Michał KŁOSOWSKI: Burzliwa dekada

Burzliwa dekada

Photo of Michał KŁOSOWSKI

Michał KŁOSOWSKI

Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, szef działu projektów międzynarodowych Instytutu Nowych Mediów, publikuje w prasie polskiej i zagranicznej. Autor programów radiowych i telewizyjnych. Stypendysta Departamentu Stanu USA oraz rzymskiego Angelicum. Ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie i London University of Arts.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Pontyfikat papieża Franciszka na „bardzo ciekawe czasy” – fragment najnowszej książki Michała KŁOSOWSKIEGO „Dekada Franciszka” wyd. przez „Wydawnictwo Wszystko co Najważniejsze”

.Początek„Dekady Franciszka” wyznacza data powstania pierwszego iPhone’a. Choć teoretycznie nie miało to nic wspólnego z Kościołem i papiestwem, radykalnie zmieniło życie wiernych. Trudno więc, by nie wpłynęło na sposób sprawowania rządów przez głowę Kościoła. Wielu może to zdziwić, jednak tak właśnie było.

Mimo że Steve Jobs pokazał światu swój wynalazek jeszcze w trakcie pontyfikatu Benedykta XVI, jego upowszechnienie nastąpiło w trakcie pontyfikatu papieża Franciszka. I właśnie ta rewolucja technologiczna, która się wydarzyła niejako w okamgnieniu, spowodowała, że część naszego ludzkiego życia przeniosła się w świat cyfrowy: stworzyliśmy, jak powiedział Benedykt XVI, kolejny kontynent – cyfrowy – na którym musieli zaistnieć zarówno wierni, jak i Kościół; musiał zaistnieć także Watykan i papież, ze swoim kontem na Instagramie i koniecznością wyjścia spoza kościelnej ambony na rzecz głoszenia Ewangelii w cyfrowym świecie, w którym walka o uwagę odbiorców jest znacznie trudniejsza, niż wcześniej; z nieporozumieniami i globalną komunikacją, która wcale do prostych nie należy.

Ale poza tą technologiczną rewolucją kopernikańską wydarzyło się w tym czasie w świecie znacznie więcej. W 2014 roku na ukraińskim Krymie pojawiły się rosyjskie zielone ludziki, łamiąc po raz pierwszy od dekad porządek międzynarodowy w Europie. Potem mieliśmy wybory w Stanach Zjednoczonych, w których zwycięstwo odniósł Donald Trump, wybory w Brazylii, które wygrał Jair Bolsonaro. Przez Europę i różne kraje świata przetoczyły się – bądź wciąż się przetaczają – rządy populistów, pojawiła się idea „nieliberalnej demokracji”. Jak pisała francuska filozof prof. Chantal Delsol, mieliśmy do czynienia z „konserwatywną rewolucją” w Europie. Później była arabska wiosna, wojna w Syrii, a w Izraelu rządy Benjamina Netanjahu.

Nasiliły się zmagania amerykańsko-chińskie, powstał BRICS, czyli blok krajów jawnie rzucających wyzwanie hegemonii Zachodu. W końcu, strukturę demograficzną i społeczną Europy zmieniła masowa migracja na Stary Kontynent, głównie z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki Środkowej, skutkując procesami, które znamy z historii: rozwarstwieniem społecznym na wielką skalę, fragmentaryzacją tkanki miejskiej największych europejskich metropolii czy – tak jak w Wielkiej Brytanii – przejmowaniem władzy w stolicy czy w kraju przez liderów o mniejszościowym pochodzeniu.

Może dlatego, dostrzegając to wszystko, papież Franciszek powiedział, że „III wojna światowa już trwa”, tylko że „w kawałkach”. Łamanie zachodniego prymatu nad światem ujawniło się zaś z pełną siłą w momencie, w którym to wspomniani już Brytyjczycy uznali, że nie ma dla nich dłużej miejsca w Unii Europejskiej, a Polska i inne kraje Europy Środkowej uznały, że niemiecka hegemonia w Europie może nie jest najlepszym z możliwych pomysłów. Dodatkowo, istniejące już wcześniej wyzwania związane z technologicznym rozwojem człowieka dotarły do miejsc, w których to, co dotychczas uznawano za domenę science fiction, zaczęło stawać się możliwe. Yuval Noah Harari wydał swoją bestsellerową książkę, stając się jednym z najbardziej wpływowych – i kontrowersyjnych – myślicieli współczesności; później światło dzienne ujrzała kolejna, w której przedstawiał zupełnie inne antropologiczne podstawy ludzkości.

