Patryk PALKA: Krzysztof K. Baczyński. Bezcenny klejnot utracony podczas wojny

Krzysztof K. Baczyński. Bezcenny klejnot utracony podczas wojny

Photo of Patryk PALKA

Patryk PALKA

Historyk i publicysta kierujący działem „Piękno Historii” we „Wszystko co Najważniejsze”. Redaktor „Gazety na Niedzielę”.

Krzysztof Kamil Baczyński był klejnotem polskiej kultury. Tylko kilku twórców w dziejach rodzimej literatury dysponowało talentem świecącym równie jasno. Podczas Powstania Warszawskiego ten skarb został nam bezpowrotnie odebrany – pisze Patryk PALKA

.Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego wycenił straty wojenne poniesione przez Polskę w wyniku zbrodniczej i łupieżczej polityki III Rzeszy na 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych. Ta kwota, ponad 9-krotnie przewyższająca roczne PKB współczesnej Polski (2022 r.), z naturalnych względów jest zaniżona. Istnieją straty, których wartość wykracza poza skalę mierzalną w walucie. Jak obliczyć wartość dzieł, które nie powstały, ponieważ twórcy odebrano życie? Jak określić cenę odebrania kulturze talentu, który miał potencjał, by odcisnąć na niej piętno równie silne, jak najwięksi przed nim? 

Zaledwie 20-letniego Krzysztofa Baczyńskiego zestawiano ze Słowackim. Jerzy Andrzejewski w liście do Kazimierza Wyki z września 1941 r. charakteryzował go w taki sposób: „Drogi Kazimierzu, […] poznaliśmy w tych dniach z Czesławem [Miłoszem – przyp. red.] chłopca, który mając lat zaledwie dwadzieścia, jest już zupełnie wybitnym zjawiskiem poetyckim. Zupełnie zadziwiająca u niego czystość poetyckiej wizji, samodzielne obrazowanie bardzo, bardzo… Chłopak nad wiek swój dojrzały, chory zresztą na astmę i z płucami nie w porządku, tak wygląda i zachowuje się, jak można wyobrazić sobie, że wyglądał młody Słowacki w swoich latach wileńskich. Wielka pewność siebie, bez cienia zarozumiałości, świadomość własnych wartości, a także ogromny krytycyzm w stosunku do własnych dokonań. Myślę, że jeśli ten chłopiec będzie żył, to jego nazwisko dużo może oznaczać” (Bić się czy pisać, „Zeszyty Literackie”, 2019). 

Chłopiec zginął niespełna trzy lata później. Zabrała go kula niemieckiego snajpera. Urodził się 22 stycznia 1921 r. – w rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego. Zmarł 4 sierpnia 1944 r., samemu biorąc udział w kolejnym powstaniu – Warszawskim. Jego nauczyciel, Stanisław Pigoń, na wieść o tym, że Baczyński wstąpił do Armii Krajowej, powiedział: „Cóż, należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów”. Trafił w samo sedno. Jego uczeń był wyjątkowym zjawiskiem, a zarazem reprezentantem całego pokolenia. Przez życiorys i charakter Baczyńskiego przemawiają tysiące innych postaci, często bezimiennych, które tak jak jego wychowała wojna. W szerszej perspektywie Baczyński to uosobienie kilku generacji, których przedstawiciele podporządkowali swoje plany, marzenia i aspiracje walce o godne życie w wolnym kraju. Jednocześnie nikt nie potrafił tak jak on opowiedzieć, co czuje dusza stojąca przed tragicznym wyborem – zmuszona zabijać w imię miłości: 

I pokochałeś jeszcze ziemię grozy
z ognistym śladem wielkich kroków bożych,
ziemię, gdzie bracia popieleją z tobą,
gdzie śmierć i wielkość jak dwa gromy obok
stoją u skroni i skrzydłami biją
tym, co umarli, i tym, którzy żyją.
Więc pokochałeś jej rzek bicz srebrzysty
i białe pióra mazowieckiej Wisły,
i góry ciężkie jak chmury na ziemi,
i ludzi skutych – i tak żyjesz nimi. 

I kiedy z szablą rozpaloną stoisz
u huraganów ostatniego boju,
i kiedy broń jak życie w dłoni ważysz,
a nie masz łzy na sercu i na twarzy,
gdy rzucasz ciało jak puchy świetliste,
wiotkie jak śpiew, a z nim odbicie czyste,
by mieć twarz jedną nie odbitą w ciszy,
napiętnowaną śmierci czarnym krzyżem,
myślisz, że z Boga musi być ta miłość,
dla której młodość w grobie się prześniło. 

