John BOLTON: Trump, Ukraina i amerykańska ambasador w Kijowie

Trump, Ukraina i amerykańska ambasador w Kijowie

Photo of John BOLTON

John BOLTON

Amerykański dyplomata i prawnik, w marcu 2018 roku powołany na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego jako następca generała broni H.R. McMastera.

Jak Trump zareagował na agresję Rosji przeciw ukraińskim okrętom? Czekał na to, co zrobi Europa – pisze John BOLTON

Moje pierwsze znaczące zetknięcie się z Ukrainą podczas pracy w administracji Trumpa miało miejsce w 2018 roku, kiedy poleciałem do Kijowa, aby 24 sierpnia świętować rocznicę ogłoszenia ukraińskiej niepodległości po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku. Jim Mattis uczestniczył w tej ceremonii w 2017 roku, czując – tak jak ja – jak ważne jest zademonstrowanie amerykańskiej determinacji we wspieraniu suwerenności tego kraju. Biorąc pod uwagę jednostronną aneksję Krymu przez Rosję, a także oczywistą pomoc Rosji dla sił „separatystów” we wschodniej Ukrainie i ich kontrolowanie, obawy te nie były wymyślone.

Marie Yovanovitch, nasz ambasador na Ukrainie oraz kilku pracowników ambasady byli ze mną przez prawie cały dzień. Po śniadaniu udaliśmy się na trybunę ustawioną na bulwarze Chreszczatyk. Stałem tam z prezydentem Petrem Poroszenką.

Po spotkaniu Poroszenko zabrał mnie na rozmowę do innego pokoju, gdzie poprosił Stany Zjednoczone o poparcie jego kampanii reelekcyjnej. Poprosił również o kilka innych spraw, do których odniosłem się pozytywnie, co pozwoliło mi grzecznie odmówić w kwestii wsparcia reelekcji. To, czego naprawdę chciał Poroszenko, to objęcie sankcjami przez Amerykę Ihora Kołomojskiego, ukraińskiego oligarchy popierającego Julię Tymoszenko, który był, przynajmniej wtedy, głównym rywalem Poroszenki w wyborach w 2019 roku.

Chociaż ten wątek nie pojawił się w tej rozmowie, Kołomojski popierał również Wołodymyra Zełenskiego, który prowadził wówczas w sondażach, ale nie był uważany za poważnego kandydata, bo przecież był tylko aktorem. Powiedziałem Poroszence, że jeśli ma dowody na temat nielegalnej działalności Kołomojskiego, powinien wysłać je do Departamentu Sprawiedliwości. (…)

Przez blisko trzy miesiące nie angażowałem się w sprawy ukraińskie, aż do wczesnego popołudnia 25 listopada, kiedy otrzymałem wiadomość o incydencie na Morzu Azowskim, do którego doszło pomiędzy Rosją a Ukrainą. Ukraińskie okręty wojenne i towarzyszący im holownik próbowały wpłynąć na Morze Azowskie przez Cieśninę Kerczeńską, wąski tor wodny oddzielający Półwysep Krymski od właściwej Rosji, nad którym Rosja niedawno zbudowała most. Według informacji, które początkowo do nas dotarły, rosyjski okręt marynarki wojennej staranował ukraińską jednostkę, ale późniejsze doniesienia wskazywały, że Rosjanie wystrzelili coś, co prawdopodobnie miało być strzałami ostrzegawczymi, z których jeden lub więcej trafiło w ukraińskie okręty. Nic z tego nie mogło być przypadkowe. Rosjanie zajęli wszystkie trzy ukraińskie okręty i aresztowali ich załogi (niektórzy marynarze podobno zostali ranni), chociaż nie było jasne, na czyich wodach znajdowały się statki w momencie incydentu. Większość tych informacji przeszła przez naszą ambasadę w Kijowie, więc przynajmniej na początku słyszeliśmy relację z punktu widzenia Ukrainy.

Ponieważ eskalacja konfliktu była możliwa, postanowiłem zadzwonić do Trumpa. Jego pierwsze pytanie brzmiało: „Co robią w tej sprawie Europejczycy? – Oczywiście nic. Tak samo jak my”. Unia Europejska wydała później oświadczenie, ale to była zwykła dyplomatyczna papka.