Elon Musk chwilę później wysłał w kosmos pierwszy w historii samochód a przy okazji zbudował sieć inteligentnych satelitów, dzięki którym Internet ma być dostępny na w każdym zakątku ziemi czyniąc globalną komunikację dostępną i możliwą jak nigdy dotąd. „Rewolucja transhumanistyczna” zaczęła zyskiwać na popularności.

Wymieniać można jeszcze długo, wskazując chociażby na wyzwania ekonomiczne czy ekologiczne. Tu akurat faktycznie, zrobiono w Kościele więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Trudno też się dziwić, skoro globalna sytuacja klimatyczna jest, jaka jest. Ktoś mógłby nawet zapytać, dlaczego tak, a nie inaczej, dlaczego dopiero teraz. Sam byłem świadkiem, kiedy bardzo wylewnie dziękowano Ci, Ojcze Święty, za Twoją troskę o klimat – podczas jednej z audiencji środowych wierni rzucali się, by uścisnąć Twą rękę w podziękowaniu za Twoją ekologiczną encyklikę. Ale przecież rodzi się poważne zagrożenie, że ten właśnie ekologiczny aspekt zostanie nadmiernie wzmocniony w kościelnym nauczaniu, prowadząc do niewłaściwego zrozumienia wszystkiego, co było wcześniej. W zasadzie od czasów biblijnych Lud Boży miał się przecież troszczyć o stworzenie: biblijny rajski ogród to jedno, potem najbardziej znany średniowieczny epizod kościelnej historii związany z życiem św. Franciszka z Asyżu, później podobno długo, długo nic, aż do czasu Laudato’ si.

Zdumiewające, bo przecież to kwestia całego rozumienia nauczania Kościoła, które dbanie o świat uznawało za podstawowe – do momentu, w którym przyszła rewolucja przemysłowa i propozycja ziemskiego zbawienia poprzez technologiczny postęp. Może więc ta burzliwa epoka, w której znacznie więcej poświęca się uwagi trosce o stworzenie i właściwie rozumianą przyrodę, powinna być także dla wiernych namysłem nad tym, czym tak naprawdę jest właściwie pojęta ekologia i w jaki sposób duch czasu może wejść w Kościół? Bo czy przypadkiem Ojcze Franciszku nie jest tak, że chrześcijaństwo jest stworzone do tego, by być kontrkulturą a nie głównym nurtem ludzkiej kultury?

Burzliwa dekada to też zmiana sposobu zarządzania. W 2013 roku odeszła Margaret Thatcher, matka współczesnego konserwatyzmu, chwilę później odeszła Simone Veil, a następnie władzę oddała kanclerz Angela Merkel. W międzyczasie do władzy we Francji doszedł Emmanuel Macron, a we Włoszech Giorgia Meloni. W tym samym czasie w Rosji bez zmian rządzi Władimir Putin a w Chinach Xî Jinping. Zmieniło się także zarządzanie w Kościele – na tle skandali seksualnych odeszli niektórzy hierarchowie, ciężar świata przesunął się na Wschód, a w Kościele zaczęła się epoka synodu o synodalności, który wciąż wymaga dopełnienia i głębszego zrozumienia. Wymieniać można jeszcze długo, ale przyznać trzeba że przypadł Twój pontyfikat Ojcze Franciszku na przysłowiowe „bardzo ciekawe czasy”.

Przed pandemią wielokrotnie pytałeś wiernych, Ojcze Franciszku, jak chcą wobec tych zmian się zachować. Chociażby podczas Światowych Dni Młodzieży w Panamie w 2019, dopytując po hiszpańsku swoim claro? Sądzę, że mimo tego że nie potrafimy przewidzieć przyszłości, możemy jednak uczciwie powiedzieć, że istnieją wyzwania, które w polityce i praktykach chrześcijańskich będą w nadchodzącym stuleciu jeszcze większe i trudniejsze. Omawiając je, będę często odwoływał się do ostatniej encykliki społecznej Jana Pawła II Centesimus annus z 1991 r. i encykliki Benedykta XVI Caritas in veritate z 2009 r., które jak sądzę, dały bezpośrednie podwaliny pod Twoje, Ojcze, nauczanie społeczne.

Solidarność nie bez przyczyny znajduje się w centrum nauczania społecznego ostatnich trzech papieży a więc i ostatnich dekad Kościoła. Trudno, aby było inaczej, skoro jednym z najważniejszych momentów wykuwania katolickiej nauki społecznej były przemiany lat 1989–1991 i ruch „Solidarności”. Obecnie zaś – stricte ewangeliczne – pojęcie solidarności rozciągane jest przez papieży na więcej obszarów niż tylko ekonomię i pracę. A wszystko to zaczęło się od duetu Ratzinger-Wojtyła, rządzącego Kościołem przez blisko ostatnie pół wieku.

