Jarosław KORDZIŃSKI: Nie bądź obojętny

Nie bądź obojętny

Photo of Jarosław KORDZIŃSKI

Jarosław KORDZIŃSKI

Trener, coach, mediator, szkoleniowiec. Autor tekstów z zakresu zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Węgierscy nauczyciele już to wiedzą. Stąd ruch #noNAT będący próbą zwrócenia uwagi na fakt odebrania osób zatrudnionych w węgierskiej oświacie nie tylko podstaw do względnie przyzwoitej egzystencji, ale przede wszystkim poczucia sensu i znaczenia tego, co robią dla swoich uczniów – pisze Jarosław KORDZIŃSKI

.Żyjemy w świecie coraz bardziej skomplikowanych a jednocześnie niezwykle prostych w obsłudze wzajemnych powiązań i zależności. Stajemy się coraz bardziej od siebie zależni choćby w takich punktach odniesienia jak: zmiany klimatyczne, migracja, pokój i bezpieczeństwo. Wspólna praca na rzecz zrównoważonego, sprawiedliwego i pokojowego rozwoju nas wszystkich jest dziś po prostu koniecznością.

Kilkunastoletnia dziewczynka wykrzykuje na forum ONZ skierowane do dorosłych niezwykle istotne przesłanie: „Ludzie cierpią. Ludzie umierają. Zawalają się całe ekosystemy. Jesteśmy na początku masowego wymierania, a jedyne o czym potraficie mówić, to pieniądze i bajki o niekończącym się wzroście gospodarczym. Jak śmiecie?!(…) Zawodzicie nas! Ale młodzi ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę z waszej zdrady. Oczy całej przyszłej generacji są zwrócone na was. Jeśli wybierzecie, by nas zawieźć, nigdy tego wam nie wybaczymy”[1].

„W Utyce obywatele nie chcą się bronić w mieście wybucha epidemia instynktu samozachowawczego (…) obywatele nie chcą się bronić uczęszczają na przyspieszony kurs padania na kolana”. /Zbigniew Herbert, Pan Cogito o postawie wyprostowanej/

Tymczasem szkoły trwają w okowach świata, który już bezpowrotnie przeminął. Nauczyciele zaś traktowani są jak dzieci. Ile by nie powiedzieli. Ile by się nie naprotestowali. Ilu by nie odeszło od miejsca, które uznawali za swoje najważniejsze miejsce na ziemi- i tak mówi im się, że nie mają racji. Bo ci którzy rządzą wiedzą lepiej. Bo ci, którzy decydują o środkach na oświatę mają konkretne, poukładane, porównywalne i zdefiniowane wynikami egzaminów zewnętrznych wyobrażenie o powodach posyłania dzieci do szkół. Co gorsza, nawet ci, którzy swoje dzieci oddają w ręce nauczycieli najczęściej wnoszą o to, by wyszły spod kurateli uczących jak dobrze sformatowane i optymalnie dopasowane do systemu badania poziomu osiągnięć jednostki, jako że jedno co się liczy, to wysoki wynik na egzaminie i możliwość kontynuowania nauki w kolejnym prestiżowym miejscu, gdzie proces modelowania umysłu i kształtowania umiejętności dopasowany będzie dokładnie do wymagań, które pojawią się w kolejnym teście. Czy o to chodzi?!

.Systemem edukacji wciąż rządzi zasada podległości. Podległość bowiem to „…bez wątpienia najpełniejsza i najbardziej bezwzględna forma posłuszeństwa: relacja (bycia sterowanym, zdominowanym, kontrolowanym, rządzonym itd.), która zmusza mnie do działania zgodnego z cudzą wolą, tak że d z i a ł a j ą c, p o z o s t a j ę  b i e r n y. Paradoksalna definicja podległości: podmiot jest jednocześnie bierny i aktywny. Spójrzcie jak się uwijają: robotnik przy maszynie, ze wszystkich sił starających się nadążyć za jej tempem, drobny urzędnik w biurze gorliwie wypełniający mętne polecenia, pracownik silący się na zaangażowanie. Ale ta aktywność to tylko rewers całkowitej bierności[2]”.

Obok postawy podległości pojawia się jednak równocześnie nadaktywne działanie pozorowane. W tej chwili nadaktywność mająca na celu oczekiwane wyzwolenie polskiego nauczyciela z okowów formalnego zniewolenia, to jednoznacznie negatywna ocena jednej z centrali związkowych, nawoływanie do stworzenia nowego związku zawodowego, praca nad powołaniem Izby Nauczycielskiej i promocja delegalizacji Karty Nauczyciela. Każde z tych działań jest bardzo medialne.

Kopanie Związku Nauczycielstwa Polskiego, który konsekwentnie i w ramach funkcjonującego prawa podejmuje mnogość działań mających na celu przeciwstawienie się aktualnej dezorganizacji, fundamentalizacji i marginalizacji  polskiej szkoły jest bardzo ponętne, ponieważ z jednej strony jest wyjątkowo dobrze widziane w mediach publicznych, z drugiej zaś odwołuje się do szeregu negatywnych skojarzeń, na jakie ZNP w mniejszym czy większym stopniu sobie zasłużyło, choć, co wydaje się być bardziej trafną odpowiedzią, które po prostu umiejętnie mu przez lata przypisywano. Jedną z takich łatek jest obrona Karty Nauczyciela, od lat uznawana najpierw przez wszelkiej maści liberałów a obecnie przez ogół podmiotów odpowiedzialnych za funkcjonowanie oświaty za największe zło, powodujące, że szkoła i nauczyciele nie mogą osiągnąć nic z tego, o czym marzą najbardziej.

Jako przeciwstawienie Karty foruje się propozycja nowego mitycznego rozwiązania, które miałyby przeprowadzić nowe nie mniej mityczne podmioty typu związki zawodowe czy Izba Nauczycielska. Każde z tych rozwiązań ma oczywiście sens, zwłaszcza kiedy powiązać te inicjatywy z organizacją samorządu nauczycielskiego pod warunkiem jednak, że wszystkie wymienione rozwiązania wypracowane zostałyby w demokratycznej a najlepiej ogólnospołecznej dyskusji.

.O tym, że nie dzieje się tak w krajach zarządzanych przez zamkniętą na jakikolwiek dialog większość przekonali się choćby nauczyciele węgierscy, w których kraju zorganizowano w sposób centralny samorząd nauczycielskich całkowicie podporządkowany rządowi i pozbawiający pracowników oświaty nie tylko kolejnych przywilejów, ale też kolejnych części uposażenia.

Jarosław Kordziński

[1] Greta Thunberg, wystąpienie w ONZ 23 września 2019 r.
[2] Gros F., Nieposłuszeństwo. Warszawa 2019, s. 40

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 lutego 2020