Początkowo Trump uważał, że Ukraina sprowokowała incydent, co było możliwe, biorąc pod uwagę zbliżające się wybory prezydenckie. Ale możliwe było też, że to Rosjanie szukali konfrontacji, być może próbując w jakiś sposób legitymizować aneksję Krymu, którą uznało bardzo niewiele krajów. Trump nie był zainteresowany wykonaniem jakiegoś pospiesznego manewru, nawet jeśli to Rosja z premedytacją doprowadziła do zdarzenia. Wieczorem Poroszenko był gotowy do ogłoszenia stanu wojennego, co wydawało się zaskakującą reakcją na incydent na morzu. Departament Stanu chciał wydać zdecydowane oświadczenie antyrosyjskie, które zablokowałem, mając na uwadze to, co powiedział mi kilka godzin wcześniej Trump. Co więcej, istniała perspektywa poniedziałkowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, zwołanego jak na ironię przez Rosję, podczas którego oczywiście zostanie wygłoszone oświadczenie Stanów Zjednoczonych.

– Niech Europejczycy sobie to wezmą – powiedział Trump. – Nie chcę się do tego mieszać. – Pompeo nie poruszył z Trumpem tematu niedzielnej prośby Departamentu Stanu o oświadczenie Białego Domu, ale powiedział mu, że jego personel próbuje osłabić wydźwięk uwag Nikki Haley dla Rady Bezpieczeństwa, gdy wystąpiła przeciwko Moskwie z powodu incydentu. Zasugerowałem, abyśmy potraktowali przyszłe oświadczenie Haley jako narzędzie do przekazania ostatecznego poglądu Stanów Zjednoczonych na sprawę, a nie prezentowania kilku różnych – zgodził się. Następnie zadzwoniłem do Trumpa i powiedziałem mu, co zdecydowaliśmy z Pompeo w sprawie oświadczenia Haley – był zadowolony, a także poinformowałem go o reakcji Niemiec i ukraińskim stanie wojennym.

O 11.05 zadzwonił zdenerwowany Pompeo. Powiedział, że telefonował do Haley, przekazał jej, co uzgodniliśmy, a ona się zgodziła. Potem, jak się później dowiedział, natychmiast zadzwoniła do Trumpa, żeby się poskarżyć. Przeczytała Trumpowi zupełnie inny zestaw tematów do dyskusji, który on zaakceptował. Pompeo chciał urządzić z nią i ze mną wideokonferencję, aby wszyscy byli po tej samej stronie, ale zanim została zorganizowana, Trump zadzwonił do Pompea, aby oznajmić, że zestaw tematów wybranych przez Haley się mu podoba i że nie chce być skrytykowany w mediach za bycie mięczakiem.

Pompeo i ja byliśmy bardzo szczęśliwi, że mogliśmy przypisać Trumpowi bardziej zdecydowane oświadczenie, ale obaj wiedzieliśmy, że Haley również nie chce być krytykowana przez media. Wkrótce potem, w Gabinecie Owalnym, podczas regularnego spotkania wywiadowczego, Trump powiedział do mnie: – Rozumiesz, że oświadczenie (Haley) było trochę ostrzejsze niż moje, ale nie ma sprawy. Prawdopodobnie i tak chciałeś, żeby było ostrzejsze, prawda? – Powiedziałem, że zgadzam się z oświadczeniem, dodając, że wezwaliśmy Rosję do uwolnienia ukraińskich statków i załóg, kiedy Trump wtrącił: – Nie wzywajcie do uwolnienia załóg. Jeśli tego nie zrobią, będziemy mieli powtórkę z irańskich zakładników. Nie chcę tego. – Powiedziałem, że przekażę to Haley, ale zanim wyszedłem z Gabinetu Owalnego, ogłosiła już swoją wersję. Wiele innych krajów zareagowało tak samo, więc nie sądziłem, że będziemy się wyróżniać w sposób, jakiego Trump by nie chciał. W każdym razie incydent ten sprowokował go do ponownego opowiedzenia jednej ze swoich ulubionych anegdot o jego pierwszym telefonie do Merkel, kiedy zapytała go, co zamierza zrobić z Ukrainą, a on odpowiedział pytaniem, co ona zamierza z nią zrobić.

