Jan ŚLIWA: Uśmiech Zofii. Przyczynek filozofologiczny

Uśmiech Zofii.
Przyczynek filozofologiczny

Photo of Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

W oddali, przez mgłę, widzę uśmiech Zofii. Czy gotowa jest odkryć mi swe tajemnice, czy jedynie mnie zwodzi? Nie wiem. Jest jednak coś w jej uśmiechu, co każe mi za nim iść. A gdy zniknie za rogiem, podbiegam i szukam jej. Pomiędzy spokojnie żyjącymi, Bogu ducha winnymi ludźmi, miga jej spódniczka i prowadzi w kolejny zaułek. I otwiera się przede mną ogród.

Lecz nie jest to ogród francuski, o równo przystrzyżonej trawie i symetrycznych ścieżkach, zbiegających się przed centralnie położonym, dominującym nad wszystkim pałacem. Nie — ogród jest w stylu angielskim czy japońskim, pełen zaskoczeń i niespodzianek, tajemniczych zakamarków i skłaniających do zadumy miejsc. Tu źródło jedno, drugie, łączące swe wody w wartkim potoku, tam inne — bijące jakby dla siebie, a koło niego pień, stary i pozornie wyschnięty, lecz pokryty świeżą trawą.

Ktoś uważając, że Platon — a z nim inni Grecy — sformułowali już wszystkie podstawowe problemy, powiedział, że cała filozofia to tylko przypisy do Platona. Ale ile tych przypisów! Nie mamy czasu ani możliwości na przejście kompletnego kursu historii filozofii, choć przecież tak ważny jest Kant, a Hume, a Russell, a Wittgenstein… Do tego nie chcemy jedynie dowiedzieć się, co kto kiedyś powiedział, nie — chcielibyśmy się samodzielnie zastanawiać, jakie są odpowiedzi na dręczące nas pytania, jak jest naprawdę. Do tego nieźle byłoby dotrzeć na front nauki, bo co tu dyskutować o przyczynowości, nie znając teorii względności ani fizyki kwantowej, co mówić o życiu bez znajomości aktualnych interpretacji darwinizmu i bez solidnych podstaw z biologii molekularnej. Najlepiej byłoby wiedzieć WSZYSTKO, lecz jak to zrobić?

.Będziemy próbować naszymi skromnymi siłami czerpać kubeczkiem z morza wiedzy, na więcej nas nie stać. Ale pocieszmy się — inni mają może większy czerpak, ale przy rozmiarach morza wiedzy, a zwłaszcza oceanu niewiedzy, nasz wysiłek może nie jest bez znaczenia. Lecz po co to robić? Co możemy zyskać?

Gdy wyruszamy w daleką podróż, wracamy w końcu do domu, do punktu wyjścia. Jest jednak różnica — nasze doświadczenie. Może zadamy sobie więcej pytań, niż uzyskamy odpowiedzi, lecz o ile głębsze będą te pytania!

Cóż, nie strawimy jednak życia na roztrząsaniu tajemnic bytu, rachunki i listy urzędowe przypomną nam o skrzeczącej rzeczywistości. Przy całym uroku, jaki ma dla nas vita contemplativa, wciągnie nas z powrotem w swój wir vita activa i powiemy Zofii na wzór wolterowskiego Kandyda: „Wszystko to jest dobrze powiedziane, ale trzeba zająć się naszym ogrodem”. I słusznie — musimy z czegoś żyć. Lecz gdy będziemy zajęci użytecznymi grządkami z pietruszką i kartoflami, może mignie nam między palikami z fasolą znajomy uśmiech i poprowadzi poza udeptane ścieżki, w dziki i nieplewiony ogród o rozwidlających się ścieżkach.

Wejdźmy do tego ogrodu.

O autorytetach, filozofii i filozofologii

.Moje zainteresowanie filozofią bierze się z chęci zrozumienia, jak to wszystko działa i o co w tym wszystkim chodzi. Wszystko — to świat, życie, człowiek, rzeczy widzialne i niewidzialne. Nie spodziewam się odpowiedzi. Wielokrotnie się przekonywałem, że filozofia jest o wiele skuteczniejsza w zadawaniu pytań. Lecz dobrze postawione pytanie to już jest coś.

Co daje mi prawo samodzielnego zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi? Policja tego nie zabrania. Ale czy ma to sens? Przecież inni, mądrzejsi, głowią się nad tym od stuleci. Byłbym gotów z pełnym szacunkiem zaakceptować „wersję oficjalną”. Jest z tym jednak pewien problem. Mianowicie wersji takiej nie ma.

