
Fenomen duszpasterstw akademickich we Wrocławiu
Nie tak łatwo zgłębić, jakie są źródła tego zjawiska, ale kilka wątków można naszkicować. Jak to się dzieje, że z całej Polski nadchodzą wieści o trudnościach, a we Wrocławiu duszpasterstwa akademickie mają się zupełnie dobrze? Zapewne nie mała tu zasługa św. Edyty Stein, bł. Czesława i św. Jadwigi. Jednakże w tym wymiarze Kraków powinien rozkwitać, konkurując w pierwszym rzędzie z Warszawą. Zatem trzeba szukać innych racjonalnych przesłanek fenomenu rozwoju wrocławskich duszpasterstw akademickich na tle kryzysu pozostałych akademickich miast (choć są bardzo szczytne wyjątki).
.Czy postawiona śmiała teza, że w stolicy Dolnego Śląska jest dobrze, nie zawisła w próżni i jest tak modnym ostatnio zaklinaniem rzeczywistości? Czy są jakieś fakty, a najlepiej liczby, które mogłyby ją potwierdzić? Owszem, istnieje kilka twardych danych: dwanaście ośrodków duszpasterstwa akademickiego (Antoni, Dach, Dominik, Horeb, Karmel, Maciejówka, Most, Porcjunkula, Przystań, Redemptor, Stygmatyk, Wawrzyny) i to nie na papierze w kurialnych teczkach, ale realnie działających, czyli z programem we wszystkie dni tygodnia. Dziewiętnastu duszpasterzy, w tym jedna siostra zakonna, co więcej dla większości jest to, jeśli nie jedyne, to priorytetowe zajęcie. W trzech duszpasterstwach jest po dwóch księży, a w jednym trzech, w pozostałych jeden. Duszpasterstwa ze swoją działalnością docierają do ok. 8 proc. studentów (dla porównania w Warszawie do ok. 1,5 proc., Krakowie i Poznaniu – 1 proc., oczywiście są to dane szacunkowe). Czynny udział w duszpasterstwach akademickich we Wrocławiu, czyli uwzględniający tylko tych studentów, którzy angażują się, a nie tylko uczestniczą biernie jako odbiorcy, szacuje się na ok. 4000 osób. Tylko coroczny dwutygodniowy obóz adaptacyjny w Tatrach gromadzi ok. 700 uczestników.
Taki pobieżny rzut oka wystarczy, by postawić pytanie, jak to się dzieje, że we Wrocławiu się udało?
Ciągłość
.Gdy rozpoczynałem pracę nad inernetowym portalem filmowym, udałem się do znajomego, który zajmuje się produkcją filmów, aby pożyczył mi sprzęt, chcemy bowiem kręcić krótkie filmiki do Internetu. On postukał się w głowę i wyjaśnił mi, że filmów nie robi się sprzętem, ale ludźmi. Dał mi szkolenia. Duszpasterstwo akademickie robi się ludźmi i aby mieć efekty, ci ludzie muszą robić to długo.
I właśnie to szczęście ma Wrocław. Myślę tu o długoletnich duszpasterzach akademickich. Ks. Aleksander Zienkiewicz, zwany „Wujkiem”, obecnie kandydat na ołtarze, był duszpasterzem ponad 30 lat, o. Stanisław Mrozek – jezuita – ok. 17 lat, ks. Stanisław Orzechowski, honorowy obywatel Wrocławia, jest duszpasterzem akademickim prawie 50 lat, jego wychowanek ks. Mirosław Maliński (piszący te słowa) pełni tę posługę lat 17, w wielu ośrodkach, jak choćby Redemptor, Wawrzyny, Most, Antoni duszpasterze zmieniają się rzadko prawie co dziesięć lat.
Co to daje? Dwa bardzo ważne efekty: ciągłość i gromadzenie doświadczeń. Duszpasterstwo akademickie jest prowadzone jakby na dworcu, w ciągłym ruchu, albo jak na moście. Trzeba pilnować, by jedni zeszli z mostu po to, by inni mogli wejść. Pamięć jest tam bardzo krótka, a pokolenia zmieniają się co trzy lata.
By zatrzymać pewien dorobek, wypracować metody działania, potrzeba ciągłości. I to gwarantują długie kadencje duszpasterzy, którzy są jak wbite pale w szybko przepływające potoki studentów. To oni jednoczą pokolenia i sprawiają, że absolwenci mogą wspomóc finansowo ośrodek, z którego wyszli (wiedzą komu przekazać środki), co ma niebagatelny wpływ na kondycję finansową DA.
Wypracowany model
.Dzięki nieprzerwanej historii wypracowany został pewien specyficzny model duszpasterski, który opiera się o trzy filary: współdziałanie, otwartość, udział świeckich i współpracę z miastem.
