Europejski środek ciężkości przesuwa się w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej
Pod względem militarnym i strategicznym europejski środek ciężkości przesuwa się w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej, a w tym przesunięciu należy uwzględnić Finlandię, Szwecję i Kraje Bałtyckie. W centrum tego środka ciężkości znajduje się Polska, którą można dziś uznać za główny europejski filar NATO i Sojuszu Atlantyckiego – twierdzi prof. Guy MILLIÈRE w rozmowie z Nathanielem GARSTECKA
Nathaniel GARSTECKA: – Marcowa wizyta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie potwierdziła wiodącą rolę Polski we wspieraniu Ukrainy. Jakie są konsekwencje inwazji Rosji na Ukrainę dla równowagi sił w Europie?
Prof. Guy MILLIÈRE: – Inwazja Rosji na Ukrainę jest obecnie prawie całkowitą porażką Putina. Putin chciał obalić ukraiński rząd i zastąpić Wołodymyra Zełenskiego człowiekiem na usługach Kremla. Nie udało mu się, jego armia ugrzęzła w okolicach Kijowa i musiała wycofać się do Donbasu. Rząd ukraiński nadal istnieje, a Wołodymyr Zełenski stał się bohaterem i uosobieniem oporu wobec opresji.
Putin chciał przeprowadzić pokaz siły. Udało mu się jedynie pokazać, że jego armia jest niewydolna i w żadnej mierze nie jest drugą armią świata. Putin chciał podzielić Europę i osłabić NATO. Europa, mimo że niektórzy europejscy przywódcy początkowo ulegali pokusie ustępstw, pozostała zjednoczona, a NATO stało się wyraźnie organizacją obronną, niezastąpioną dla bezpieczeństwa Europy.
Dopuszczając, że jego armia popełnia zbrodnie wojenne, Putin dodatkowo wyszedł na zbrodniarza wojennego i stał się pariasem na arenie międzynarodowej. Może jeszcze odwiedzać Chiny, Iran, Koreę Północną i Białoruś, jednak większość reszty świata uznaje go za persona non grata. Putin stracił także głównych nabywców rosyjskich surowców energetycznych, czyli kraje europejskie, co znacząco osłabia rosyjską gospodarkę. Jeśli nie nazywam tego całkowitą porażką Putina, to dlatego, że armia rosyjska dokonała na Ukrainie ogromnych zniszczeń materialnych i ludzkich i potrzeba będzie czasu, aby Ukraina się odbudowała.
Wszystko to oznacza, że w Europie istnieje agresywne, destrukcyjne, dyktatorskie, niebezpieczne mocarstwo. I choć ta potęga jest bardzo osłabiona, bo jej straty w sprzęcie wojskowym i ludziach są znaczne, to jednak istnieje. Imperatywem powinno być pozbawienie jej możliwości szkodzenia, ale jeśli ten imperatyw formułuje Wołodymyr Zełenski i polscy przywódcy, to nie robią tego albo robią to w sposób bardzo powściągliwy i niejasny przywódcy zachodnioeuropejscy, tacy jak Emmanuel Macron czy Olaf Scholz. W tych okolicznościach można powiedzieć, że Europa została wzmocniona i rozumie, że ma wroga i nie może opuszczać gardy.
Wydatki na wojsko w Europie rosną. Iluzja o wkraczaniu w świat bez wojny się rozwiała. W samej Europie widać, że trzeźwość myślenia jest po stronie przywódców środkowoeuropejskich, zwłaszcza polskich. Taka trzeźwość myślenia istnieje również w Finlandii i Szwecji, przy czym Finlandia przystąpiła do NATO, a Szwecja powinna pójść w jej ślady. Ta trzeźwość myślenia istnieje także w Wielkiej Brytanii. W znacznie mniejszym stopniu natomiast występuje we Francji i Niemczech. Przywódcy francuscy i niemieccy wciąż wyobrażają sobie, że można podpisać porozumienie z Putinem, a jeśli dla podpisania porozumienia trzeba pójść na ustępstwa wobec Putina, to trzeba będzie żądać ustępstw od Ukrainy.
