
Metafora. Narzędzie, zagrożenie, a może ostatnia przewaga człowieka nad maszyną?
Metafora to nie tylko poetycki środek wyrazu, ale także potężne narzędzie, dające więcej siły obrazującej i informacyjnej niż precyzyjny opis – pisze Marcin BALICKI
Specjaliści różnych dziedzin jak mantrę powtarzają, że jako odbiorcy przekazu i konsumenci tylko pozornie jesteśmy racjonalni, a w rzeczywistości wiele decyzji podejmujemy pod wpływem nieuświadomionych czynników. Jakkolwiek rozwinie się technologia związana ze sztuczną inteligencją, musimy pogodzić się z tym, że nie będziemy mieli nad tym rozwojem kontroli, do której przyzwyczailiśmy się w realnym świecie.
Nie postawimy granic w internecie, nie będziemy mieli wpływu na to, na jakich zbiorach danych sieci neuronowe wielkich korporacji nauczą się prognozować nasze zachowania i podpowiadać nam treści, które będą wpływać na nasze poglądy oraz zachowania. Firmy FAMGA (Facebook, Apple, Microsoft, Google i Amazon) ze swoimi budżetami, technologią, zasięgiem i dostępem do danych będą poza konkurencją. Taka rzeczywistość wymusza na przedsiębiorstwach na całym świecie poszukiwanie modeli biznesowych, które będą utylizowały narzędzia tworzone przez te firmy, a nie konkurowały z nimi.
Musimy też pamiętać, że projekty z zakresu sztucznej inteligencji realizowane są nie tylko w bliskim nam świecie zachodnich wartości, ale w różnych systemach społecznych i w zróżnicowanych reżimach prawnych. Taka sytuacja spowoduje, że na dłuższą metę skuteczne konkurowanie w skali globalnej będzie niemożliwe przy zachowaniu postępujących regulacji dotyczących ochrony prywatności, a narzucanych lokalnie przez Unię Europejską czy Stany Zjednoczone. W praktyce jako jednostki, organizacje, a nawet państwa – nie mamy na to wpływu.
Możemy skupić się jedynie na tych obszarach, na które możemy oddziaływać. Na poziomie jednostek jest to przede wszystkim umiejętna obrona naszego sposobu myślenia przed nieuświadomionym wpływem treści i algorytmów na nasze zachowania jako wyborców oraz konsumentów. Na poziomie organizacji i zespołów, w których pracujemy, to poszukiwanie skutecznych sposobów zarządzania innowacyjnością. Skutecznych to znaczy takich, które zapewnią nam przewagę wynikającą z lepszych niż konkurencyjne modeli biznesowych, w których zastosujemy wspólne i dostępne dla wszystkich rozwiązania wielkich koncernów. W takiej scenerii przyjrzyjmy się roli, którą odgrywają metafory.
.Czym w ogóle są metafory, jeśli nie zwykłymi związkami frazeologicznymi? Metafora to nie tylko poetycki środek wyrazu, ale także potężne narzędzie, dające więcej siły obrazującej i informacyjnej niż precyzyjny opis.
Wszystko, co postrzegamy jako sztukę, poezja, malarstwo, muzyka czy literatura, opiera się w swoim przekazie na metaforze. Piękno, które dostrzegamy jako odbiorcy sztuki, powstaje w naszych głowach, kiedy interpretujemy metaforyczny przekaz artysty. W psychoterapii metafora ma czysto utylitarne zastosowanie. Pozwala na przykład poradzić sobie z oporem pacjenta, tworzy bezpieczną przestrzeń pojęciową, w której może on rozmawiać na tematy dla niego trudne i jednocześnie skutecznie komunikować się z terapeutą. Aktywizuje też nieświadome schematy skojarzeniowe, co umożliwia dotarcie do źródła problemu albo znalezienie rozwiązania wykorzystującego możliwości pacjenta.
