Jolanta PAWNIK, Agnieszka PAWNIK: Ulice Internetu (7). O poczuciu humoru Polaków

Ulice Internetu (7).
O poczuciu humoru Polaków

Photo of Jolanta PAWNIK

Jolanta PAWNIK

Dziennikarka, wykładowca i doradca medialny. Entuzjastka nowych mediów. Krakowianka zakochana w rodzinnym Sandomierzu. Autorka książek "Saga rodu Moszczeńskich" i "Sandomierska piłka ręczna".

Photo of Agnieszka PAWNIK

Agnieszka PAWNIK

Analizuje politykę i historię Japonii. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i stypendystka JASSO w Nagoya University of Foreign Studies.

Polacy w anglojęzycznym Internecie raczej się wspierają niż zwalczają. Zupełnie inaczej, niż w polskim, gdzie hejterzy za punkt honoru biorą prześcignięcie w obelgach innych hejterów.

Jola: – Wielkie protesty wywołała swego czasu reklama czeskiego operatora telefonów komórkowych, która wykorzystywała wizerunek Polaka jako drobnego geszefciarza próbującego wcisnąć klientom zepsute telefony. Sprawa urosła do rangi narodowej, zaangażowała ambasadorów i skutkowała serią wyjaśnień. Czesi tłumaczyli, że nie potraktowali nas gorzej niż innych a w kampanii wykorzystali stereotypowe wizerunki także innych nacji.  Chyba nie mamy poczucia humoru skoro nie potrafimy śmiać się sami z siebie?

Agnieszka: – Końcem 2015 roku triumfy na Twitterze święcił hasztag #OniJeszczeNieWiedza w swojej żartobliwej idei przeznaczony dla uchodźców, którzy mogą chcieć osiedlić się u nas a tak naprawdę opisujący polską rzeczywistość  w oparciu o absurd i poczucie humoru właśnie. Nie powiedziałabym, by nie było to dowcipne i by świadczyło o naszym braku poczucia humoru.

Moim zdaniem jesteśmy raczej znani z bardzo dziwnego poczucia humoru. Mam tu na myśli anglojęzyczny Internet, którego jestem użytkownikiem od wielu lat. Niedawno rekordy popularności polskiego Internetu bił teledysk rumuńskiego wykonawcy  Sandu Ciorba „Dalibomba”. To przykład tak zwanego muzycznego stylu manele, połączenia  muzyki cygańskiej i pop, charakteryzującego się obecnością syntezatorów, złotej biżuterii, drogich aut i mnóstwa młodych kobiet. Twórcy go reprezentujący są szeroko krytykowani przez rumuńską inteligencję i elitę za niski poziom artystyczny oraz  nadużywanie wulgaryzmów. Analogicznym stylem muzycznym jest u nas disco polo. Zdezorientowani autorzy „Dalibomby” pytali “Polacy, co wy tu robicie?”.

Mówiłyśmy już w „Ulicach Internetu” o modnym swego czasu „przejmowaniu filmików” na Youtubie. Polacy za punkt honoru brali sobie, by pod jakimś obcojęzycznym materiałem było jak najwięcej polskich komentarzy nie zawierających istotnych treści a jedynie zachętę do pisania kolejnych.  Ten polski spam wzbudzał zrozumiałą dezorientację innych użytkowników. Nikt nie rozumiał, dlaczego Polacy zdominowali właśnie to a nie inne dzieło. Akcje spamowania były tak dynamiczne, że nowe komentarze po polsku pojawiały się co kilka sekund. Zabawa ta, jak każda inna, po jakimś czasie się znudziła. Nie obyło się jednak przy okazji bez  szerokiej dyskusji nad dziwnym i kompletnie niezrozumiałym poczuciem humoru Polaków.

Jola: – Być może niezrozumienie naszego poczucia humoru wynika z nieprzetłumaczalności polskiego. Bardzo trudno oddać językowe niuanse, szczególnie mowy potocznej.

Agnieszka: – O oryginalności naszego języka nie trzeba nikogo przekonywać. Na Youtubie jest mnóstwo scen wyciętych z serii gier Wiedźmin, w których zdezorientowani gracze z innych krajów pytają Polaków dlaczego postaci mówią o czymś w taki a nie inny sposób. Nieścisłości biorą się z nieprzetłumaczalności pewnych dowcipów i zwrotów. Pod niemieckim wykonaniem utworu „Wilcza zamieć” z najnowszej części Wiedźmina 3 trafiłam nawet na wymianę poglądów użytkownika reprezentującego się niemiecką flagą z jednym z polskich graczy, którą można streścić w dwóch zdaniach: pytaniu „Dlaczego do diabła ciągle musicie podkreślać jaki to wasz język nie jest fajny?”  oraz odpowiedzi: „Dlaczego najechaliście Czechosłowację?”.