To rozciąganie pojęcia solidarności śledzić bowiem możemy od orędzia papieża Jana Pawła II wygłoszonego podczas Światowego Dnia Pokoju w 1990 r. Pokój z Bogiem Stwórcą, pokój z całym stworzeniem. W dokumencie tym podkreślone zostało, że środowisko naturalne jest przedmiotem coraz większego zainteresowania różnych, często oddolnych i spontanicznie zorganizowanych grup katolickich i przywódców, Kościoła na poziomie lokalnym, krajowym i międzynarodowym. Papież Benedykt XVI w swoim orędziu na Światowy Dzień Pokoju w 2008 r. powrócił do tego tematu, wprowadzając do dyskusji koncepcję „przymierza między istotami ludzkimi a środowiskiem”. W Caritas in veritate rozwija ten temat, opisując potrójną odpowiedzialność, która jest częścią stosunku człowieka do środowiska: „Odpowiedzialność za ubogich, za przyszłe pokolenia i za całą ludzkość”. Również ta troska jest częścią naszego „powołania” jako ludzi, a zatem właściwe projekty rozwoju człowieka „nie mogą ignorować przyszłych pokoleń, ale muszą być nacechowane solidarnością i sprawiedliwością międzypokoleniową”.

Na początku tej burzliwej dekady, w której się znaleźliśmy i w trakcie której przyszło Ci Ojcze Franciszku sprawować władzę nad Kościołem, było wiele futurystycznych wizji. Sformułowanie kwestii środowiskowych w kategoriach przymierza – także między pokoleniami – stanowiło ogromny krok w przejściu od „modelu zarządzania”, który stawia ludzi ponad resztą stworzenia, do bardziej adekwatnego i zaktualizowanego podejścia, które poważnie potraktowałoby solidarność rozciągającą się także poza gatunek ludzki, na inne formy życia i ich siedliska. Ta podstawowa wykładnia, którą zaoferował nam papież Benedykt XVI, jest znakomitym przedłużeniem i punktem wyjścia do dyskusji nad tym, jak rozumieć solidarność ekologiczną dzisiaj, w świecie wielorakich kryzysów, kiedy większość z siedmiu podstawowych ekosystemów Ziemi jest zagrożona. Tylko czy odpowiedzialnością Kościoła jest przejmować założenia organizacji ekologicznych i zajmować się takimi właśnie kwestiami?

A jednak, w ramach tej odpowiedzialności Benedykt XVI skupia swoją uwagę na problemie energii w dzisiejszym świecie – którego gospodarka jest ściśle powiązana z realiami dotyczącymi ropy i gazu, a wkrótce też pewnie nowymi formami pozyskiwania energii – potępiając gromadzenie przez niektóre narody zapasów, które prowadzą do wyzysku i częstych konfliktów między społeczeństwami i wewnątrz nich. Wzywa do większej solidarności między krajami rozwijającymi się i tymi, które już są wysoko uprzemysłowione, do obniżenia zużycia energii, zintensyfikowania badań nad alternatywnymi formami energii i jej redystrybucji [49]. W odniesieniu do środowiska globalnego kładzie kardynał Ratzinger nacisk na koncepcje odpowiedzialnego gospodarowania, obowiązków wobec przyszłych pokoleń, międzynarodowego wspólnego działania, przejrzystości i odpowiedzialności za wykorzystanie wspólnych zasobów oraz wzmacniania „przymierza między człowiekiem a środowiskiem”.

Jak zauważa, często traktujemy samych siebie w ten sam destrukcyjny sposób, w jaki traktujemy środowisko, a skuteczne zarządzanie światem stworzonym wymaga przejścia od mentalności konsumpcyjnej do głęboko zmienionego stylu życia, odzwierciedlającego piękno stworzenia i naszą odpowiedzialność społeczną. Ojciec Benedykt podkreśla również, jak wiele światowych zasobów jest „roztrwonionych przez wojny”.

Dziś, w świecie naznaczonym przez konflikty, widzimy, że słowa papieża Benedykta XVI były niemalże prorocze. Na przykład podczas wojny na Ukrainie poza bezcennym ludzkim życiem niszczona jest na ogromną skalę przyroda, a przecież troska o nią powinna być jedną z domen każdego myślącego człowieka. Właśnie przedstawiając tę ostatnią uwagę, Benedykt XVI wpisuje się w tradycję, która głosi związek między wojną, przemocą i niesprawiedliwością ekonomiczną. Po pierwsze, uporczywa niesprawiedliwość i ubóstwo rodzą przemoc. Po drugie, wojny (tak gorące jak i zimne) skutkują wielkim marnotrawieniem zasobów (ludzkich, finansowych i naukowych), które mogłyby zostać wykorzystane w procesie integralnego rozwoju człowieka. Skupiam się w „Dekadzie Franciszka” na technologii tak bardzo, bowiem to właśnie współczesny rozwój naukowy próbuje ofiarować człowiekowi to, co dotychczas było nie od pomyślenia: zbawienie na Ziemi.