Gdy razem z Pompeo przeglądaliśmy to wszystko później, po raz kolejny stało się dla nas jasne, jak działała Haley, kiedy sekretarzem stanu był Tillerson: była jak wolny elektron. Miało się to zmienić w ciągu miesiąca wraz z jej odejściem, a Pompeo i ja wiedzieliśmy, że jej następca, kimkolwiek by nie był, nie będzie działał w ten sposób. (…)

Rankiem 28 listopada poleciałem do Rio de Janeiro, aby spotkać się z nowo wybranym prezydentem Brazylii Jairem Bolsonaro przed planowanym szczytem G20 w Buenos Aires. Zadzwoniłem do Trumpa z samolotu około 8.45, aby zapytać, czy ma jakieś dalsze przemyślenia na temat dwustronnej umowy Putina zaplanowanej na G20, skoro Rosja wciąż przetrzymuje ukraińskie statki i załogi. Trump odparł, że uważa, że byłoby bardzo niekorzystnie spotkać się z Putinem w takich okolicznościach, bo prasa będzie mówić tylko na temat Ukrainy. Powiedział, że powinienem wyjaśnić Putinowi, iż Trump nie może się wręcz doczekać spotkania, ale Rosja musi najpierw zwolnić marynarzy i okręty, aby spotkanie mogło skupić się na kluczowych kwestiach, a nie na Ukrainie. Skontaktowałem się z Patruszewem w Moskwie mniej więcej dwie godziny później, aby przekazać wiadomość od Trumpa, a on zapewnił, że przekaże ją natychmiast prezydentowi Putinowi, który – jak sądził – z pewnością ją rozważy. Chociaż wiedział, że znam stanowisko Rosjan, powtórzył mi je jeszcze raz.

Wylądowałem w Brazylii około jedenastej wieczorem czasu Rio. Trump zadzwonił ponownie, aby powiedzieć, że podpisze dwustronną umowę, jeśli Putin ogłosi po jej zakończeniu, że zwalnia statki i załogi.

Mając na uwadze różnice czasowe, nie zadzwoniłem do Moskwy. Co więcej, zmiana naszego stanowiska w tym momencie sprawiłaby, że Trump wyszedłby na kogoś, kto rozpaczliwie pragnie spotkania; inna rzecz, że zapewne właśnie tak było. Następnego ranka rozmawiałem z amerykańskim zastępcą szefa misji w Moskwie, Anthonym Godfreyem (ambasador Jon Huntsman był nieobecny), który powiedział, że Rosjanie oskarżają załogi o wtargnięcie, co nie wróżyło dobrze.

Patruszew skontaktował się ze mną, gdy leciałem do Buenos Aires, mówiąc, że ma wiadomość od Putina: z powodu „nielegalnego przekroczenia” granicy Rosji (przez jednostki ukraińskie) zostały uruchomione czynności dochodzeniowe, a sprawa ma charakter karny. Na podstawie dokumentów przejętych ze statków i informacji dostarczonych przez ich załogi Rosjanie twierdzili, że była to prowokacja wojskowa, operacja kierowana i kontrolowana przez ukraińskie służby bezpieczeństwa. Dlatego, zgodnie z rosyjskimi procedurami prawnymi, formalności są już w toku, więc zwolnienie statków i załóg jest niemożliwe6. Dodał, że jest przekonany, że zrobilibyśmy to samo, porównując działania Moskwy z polityką Trumpa na meksykańskiej granicy. Następnie wygłosił wykład na temat podobnych działań USA w ostatnich tygodniach i nie tylko.

Przesłanie Patruszewa było jasne, ale dla formalności zapytałem, jak długo potrwa postępowanie przeciwko ukraińskim marynarzom. Odparł, że nie może mi odpowiedzieć, ale dowie się i da mi znać. Obiecałem, że porozmawiam z Trumpem i sprawdzę, czy wciąż jest szansa na spotkanie bilateralne. Zrelacjonowałem mu wiadomość, którą Patruszew przekazał od Putina. Oceniłem ją jako „bardzo twarde nie”. – Co byś zrobił? – zapytał Trump, a ja odparłem, że odwołałbym spotkanie. Trump natychmiast się zgodził, mówiąc: Nie ma nic za darmo. – Wkrótce potem pojawił się tweet w tej sprawie, zanim zdołałem zadzwonić do Patruszewa, a gdy to uczyniłem, odrzucił mój telefon, aby pokazać, jak bardzo jest zirytowany.

