Libraria. Ratowanie dziedzictwa i tożsamości Ukrainy
W kolekcji Libraria.ua sporą część stanowią archiwalia w języku polskim, szczególnie polskie gazety drukowane przed II wojną światową na dawnych polskich ziemiach dzisiejszej Ukrainy. Podczas wojny Rosji z Ukrainą zbiory te są szczególnie narażone na zniszczenie lub kradzież, o czym Kyryło WYSŁOBOKOW mówi w rozmowie z Wiktorią HOTS
Wiktoria HOTS: – Od pewnego czasu prowadzi Pan projekt Libraria.ua. Skąd pomysł na taki projekt?
Kyryło WYSŁOBOKOW: – W 2012 r. jeden z naszych zagranicznych partnerów zlecił nam zeskanowanie kilku kolekcji czasopism międzywojennych i z okresu okupacji ze zbiorów Państwowej Naukowej Biblioteki Archiwalnej w Kijowie i Biblioteki Uniwersytetu Lwowskiego. Wśród zdigitalizowanych publikacji znalazły się m.in. lwowska polskojęzyczna gazeta „Chwila” i kilka jej dodatków. W międzyczasie priorytety naszego klienta zmieniły się i okazało się, że mamy ponad 200 tysięcy zeskanowanych stron naprawdę unikalnych publikacji z lat 20. i 40. ubiegłego wieku. W tamtym czasie znałem już kilka innych, doskonałych i ambitnych projektów online dotyczących czasopism historycznych, przede wszystkim tych prowadzonych przez British Library. Naturalnie przyszła decyzja o stworzeniu podobnego projektu w Ukrainie. Ponieważ jestem perfekcjonistą, chciałem, by nasze zasoby były doskonałe. Prowadziłem liczne spotkania i dyskusje z ukraińskimi kolegami, a także ekspertami z Łotwy, Estonii, Polski i Niemiec. Kiedy koncepcja była gotowa, rozpoczęliśmy współpracę z programistami, zakupiliśmy mocniejszy sprzęt do skanowania publikacji wielkoformatowych, pojawiło się nowe biuro, pojawili się nowi pracownicy, rozpoczęły się szkolenia…
– Jakiego rodzaju są to zbiory?
– To przede wszystkim gazety. Czasopisma historyczne to niewyczerpane źródło codziennej, żywej historii. Nie zapominajmy, że zbiory te są fizycznie zagrożone, gdyż gazety z końca XIX i połowy XX wieku wydawane były głównie na tanim, kwaśnym papierze, który z czasem niszczeje. Dodając do tego często złe warunki przechowywania, można zrozumieć pilną potrzebę nie tylko dostępu do tych ogromnych zbiorów – a dla Ukrainy oznacza to tysiące wydań, dziesiątki milionów stron – ale także ich ratowania i konserwacji. Zwłaszcza teraz, podczas wojny, ciągłego rosyjskiego ostrzału infrastruktury cywilnej, grabieży i niszczenia dóbr kultury na okupowanych terytoriach, kiedy wróg dąży nie tylko do zniszczenia Ukraińców, ale także naszej kultury, historii i tożsamości. Jedynym realnym sposobem jest digitalizacja.
Przez dziesięć lat pracy nad projektem Libraria kontynuowaliśmy realizację pierwotnej idei – stworzenia narodowego projektu ukraińskich periodyków historycznych. I chociaż zasób jest naprawdę wyjątkowy zarówno pod względem jakości, jak i ilości treści – milion stron już zapisanych i gotowych do pobrania – to wciąż za mało dla Ukrainy. Dla porównania – zasób British Library pierwotnie miał liczyć 40 milionów stron, a dziś zawiera ponad 70 milionów i wciąż jest aktualizowany. Skala porównawcza pod względem liczby publikacji wydanych w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku jest tu dość podobna. Tak więc w rzeczywistości jesteśmy dopiero na początku tej drogi.