Współdziałanie
.Już w latach osiemdziesiątych powstała MORDA, czyli Między Ośrodkowa Rada Duszpasterstw Akademickich – ciało skupiające pierwotnie przedstawicieli wszystkich ośrodków, a od 2000 roku szefów poszczególnych duszpasterstw, co w sposób naturalny wymusiło, aby każdy ośrodek miał studenta, który będzie pełnił rolę szefa. Ciało to jest platformą nade wszystko wymiany doświadczeń i integracji, a dopiero później koordynacji wspólnych przedsięwzięć, takich jak dni rozpoczynające rok akademicki, coroczny „Bal na 200 par”, Droga Krzyżowa ulicami miasta, wspólne akcje reklamowe rekolekcji wielkopostnych i adwentowych, wspólna platforma internetowa.
Zgodne współdziałanie opiera się na pełnym przekonaniu, że duszpasterstwa nie są dla siebie konkurencją. Zadanie przed nimi stojące jest tak ogromne (ponad 120 tys. studentów), że gdyby nawet każde działało na najwyższych obrotach, nie są one w stanie skonsumować nawet części tak wielkiego „targetu”, co więcej dla efektywnego oddziaływania, współdziałanie jest absolutnie konieczne. Na tym gruncie wymiana doświadczeń, dzielenie się pomysłami i praktyczne wsparcie stają się absolutnie konieczne. Na przykład, jeśli do jednego duszpasterstwa trafia transport jabłek, z pewnością pojawią się one w innych ośrodkach. Regularne spotkania duszpasterzy (pięć razy do roku), łącząca ich przyjaźń i wzajemna życzliwość dopełniają ten prawie sielankowy obraz.
W budowaniu tej dobrej atmosfery współdziałania nie bez znaczenia pozostaje Obóz Adaptacyjny w Białym Dunajcu, organizowany nieprzerwanie od ponad 30 lat. Siedmiuset studentów na dwa tygodnie w górach to prawdziwe wyzwanie, które wymaga daleko idącego współdziałania, ale też daje szansę głębszego poznania się na co dzień i budowania przyjaźni.
Świeccy
.Obóz od początku organizowali studenci, a duszpasterze im towarzyszyli. Zasada ta była i jest konsekwentnie przestrzegana i dosyć szybko rozlała się na życie codzienne wszystkich wrocławskich ośrodków. Rola świeckich animatorów jest kluczowa. To studenci animują swoje ośrodki. Oni nie tylko zajmują się praktyczną stroną prowadzenia duszpasterstwa, ale wypracowują swój program, inicjują „eventy” i biorą na siebie odpowiedzialność, często także finansową. Szefowie wielu ośrodków muszą skoordynować często pokaźne zespoły wolontariuszy (kilkudziesięcioosobowe, a czasami nawet liczące ponad sto osób). Ograniczenie strony formalnej do niezbędnego minimum daje ogromną lekkość organizacyjną i niezwykłą skuteczność.
Wymiana doświadczeń nie doprowadza w żadnej mierze do jakiejkolwiek unifikacji. W jednych ośrodkach cieszą się powodzeniem poranne śniadania, w innych studenci gromadzą się przy stole na codzienne obiady, a jeszcze w innych przyjęły się liczne wieczerze. Jedne ośrodki rozwijają się w oparciu o ruchy kościelne, inne o cykle tematyczne, a jeszcze inne o charyzmaty zakonne. I mimo tak ogromnej różnorodności udaje się współdziałanie i wzajemne wsparcie.
Otwartość
.Wspólnym mianownikiem jest nieustanna dbałość o otwieranie się na nowe pokolenia. Dosyć łatwo wykreować grupy hermetyczne, które dobrze czują się same ze sobą i działają dośrodkowo z czasem zamykając się na dopływ kolejnych młodych pokoleń. Ta nieustanna walka o otwartość na nowych staje się języczkiem uwagi. Wyraża się ona poprzez otwarte drzwi.
W świecie grodzenia się i budowania płotów, pozostawienie otwartych drzwi jest nie tylko drogą pod prąd tej mentalności, ale staje się warunkiem sine qua non, tworzenia duszpasterstwa. Jeśli chcemy stworzyć ośrodek tętniący życiem, po pierwsze musimy zostawić otwarte drzwi. Kilka wrocławskich ośrodków pozbawionych jest wszechobecnych domofonów i przez całą dobę można wejść bez zbędnego pukania do drzwi. To jest pierwszy znak gościnności i otwartości.
A sprawa złodziei? Tak, bywamy okradani, ale taka już cena, którą naszym zdaniem warto zapłacić. W niektórych ośrodkach jest ich coraz więcej, otwartość idzie jeszcze dalej – duszpasterstwa stają się dla studentów ich tymczasowym domem. W kilku ośrodkach mieszkają grupy studentów, a celem jest doświadczenie życia wspólnotowego. Coraz częściej przyjeżdżający na studia pochodzą z domów, w których albo nie ma rodzeństwa, albo różnica wieku jest bardzo duża, dlatego doświadczenie wspólnego życia staje się szczególnie cenne. Obecność w ośrodku stałych mieszkańców zmienia jego charakter i w sposób naturalny udomowia go. Kilka takich ośrodków buduje zupełnie nowy obraz Duszpasterstwa Akademickiego, a nawet całego Kościoła.
