"Polska właśnie. Wińsko (11) Sukces jest kwestią tła"
.Miara sukcesu wynika z rozmiarów porażki. Na naszym wińszczańskim tle, strach się pochwalić jakimkolwiek pozytywnym działaniem. Czymś, co idzie do przodu. Zupełnie jak na propagandowych plakatach z lat 50-tych ubiegłego wieku. Robotnik w kaszkiecie, traktorzystka w chustce robią swoje (to widać po atrybutach typu kilof, kielnia, traktor), ale palec mają przyłożony do ust. Mówią w ten sposób „ciiiiii”, nie gadaj, bo wróg nie śpi.
W gminie Wińsko jest podobnie. Gdy udało mi się pozyskać firmę, która podjęła się wycięcia krzaków (kilkunastoletnich) przy drogach gminnych i powiatowych i to za darmo (zrębki ze zmielonych krzaków są surowcem dla elektrowni), pochwaliłam się tym bezzwłocznie. Drogi są bowiem u nas szczególnie niebezpieczne, nie tylko ze względu na dziury i wygryzione boki. Niezadbane od lat pobocza zarosły krzakami, często wielkimi jak drzewa. Wspomnę, że blisko 1/3 gminy pokryta jest lasami. To wszystko razem powoduje, że zwierzyny u nas tyle, co ludzi. Dzików może nawet więcej. Wyłażą durne czworonogi na drogi, pchają się pod auta, motorynki, atakują rowery. Wycięcie krzaków powoduje, że człowiek widzi zbłąkanego zwierza, a zwierz nie pcha się tam, gdzie nic nie rośnie. Efekt jest taki, że na drogach robi się bezpieczniej.
Nie pomyślałam wówczas, że powinnam jak robotnica ze stalinowskiego plakatu, przyłożyć palec do ust i zrobić „ciiiii…”. Wywołałam ekologów z lasu. Odezwały się głosy w obronie ptactwa i unijnych żuczków, które bardzo lubią przydrożne zarośla. Po trzech miesiącach trzeba było zatrzymać prace w połowie.
Minęło lato. Szczęśliwie ptaszki już nauczyły się latać a żuczki chodzić, będziemy więc mogli wrócić do pracy. W międzyczasie zrębki potaniały i firmy za darmo już nie ma.
Postanowiłam więc działać inaczej. Odczekuję cicho, z palcem przy ustach i robię swoje. Jak się nazbiera, puszczam w eter, począwszy od www.winsko.pl i www.facebook.com/winskopl.
.Z ostatniego tygodnia.
Remont trzech ulic naraz (z dofinansowaniem). Na zdjęciach koparki i spychy w robocie.
Budowa parkingu przy szkole i stadionie (symulacja jak będzie wyglądał).
Tzw. „baza” czyli pusta nieruchomość należąca dotąd do powiatu, przekazana nam z ogromną bonifikatą na nową siedzibę Zakładu Komunalnego, który zamierzam rozwijać w nieskończoność (dla dobra mieszkańców).
Remont starych „delikatesów”, przejętych za długi od GS i przeznaczenie ich na nową siedzibę policji (od lat siedzą w baraku w samym rynku, co za wstyd).
Co dzień jeden news. Na przyszły tydzień zbierają się następne.
.Jak to wygląda z punktu widzenia Warszawy, Wrocławia czy Poznania? Pewnie groteskowo. Prawdziwe życie i małe problemy, które u nas, na prowincji dorastają do rozmiarów wołów albo i mamutów, w porównaniu z rozmachem wielkich miast, zakrawają na żart. Można się uśmiać. Nam jednak nie do śmiechu. Nawet cieszyć się boimy, żeby z krzaków nie wypełzł jakiś zwierz i nie wkręcił nam się w ośkę.
Jolanta Krysowata