
Mieszkanie prawem, nie towarem?
Kryzys mieszkaniowy trwa w najlepsze. Dobrze znamy te dane. Ponad połowa młodych Polaków wciąż jest skazana na mieszkanie z rodzicami. Oprocentowanie kredytów mamy najwyższe w Europie. Coraz więcej Polaków wpada w lukę czynszową, zarabiając za mało, żeby móc wynająć mieszkanie, a za dużo, żeby móc liczyć na pomoc od państwa – pisze Paulina MATYSIAK
.Kampanijne tarapaty Karola Nawrockiego sprawiły, że głównym tematem polskiej polityki na chwilę znowu stała się kwestia mieszkaniowa. To może nawet dobrze. Bo historia ze znanym już każdemu Polakowi panem Jerzym pokazuje jedną z patologii wokół mieszkań od zwykłej, ludzkiej, osobistej strony.
Zwykle o kryzysie mieszkaniowym mówi się na poziomie wielkich procesów, państwowych programów budownictwa, statystyk, dostępności kredytów, wielkich funduszy wykupujących mieszkania, REIT-ów, skupowania mieszkań przez kilka procent najbogatszych Polaków itd. Oczywiście politycy i eksperci poruszający ten problem starają się zawsze zobrazować go, pokazać indywidualną perspektywę, młode małżeństwo, którego nie stać na własne mieszkanie, czy człowieka oddającego połowę pensji na czynsz. Ale to barwne porównania. A teraz dostaliśmy konkretnego człowieka i konkretną historię. I dlatego tak bardzo ta historia rezonuje.
W dodatku w tej historii splata się kilka różnych patologii związanych z mieszkaniami. Prywatyzacja mieszkań komunalnych, które powinny być dostępne właśnie dla takich ludzi jak pan Jerzy, a po ich śmierci służyć innym potrzebującym. Gromadzenie mieszkań przez ludzi bogatszych kosztem ludzi biedniejszych. Wykorzystywanie sztuczek prawnych do tworzenia coraz bardziej karkołomnych konstrukcji służących zdobyciu lokum. Ale także bierność i brak narzędzi aparatu państwowego. Notariusze, sądy, urzędy miejskie – nikt nie jest w stanie reagować i przynajmniej sprawdzić, czy sporządzane umowy i dokonywane transakcje na pewno są w interesie obu stron albo nie naruszają interesu społecznego.
Rządzący dziś politycy oczywiście zapowiedzieli szereg działań i zmian w prawie, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że to tylko teatr na potrzeby kampanii wyborczej i tuż po niej wszyscy o tym zapomną. A tymczasem byłoby dobrze, gdyby na polecenie premiera Donalda Tuska ministrowie naprawdę znaleźli rozwiązania lepiej chroniące starszych ludzi przed utratą mieszkań. Gdyby w sejmie naprawdę pojawiła się ustawa zakazująca sprzedawania lokali komunalnych. I gdyby za taką ustawą naprawdę zgodnie zagłosowali wszyscy parlamentarzyści.
Tymczasem kryzys mieszkaniowy trwa w najlepsze. Dobrze znamy te dane.
Ponad połowa młodych Polaków wciąż jest skazana na mieszkanie z rodzicami. Oprocentowanie kredytów mamy najwyższe w Europie. Coraz więcej Polaków wpada w lukę czynszową, zarabiając za mało, żeby móc wynająć mieszkanie, a za dużo, żeby móc liczyć na pomoc od państwa. Liczba lokali komunalnych spada od lat. Jednocześnie w dużych miastach władze nie inwestują w remonty pustostanów, które mogłyby zostać przeznaczone na tani wynajem dla mieszkańców. Rekordy bije tu Warszawa, w której 20 proc. lokali mieszkaniowych stoi pustych. Branża deweloperska dysponuje chyba najlepszym lobbingiem w Polsce, dzięki któremu obie główne partie prześcigają się w pomysłach na kolejne dopłaty dla deweloperów, które będą tylko zwiększać ceny mieszkań. Dla polskiego sejmu ciężką przeprawą jest nawet wprowadzenie ustawy, która zobowiąże sprzedawców do informowania o cenie mieszkania, żeby ukrócić wszelkie manipulacje kupującymi i możliwość sztucznego zawyżania ceny. Ostatnio udało się z cenami ofertowymi (które w zasadzie deweloper może i tak zmienić w czasie rozmowy), a kwestia cen transakcyjnych dalej pozostaje nierozwiązana.
.Tyle się mówi o tym, by publicznego zasobu mieszkaniowego nie wyprzedawać. Że powinien służyć potrzebującym. A okazuje się, że teoria to jedno, a praktyka to drugie. Przynajmniej w Warszawie. Może ktoś z Czytelników słyszał o historii mieszkańców kamienicy przy ulicy Marszałkowskiej 66. To nie są stare dzieje, to nie czasy dzikiej reprywatyzacji sprzed lat, to dosłownie: tu i teraz.
Pod pretekstem przeprowadzenia remontu i rewitalizacji tej kamienicy lokatorzy zostali wysiedleni. Kamienica ma zostać sprywatyzowana. Bo kto to widział, by w centrum miasta mieszkał zwykły człowiek w mieszkaniu komunalnym, za które płaci normalny czynsz? W centrum miasta ma być drogo, ma być prestiżowo. A mieszkańcy? Niech szukają czegoś na własną kieszeń na obrzeżach miasta.
Zresztą tak właśnie to tłumaczą urzędnicy: sprzedamy drogo mieszkania w kamienicy i za te środki wybudujemy nowe lokale, ale już nie w centrum Warszawy. Tylko to się nie dzieje – mimo zaklinania rzeczywistości przez Rafała Trzaskowskiego, który w czasie jednej z debat prezydenckich próbował przekonywać, że „Warszawa wybudowała prawie tyle mieszkań, co PiS przez 8 lat przez te swoje programy”. A jak wygląda rzeczywistość? 1465 mieszkań (komunalne i TBS) w stolicy vs. 16 784 w ramach programu Mieszkanie+. Zapowiedzi Trzaskowskiego z 2020 roku, że oddawanych co roku będzie 1500 nowych mieszkań, dość mocno jednak rozmijają się z rzeczywistością. Nie udało się tego planu zrealizować. Płacą za to – i to dosłownie – warszawiacy, bo brak mieszkań komunalnych z przystępnym czynszem winduje ceny lokali dostępnych na rynku prywatnym.
.1 czerwca kampania wyborcza się zakończy i wiele tematów, którymi dziś żyją media, zejdzie na dalszy plan. Zapewne wszyscy skupią się na nowej rzeczywistości politycznej, która nastanie niezależnie od tego, który kandydat wygra. Byłoby jednak lepiej, gdyby politycy przestali tylko mówić o kryzysie mieszkaniowym, ale zaczęli coś z nim robić. Bo ich dotychczasowe działania każą raczej podejrzewać, że za 5 lat znowu będziemy dyskutować o rozwiązaniu problemu mieszkaniowego i przyszli kandydaci będą znowu obiecywać, że gdy tylko wygrają, natychmiast podejmą stosowne działania.
Paulina Matysiak