– Francja i Niemcy ociągały się z zaangażowaniem w pomoc wojskową dla Ukrainy. Oba kraje podkreślają swoje interesy gospodarcze i polityczne z Rosją. Jak Pan Profesor to interpretuje?
– Francja jest krajem, którego przywódcy od dawna uważali, że mogą się dogadać z Putinem, a Macron podejmował Putina w Paryżu w sposób wystawny i przyjazny w maju 2017 roku. Prezydent Macron udał się do Moskwy kilka razy w styczniu i lutym 2022 roku, wyobrażając sobie, że może odwieść Putina od wszczęcia wojny. Poniósł porażkę, co było do przewidzenia, ale nadal uważa, że porozumienie z Putinem jest możliwe, i właśnie pojechał do Chin, sądząc, że może wpłynąć na Xi Jinpinga i skłonić go do przekonania Putina do rozsądnego zachowania, i ponownie poniósł porażkę, co znów było do przewidzenia.
Dyplomację francuską cechuje generalnie skłonność do działań łagodzących. Jest to szczególnie wyraźne w odniesieniu do Rosji. Ponadto we Francji utrzymują się ślady gaullistowskiej idei, że Europa powinna być potęgą od Atlantyku po Ural i powinna się dystansować od Stanów Zjednoczonych.
W Niemczech jest jeszcze gorzej. Putin nawiązał z Gerhardem Schröderem, gdy ten był kanclerzem, korupcyjne więzi i nagrodził go, wprowadzając go do zarządu Gazpromu. Angela Merkel, która pochodziła z NRD i wywodziła się z komunistycznej młodzieżówki, zawsze miała sympatię do Rosji i Putina i chciała uczynić z Rosji uprzywilejowanego partnera zjednoczonych Niemiec. Spowodowało to, że Niemcy znalazły się w sytuacji zależności energetycznej od Rosji. Olaf Scholz wpisał się w kontynuację polityki Merkel.
Francja i Niemcy nie mają żadnego politycznego interesu w utrzymywaniu więzi z Rosją, która jest upadającą antyzachodnią dyktaturą. Francja ma ideologiczne złudzenia co do Rosji. Podobnie jest z Niemcami, a niemieckie złudzenia są od dawna ugruntowane i istniały na długo przed Gerhardem Schröderem: połowa Niemiec była pod panowaniem sowieckim do 1989 roku, a Niemcy Zachodnie długo zachowywały się cicho wobec Moskwy w nadziei na zjednoczenie. Willy Brandt pod koniec lat 60. mówił o Ostpolitik, polityce otwarcia na Wschód.
Francja i Niemcy nie mają także żadnego interesu ekonomicznego w utrzymywaniu związków z Rosją, a tutaj znów ideologiczne złudzenia odegrały szkodliwą rolę: rosyjski gaz i ropa były dostępne niedrogo, ale polityczna cena zakupu rosyjskiego gazu i ropy była bardzo wysoka i jest spłacana właśnie teraz.
Uzależnienie się energetyczne od potencjalnie wrogiej dyktatury oznaczało przekazanie tej dyktaturze środków finansowych, które wcześniej czy później mogła wykorzystać tylko po to, by zachować się jak wróg. Rosja zachowuje się jak wróg, co ma swoją cenę polityczną i konsekwencje gospodarcze. Gdyby Putinowi udało się w ciągu kilku dni obalić rząd w Kijowie, prawdopodobnie przywódcy Francji i Niemiec wyraziliby ubolewanie, ale nie posunęliby się dużo dalej. Dopiero porażka Putina, opór ukraińskiej armii i narodu, heroizm Zełenskiego zmusiły przywódców Francji i Niemiec do zmiany stanowiska, a i to nie do końca, ponieważ nadal uważają, że porozumienie z Putinem jest możliwe i należy je rozważyć.
