

Czy Paryż wart jest mszy? Kandydaci bez autorytetu i odpowiedzialności
Polemika:

Niezależnie od tego, czy we francuskich wyborach prezydenckich zwycięży Francja katedr czy politycznej poprawności czas skończyć z mitem Paryża, kulturalnej stolicy zachodniego świata – pisze Michał KŁOSOWSKI
.Dziś również trzeźwo myślący gubią się w meandrach postpolitycznej rzeczywistości. Wyścig do francuskiej prezydentury pokazuje, że nawet demokracje, uznawane za najstarsze i najbardziej ugruntowane nie są odporne na manipulacje. Media, terroryzm i odpowiedni przekaz PR-owy czynią cuda. Można zadawać sobie pytanie: jak do tego doszło? Co zawiodło? Nie są to jednak pytania właściwe. Trzeba zastanowić się nad tym, czy nie przeformatować myślenia o świecie. A jeśli tak, to w jaki sposób, aby znaleźć adekwatny język jego opisu. I zdać sobie sprawę że niestety, nie jest już nim język francuski.
W 1997 roku, podczas pielgrzymki do Francji, papież Jan Paweł II pytał zgromadzonych na Polach Elizejskich. – Francjo, najstarsza córo Kościoła, co zrobiłaś ze swoim chrztem? Pytał proroczo, przewidując starczą demencję tej części Europy. Francja bowiem zapomniała. Jak i babcia-Europa, której wartości zostały wypaczone a w konsekwencji zapomniane, utraciła swoją tożsamość, rozmywszy ją w nieodpowiedzialnie prowadzonej polityce wewnętrznej i post-imperialnych, narodowych kompleksach. Sytuacja wyborcza we Francji odzwierciedla ten stan rozkładu. 11 kandydatów walczy o poparcie, na prowadzenie wybija się skrajnie prawicowa Marie Le Pen, przyjmowana owacyjnie na Kremlu, której po piętach depcze trójka kandydatów: Filon, Macron i Melenchon, z których żaden nie ma realistycznej wizji państwa. Chciałbym się mylić, ale w żadnym z kandydatów nie płynie krew de Gaulle’a.
W świetnym wystąpieniu z 7 listopada 2014 roku Nicolas Sarkozy tłumacząc, na czym polega różnica między demokracją a republiką, mówił. – Republika jest przymierzem solidarności i braterstwa. Ale jest też systemem opartym na autorytecie (całość tekstu Sarkozy’ego: LINK).
Słowa „autorytet” i „odpowiedzialność” są kluczowe również dziś, dla prezydenckiej batalii. To, co dzieje się nad Sekwaną nazwać można bowiem pryszczatą rebelią. W kraju Monteskiusza, Napoleona i Monneta kandydatom do urzędu prezydenta brakuje nie wyrazistości ale właśnie autorytetu i odpowiedzialności. Poparcie zdobywają kandydaci skrajni (Le Pen, Melenchon) albo tacy, których przekaz się rozmywa (Macron). Zdanie tego ostatniego, „Potrzebujemy Europy, dlatego zbudujmy ją od nowa” najlepiej opisuje sytuację wyborczą – jest czystą tautologią – podobne frazy wygłaszane są na szkolnych akademiach. Problem w tym, że jak pokazują sondaże, francuskich wyborców porywają albo skrajne ideologie albo właśnie tautologie. Na wymienioną czwórkę chce oddać głos większa część wyborców.
To, co dzieje się nad Sekwaną nazwać można pryszczatą rebelią. Kandydatom do urzędu prezydenta brakuje nie wyrazistości ale autorytetu i odpowiedzialności.
Dochodzą do tego akty terroru, w obliczu niebezpieczeństwa trudno podjąć właściwy wybór. Przed tą całą skomplikowaną sytuacją nie uchroniła Francji jej kultura, wspaniała literatura ani język. O nich też Francja zapomniała, czego najlepszym przykładem Michel Houellebecq. Jego wydane w 1998 roku Cząstki elementarne spotkały się z gorącym przyjęciem również z powodu wywiadu, którego udzielił nazywając islam „najgłupszą religią świata”. Pisarzowi wytoczono wówczas proces, w którym został oskarżony o nawoływanie do nienawiści rasowej oraz o islamofobię. Houellebecq bronił się, twierdząc, że nie wyrażał poglądów rasistowskich, jako że islam nie jest rasą ani cechą wrodzoną, ale religią, i można przestać być muzułmaninem. Pisarz wygrał proces, a trybunał orzekł, że jego wypowiedź była dozwoloną krytyką i nie zawierała obrazy muzułmanów. Camus i Stendhal przewracają się w grobie. „Zderzenie cywilizacji” jest jak rozmowa głuchych – żadna ze stron nie wie, co mówi druga.
.Co to wszystko ma wspólnego z francuskimi wyborami prezydenckimi? Słowa Jana Pawła II, proces Houellbecq’a i tegoroczne wybory łączy strach. Francja cierpi dziś nie tylko na starczy uwiąd ale i hipochondrię. Odwaga bowiem daje motywację do podejmowania właściwych działań a to na nich buduje się kulturę. Zamiast więc wspominać Wierzyńskiego, mówiąc: Nie daj mi się modlić na ruinach Paryża warto wspomnieć Henryka IV i parafrazując zapytać: Czy Paryż wart jest mszy?
Michał Kłosowski