Skąd to wiem? Porównam to z astronomią. Przy gwiazdach jesteśmy pyłkiem, nie jesteśmy w stanie wykonać z nimi najprostszego doświadczenia. Jednak możemy obserwować oddziaływania między nimi, gdy gigant trafia na giganta. Podobnie jest z filozofami. W książce Edmondsa i Eidinowa „Pogrzebacz Wittgensteina” [1] opisany jest spór między wybitnymi filozofami, Ludwigiem Wittgensteinem [2] i Karlem Popperem [3], w obecności mistrza ich obu, Bertranda Russella [4]. Każdy z nich jest dla mnie godny podziwu i szacunku. Lecz co dzieje się między nimi? Nie wchodzę tu w temat sporu — kulminacją jego jest scena, gdy Wittgenstein wygraża Popperowi gorącym pogrzebaczem, po czym opuszcza salę. Sytuacja miała swoje podłoże osobiste, spór jednak dotyczył istotnej różnicy poglądów. Do tego, nawet gdybym stał po stronie Wittgensteina, to którego? W młodości zdobył sławę dziełem „Tractatus logico-philosophicus”, z którego wielu zna ostatnie zdanie: „O czym nie można mówić, o tym należy milczeć”, niektórzy pierwsze: „Świat to wszystko to, co się zdarza”, a mało kto niełatwą zawartość pomiędzy jednym a drugim. Potem jednak swój wczesny dorobek odrzucił, więc można mówić o Wittgensteinie I i Wittgensteinie II. Popper, który przebywał w czasie wojny w Nowej Zelandii i nie miał dostępu do aktualnych prac z Europy, zna Wittgensteina I i polemizuje z nim. Stoi przed nim jednak Wittgenstein II, choć wzajemna niechęć od tego nie zależy. Do tego Russell, którego młody Wittgenstein podziwiał, lecz do którego obecny mówi: „You always misunderstand me, Russell”, na co Russell odpowiada: „No, Wittgenstein, you’re the one mixing things up. You always mix things up”. Mam więc w trzech osobach czterech polemizujących ze sobą filozofów. I co mam zrobić z moim respektem dla autorytetów?

.Są różne sposoby zajmowania się filozofią. Niektórzy, wielcy, zakładają szkoły filozoficzne. Inni, mniejsi, idą w ich ślady. Fascynacja mistrzem może być niebezpieczna. Uczniowie Wittgensteina naśladowali mistrza, włącznie ze strojem (rozpięty kołnierzyk bez krawata), zachowaniem i gestykulacją (kładzenie dłoni na czole połączone z okrzykiem „Ja!”). Gdy Wittgenstein odwiedził seminarium swojego ucznia Normana Malcolma na Uniwersytecie Cornella, pewien student zapytał, kto to jest ten starszy gość udający Malcolma — takie było ich zewnętrzne podobieństwo.

W kilwaterze mistrzów działa inny gatunek, mianowicie filozofologowie. Pojęcie to zaczerpnąłem z powieści „Lila” Roberta Pirsiga [5], autora kultowej książki lat z siedemdziesiątych „Zen i konserwacja motocykla” [6]. Pirsig argumentuje, że filozofologia jest tym dla filozofii, czym muzykologia dla muzyki, krytyka literacka dla pisarstwa czy historia sztuki dla malarstwa. Czym innym jest wiedza o pewnej dziedzinie, a czym innym jej współtworzenie. Praca filozofologów — historyków filozofii — ma również swoje znaczenie, nie należy jej jednak mylić z filozofią. Jest różnica między studiowaniem rozwoju pojęć moralnych w historii a szukaniem odpowiedzi na pytanie „jak żyć?”.

Kolejna grupa to tacy, jak ja i — mam nadzieję — czytelnicy tego tekstu. Jako w miarę rozgarnięty i oczytany osobnik stoję przed światem i dziwię się. Oczywiście punktem startowym jest historia filozofii — dobrze jest coś wiedzieć o tym, czego dokonano w ciągu ostatnich 2500 lat. Jako człowiek prosty i skromny mogę się nauczyć nazwisk i dat, pojęć i ich definicji, monad Leibniza, imperatywu kategorycznego Kanta, mogę błyszczeć cytatami, w rodzaju „nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę”, co dostojniej brzmi w łacińskim oryginale (entia non sunt multiplicanda praeter necessitatem), czy „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”. Gdy jednak próbuję wysupłać z poznanych tekstów jakąś esencję, wszystko się rozmywa. Nie zostaje mi więc nic innego, jak zaprzestanie cytowania i myślenie we własnym imieniu.

.Wobec powyższego odważę się wykorzystać własną, jakże niedoskonałą głowę i pozastanawiać się nad tym i owym. Czasem wygłoszę jakąś MPT, czyli Moją Prywatną Teorię, z którą absolutnie nikt się nie musi zgadzać.

Może będzie to dla kogoś ciekawe.

Jan Śliwa

[1] David Edmonds, John Eidinow, „Wittgenstein’s Poker: The Story of a Ten-Minute Argument Between Two Great Philosophers” 
[2] Ludwig Wittgenstein (1889-1951) — polska Wikipedia, Stanford Encyclopedia of Philosophy 
[3] Karl Raimund Popper (1902-1995) — polska Wikipedia, Stanford Encyclopedia of Philosophy 
[4] Bertrand Russell (1872-1970) — polska Wikipedia, Stanford Encyclopedia of Philosophy 
[5] Robert M. Pirsig, „Lila: An Inquiry into Morals” 
[6] Robert M. Pirsig, „Zen and the Art of Motorcycle Maintenance: An Inquiry into Values

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 sierpnia 2016
Fot.: Shutterstock