W Buenos Aires spotkałem się kilka razy z doradcą dyplomatycznym Putina Jurijem Uszakowem, aby wybadać, czy istnieje sposób na zorganizowanie spotkania Putin – Trump, co jak uznaliśmy, nie jest możliwe, biorąc pod uwagę oficjalne stanowiska obu stron w sprawie incydentu w Cieśninie Kerczeńskiej. Zamiast tego Trump rozmawiał z Putinem podczas kolacji przywódców G20, w obecności pierwszej damy. Korzystali z tłumacza Putina, a nasz przedstawiciel podczas G20 niczego nie słyszał. Informacja o rozmowie nie była w żaden sposób wzmiankowana w rosyjskiej prasie, a Trump powiedział mi następnego ranka, że zasadniczo przekazał Putinowi, że nie widzi możliwości spotkania, dopóki incydent w Cieśninie Kerczeńskiej nie zostanie rozwiązany, a okręty i załogi nie wrócą na Ukrainę, co przez jakiś czas wydawało się mało prawdopodobne.

Podczas późniejszego spotkania z Merkel Trump zasugerował, że prezydent Ukrainy sympatyzujący z Rosją może pomóc uniknąć III wojny światowej. Rosjanom by się to spodobało.

Wokół oczekiwanej pierwszej tury wyborów prezydenckich 31 marca na Ukrainie w zasadzie nic się nie działo, a na pierwszy plan wysuwały się inne sprawy. Trump od jakiegoś czasu skarżył się na naszą ambasador Yovanovitch, mówiąc mi 21 marca podczas rozmowy telefonicznej, że „pyskuje jak najęta” i że jej jedynym zmartwieniem są sprawy LGBTQ. – Mówi bzdury o mnie i o tobie. Trzeba ją dzisiaj odwołać.

Później tego popołudnia, odciągnąłem na bok zastępcę sekretarza stanu Johna Sullivana, aby przekazać Pompeowi polecenie Trumpa. Sullivan wiedział, że Trump chciał zwolnić Yovanovitch, więc zrozumiał, że to przekazanie instrukcji jest ważne. Kilka dni później, 25 marca, Trump wezwał mnie do Gabinetu Owalnego, ale znalazłem go w jego małej jadalni z Rudym Giulianim i Jayem Sekulowem (kolejnym z jego prywatnych prawników). Przy tej okazji dowiedziałem się, że Giuliani był źródłem informacji o Yovanovitch, która, jak powiedział, była chroniona przez zastępcę sekretarza stanu w biurze europejskim, George’a Kenta. Trump ponownie powiedział, że Yovanovitch powinna zostać natychmiast zwolniona.

Dodzwoniłem się do Pompea, aby przekazać najnowsze wiadomości, łącznie z aktualizacją pochodzącą od Giulianiego. Pompeo oznajmił mi, że rozmawiał już wcześniej z Giulianim i nie ma żadnych faktów na poparcie któregokolwiek z jego zarzutów, chociaż nie wątpił, że podobnie jak 90 procent służby zagranicznej Yovanovitch prawdopodobnie głosowała na Clintona. Powiedział, że próbowała zmniejszyć korupcję na Ukrainie i prawdopodobnie namierzała niektórych klientów Giulianiego. Pompeo powiedział, że ponownie zadzwoni do Giulianiego, a następnie porozmawia z Trumpem. Następnego ranka zadzwoniłem do Trumpa w kilku sprawach i zapytałem, czy rozmawiał z Pompeo o Yovanovitch. Nie zrobił tego, ale powtórzył, że jest „zmęczony tym, że nas obmawia”, że „zostanie postawiony w stan impeachmentu” i tym podobne. – Naprawdę wygaduje złe rzeczy – powiedział Trump.

John Bolton
Tłumaczenie: Tadeusz Woźniak

John Bolton jest autorem książki „Trump w Białym Domu. Tajemnice Gabinetu Owalnego” (wyd. Bellona, Warszawa 2020). Polecamy: LINK

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 listopada 2020
HANNAH MCKAY / Reuters / Forum