(K.K. Baczyński, „Dwie miłości”) 

.Po śmierci Baczyńskiego Jerzy Zagórski dedykował mu artykuł zatytułowany Śmierć Słowackiego. Pisał w nim: „Krzysztof Baczyński, największa poetycka indywidualność w Polsce od czasu Juliusza Słowackiego, nawet polotnym szelestem swego zdania, nawet ognistym nurtem swej mowy miała coś wspólnego, choć nieuchwytnego z tamtym. […] Aby jednak między Słowackim a Baczyńskim odnaleźć i jakieś różnice, wymieńmy to, że Baczyński chodził na ćwiczenia podchorążych i walczył”.

Siła przekonań bijąca z poezji Baczyńskiego jest onieśmielająca. Młody poeta pisał i marzył, ale był też nieustępliwy w działaniu. Propozycje, by zamiast walczyć z bronią w ręku, zajął się innym rodzajem działalności niepodległościowej, pożytkując w tym celu swój talent literacki, uważał za obraźliwe. Jerzy Zagórki dodawał we wspomnianym tekście: „Było nas tylu dojrzałych ludzi. Nie umieliśmy samą liczebną przewagą i autorytetami natrzeć wtedy na niego i zmusić i wytłumaczyć, że nie ma czego szukać na tych wojskowych ćwiczeniach podziemia, »manewrach« Armii Krajowej, jakie miał odbyć w następnych tygodniach ten szczupły chłopak dwudziestoletni, wiecznie zagrożony gruźlicą, chory na astmę, z aureolą talentu nad czołem. Dlaczegośmy tego nie potrafili, choć zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że jakiś jest błąd w tej strategii, która wiosną posyłała tego młodzieńca na wyprawy w bród przez rzeki, na biwakowanie, przebijanie się z zasadzek. Mówiliśmy o tym między sobą, jemuśmy nie umieli dość silnie powiedzieć”.

Baczyński doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Był w pełni świadomy wagi podejmowanych decyzji. Dostrzegał, że nienawiść, której nie chciał, a przed którą w warunkach wojennych nie był w stanie się obronić, zabija go od środka. Mimo to nie rezygnował. Wiedział, że droga do osiągnięcia celu wiedzie przez poświęcenie samego siebie: 

I jeden z nas – to jestem ja, 
którym pokochał. Świat mi rozkwitł 
jak wielki obłok, ogień w snach 
i tak jak drzewo jestem – prosty. 

A drugi z nas – to jestem ja, 
którym nienawiść drżącą począł, 
i nóż mi błyska, to nie łza, 
z drętwych jak woda oczu. 

A trzeci z nas – to jestem ja 
odbity w wypłakanych łzach, 
i ból mój jest jak wielka ciemność. 

I czwarty ten, którego znam, 
który nauczę znów pokory 
te moje czasy nadaremne 
i serce moje bardzo chore 
na śmierć, która się lęgnie we mnie.

(K.K. Baczyński, „Spojrzenie”) 

.Jednocześnie Baczyński zaciekle walczył o swoje człowieczeństwo. Nie chciał pozwolić, by jego dusza zmieniła się w kamień. Twórczość poety jest pełna bólu, smutku i katastrofizmu, lecz mimo to przepełnia ją nadzieja na ocalenie. Tej ostatniej upatrywał w Bogu i miłości. Właśnie miłość ma u Baczyńskiego moc oczyszczającą. Gdy o niej pisze, czerń – tak często występująca w jego utworach – zmienia się w biel; pył, krew i trwoga ustępują miejsca czystości i błogim opisom natury. Świadomość niszczycielskiej siły nienawiści i przekonanie o ocalającej mocy miłości to cechy, do których człowiek dojrzewa całe życie. Baczyński przeszedł przyspieszony kurs dorastania. Fenomen jego twórczości polega m.in. na tym, że łączy w sobie zapał i żarliwość młodzieńca z dojrzałą refleksją godną sędziwego mędrca. 

W utworze Znowu jesień pisze:

A oto już i jesień. Drzewa są na nowo 
żaglami martwymi domom, skrzydłami martwym snom, 
jakby nie powstawały nad rozrąbaną głową, 
jakby nie było kolumn roztratowanych rąk.

I człowiek idzie obok, ach, chyba już nie człowiek, 
pień taki, wypalony, co znów zapomniał nieba, 
i krzyczy, kiedy we śnie na poczerniałej słomie 
przychodzą znów boleśni, milczący aniołowie.

(K.K. Baczyński, „Znowu jesień”)

Mimo wszystko wiersz Z wiatrem, dedykowany ukochanej żonie, Barbarze, ma inne przesłanie:

Jesienie rok za rokiem idą,
gwiazdy jak deszcze szyby tną.
Zielone łanie na polanie,
u okien huczy serca bąk.

Nie płacz, kochana, lat złowrogich,
spod twoich rzęs zielony liść,
ptaki i drzewa trysną, drogi,
po których dalej trzeba iść.

