
W tej sytuacji dobrze jest mieć w zanadrzu argumenty, że wygrana przeciwnika była nieuczciwa. I tu pojawia się tajemniczy Mr. Q. Anonimowy Q, QAnon. Kto to jest – nie wiadomo. W październiku 2017 na anonimowym forum 4chan zaczął pisać niejaki Q, sugerując, że ma dostęp do poufnych informacji z wpływowych kręgów. Teorie (spiskowe oczywiście) mówią, że może to być oficer wywiadu, wysoki urzędnik administracji, a może sam Trump.
Faktycznie może to być więcej osób, a ponieważ stosuje on łatwe hasła, mogą się inni pod to konto podszywać. W tej chwili sam Q nie jest aż tak ważny, ponieważ wokół tej idei zgromadziło się wielu ludzi wymieniających się informacjami i głoszących rozmaite teorie (spiskowe oczywiście). Naturalnie należą do nich takie, że światem rządzi jakaś sitwa ciemnych sił, a w Stanach dodatkowo „deep state”, niezależny od demokratycznej kontroli.
Najmocniejsze są teorie o porywaniu dzieci do wykorzystywania seksualnego i na krew dla bogatych starców. Są popularne, mocno działają na emocje. Teraz dochodzi do tego cały zestaw covidiański: chińskie laboratorium, dominacja nad światem, depopulacja, szczepionki, farma i Bill Gates z kolegami. W wywołaną przez elity plandemię wierzy 34 proc. wyborców republikanów i 18 proc. demokratów. Uważają oni, że są rycerzami Dobra walczącymi ze Złem, mówią o Wielkim Przebudzeniu (Great Awakening).
Ciekawe, że ekstremalna lewica też chce być przebudzona (woke). Ruch rozlewa się na inne kraje, mocny jest w Niemczech. Liczba abonentów na YouTube wzrosła od stycznia do września od 24 do 105 tysięcy. 16 proc. Niemców wierzy, że Bill Gates w ramach walki z wirusem chce im wszczepić mikrochipa.
Ironiczny ton tego opisu był zamierzony. Ale zanim zaczniemy się szczerze śmiać, przyjrzyjmy się sytuacji. Czy QAnon jest problemem, czy symptomem problemu? Wielcy tego świata spotykają się w grupie Bilderberg, z której nic nie wycieka. Czy rozmawiają tylko o pogodzie? Spotkania World Economic Forum w Davos przez lata były pikietowane przez lewicowych aktywistów – na murach było namalowane sprayem: „Wipe out WEF”. O Sorosie mówią, że to jedyny człowiek, który posiada własne Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Potęga finansowa GAFAM (Google, Amazon, Facebook, Apple, Microsoft), znacznie powiększona na pandemii, jest mocniejsza niż większości państw – poza kontrolą społeczeństw. Poza kontrolą jest też wspomniany „deep state” – rozbudowana waszyngtońska administracja, zdolna wkładać kij w szprychy organom wybieralnym.
Jeżeli chodzi o pedofilię, to trudno po sprawie Jeffreya Epsteina i jego tajemniczej śmierci kwitować ją jako czysty wymysł. Jego „wyspę orgii” odwiedzało wielu ludzi o wielkich pieniądzach i możliwościach, a jego samolot Lolita Express dostarczał nieletnie dla klientów z górnej półki. Co do pandemii, wypadek w laboratorium nie byłby dla mnie zaskoczeniem.
Widać, że pożywka dla teorii spiskowych jest jak najbardziej realna, świat nie jest taki czysty, jak przedstawia to wersja oficjalna. Dla prostoty wciska się tych alternatywnie myślących do prawicowego kąta, przedstawia jako zwolenników republikanów i Trumpa, choć paru zwolenników Bernie Sandersa też się tam da znaleźć. Ponieważ teorie spiskowe w końcu zawsze się kojarzą z Protokołami mędrców Syjonu, da się dorzucić antysemityzm, widoczny lub ukryty. Oznaką antysemityzmu ma być też krytyka Sorosa, choć problemem jest jego działalność, a nie rodowód. Najlepszą odtrutką na ten jad ma być korzystanie z renomowanych mediów. Są one przekonane o swojej wiarygodności, ale czy słusznie? Dla mnie testem są relacje z Polski. Lista dziwnych treści w CNN, „Economist” czy „Spieglu” byłaby długa. Ale i w USA ich obiektywność jest wątpliwa. Wiralne stało się video, przedstawiające, jak podczas zamieszek Black Lives Matter w Kenosha za reporterem CNN wszystko płonie, a ten mówi, że protesty były w większości pokojowe (mostly peaceful). Wyznawcy QAnon twierdzą, że wybory są ustawione przez elity, z kolei „Spiegel” w długim artykule przedstawia z detalami, jak Trump sfałszuje wybory. Z obowiązkowym groźnym zdjęciem prezydenta na okładce. Czyja teoria jest bardziej spiskowa? Trudno więc oczekiwać od odbiorców, że będą mieć do tych mediów zaufanie.