– Wiele mediów głównego nurtu ogłosiło, że środek ciężkości Unii Europejskiej przesunął się na wschód. Czy to kolejne przetasowanie w UE może być trwałe i kontynuowane po zakończeniu wojny? Czy kraje Europy Środkowo-Wschodniej, z ewentualnym dodatkiem Ukrainy, mogą stanowić siłę zdolną do zrównoważenia „pary francusko-niemieckiej”?
– Pod względem militarnym i strategicznym europejski środek ciężkości przesuwa się w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej, a w tym przesunięciu należy uwzględnić Finlandię, Szwecję i Kraje Bałtyckie. W centrum tego środka ciężkości znajduje się Polska, którą można dziś uznać za główny europejski filar NATO i Sojuszu Atlantyckiego.
Kraje Europy Środkowo-Wschodniej przez kilkadziesiąt lat znajdowały się pod sowieckim jarzmem. Polacy doświadczyli zbrodni katyńskiej wiosną 1940 roku i zniszczenia Warszawy przez wojska niemieckie pod koniec 1944 roku pod beznamiętnym spojrzeniem Józefa Stalina. Nie zapomnieli. Wiedzą, że Putin pochodzi z systemu sowieckiego, bo wywodzi się z KGB. Narody Europy Środkowej i Wschodniej nie mają żadnych złudzeń co do Putina i wiedzą, że czujność wobec Rosji jest imperatywem. Wiedzą też, że jeśli imperium sowieckie upadło, a Europa Środkowo-Wschodnia odzyskała wolność, to nie dzięki życzliwości Michaiła Gorbaczowa, ale dzięki polityce Ronalda Reagana.
W wymiarze gospodarczym i politycznym będzie trudniej. Francja i Niemcy nadal będą wkładać wszystkie swoje siły w to, by pozostać środkiem ciężkości w Europie. I tu pojawiają się napięcia. Unia Europejska nałożyła na Polskę sankcje. Na polski rząd zostały nałożone grzywny. Podczas gdy trwa wojna na Ukrainie i są inne priorytety, wrogość Komisji Europejskiej wobec Polski nie słabnie. Komisja Europejska właśnie pozwała Polskę przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, uzasadniając, że polski Trybunał Konstytucyjny kwestionuje nadrzędność prawa europejskiego. Polski minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oskarżył Komisję Europejską o atakowanie Polski i podważanie jej niezależności. Konflikt między krajami Europy Środkowo-Wschodniej przywiązanymi do swojej suwerenności a instytucjami europejskimi, które chcą zeszlifować wszelką suwerenność narodową, aby wprowadzić ponadnarodowe technokratyczne zasady w całej Europie, trwa i nie ustanie. Polska ma prawo się temu przeciwstawiać.
– Ukraina otrzymała zachodnią broń, aby przygotować wiosenną kontrofensywę. Na osiągnięcie jakich celów militarnych i politycznych może liczyć?
– Broń otrzymywana przez Ukrainę jest głównie amerykańska, a sama administracja Joe Bidena postanowiła wesprzeć militarnie Ukrainę dopiero po tym, jak ukraińska armia i naród stawili opór, a Zełenski odmówił opuszczenia kraju. Administracja Bidena zgodziła się jedynie na stopniowe zwiększanie dostaw broni na Ukrainę, z oporami, ponieważ członkowie administracji Bidena woleliby rozwiązanie negocjowane, które oszczędziłoby Putina, a choć słowa Bidena były niekiedy stanowcze i twarde, to nie zawsze szły za nimi dostawy sprzętu wojskowego.
Gdyby USA dostarczyły HIMARS-y wcześniej, Ukraina byłaby już w pełni na drodze do zwycięstwa. Gdyby Stany Zjednoczone dostarczyły teraz systemy ATACMS o zasięgu 300 kilometrów, Ukraina mogłaby zniszczyć rosyjskie bazy logistyczne w odległości 300 kilometrów od linii frontu i również byłaby na drodze do zwycięstwa. Stany Zjednoczone mogły też dostarczyć czołgi Abrams, samoloty bojowe i więcej systemów Patriot.