Liście opadły. Wrócą liście
i modlitewne łuki gór,
przeminą ludzie w nienawiści,
zostanie trzepot ptasich piór. 

Knieje się pienią – tylko pomyśl –
w powietrza falującym tchu
niedźwiedzi pomruk zaczajony,
niebieski jezior duch.

Nie płacz, kochana. Śpij w cierpieniu,
na dłoni mojej drżący ptak,
rzekom i mnie, i wiosen cieniom,
i miłowaniu lat.

Przeminie łoskot burz gwiaździstych,
nie stanie ludzkich burz.
Nam, śpiewającym pieśni czyste,
serce rozetnie czas jak nóż.

Bo już kolebią aniołowie
imię – jak złote imię gwiazd,
próchnieje pod stopami czas,
zostaje wieniec chmur na głowie.

Bo już kolebią aniołowie
na niewidzialnych dłoni śnie
proste jak sosna, czyste dnie
rosnące w ptasim słowie. 

(K.K. Baczyński, „Z wiatrem”)

.Niezwykła jest u Baczyńskiego zdolność uwolnienia własnej poezji z jarzma gniewu. On sam zmaga się z nienawiścią, która infekuje mu serce, ale jego strofy nigdy nie stają się ostrzem wymierzonym w drugiego człowieka. W utworach Baczyńskiego nie widać żądzy krwi, pragnienia odwetu, chęci pognębienia wrogów. Jest żal i smutek z powodu cierpienia, które trzeba znieść, a także tego, które trzeba zadać. To przejaw ogromnej siły, na jaką niewielu potrafiłoby się zdobyć; dowód, że młody poeta wygrał najważniejszą bitwę – ocalił człowieczeństwo. 

Dzięki wewnętrznym zmaganiom Baczyńskiego o ocalenie od nienawiści jego poezja stanowi doskonałą odpowiedź na pytanie, czym jest wojna i jak destrukcyjna moc zła niszczy człowieka od wewnątrz. Żadna książka, pamiętnik, list, fotografia, obraz czy film nie są tak bliskie pokazania grozy rzeczywistości wojennej. Ta ostatnia jawi się w utworach Baczyńskiego jako sięgająca nie tylko ciała i umysłu, ale samego dna duszy. Dopiero wtedy widać wyraźnie, jak straszliwym wynaturzeniem jest wojna. Jak odbiera życie jednym i bezpowrotnie zmienia tych, którzy przeżyli. W jednym z najsłynniejszych utworów poeta napisze: 

Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
któremu kości kijem złamano;
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble – krew. 

Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi – źli troglodyci.

Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca – bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień – tak – głaz. 

I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż. 

(K.K. Baczyński, „Pokolenie”)

.U Baczyńskiego bohaterstwo jest w najlepszym razie niepewną obietnicą. Nie traktuje go jako spodziewanej nagrody, nie stanowi dla niego motywacji do działania. Dlaczego więc walczy? Choć w Pokoleniu używa hiperboli i pisze: „Nas nauczono. Nie ma miłości…”, to właśnie ona jest odpowiedzią. Żołnierz poeta staje do walki o to, co kocha i w co wierzy. Choćby ta miłość miała go wpędzić do grobu, choć ryzykuje utratę człowieczeństwa – nie umie się cofnąć: 

I mnie przecież jak dymu laska 
wytryskała gołębia młodość; 
teraz na dnie śmierci wyrastam 
ja – syn dziki mego narodu. 

Krąg jak nożem z wolna rozcina, 
przetnie światło, zanim dzień minie, 
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby 
z głową ciężką na karabinie. 

Obskoczony przez zdarzeń zamęt, 
kręgiem ostrym rozdarty na pół, 
głowę rzucę pod wiatr jak granat, 
piersi zgniecie czas czarną łapą; 

bo to była życia nieśmiałość, 
a odwaga – gdy śmiercią niosło. 
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.

(K.K. Baczyński, „Z głową na karabinie”)

.„Patriotyzm” to dziś nadużywane i rozwodnione słowo. Poezja Baczyńskiego przypomina, co ono naprawdę znaczy. Nie chodzi o zemstę, dominację nad innymi ani o potęgę własnej nacji. Patriotyzm to miłość i obowiązek. Przypomnienie, że ojczyzna jest wspólnotą wartości większą niż „ja”. Dla ukształtowania i podtrzymania tej wspólnoty poświęcono więcej, niż ktokolwiek mógłby znieść w pojedynkę. Dzięki Baczyńskiemu łatwiej zrozumieć, ile znaczy spadek, który jego pokolenie oraz inne generacje przed nim i po nim na własnych barkach przyniosły do punktu, w którym się znajdujemy. Tego nie wolno zaprzepaścić. Nie można spojrzeć za siebie i ot tak powiedzieć, że cały wysiłek, cierpienie, marzenia i nadzieje pokoleń, z których składa się to, co nazywamy ojczyzną, nie miały znaczenia, bo na dzisiejszym rynku nie przedstawiają dostatecznie dużej wartości. Nie po lekturze dzieł Baczyńskiego. 

