Jak teraz żyje Mariupol?
Cały świat pamięta o tragedii blokady ukraińskiego Mariupola w lutym-marcu 2022 roku, ale bardzo mało jest informacji o tym, jak żyło się w mieście wcześniej, a jeszcze mniej o tym, co dzieje się tam obecnie. Spróbujmy „spojrzeć” na Mariupol oczami jego mieszkańców: zarówno tych, którzy wyjechali, jak i tych, którzy pozostali do dziś — pisze Nadia FEDECZKO
.Do Mariupola przyjechałam we wrześniu 2019, podziwiałam Morze Azowskie, spacerując po niekończącej się, szerokiej i czystej piaszczystej plaży, która znajduje się 20 minut od centrum miasta. Mile zaskoczyły mnie kwieciste parki, fontanny, place zabaw, bezpłatny wstęp na wystawę muzealną, tradycyjne greckie domy z łukami na podwórzu. Tego dnia mieszkańcy Mariupola obchodzili Święto Miasta: ze sceny rozbrzmiewały ukraińskie pieśni, publiczność tańczyła, śpiewała i urządzała pikniki na trawnikach, choć od czasu do czasu słychać było strzały z oddalonej o jakieś 20 km wsi Szyrokyne. Wojna Rosji z Ukrainą w tym czasie trwała już 5 lat…
„Ale Mariupol nie zawsze był taki kwitnący i piękny, – mówi Anna Murłykina, redaktorka naczelna portalu 0629.com.ua, która opuściła miasto w lutym 2022 roku. – W czasach sowieckich miasto gościło wielu urlopowiczów, bo ludzie byli mało wymagający, nie obchodziło ich, jakim powietrzem oddychają, na jakie widoki patrzą, byle było morze. Ale z biegiem lat liczba ośrodków rekreacyjnych i obozów dla dzieci podupadła, a ludzie trochę się wzbogacili, więc udali się do Krymu, Turcji, Egiptu, a gdy zaczął się ruch bezwizowy, to do krajów europejskich. Dlatego w ciągu ostatnich 20 lat Mariupol nie mógł już być nazywany kurortem. Co więcej, miasto nie rozwijało się z powodu braku funduszy, gdyż podatki wielkich fabryk (“Azowstal”, MMK im. Illicza, “Azowmasz”) oraz portu trafiały do budżetów regionalnych i ogólnoukraińskich, w lokalnym budżecie pozostawały tylko okruchy. Mariupol był szary, zadymiony, zakurzony i brudny…”
Kiedy jednak w 2014 roku miastu udało się przeciwstawić rosyjskiej agresji, a w Ukrainie ruszyła reforma decentralizacyjna, pozwoliło to na wielokrotne zwiększenie wpływów do lokalnego budżetu. Ponadto rozpoczęto współpracę z międzynarodowymi instytucjami finansowymi i grantodawcami. Dzięki tym zastrzykom finansowym miastu udało się zrealizować kilka dużych projektów: przebudowę sieci ciepłowniczych, modernizację systemu transportu publicznego. Kolejny projekt „Czysta woda” miał być realizowany w 2022 roku w ramach umowy pomiędzy rządem francuskim a miastem Mariupol (po raz pierwszy na świecie pomiędzy miastem a państwem). Zgodnie z projektem miała zostać wybudowana nowa, nowoczesna instalacja do oczyszczania wody. Miasto rozkwitło, mieszkańcy mieli wiele planów, ale ranek 24 lutego 2022 roku wszystko przekreślił…
Ukraińcy są wypychani z miasta
.«Nie będę opisywać okropności blokady miasta przez wojska rosyjskie, powiem tylko, że liczba ludności spadła czterokrotnie, – kontynuuje Anna Murłykina. – I pierwszą rzeczą, jaką zrobiła nowa «władza», było zmuszenie mieszkańców Mariupola do uzyskania rosyjskiego obywatelstwa. I nie jest to wcale kwestia poglądów politycznych, ale fizycznego przetrwania. Bez rosyjskiego paszportu nie można poruszać się po mieście, korzystać z opieki medycznej, a nawet mieszkać we własnym mieszkaniu. Jeżeli rodzice nie otrzymali rosyjskich paszportów i nie posyłali swoich dzieci do rosyjskich szkół, grożono im utratą praw rodzicielskich i zabraniem dzieci».
Później władze okupacyjne rozpoczęły ekshumację osób, które zginęły w wyniku ostrzału i zostały pochowane na podwórkach i poboczach. Ciała wykopano, przewieziono i ułożono na asfalcie, aby krewni mogli je zidentyfikować i zapewnić ponowny pochówek zgodnie z tradycją. Miasto zamieniło się w gigantyczną kostnicę, mieszkańcy Mariupola poruszali się wśród rozkładających się zwłok w smrodzie, szukając jakichś elementów, resztek ubrań lub biżuterii. To piekło trwało prawie cały 2022 rok, ale ludzie wciąż odnajdują groby na pustkowiach.