Jest też metafora bardzo skutecznym narzędziem mnemotechnicznym, wspierającym proces zapamiętywania. Metafora retoryczna upraszcza przedstawienie złożonych sytuacji, pomagając w porządkowaniu zdobywanej wiedzy. Poprzez zastosowanie wyrazów o znaczeniu odległym od opisywanej treści stymuluje myślenie refleksyjne, zmuszając nasz mózg do poszukiwania dla nich nowego znaczenia i nagradzając nas przyjemnym doznaniem, kiedy ten związek odkryjemy.
Powszechnie znajdujemy metafory między innymi w publicznych wystąpieniach polityków. Można wymienić te najbardziej znane, jak „I have a dream that one day this nation will rise up and live out the true meaning of its creed: »We hold these truths to be self-evident, that all men are created equal«” albo „Ich bin ein Berliner” Johna F. Kennedy’ego. Liczne przykłady metafor znajdziemy też w reklamach, dowcipach czy internetowych memach.
Wciąż nie doceniamy roli metafory w pobudzaniu kreatywnego myślenia.
Niejednoznaczność i drobne różnice w ich interpretacji pomiędzy uczestnikami zespołu prowadzą do ewolucji dyskutowanych pomysłów, podobnie jak ewolucja biologiczna zapewnia doskonalenie puli genów w drodze drobnych mutacji. W efekcie posłużenie się metaforą przyspieszy akumulację pomysłów i idei w kierunku, który jest nie do przewidzenia, jeśli stosujemy wyłącznie logikę związków przyczynowo-skutkowych. O ile nałożymy na efekt takiej dyskusji racjonalny filtr, oddzielający fantastykę od realnych pomysłów, otrzymamy gotowy zestaw hipotez, nadających się do dalszej, merytorycznej analizy.
.Metafory nie są jednak beztroskim i nieszkodliwym narzędziem. Złożone zjawiska opisane językiem obrazów, skojarzeń nieporównanie szybciej zaszczepiają nam w sposobie myślenia schematy, do których potem odwoływać się będzie pierwszy system Kahnemana. Oznacza to, że w przyszłości, reagując bez zastanowienia, podejmiemy decyzje, ulegając iluzji, że to nasza unikalna kompetencja, podczas gdy będzie to jedynie echo narracji, którą ktoś zaprogramował w naszym mózgu.
Ten sam mechanizm, który w metaforach pomaga w zapamiętywaniu, jest niebezpieczny dla sposobu, w jaki myślimy, gdy tylko pozwolimy sobie przyjąć opowieść zaserwowaną nam przez reklamę czy narrację marketingową. Dodatkowym wzmocnieniem tego efektu będą emocje, które znacznie łatwiej wywołać w nas metaforą niż suchymi, analitycznymi informacjami. Warto zwrócić uwagę, że media elektroniczne oddziałują na nas bardziej, kiedy widzimy krzywdę wypisaną na twarzy konkretnego człowieka, niż kiedy gadające głowy objaśniają jakieś zjawiska za pomocą statystyk.
Posługiwanie się metaforą wspiera tłumaczenie złożonych sytuacji w prosty sposób, ale jednocześnie pozwala zręcznemu manipulatorowi przykryć jego brak wiedzy. Adresat metafory, odbierając przekaz podany mu w łatwo przyswajalnej formie, nieświadomie przypisuje pewne kompetencje jego nadawcy nawet wówczas, gdy ten posłużył się metaforą po to, żeby ukryć brak tych kompetencji.
Zagrożeniem jest również nieprecyzyjna komunikacja. To, co jest siłą w pobudzaniu kreatywności, nadużywane w codziennej komunikacji będzie rodzić ryzyko popełnienia błędu w odbiorze. Każdy z nas w inny sposób odbiera historie przedstawiane w takiej formie i nadaje im różne znaczenia. Różnice te zwykle nie są duże, ale w wielu obszarach nawet drobne nieporozumienie może prowadzić do poważnych skutków. Dlatego kiedy w komunikacji wewnątrz organizacji metafora zastępuje precyzyjną komunikację, prawdopodobieństwo, że przekaz zostanie zrozumiany zgodnie z intencjami nadawcy, maleje proporcjonalnie do wzrostu przyswajalności tak zniekształconego przekazu. Jednocześnie specjaliści od reklamy i mediów podkreślają, że profesjonalny język, chociaż jest precyzyjny dla fachowców, wskutek swojej hermetyczności staje się niezrozumiały dla osób spoza branży. W takich przypadkach metafora może pomóc dotrzeć z przekazem w zrozumiały sposób, chociaż ryzyko nieporozumienia w dalszym ciągu pozostanie.