– Od niedawna Libraria jest dostępna w subskrypcji, podczas gdy wcześniej była darmowa. Jakie są powody tej zmiany?
– Komercjalizacja Libraria.ua nigdy nie była dla mnie celem samym w sobie. Chociaż nigdy nie miałem złudzeń, że państwo się tym zajmie, wciąż miałem cichą nadzieję. Dlatego zawsze balansowaliśmy pomiędzy zrozumieniem ważności i chęcią udostępnienia potężnej bazy każdemu a możliwością ciągłego inwestowania w rozwój. W ciągu dziesięciu lat nie tylko włożyliśmy ogromną ilość pracy w stworzenie całego katalogu, ale także zainwestowaliśmy znaczne fundusze. Moim zdaniem takie rzeczy powinny być ogólnodostępne, podobnie jak większość tego typu zasobów na świecie, zarządzanych przez biblioteki narodowe. Choć są wyjątki – dostęp do Archiwum Periodyków Brytyjskich jest płatny; projekt jest realizowany przez British Library we współpracy z podmiotem komercyjnym. Jednak przy takiej ilości treści i tempie jej zapełniania jest to całkiem zrozumiałe.
Przez pewien czas ograniczyliśmy dostęp do serwisu, ale udostępniliśmy go bezpłatnie w czytelniach bibliotek (ponad 60 bibliotek zgodziło się na współpracę), m.in. ze względu na trend odpływu czytelników i poszukiwanie przez biblioteki swojego miejsca w nowym, cyfrowym świecie. Wraz z wybuchem pandemii i ograniczeniami w odwiedzaniu bibliotek całkowicie otworzyliśmy zasób i nie zamknęliśmy go do dziś, ponieważ wojna w wielu regionach zaostrzyła restrykcje, a na terytoriach okupowanych pozbawiła ludzi dostępu do bibliotek, archiwów i muzeów.
Ale w przeciwieństwie do naszych możliwości technicznych – jesteśmy w stanie dodawać kilka milionów stron rocznie – nasze możliwości finansowe są ograniczone. Był taki czas na początku wojny, kiedy stanęliśmy przed groźbą zamknięcia lub przynajmniej zamrożenia projektu. Oznaczałoby to zwolnienie ludzi i utratę możliwości technologicznych, których przywrócenie byłoby trudne lub niemożliwe. Jednak na szczęście sytuacja się poprawiła i byliśmy w stanie utrzymać nasz potencjał, mimo że pracujemy na minimalnych obrotach. Ponieważ nie udało nam się przyciągnąć uwagi państwa do projektu, jedynym sposobem na zachowanie i rozwój projektu, przynajmniej na pewnym poziomie, jest wprowadzenie opłaty abonamentowej. Nie chodzi tutaj o zwrot z inwestycji, lecz jedynie o możliwość pozyskania środków na dalszą digitalizację zasobów.
– Jakie są dalsze pomysły na Librarię?
– Planujemy wkrótce opublikować serię czasopism sportowych, które naszym zdaniem mają szansę zdobyć pewną popularność. Nie chcę jednak zdradzać wszystkich planów. Kontynuujemy naszą pracę i zobaczymy, na ile nam się to uda. Oczywiście mamy koncepcję uzupełniania zasobów Librarii, ale poza finansowaniem projektu są też inne problemy.
– Co jest najtrudniejsze w pozyskiwaniu zbiorów do cyfryzacji?
– Najważniejszy jest dostęp do zbiorów. Powiedzmy sobie szczerze: środowisko bibliotekarskie czasami pozostaje konserwatywne i nie wszystkie biblioteki są gotowe do współpracy, szczególnie jeśli chodzi o publikowanie, choć płacimy bibliotekom za udostępnianie materiałów do digitalizacji, dajemy im kopie za darmo, to rozmowy i tak czasami trwają latami. Na szczęście są też zupełnie odwrotne przykłady.
