Sanah piosenkarka i romantyczna praca złudzenia
W tej muzyce tkwi coś, co po kilku bliższych studiach dałoby się nazwać romantycznym naturaliter. Ucieleśnia to Sanah śpiewająca Słowackiego z wrażliwością dającą odczucie wywierania wrażenia, skuteczności, sugestywności, romantycznej retoryczności – pisze Karol SAMSEL
.Przypadek Sanah śpiewającej m.in. Juliusza Słowackiego oraz Adama Mickiewicza zdecydowanie wymaga pogłębionego ujęcia, właściwie naraz hermeneutycznego i socjologiczno-literackiego. Podobne wrażenie, co teraz w przypadku autorki albumu Uczta (urodzonej w 1997), kilka miesięcy temu wywarł na mnie Ralph Kaminski (ur. 1990) – utworem Bal u Rafała. Widzę w tej muzyce odruch romantyczny: Bal u Rafała w równym stopniu przypomina mi Climax Gaspara Noé, jak i – cofając zegar o lat kilkadziesiąt – Wodzireja Feliksa Falka, a w końcu – patrząc wstecz o ponad wiek – Wesele Stanisława Wyspiańskiego. Bo Bal u Rafała jest problematem Wyspiańskiego występującym w zwiewnej szacie Noé. W tym sensie Kaminski jest neoromantyczny, a właściwie – (intertekstualnie) romantyczny.
Sanah kreuje bardzo podobną aurę, choć jakże inną – w wymiarze struktury i obszaru przekazywanych sensów. Ujmę to najkrócej: słuchając utworów takich jak Hymn lub też Do * W sztambuch, mam poczucie, że oto obcuję z wokalistką, która posiadła cechy anachronicznego językowego obrazu świata, a następnie doskonale ów obraz zmodernizowała – za pomocą – jak by to powiedzieć – czegoś w rodzaju wittgensteinowskich gier językowych, inteligentnej pracy przesunięć znaczeń na literackim pierwowzorze. Cóż, jeżeli za grę językową Wittgenstein uważał nawet śpiewanie w chórze, czymś w rodzaju „gry” może być w nie mniejszym stopniu praca adaptacyjno-wyobraźniowa Sanah na materiale tekstowym. Chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na wyczucie konwencji… Widać dosyć wyraźnie, że wokalistka śpiewająca Hymn bądź Do * W sztambuch, podobnie zresztą jak Ralph Kaminski, rozumie nie tylko to, ale i samą istotę konwencyjności jako mechanizmu, mało tego, że wie, jak wydobyć z tego mechanizmu naturalność i organiczność tak, że konwencja staje się tu obszarem ożywiania stylu, dodatkowym, ostatnim sensem utworu – tym, chciałoby się powiedzieć, wskrzeszonym…
Dokonuje się to wszystko w sposób intuicyjny, co jeszcze bardziej skłaniałoby do nazywania Sanah (czy Kaminskiego) romantycznymi. W tego rodzaju muzyce tkwi coś, co po kilku bliższych studiach dałoby się nazwać romantycznym naturaliter – jestem tego pewny. Ucieleśnia to piosenkarka Sanah śpiewająca Słowackiego z wrażliwością dającą odczucie wywierania wrażenia, skuteczności, sugestywności, romantycznej retoryczności. W moim przekonaniu to nigdy niezawodząca siła mechanizmu gry językowej, którą pojmowałbym tu bardzo szeroko – jako mentalną operację odtworzeń. Sanah odtwarza więc – jej odtworzenie jest jednakże zarówno zmysłowe, jak i precedentalne.
.W moim odczuciu – dochodzi tutaj do bardzo abstrakcyjnego przewrotu, który warto byłoby dobrze rozpoznać. Czy mowa bowiem o intertekstualnym Kaminskim, czy też o wielokonwencyjnej Sanah, mowa o czymś „w rodzaju” romantyzmu, tzn. pracy złudzenia i pracy nad złudzeniem jako horyzontem twórczości. Sprawa ze wszech miar warta jest precyzyjnych przemyśleń.
Karol Samsel