Warto byłoby też zbadać, na ile wszechobecne internetowe memy, zastępujące opowiadane ustnie historie, anegdoty i dowcipy, stają się kolejnym zagrożeniem związanym z metaforami. Wydaje się, że graficzny, uproszczony przekaz, pozbawiony elementu memetycznej ewolucji, zawartej w drobnych zniekształceniach kolejno przekazywanych ustnie wersji anegdoty, znacznie zubaża naturalną ewolucję idei i ćwiczenie zdolności odbiorców do samodzielnego, refleksyjnego myślenia.
.Co z tego wynika dla nas, narażonych na zagrożenia dotyczące nieuświadomionego wpływu metafor na nasze zachowania i poglądy (wpływu wynikającego z radykalnego zwiększenia szybkości dystrybucji informacji i technicznych zdolności do ich automatycznego tworzenia przez algorytmy sztucznej inteligencji)? I co możemy konkretnego zrobić, żeby wykorzystując wiedzę o metaforach, skuteczniej zarządzać innowacyjnością naszych zespołów?
Po pierwsze – zacznijmy od wiedzy o tym, jak łatwo jest wpłynąć na nas za pomocą metafor. I uświadomienia sobie, jak często i w jak bardzo niewinnych na pozór sytuacjach takiemu oddziaływaniu metafor jesteśmy poddani. Ich bezrefleksyjne przyswajanie utrudnia uruchomienie systemu drugiego Kahnemana, w którym przed postawieniem tezy dajemy sobie czas na analizę danych, syntezę informacji, wyciągnięcie wniosków i podjęcie decyzji. W czasach, w których dostępne rozwiązania technologiczne, zachowania całych grup konsumentów i modele biznesowe konkurencji zmieniają się tak szybko, poleganie na intuicji oraz wiedzy zdobytej wczoraj może dzisiaj wpędzić nas w pułapkę skostniałego myślenia. I to niezależnie od tego, czy mówimy o naszych zachowaniach jako menedżerów, ekspertów, konsumentów, czy wyborców.
Po drugie, wymogiem naszych czasów jest świadome rozróżnianie w komunikacji zawodowej metafor i precyzyjnego opisu. Te pierwsze z powodzeniem można wykorzystać jako podsumowanie czy ubarwienie merytorycznego przekazu w marketingu, o ile tylko nie wprowadzają w błąd odbiorcy, w nauce i zapamiętywaniu, a przede wszystkim – w świadomym pobudzaniu kreatywnego myślenia w zespołach odpowiedzialnych za innowacje. Nie zastąpi to jednak precyzyjnej komunikacji, która tam, gdzie to potrzebne, musi zapewniać jednoznaczność, której nie da się osiągnąć metaforą.
Metafory są być może ostatnim bastionem ludzkiego sposobu myślenia, który będzie bronił się najdłużej przed algorytmami sztucznej inteligencji. Jeśli tak będzie, to długo jeszcze poezja, kreatywne myślenie, rozwój osobisty pozostaną domeną człowieka, której nie zagrożą maszyny. W pozostałym zakresie ludzkich kompetencji – nasz los w konkurencji z AI wydaje się przesądzony.
.Wierzę mimo to, że myślenie refleksyjne, o którym pisał Jędrzej Stępień w swoim artykule „Czym jest myślenie refleksyjne?” na portalu Wszystko co Najważniejsze [LINK], czy drugi system Kahnemana oraz naukowy sposób myślenia, o którym pisze Maria Konnikova, mogą zabezpieczyć nas przynajmniej przed nieuświadomionym wpływem manipulacji, którym jesteśmy i będziemy coraz silniej poddawani w przestrzeni elektronicznej.
Marcin Balicki