Eryk MISTEWICZ: Niewybieralność. Rzecz o Marine Le Pen i François Fillonie

Niewybieralność.
Rzecz o Marine Le Pen i François Fillonie

Photo of Eryk MISTEWICZ

Eryk MISTEWICZ

Prezes Instytutu Nowych Mediów, wydawcy "Wszystko co Najważniejsze".  www.erykmistewicz.pl

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Niewybieralność. To słowo klucz do zrozumienia dziś francuskich wyborów prezydenckich – pisze Eryk MISTEWICZ

.Mimo iż Trybunał Konstytucyjny dopuścił 11 kandydatów do tych wyborów, wiadomo, że w ścisłej czołówce jest piątka: Marine Le Pen, François Fillon, Emmanuel Macron, Benoît Hamon i Jean-Luc Mélenchon.

Problem jest z pierwszą dwójką: z Marine Le Pen i François Fillonem. Problem, z którym Republika musi sobie poradzić. Z którym już sobie radzi. A obserwacja tych zabiegów o wyeliminowanie ich z wyścigu pokazuje żywotność francuskich elit i kuluarowego sposobu uprawiania polityki, w którym od głosu ludu ważniejsze są ustalenia zapadające poza systemem demokratycznym.

To te ustalenia sprawiały, że nie mówiło się we Francji o nieślubnej córce François Mitteranda (aż do debaty prezydenckiej, w której umiejętnie wykorzystał tę informację Jacques Chirac). To te ustalenia sprawiły, że w kilka minut po wyjściu z hotelu w Nowym Jorku Dominique’a Strauss-Kahna, w momencie zatrzymywania go przez amerykańską policję, sprawą żyła już cała Francja. Grzebiąc szanse na prezydenturę najpoważniejszego wówczas kandydata.

Nie wspominając już historii Coluche’a. Owszem, podówczas kandydata niepoważnego, lecz z poważnymi szansami wbicia się w prezydencki wyścig, gdyby nie powstrzymanie go przed startem przez służby specjalne, usłużne media i szok po śmierci najbliższego przyjaciela.

Dlaczego teraz François Fillon i Marine Le Pen są niewybieralni?

Z François Fillonem sprawa jest łatwiejsza. Powiedzenie, że nikt go nie lubi, to duże uproszczenie. Nie lubią go szefostwo i baronowie Republikanów, partii, w której wychynął nagle w trakcie prawyborów, w których wybór był — wydawałoby się — ograniczony do Nicolasa Sarkozy’ego i Alaina Juppé. A nagle zwycięża w prawyborach Fillon, wybrany przez zwykłych członków partii, nie przez jej aparat. Do końca zatwierdzenia list wyborczych trwały prace, aby jednak usunąć go z listy i wprowadzić tam a to Alaina Juppé, a to kolejnych republikańskich baronów. Nie udało się, trudno.

Francois Fillon

.Nie lubią Fillona jednak przede wszystkim za jego katolicyzm. Za wsparcie dla Marszów dla Życia. Za zwracanie się — o wiele silniej, niż czynił to Sarkozy — ku chrześcijańskim korzeniom Francji. Widzi w nich ratunek dla relatywizmu moralnego, niszczenia zasad w życiu społecznym. Jego dwie książki o islamie, muzułmanach i Francji są lekturą bardzo ciekawą, pokazującą głębię i stabilność przemyślanych, uformowanych poglądów. Jednocześnie poglądów bardzo trudnych do zaakceptowania przez Francję odżegnującą się od chrześcijaństwa, wyżej stawiającą laickość.

Nie lubią Fillona przede wszystkim za jego katolicyzm. Za wsparcie dla Marszów dla Życia. Za zwracanie się ku chrześcijańskim korzeniom Francji.

Gdy okazało się, że Fillon jednak wystartuje, mimo tak wielkiej fali nienawiści w mediach, z jaką dawno nie miał do czynienia żaden polityk, z wywlekaniem każdego dnia kolejnych afer, z których po wyżęciu trudno będzie stworzyć akt oskarżenia, dziś robi się wszystko, aby do drugiej tury nie trafił on. Gdyby w drugiej turze wyborów spotkać się mieli Marine Le Pen z François Fillonem, Francja odżegnująca się od chrześcijaństwa, Francja laicka i przychylna multikulturowości, Francja lewicowa i liberalna nie miałaby na kogo głosować. Stąd rozdmuchanie kandydatury Emmanuela Macrona. Za wszelką cenę, nawet za cenę zepchnięcia z piedestału oficjalnego kandydata Partii Socjalistycznej Benoîta Hamona.