Ukraina przygotowuje kontrofensywę, która powinna rozpocząć się w maju lub czerwcu, nie posiadając jednak całego sprzętu wojskowego, który byłby jej potrzebny do zdecydowanego zwycięstwa. Wszystko to przez administrację Bidena, która przeciągnęła wojnę i spowodowała, że Ukraina poniosła straty, których można było uniknąć, więc to działanie będzie trudne. Będzie tym trudniejsze, że jak dotąd armii ukraińskiej brakuje środków obrony powietrznej, które mogły zostać jej dostarczone już kilka miesięcy temu.
Myślę, że kontrofensywa ukraińska będzie szła w kierunku Morza Azowskiego i będzie miała na celu odcięcie linii zaopatrzenia armii rosyjskiej obecnej na Krymie i na wschód od Chersonia, co pozwoli jej na wyraźniejsze zaatakowanie baz rosyjskich na Krymie i mostu kerczeńskiego. Myślę, że armia ukraińska ma duże szanse na dotarcie do Morza Azowskiego. Jeśli zdoła tego dokonać, na co mam nadzieję, porażka Rosji będzie bardzo bliska.
Militarnym celem Ukrainy jest całkowite pokonanie armii rosyjskiej. Politycznym celem Ukrainy jest pokonanie Putina i odzyskanie całego terytorium, łącznie z Krymem. Kluczowe jest, aby Ukraina odzyskała Krym. Gdyby Rosja zatrzymała Krym, zachowałaby przyczółek wojskowy, co umożliwiłoby rozważenie wznowienia wojny w późniejszym terminie, mogłaby też zaszkodzić handlowi morskiemu Ukrainy. Ukraina nie byłaby w stanie odbudować się i odzyskać pełnej niepodległości. Europa nie byłaby w stanie odzyskać stabilności. Tracąc Krym, Putin znajdzie się na bardzo niepewnej pozycji. Wszyscy ci, którzy chcą ratować Putina, chcą, by Putin zatrzymał Krym. A ci, którzy chcą, by Putin zatrzymał Krym, nie są ani przyjaciółmi Ukrainy, ani przyjaciółmi stabilności w Europie.
– Jakie scenariusze widzi Pan Profesor dla Rosji po zakończeniu tego konfliktu?
– Rosja została już pokonana, ale Putin się upiera, nawet jeśli oznacza to poświęcenie życia setek tysięcy Rosjan. Jeśli uda mu się utrzymać Krym, może pozostać u władzy. Jeśli nie, prawdopodobnie zostanie obalony przez rewolucję pałacową. Pokonani dyktatorzy są zazwyczaj dyktatorami obalanymi. W pierwszym przypadku Rosja pozostanie pod dyktaturą Putina, ale będzie to Rosja pomniejszona, ulegająca przyspieszonemu rozkładowi i w pełni zwasalizowana wobec Chin.
Rosja nie jest już wielkim mocarstwem i od tej pory będzie mocarstwem bardzo drugorzędnym. W drugim przypadku w Rosji dojdzie do zastąpienia dyktatora innym dyktatorem, który nie będzie bardziej otwarty niż Putin, a w różnych częściach Federacji Rosyjskiej, obejmującej szereg nierosyjskich ludów, które w przeszłości miały aspiracje do autonomii, może dojść do niepokojów i rozpadu Federacji Rosyjskiej. Chiny chcą ratować dyktaturę Putina, ponieważ nie chcą ponosić ryzyka tego rozpadu, wolą stabilnego wasala.