Bardzo trudna jest koordynacja i zbadanie tego, co mają biblioteki, z których zasobów korzystamy. Często zbiory w poszczególnych placówkach nie są kompletne i konieczne są prace badawcze, by zebrać je z różnych bibliotek. Niemniej jednak wciąż udaje nam się tworzyć dość kompletne i uporządkowane tematycznie serie czasopism, takie jak niedawno opublikowana kolekcja wydawnictw literacko-artystycznych z lat 20. i 30. XX w. oraz kolekcja publikacji z ukraińskich powojennych (1945–50) obozów dla przesiedleńców (tzw. DP Camps), przez które przeszła praktycznie cała powojenna ukraińska emigracja do Europy Zachodniej, a później do Stanów Zjednoczonych i Kanady.
– Wraz z inwazją Rosji na Ukrainę po raz kolejny przekonujemy się, że być może jedynym sposobem na zachowanie czegoś jest stworzenie kopii cyfrowej…
– Tak, to prawda, technologie cyfrowe są nie tylko elementem umożliwienia dostępu do jakichś zbiorów, ale także skutecznym narzędziem do poinformowania o ich istnieniu i do ich zachowania.
Od początku wojny staramy się wnieść swój wkład przede wszystkim w zachowanie ukraińskiego dziedzictwa kulturowego. Aktywnie współpracujemy z darczyńcami, dostarczając archiwom, bibliotekom i muzeom profesjonalny sprzęt do skanowania, długoterminowego przechowywania, renowacji i konserwacji zbiorów, a także starając się realizować projekty skanowania w najbardziej zagrożonych regionach w pobliżu linii frontu. Dwa dni przed rozpoczęciem wojny zakończyliśmy projekt digitalizacji materiałów w Państwowym Archiwum Obwodu Chersońskiego i zdążyliśmy wywieźć około pół miliona skanów. Niedługo później archiwum to zostało zrabowane.
– Czym jeszcze zajmujecie się poza projektem Libraria?
– Wraz z pojawieniem się nowego, profesjonalnego kierownictwa w Państwowej Służbie Archiwalnej Ukrainy w 2019 r. rozpoczęliśmy wdrożenie w archiwach państwowych kompleksowych systemów informatyzacji opartych na naszej platformie Archium, tworzenie zasobów online i treści cyfrowych. Stworzyliśmy również zasób integracyjny – Międzyarchiwalny Portal Wyszukiwawczy (ukr. Міжархівний пошуковий портал). Są to zbiory archiwalne online, faktycznie jedyny punkt dostępu do lokalnych zasobów archiwów ukraińskich z rozbudowaną możliwością wyszukiwania pełnotekstowego. Obecnie aktywnie działa i jest aktualizowanych siedem lokalnych zasobów, a do końca roku planujemy uruchomić trzy kolejne. Jest to mniejsza część z ponad 30 archiwów państwowych w Ukrainie i podobnie jak w przypadku Librarii państwo (poza zaangażowaniem Państwowej Służby Archiwalnej) nie dba systematycznie o ten projekt ani go nie finansuje. Ale mamy przykład godny naśladowania. Mam na myśli polski projekt „Szukaj w archiwach”, który jest realizowany od lat i dobrze finansowany przez polski rząd.
Podsumowując i patrząc wstecz na moje doświadczenia, które mimo problemów (a nie ma ich tylko ten, kto nic nie robi) okazały się sukcesem, mogę powiedzieć, że prywatna inicjatywa oczywiście nie może zastąpić państwa, zwłaszcza w tak znaczącym i wielowymiarowym systemie, jakim jest kultura. Struktury prywatne są jednak często bardziej elastyczne, zwinne i proaktywne niż instytucje i placówki państwowe, są w stanie generować pomysły i proponować rozwiązania warte uwagi i systematycznego wdrażania. Pozostaję więc optymistą, pełnym energii i chętnym do kontynuowania swojej podróży w branży, którą znam i kocham.
Rozmawiała Wiktoria Hots