Wielu już przecież próbowało. Różnorakie totalitarne ideologie XX wieku, większość z których miała zabarwienie mesjanistyczne, próbowała przekonać ludzkość do tego że możemy osiągnąć niebo na Ziemi wyłącznie za sprawą własnej pracy, techniki czy rywalizacji; ludzie radzieccy nawet latali w kosmos by powiedzieć, że „Boga niet”.

I co z tego wynikało? Niewiele, poza rozlewem krwi, poza krzywdą i kolejnymi ofiarami. Bo jak się okazuje, nie da się osiągnąć ostatecznego celu człowieczeństwa inaczej, niż poprzez ten który wskazuje Kościół: ofiarę z samego siebie, ograniczenie, post i jałmużnę; całe nasze bogactwo, złoto i zdobycze techniki w jednej chwili mogą zniknąć bo wśród czynników destrukcyjnych zbyt wiele jest nam jeszcze nieznanych dlatego – mimo chęci i prób – nie możemy się przygotować na wszystkie.

Jednak przyznać trzeba, że nie tylko ta miniona dekada ale i cały ostatni wiek był okresem z jednej strony nieustannych kryzysów a z drugiej ciągłego rozwoju. W wielu krajach przezwyciężono głód i ubóstwo, właśnie dzięki rozwojowi techniki; wielkie programy społeczne spowodowały że małe ośrodki nabrały piękna a zapomniane dotychczas części globu – znaczenia.

Świat przyśpiesza, nie zwalnia. Pomimo chwili zatrzymania, jaką umożliwiła pandemia i to chwilowe „zamrożenie” świata możemy przewidzieć że to właśnie ta prędkość zmiany definiować będzie świat jutra. Uznajmy, że żyjemy dziś w najwolniejszej z epok.

Jak w świecie biegnącym tak szybko ma istnieć instytucja mająca dwa tysiące lat doświadczenia? Ktoś mógłby powiedzieć, że ten bagaż doświadczeń właśnie sprawia, że Kościołowi jest łatwiej, bo jego hierarchia i jego instytucje niejedno już w tym czasie widziały. Trudno jednak nie dostrzec, że właśnie na tym zakręcie epok Kościół jakby złapał zadyszkę. Czy to przez tempo reform, narzuconych przez papieża z Argentyny? A może z powodu nieumiejętnosci zrozumienia języka, albo rytmu, świata współczesnego?

A co jeśli Ojcze Franciszku, ograniczenia leżą w nas samych? Może różnic i konfliktów – również w świecie chrześcijańskim – jest po prostu zbyt wiele aby móc takiej zadyszki nie złapać? Przyznać trzeba bowiem, że o ile świat coraz bardziej spłaszcza się i globalizuje, również dzięki coraz bardziej globalnej strukturze informacji oraz anglosaskiej kulturze, która staje się globalną, to Kościół u zarania XXI wieku przeżywa wstrząsy, jakich chyba wielu historyków nie badało nigdy wcześniej.

Przoduje tu Europa, która jakby zaczęła się wstydzić samej siebie. Wykoślawiając i przekręcając różne – z gruntu chrześcijańskie – wartości próbuje przekonać samą siebie że to nie chrześcijaństwo ją uformowało ale coś zupełnie innego, jakiś nie nazwany dotychczas „duch dziejów”. Tymczasem reszta świata, zwłaszcza Afryka i Azja ale i coraz mocniej Indie, będące nijako inną zupełnie areną, do tego chrześcijańskiego korzenia coraz mocniej się przyznają i w nim znajdują potwierdzenie własnej tożsamości.

Dekada Franciszka
Dekada Franciszka

.Czy więc Stary Kontynent już przegrał to starcie? Czy za Janem Pawłem II zakrzyknąć trzeba: Europo, najstarsza córo Kościoła, co zrobiłaś ze swoim chrztem?

W końcu to Europa przoduje we wdrażaniu nowej globalnej wiary, związanej z naturą i wiarą już nie w osobowego Boga który stał się człowiekiem ale w jakieś z grubsza nieopisane, pogańskie poczucie jedności ze stworzeniem, gdzie już nie tylko troska o stworzenie jest wartością, ale samo stworzenie znaczyć zaczyna więcej, niż niejeden człowiek.

Michał Kłosowski

Fragment książki Dekada Franciszka, wyd. Instytut Nowych Mediów [ZAKUP: LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 marca 2023
Fot. GUGLIELMO MANGIAPANE / Reuters / Forum