A potem rozpoczął się demontaż zniszczonych budynków, wraz z brutalnym wysiedleniem rdzennej ludności ukraińskiej na obrzeża.
«Elitarne domy w centralnej części miasta, z okien których widać morze, są rozbierane, ponieważ zostały uszkodzone przez rosyjski ostrzał, a na ich miejscu powstają nowe, jednak nowa «władza» zmienia w adresie jedną cyfrę lub literę, – mówi Anna Murłykina. – Na przykład na miejscu domu przy alei Nachimowa pod numerem 82 buduje się nowy, któremu przypisano numer 82 a, mieszkania w nim kupują na kredyt hipoteczny Rosjanie, którzy chcą mieć nieruchomość blisko morza. W rezultacie osoby, które mają własną nieruchomość i zameldowanie w wymienionym domu, utraciły prawo do własnego mieszkania, mówi się im: «Twój dom nie istnieje, damy ci pokój w schronisku na obrzeżach miasta». Schemat ten dotyczy wszystkich najbardziej atrakcyjnych lokalizacji w mieście. A ponieważ w mieście jest też dużo żołnierzy i robotników budowlanych z Rosji, populacja ukraińska jest coraz mniejsza, a rosyjska rośnie».
Rosjanie wymyślili inny sposób na pozbawienie mieszkańców Mariupola mieszkań: sporządzili listę tzw. nieruchomości bezwłaścicielskiej, opublikowali ją w Internecie i co miesiąc aktualizują. Jeśli mieszkanie znajduje się na tej liście, jego właściciel musi w ciągu dwóch miesięcy przybyć osobiście z dokumentami i potwierdzić własność. Jeśli tak się nie stanie, mieszkanie przechodzi na własność komunalną, a następnie osiedlają się nowi mieszkańcy, najczęściej Rosjanie.
.Taki los prawdopodobnie czeka mieszkanie 72-letniej Switłany, która mieszkała w centrum Mariupola i w pierwszych dniach okupacji wyjechała do Włoch, gdzie została umieszczona w schronisku wraz z uchodźcami z Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Było to dla niej trudne psychicznie i zdecydowała się wrócić.
Wyjaśnię, że dla osób posiadających ukraiński paszport do Mariupola jedyną możliwością jest przylot z czterech krajów: Turcji, Armenii, Kazachstanu i Białorusi na moskiewskie lotnisko Szeremietiewo. Tam znajduje się specjalny punkt kontrolny, w którym funkcjonariusze FSB przeprowadzają przesłuchania, sprawdzają telefony i wyrażają zgodę na wejście. Następnie można dojechać autobusem do Mariupola.
„Ja niczego nie potrzebuję, chciałam tylko wrócić do domu, położyć się na łóżku i czekać w swoim mieszkaniu na śmierć, – mówi pani Switłana. — Na punkcie kontrolnym przedstawiciele FSB sprawdzili mój telefon i zdziwili się, że w kontaktach były zapisane tylko cztery numery: mojej córki, siostrzenicy i dwóch przyjaciółek, ponieważ komunikuję się tylko z nimi. Powiedzieli, że to nowy telefon, więc coś ukrywam. Nie tylko nie wpuścili mnie do rodzinnego miasta, ale także przybili pieczątkę z zakazem wjazdu na 20 lat! Nigdy w życiu tak nie płakałam, bo straciłam możliwość nawet umrzeć tam, gdzie chcę… Nie miałam innego wyjścia, jak tylko wrócić do schroniska we Włoszech».
Prawdziwym powodem odmowy wjazdu jest niechęć władz rosyjskich do wypłaty kobiecie emerytury, a także możliwość zajęcia jej mieszkania w ładnej części miasta. Takich historii są setki.
Bezprawie, bezrobocie i kłamstwa
.Trudną sytuację mają ci emeryci, którzy ze względu na stan zdrowia nie mogą udać się do władz i stać w kolejkach po wznowienie emerytury stosownie do stażu pracy. Po okupacji nowy „rząd” przyznał każdemu emeryturę w wysokości 10 000 rubli, co jest nie do przeżycia, bo 1 kg kiełbasy kosztuje 600-700 rubli. Dom Łarysy doszczętnie spłonął wraz z całym jej majątkiem i dokumentami podczas ostrzału Rosji w 2022 roku. Teraz mieszka w mieszkaniu syna, który opuścił miasto. Ma osiemdziesiąt lat, choruje na serce, przeżyła straszny stres, nie wychodzi z domu i dlatego nie może odnowić dokumentów. Gdyby dzieci jej nie pomogły, umarłaby z głodu. Istnieje też ryzyko, że mieszkanie znajdzie się na liście nieruchomości bez właściciela i zostanie odebrane, bo właścicielem jest syn Łarysy, który nie może wrócić do Mariupola.