Liczy się jakość
.Duża liczba ośrodków duszpasterskich, przepływ informacji, wymiana doświadczeń, wszystko to wpływa niesłychanie korzystnie na poziom oferty duszpasterskiej. Począwszy od jakości zaproszenia – plakaty, strony internetowe, profile na Facebooku, Twitterze, poprzez struktury organizacyjne budowane w oparciu o konkretne odpowiedzialności w rękach studentów, poprzez starania o zaplecze materialne (wiele ośrodków realizuje najróżniejsze programy społecznościowe typu „Młodzież w działaniu”), skończywszy na wypracowanym wspólnie programie merytorycznym, który nie tylko jest poprawny teologicznie i duszpastersko, ale faktycznie odpowiada na aktualnie stawiane przez młodych ludzi pytania. Jeśli w jednym z ośrodków pojawia się więcej osób na interesujących spotkaniach, które w sposób niezwykle praktyczny podnoszą poziom życia duchowego, zaraz odbija się to pozytywnie na frekwencji w innych ośrodkach. Zostają obudzone potrzeby duchowe.
I może jeszcze jeden aspekt świadomego budowania. W sensie merytorycznym duszpasterstwa akademickie we Wrocławiu są inkluzyjne – tworzą przestrzeń dla różnych wrażliwości, potrzeb i uzdolnień. Nie są nastawione elitarystycznie, nie zamykają się w jakimś jednym, wyłącznie słusznym modelu formacyjnym (wyłącznie formacja „naukowa” dla odpowiednio wyrobionych intelektualnie, albo tylko duchowość charyzmatyczna), ale panuje w nich duży pluralizm. W ten sposób dają prawdziwe i bardzo żywe doświadczenie wspólnotowości i powszechności Kościoła, gdzie każdy znajdzie dla siebie miejsce – i ten, kto szuka grupy modlitewnej, i ten zainteresowany głębszymi treściami teologicznymi czy filozoficznymi, i ktoś o talentach organizacyjnych lub graficznych, czy wreszcie ktoś, kto próbuje dorastać do budowania więzi i założenia rodziny, albo i ten, kto po prostu szuka bliskości innych, z którymi można wspólnie zjeść śniadanie. Jest to też próba opowiedzenia na czym może polegać powszechność Kościoła.
Współpraca z miastem
.Rzeczą niewyobrażalną jest, aby środowisko duszpasterstw akademickich miało żyć jakby równolegle do tkanki miejskiej. Społeczności te muszą się przenikać. Dzieje się to w dużej mierze spontanicznie. Powstają grupy charytatywne zajmujące się dziećmi z domów dziecka, czy trudnych dzielnic (we Wrocławiu są też takie), ludźmi starszymi, mieszkającymi samotnie lub z ZOL-ach. Rozwija się pomoc akcyjna jak choćby „Świąteczna Paczka”. Wychowankowie duszpasterstw stają się też „smakowitym kąskiem” dla administracji miasta. Dobrze zmotywowani, z dużym doświadczeniem organizacyjnym i łatwością nie tylko nawiązywania kontaktów, ale i twardego współdziałania. Dobrze przygotowani do pracy zespołowej, a na dodatek ze sporym zapleczem duchowym, stają się niezwykle atrakcyjni dla tkanki miejskiej.
Kilka lat temu spora grupa absolwentów jednego z wrocławskich ośrodków wsparła miasto w budowaniu zrębów instytucjonalnej pomocy młodym wrocławianom, szczególnie tym gromadzącym się wokół różnych grup nieformalnych. Wyniki tego eksperymentu okazały się niezwykle szczęśliwe zarówno dla administracji miejskiej, jak i dla młodych mieszkańców wrocławskich dzielnic. Absolwenci przygotowani w duszpasterstwach do współdziałania i z wypracowaną wrażliwością na sprawy społeczne okazali się fantastycznym ogniwem łączącym biurokrację miejską z żywiołem młodości.
Perspektywy
.Wydaje się, że obecnie życie duszpasterstw akademickich powinno wejść na kolejny szczebel swojego rozwoju. Wysoka frekwencja wskazuje na ogromne potrzeby i stawia nowe wyzwania. Takiego naporu z pewnością potrzebujemy, gdyż nie tylko zmusza on do rozwoju i poszukiwania nowych form, ale daje ogromnie dużo nadziei.
Zamiast dziękuję
.Za zaproszenie do rozmowy na temat kondycji duszpasterstw akademickich jestem niesłychanie wdzięczny, gdyż wymiana doświadczeń w skali ogólnopolskiej jest nam niezwykle potrzebna.
ks. Mirosław Maliński