Ten twórca najczęściej utożsamiany jest z modelowym symbolem żołnierza patrioty, monumentalnym reprezentantem pokolenia Kolumbów, poetą „apokalipsy spełnionej”. We wnętrzu pomnika, pod warstwą brązu, jest jeszcze młody chłopak obdarzony wyjątkową wrażliwością i zdolnością obserwacji świata. Jego myśli nie zawsze zaprzątają nierozłączne: wojna i ojczyzna. Są jeszcze krajobrazy, które go zachwycają, przyjaciele i rodzice, którym poświęca wiersze, niespełnione miłości nastoletnich lat i wreszcie ta jedyna – Barbara. Żonie poświęcił Baczyński szereg utworów, w tym piękne erotyki, które realnej miłości i zbliżeniu dwojga ludzi nadają oniryczny charakter:

Stojąc przed lustrem ciszy
Barbara z rękami u włosów
nalewa w szklane ciało
srebrne kropelki głosu. 

I wtedy jak dzban – światłem
zapełnia się i szkląca
przejmuje w siebie gwiazdy
i biały płyn miesiąca.

Przez ciała drżący pryzmat
w muzyce białych iskier
łasice się prześlizną
jak snu puszyste listki.

Oszronią się w nim niedźwiedzie,
jasne od gwiazd polarnych,
i myszy się strumień przewiedzie
płynąc lawiną gwarną. 

Aż napełniona mlecznie,
w sen się powoli zapadnie,
a czas melodyjnie osiądzie
kaskadą blasku na dnie.

Więc ma Barbara srebrne
ciało. W nim pręży się miękko
biała łasica milczenia
pod niewidzialną ręką. 

(K.K. Baczyński, „Biała magia”)

.O przesłaniu utworów Baczyńskiego można pisać jeszcze długo, lecz warto kilka słów poświęcić również formie. Porównania Baczyńskiego do Juliusza Słowackiego nie są przesadzone. Zaledwie w wieku 17 lat potrafił pisać w sposób nieosiągalny dla większości dojrzałych poetów. W 1938 r. stworzył Piosenkę, którą ponad pół wieku później po mistrzowsku zaaranżował debiutujący wówczas Grzegorz Turnau. Nastoletni Baczyński opisuje w niej swoją podróż do Dalmacji: 

Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
(Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach). 

Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach. 

A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.

Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem. 

(K.K. Baczyński, „Piosenka”)

.Czytając wiersze Baczyńskiego, można odnieść wrażenie, że język polski powstał specjalnie dla niego. Tylko Mickiewicz i Słowacki potrafili nadać polszczyźnie formę równie piękną i subtelną. Baczyński tak jak oni potrafił znaleźć z nią wyjątkową nić porozumienia; stroił ją w metafory, czyniące z niej damę tak czarującą, że nie sposób się nie zakochać. Polszczyzna była jego przyjaciółką, kochanką, muzą – kim tylko chciał. Niewielu rodzi się z takim darem. Co więcej, nie ma gwarancji, że w dziejach narodu i języka pojawi się ktoś równie utalentowany. Polska kultura wydała na świat kilku artystów tego kalibru. 

Ten bezcenny klejnot został jej brutalnie odebrany podczas II wojny światowej. W chwili śmierci Krzysztof Kamil Baczyński miał zaledwie 23 lata. Raz jeszcze wrócę do pytania postawionego na początku: jak wycenić taką stratę? Ile wierszy mógłby jeszcze napisać, ilu artystów wychować? Co ta zraniona, lecz nad wyraz silna i dojrzała dusza opowiedziałaby o powstaniu, rozstrzygnięciu wojny, kolejnej niewoli, o nas samych?

Żal po zbyt wczesnej śmierci wielkiego poety nie powinien jednak przysłonić szacunku do decyzji żołnierza Armii Krajowej. Krzysztof Kamil Baczyński zginął w Powstaniu Warszawskim, walcząc za wspólnotę wartości i ludzi, których kochał. Uczucia, które nim kierowały, były tak silne, że nawet śmierć nie stanowi dla nich ostatecznej bariery. Niech przesłanie żołnierza poety podsumuje niniejsze rozważania i rezonuje jak najgłośniej:

Wołam cię, obcy człowieku,
co kości odkopiesz białe:
Kiedy wystygną już boje,
szkielet mój będzie miał w ręku
sztandar ojczyzny mojej. 

(K.K. Baczyński, „Wiatr”)

Patryk Palka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 1 sierpnia 2024
Fot. Autor nieznany, źródło: Muzeum Powstania Warszawskiego, domena publiczna, Wikimedia.