Jeśli emeryci zwrócą się do władz i przyniosą dokumenty potwierdzające staż pracy, będą mogli wznowić dane i otrzymać 30–40 tys., co wystarczy jedynie na wyżywienie. Dokonał tego pan Heorhij, były lekarz, który mógł jeszcze pracować, ale przeszedł na emeryturę, bo zasadniczo nie chce współpracować z władzami okupacyjnymi, bo ma proukraińską pozycję.
«Ja zostałem z żoną w Mariupolu, bo dom, który sam zbudowałem, ocalał, – mówi pan Heorhij. – Ale jest to dla mnie trudne psychicznie. Prawie wszyscy moi przyjaciele i koledzy wyjechali. Żyję jak w kapsule, nie mam z kim porozmawiać, podzielić się przemyśleniami, bo nie wiem, kto może mnie wydać. Czyli sytuacja jest taka sama jak za czasów Stalina. W desperacji zacząłem pisać wiersze, ale są one tak bolesne…»
Osobom w wieku produkcyjnym trudno jest znaleźć pracę, «Azowstal» został całkowicie zbombardowany, «MMK im. Illicza» – o 50%, ale aby je uruchomić, trzeba nie tylko odbudować, ale także dostarczyć gaz i energię elektryczną w ilościach przemysłowych, których nie dostarczano od czasu okupacji. Obecnie gaz do miasta dostarcza oddział rezerwowy z Tahanroha, który został zbudowany w czasach sowieckich, a rura jest bardzo cienka, więc wystarcza tylko dla ludności. Podobnie jest z prądem, teraz jest on dostarczany z Nowoazowśka tymczasowymi kablami, brakuje go nawet prywatnym odbiorcom, którzy całymi dniami siedzą bez prądu, więc o przemyśle nie ma mowy.
Mężczyźni pracują głównie w budownictwie, średnia pensja wynosi 40-70 tysięcy rubli, Rosjanie zarabiają dwa razy więcej niż mieszkańcy Mariupola, którzy również często są oszukiwani. Kobietom bardzo trudno jest znaleźć pracę.
Kolejnym negatywnym czynnikiem w mieście jest bezprawie i brak bezpieczeństwa. Ponieważ rozboje rozpoczęły się w czasie blokady, trwają nadal. Policja nawet nie przyjeżdża na wezwania, co najwyżej może zarejestrować zgon, jeśli zmarły leży na chodniku. Do miasta przyjechało wielu Tadżyków i Uzbeków do pracy na budowach, są wśród nich elementy aspołeczne, które czepiają się kobiet: te nie mogą już nosić krótkiej spódniczki ani topu, bo ktoś je zaczepi, uwodzi, proponuje małżeństwo.
.Taka sytuacja rozczarowuje nie tylko mieszkańców Mariupola o proukraińskich poglądach, ale także tych, którzy czekali na Rosję, bo dostali sytuację przestępczą, bałagan, kolejki, totalną niesprawiedliwość. Ale nie potrafią się do tego przyznać, mówią, że to wina tzw. DNR i gdyby Mariupol dołączył do Rosji, powiedzmy, obwodu rostowskiego, wszystko byłoby dobrze.
«Najbardziej współczuję dzieciom, których rodzice zostali w Mariupolu, – mówi Anna Murłykina. – Uważam to za przestępstwo. Bo te dzieci urodziły się za niepodległej Ukrainy, nie znały żadnej Rosji i nie znają, wszystko jest im obce. A jest jeszcze gorzej, gdy nauczycielka, którza przed okupacją uczyła ich języka ukraińskiego, kochać «wyszywankę» (strój narodowy) i szanować żółto-niebieską flagę, teraz zmusza do nauki hymnu Rosji. Ta sama nauczycielka, ta sama osoba. Czy dziecko ma zaufanie? Wierzę jednak, że ja wrócę do Mariupola, aby zobaczyć przywrócenie sprawiedliwości, że złoczyńcy zostaną ukarani i odpowiedzą przed prawem za swoje zbrodnie”.
W sercach mieszkańców Mariupola i wszystkich Ukraińców żyje nadzieja, że Ukraina wygra wojnę, a «miasto Mariji» (tak brzmi jego nazwa w tłumaczeniu z języka greckiego) rozkwitnie z nową siłą.