– W swojej najnowszej książce (Après la démocratie?, wydawnictwo Balland, 2022) pisze Pan Profesor, że Chiny wzmacniają swoje wpływy na Bliskim i Środkowym Wschodzie, a także w Afryce w wyniku odwrotu USA Joe Bidena. Jak w tym kontekście należy interpretować niedawną wizytę Emmanuela Macrona i Ursuli von der Leyen w Państwie Środka?
– Tak jak mieli nadzieję udobruchać putinowską Rosję, tak samo europejscy przywódcy odczuwają potrzebę udobruchania Chin. Emmanuel Macron i Ursula von der Leyen pojechali do Chin głównie po to, by podpisać umowy, które wzmocnią zależność Francji i Europy od Chin. Xi Jinping chce, aby te zależności były wzmacniane. Chce, aby Chiny zdominowały świat i stały się hegemoniczną potęgą w miejsce USA. Administracja Bidena jest gotowa to przyjąć. Emmanuel Macron i Ursula von der Leyen też są gotowi to zaakceptować. Prezydent Macron powiedział, że chce skłonić Chiny do doprowadzenia Władimira Putina do opamiętania i do stołu negocjacyjnego. Putin nie tylko poniósł porażkę – wydaje się, że nie zamierza siadać do stołu negocjacyjnego bez wcześniejszego zapewnienia, że wygra; nie rozumie też, że Xi Jinping lekceważy żądania Francji i Unii Europejskiej. Jest w stanie wojny ze światem zachodnim i zamierza wygrać.
Emmanuel Macron i Ursula von der Leyen pojechali do Chin w słabej pozycji. Nie dostali absolutnie nic na żadnej płaszczyźnie, poza wzmocnieniem zależności od Chin. Xi Jinping najwyraźniej zażądał dyplomatycznych ustępstw od Macrona, który mówił rzeczy, które mogły jedynie Xi Jinpinga zadowolić. Powiedział, że Europa powinna dążyć do „strategicznej autonomii”, a Europejczycy nie powinni być „naśladowcami” Stanów Zjednoczonych. Xi Jinping chce podzielić Zachód, chce, by Europa oderwała się od USA, bo wie, że bez USA jest ona słaba.
Wypowiedź Macrona dzieli Zachód i opowiada się za oderwaniem Europy od USA, czego chce Xi Jinping. Macron powiedział, że Europa nie powinna być wciągana w kryzysy, które nie są jej własnymi kryzysami, co zostało odebrane przez Chiny jako forma rezygnacji z jakiegokolwiek francuskiego wsparcia dla Tajwanu oraz jako francuskie i europejskie zielone światło dla aneksji tego kraju przez Chiny. Xi Jinping ma wszelkie powody do zadowolenia. Macron wyraźnie odpuścił Tajwan, mówiąc: „Czy mamy interes w przyspieszaniu kwestii Tajwanu? Nie”. Ursula von der Leyen zajęła bardziej honorowe stanowisko niż Macron i powiedziała: „Stabilność w Cieśninie Tajwańskiej ma ogromne znaczenie. Groźba użycia siły w celu zmiany status quo jest nie do przyjęcia”. Emmanuel Macron był, po raz kolejny, żałosny. Gdy tylko on i Ursula von der Leyen odjechali, Xi Jinping nasilił swoje groźby wobec Tajwanu. Macron skrytykował również eksterytorialność prawa amerykańskiego, które ma zastosowanie zawsze, gdy transakcje przeprowadzane są w dolarach. Ta eksterytorialność pozwoliła powściągnąć skłonność pozbawionych skrupułów rządów europejskich, w tym rządu francuskiego, do handlu i zawierania umów z reżimami objętymi sankcjami międzynarodowymi, a reżimy będące wrogami świata zachodniego zwalczają tę eksterytorialność.
Prezydent Macron zajmuje niestety takie samo stanowisko jak te reżimy, pokazując, że jest gotów zaakceptować wątpliwe praktyki biznesowe i że może być mu po drodze z wrogami świata zachodniego.
Rozmawiał Nathaniel Garstecka