O tym, dlaczego Marine Le Pen jest niewybieralna, a jej wybór stanowiłby policzek dla wielowiekowej tradycji postępowej, otwartej, nowoczesnej, postrewolucyjnej Francji, nie muszę chyba pisać. To, czego wciąż nie rozumiem, to fascynacja tą kandydaturą w środowiskach polskiej prawicy. Fascynacja, radość, miłość, uznanie, których to uczuć nie potrafię zinterpretować, biorąc pod uwagę, że jest to najbardziej antypolska z kandydatur tego wyścigu („Polacy kradną miejsca pracy”), jednocześnie zaś najbliższa Władimirowi Putinowi i Rosji, mówiąca wręcz o ściśnięciu relacji francusko-rosyjskich (wszystkich zwolenników Marine Le Pen proszę o zwizualizowanie sobie, do czego doprowadza „ściśnięcie” francusko-rosyjskie). Radość ze zrobienia psikusa biurokracji brukselskiej, Angeli Merkel i „Francuzikom” nie usprawiedliwia tak wielkiego oczekiwania polskiej prawicy, aby to właśnie ona objęła Pałac Elizejski.

Marine Le Pen

.Objęcie przez Marine Le Pen pałacu prezydenckiego jednak nie nastąpi, jest wyjątkowo trudne do wyobrażenia. Kandydatka Frontu Narodowego, reprezentantka wszystkiego, co wsteczne, zamykającego Francję, idącego w kontrze do „Francji Lumière’ów”, jest bowiem niewybieralna. Niewybieralna, podobnie jak przez dziesięciolecia niewybieralny był jej ojciec, Jean-Marie Le Pen. I jak byłby niewybieralny każdy z kandydatów tego nurtu.

Tak mówiono przed wyborem Trumpa, Orbana, Dudy, polskim zwycięstwem ekipy Kaczyńskiego? Być może, ale to Francja ma mechanizmy, których nie zawaha się użyć. Nie bez powodu często powtarzam, że to nie Grecy, a już na pewno nie Amerykanie wymyślili demokrację. I trudno zarzucić francuskim elitom, że nie dopracowali jej w najdrobniejszych szczegółach.

Gdyby w drugiej turze wyborów spotkać się mieli Marine Le Pen z François Fillonem, Francja odżegnująca się od chrześcijaństwa, lewicowa i liberalna nie miałaby na kogo głosować.

Na miesiąc przed pierwszą turą przypomnę tylko zapisy art. 5 Konstytucji Republiki Francuskiej. Artykuł ten mówi o możliwości odwołania wyborów i rozpisania ich na nowo, gdyby wystąpiły okoliczności silnie wpływające na ich przebieg. Taką okolicznością może być śmierć jednego z kandydatów (wówczas jego wyborcy nie mają innego reprezentanta ich nurtu politycznego), postawienia kandydata w stan formalnego oskarżenia (nie byłoby z tym w tej kampanii najmniejszego problemu, niezależnie od potwierdzenia później wagi zarzutów) lub inne wydarzenie, które wpływa na atmosferę aktu wyborczego. Takim wydarzeniem byłby bez wątpienia akt terrorystyczny (niestety, także takie wydarzenie czy pasmo wydarzeń nie jest trudne do wyobrażenia w obecnej sytuacji). Konstytucjonaliści zastanawiają się zresztą, ile warte są wybory przeprowadzane przy utrzymaniu w kraju stanu wyjątkowego.

.Wszystko to prowadzi do sytuacji, w której wybory — gdyby do drugiej tury nie wszedł Emmanuel Macron — mogłyby zostać anulowane i rozpisane na nowo. Marine Le Pen i François Fillon są po prostu niewybieralni. Decyzję podejmuje Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Laurenta Fabiusa. Dla znawców współczesnej Francji wszystko jest przy tak logicznej konstrukcji jasne, choć jednocześnie nic nie będzie do końca pewne. I dlatego też to tak fascynująca kampania, najtrudniejsza i najbardziej nieprzewidywalna francuska kampania prezydencka ostatnich lat.

Eryk Mistewicz
21 marca 2017 r.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 marca 2017