Francja - rozstrzygnięcia pierwszej tury
Macron prezentuje odwagę formułowania prawdziwie europejskich sądów, które zarazem były i są w zgodzie z dobrze pojętym interesem Francji i Francuzów, nie ulegając wizji terroryzmu jako efektu multikulturalizmu – pisze Michał BONI
Myślałem, co napisać znakomitemu autorowi „Wszystko co Najważniejsze” Jean-Paulowi Oury po jego nieopatrznej wypowiedzi, że wyjedzie z Francji, jeśli Fillon nie wygra — bo Fillon nie wszedł do rozstrzygającej tury wyborów prezydenckich we Francji. I dalej nie wiemy ze stuprocentową pewnością, czy Francja i Europa wygrają 7 maja, czy nie — choć prawdopodobieństwo pozytywnego wyniku znacznie, znacznie wzrosło.
Wzrosło dzięki zwycięstwu Macrona. Jego odwadze formułowania prawdziwie europejskich sądów, które zarazem były i są w zgodzie z dobrze pojętym interesem Francji i Francuzów. Czy to w sprawach gospodarczych, o których mówi najtrafniej ze wszystkich kandydatów — pokazując, gdzie powinny działać mechanizmy rynkowe, a gdzie niezbędna może być interwencja państwa i jakie znaczenie ma otwartość gospodarcza, a nie zaściankowość w gospodarce, co wyznaje Le Pen i czemu się poddał Fillon. Czy podejmując inne kwestie — gdzie udało mu się mieć wyraziste poglądy i pociągnąć ludzi, a równocześnie nie wpaść w naiwne partyjniactwo. Eryk Mistewicz, przypisując go do polskiej skali sceny politycznej, wymieniał PO, Nowoczesną i SLD, chcąc ośmieszyć rozległość tej postawy. I sam wpadł w pułapkę, łącząc Fillona z PiS-em. Bo w takim rozumieniu Fillon nie ma nic wspólnego z nowoczesnością. A Macron — jak się okazało — rozumie fundamentalny charakter sporu, który na naszych oczach toczy się w Europie i w świecie.
Niektórzy wyśmiewali ostrożne wypowiedzi Macrona po zastrzeleniu w Paryżu policjanta — ostrożne co do łączenia wszystkiego ze wszystkim. Bo kryminalna akcja to jedno. Terroryzm to drugie. A uchodźcy i polityka wobec nich to trzecie. Macron nie uległ „ukąszeniu zła”, czemu ulegają ciągle wszyscy ci, którzy żyjąc naturą teorii spiskowych, widzą wszędzie terroryzm jako efekt multikulturalizmu — jak polscy publicyści, jak polski minister Błaszczak, jak w sporej części Fillon, no i w oczywisty sposób Marine Le Pen. Macron spojrzał na te kwestie normalniej — i zdobył dużą pulę głosów.
Co będzie dalej? Jeśli przed I turą mówiono o wielkiej niepewności co do wyników, to przed drugą turą ta niepewność nie zginie. Zmieni się zupełnie dramaturgia walki tego okresu. Będzie to walka o wszystko — zarówno dla Marine Le Pen, jak i Emmanuela Macrona.
Bo w walce o rząd dusz — choć jeszcze za wcześnie to powiedzieć — może się okazać, że millennialsi wybierali w pierwszej turze albo Le Pen, albo Mélenchona z jego świetną zresztą kampanią w internecie. Czy Macron dotrze do nich i z jakim przekazem?
Czy szybko udzielone Macronowi wsparcie Hamona, kandydata socjalistów pod hasłem konieczności walki z nacjonalizmem, poszerzy się? I jak zachowa się Mélenchon? Pewnie jako przedstawiciel skrajnej lewicy, niechętnej Europie i rynkowi, nie udzieli takiego wsparcia Macronowi.
A Fillon? Albo zachowa się na miarę wielkiej odpowiedzialności za Wielką Francję, albo zachowa się jak politykier partyjki, która traci na znaczeniu, rozmieniając się głupio na drobne, jak zaczął to już dawno robić przebrzmiały gwiazdor Nicolas Sarkozy.
.Dwa tygodnie, które mogą wstrząsnąć Europą, są dopiero przed nami. Walka się wyostrzy. Trolle Putina ruszą do ataku na Macrona. Skrajna lewica będzie zohydzała Macrona jako byłego bankiera Rothschilda, a Le Pen będzie go atakowała za żydowski kosmopolityzm (bo pracował w banku Rothschilda). W tym gorącym czasie trzeba zachować umiar, rozsądek i trzymać kciuki za Macrona. Za Francję i za Europę.
Mam nadzieję, że tak Pan zrobi, Szanowny Panie Oury…
Michał Boni
Noc po I turze wyborów prezydenckich we Francji