Jola: – Trumfy w sieci odnosił ostatnio film pokazujący reakcje Szwedów na pewien socjologiczny eksperyment. W sfingowanym zamieszaniu dziewczyna niby przypadkiem potrąca mężczyzn przy schodach na stacji metra. Reagują różnie ale tylko jeden z filmowanych staje wyraźnie w jej obronie.  To Polak. Po czym to poznajemy? Po swojskim przekleństwie, którym rozpoczyna dialog. Filmik ma tysiące lajków, większość oczywiście od Polaków.  Czy przekleństwa to nasz znak rozpoznawczy?

Agnieszka: – Nie tylko nasz… Irlandczyka opisuje się jako imprezowicza, który przeklina bez przerwy. Nie tylko nasze swojskie k… się powtarza, niektóre hiszpańskie przekleństwa też są powszechnie rozpoznawalne i na stałe wpisane w pewien uniwersalny slang Internetu. O popularności francuskiego merde, niemieckiego sheisse i angielskiego fuck nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wystarczy podstawowa znajomość angielskiego, żeby wyłapać, że większość bluzgów w amerykańskich filmach nie jest tłumaczona przez polskiego lektora. Przekleństwa są nieodłącznym elementem każdego języka potocznego. Tak mówi ulica,  politycy. Dlaczego wymagać od Internetu, żeby używał powściągliwego języka?

Jola: – Po czym poznajesz Polaków w anglojęzycznym Internecie? Czy równie łatwo rozpoznasz np. Amerykanina, Brytyjczyka, Francuza?

Agnieszka: -Tak jak w Internecie pokutuje klasyczny obraz Polaka, tak samo stereotypowo żartuje się z przedstawicieli innych krajów. Szczególne starcia widać między nacjami mającymi historyczne zaszłości. Internet śmieje się z imperializmu Brytyjczyków, zadufania i ignorancji Amerykanów, próżności Włochów. Bardzo charakterystyczni są Australijczycy i Nowozelandczycy, którzy żartują ze swojego obrazu i oczekiwań innych. Brytyjczycy i Amerykanie wypominają sobie różnice językowe i kulturowe. Często widzę dowcipy dotyczące stopni Farenheita i Celsjusza. Mniejszości amerykańskie żartują z wrażliwości białych na ostre przyprawy i braku talentu do tańca.  Rosyjskie poczucie humoru to kompletnie inna sprawa: na tumblrze krąży mem, który przedstawia telefon, kwiaty i klucz samochodowy. Rosyjski napis głosi, że nie należy dawać kobiecie dwóch pierwszych rzeczy, bo mogą się zniszczyć lub zwiędnąć, natomiast kluczowi na pewno nic się nie stanie. Klucze są wieczne.

Jola: – Często spotykam się z komentarzami w sieci, w których autor zadbał, by wiedziano, że jest Polakiem, choć mieszka za granicą.  Albo podkreśla ten fakt z nutką wyższości albo po prostu się cieszy. Czy jest coś takiego jak patriotyzm w sieci?

Agnieszka: – Kiedy znajdzie się komentarz po polsku zazwyczaj ma dużo polubień, prawdopodobnie dlatego, że Polacy cieszą się z widoku ojczystego języka. Chcą też podkreślać swoje dokonania albo fakt, że innym Polakom się coś udało. Pod każdą piosenką, która ma różne wersje językowe, np. z Disney’a lub gier łatwo można znaleźć komentarze zachwalające właśnie polską wersję. Na Tumblerze, stronie słynącej z braku źródeł i kradzieży materiałów za każdym razem, kiedy zobaczę jakiś film czy zdjęcie związane z Polską, mogę być pewna, że ktoś pod spodem to podkreśli. Tak było ze słynnym zdjęciem prof. Religi po udanym przeszczepie, ale także pod akcją jednej z kostiumowych blogerek.  Polacy w anglojęzycznym Internecie raczej się wspierają niż zwalczają. Zupełnie inaczej, niż w polskim, gdzie hejterzy za punkt honoru biorą prześcignięcie w obelgach innych hejterów.

Agnieszka Pawnik
Jolanta Pawnik

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 maja 2016