Nie chcę, by ktoś pomyślał, że chwalę ten ruch. Ogólny brak zaufania pozwala na promocję treści fantazyjnych i atrakcyjnych, dla pieniędzy i popularności. Również stworzenie wielkiego zamieszania niektórym daje satysfakcję.
Anonimowe fora są idealną platformą do wrzucania treści przez prowokatorów, własnych i obcych. Ślad się tam gubi szybko. Wystarczy małe źródło, echo w puszce – spontaniczne anonimowe powtarzanie dokona reszty. Możliwe są wielopoziomowe operacje pod fałszywą flagą.
Występując w imieniu przeciwników, tak się podkręca informację, by ich ośmieszyć. Deepfakes pozwalają na tworzenie wiarygodnie wyglądających fałszywek – aż po filmy. Amator na darmowym softwarze jest w stanie wyprodukować film z podmienioną twarzą, wygenerować dowolną wypowiedź cudzym głosem. Ważne jest, by treść mogła się mieścić w prawdopodobnym zakresie. Na przykład w przeszłości zdarzało się (Tuskegee Syphilis Study), że Afroamerykanów chorych na syfilis oszukiwano, że są pod opieką, tymczasem tylko obserwowano na nich nieleczoną chorobę. Stąd pogłoska, że COVID służy do ich wyniszczenia, trafia na podatny grunt. Faktycznie była ona wpuszczana przez rosyjskie źródła dezinformacji. Od jakiegoś czasu włączają się też chińskie, ale Rosjanie mają dłuższe doświadczenie. Chodzi przy tym nie tyle o popieranie którejś strony, ile o sianie zamętu i destabilizację.
Ale problem w tym, że w poszukiwaniu prawdy nie ma się na czym oprzeć. Media wykorzystujące zacną niegdyś markę powtarzają informacje bez sprawdzania, korzystają z jednostronnych źródeł, zabarwiają informację swoimi preferencjami, podkręcają ją dla efektu lub otwarcie kłamią. Dzisiejszy (18.10.2020) „New York Times”, ponoć najlepsza gazeta na tej planecie, aresztowanie podejrzanego o malwersacje Romana Giertycha przedstawia jako „zatrzymanie prawnika występującego w procesach przeciwko członkom rządzącej partii”, a informacja o dekapitacji francuskiego nauczyciela przez islamistę brzmi: „Francuska policja zastrzeliła mężczyznę po śmiertelnym ataku nożem”. Kto, kogo, dlaczego – nie wiadomo. W konsekwencji coraz mniej ludzi im wierzy. „Times” się użala, że chroni to Trumpa, bo jakakolwiek niespodziewana informacja się pojawi w październiku, rosnąca grupa wyborców w nią nie uwierzy. A dlaczego miałaby uwierzyć?
Przerysowywanie własnej informacji obniża wiarygodność. W 2016 prawie na pewno Rosjanie próbowali mieszać w kampanii wyborczej, w końcu zawsze to robią. Stwierdzenie, że nie było nic, nie może być prawdą. Ale teza, że to Rosjanie wybrali Trumpa, który tę pomoc zamówił i teraz jest ich pionkiem, wymagałaby naprawdę twardych dowodów. Księgarnie były zalane spiskowymi teoriami na ten temat, przeciwnicy Trumpa poczuli krew, zamarzył się im impeachment, ale niewiele z tego wyszło. Temat został przegrzany, a Demokraci stracili cztery lata. To znaczy dalej jedni wierzą, że Trump jest niewinny, a drudzy, że tylko nie udało się tego udowodnić.
.To wszystko wzmaga nastrój dialogu głuchych. Dla zwolenników QAnon wystarczy „widziałem na CNN”, by zdyskredytować informację. Podobnie w drugą stronę: „Fox News, ha, ha, ha!”. Pojawiają się pierwsze filmiki histerycznych przeciwniczek Trumpa. Robi się gorąco. Cynicy kupują popcorn. Lepiej zapiąć pasy, jazda zapowiada się ostra.
Jan Śliwa