
Wołodymyr Ż. zrobił to, co było najlepsze dla Ukrainy i Europy
W Polsce został ujęty Wołodymyr Ż., który – jak twierdzą Niemcy – wysadził 3 z 4 nitek gazociągu Nord Stream. Niemcy żądają więc jego przekazania, żeby sądzić go za terroryzm. Co powinna zrobić z tym Polska? Ekstradycja? Obywatelstwo polskie? Pozwolić mu uciec? Żadna z propozycji nie wydaje się jednoznacznie dobra – pisze Paulina MATYSIAK
.Jeśli chodzi o ekstradycję, to Wołodymyr Ż. nie zasługuje, żeby być sądzony. Jeśli zrobił to, o co Niemcy go oskarżają, to było to najlepsze dla jego kraju i dla Europy: odciął Rosję od pieniędzy z taniego gazu płynącego do Niemiec. Poza tym, należy założyć, działał na podstawie rozkazów swojej służby i zaatakował infrastrukturę państwa, z którym Ukraina prowadzi wojnę.
Jeśli chodzi o obywatelstwo, ukraiński oficer nie ma związków z Polską, a obywatelstwo nie powinno być nagrodą za pełnienie służby dla innego państwa, nawet jeśli w ramach tej służby zadziałał ewidentnie na korzyść naszego interesu.
A jeśli chodzi o opcję ucieczki, to jeśli mamy być poważnym państwem, wypuszczenie go bez decyzji politycznej lub pozwolenie mu na ucieczkę nie będzie raczej budować zaufania do Polski.
Nasze władze muszą podjąć decyzję, i to taką z gatunku rządzenia, a nie zarządzania, władzy, nie administracji, polityki, nie merytoryki. Decyzję dotyczącą twardych interesów z pogranicza służb specjalnych, polityki, obronności i dyplomacji.
Pamiętajmy, że mówimy tu o czynie bez ofiar, a szkoda dotyczy interesów wojskowych, gospodarczych i infrastrukturalnych.
Nie musimy odkrywać koła na nowo, bo przed nami w zbliżonej sytuacji byli inni. Konkretnie – Francja za czasów prezydenta Mitterranda, który – w skrócie – ogłosił, że Francja nie będzie dokonywać ekstradycji uchodźców politycznych z Włoch, oskarżonych o lewicowy terroryzm w „latach ołowiu”, okresie, gdy dochodziło do wielu krwawych zamachów. Oczywiście pod pewnymi warunkami. Tacy uchodźcy mieli nie mieć krwi na rękach i wyzbyć się dalszego stosowania przemocy. Była to doktryna Mitterranda, która utrzymała się ponad 20 lat. Dopiero za czasów prezydentury Chiraca nastąpiło jej faktyczne luzowanie, jednak wciąż doktryna ta cieszyła się poparciem społeczeństwa i sądów.
Należy się zastanowić nad tym, czy Polska nie powinna dziś wcielić w życie podobnej doktryny: żaden cudzoziemiec, oskarżony przez władze innego kraju o „terroryzm” (przestępstwo) wobec Rosji, jej interesów wojskowych, gospodarczych czy infrastruktury, nie zostanie poddany ekstradycji. Mogłaby być to doktryna na czas wojny w Ukrainie i czas jej odbudowy. A także czas, kiedy zyskamy pewność, że po ewentualnej ekstradycji Niemcy nie postanowią np. przekazać Wołodymyra Ż. Rosji. Doktryna nie jest wprowadzana ustawą. Nie wymaga zgody sejmu ani prezydenta. To deklarowana praktyka, która wynika z decyzji politycznej. Nie chodzi przecież o to, żeby wiązać sobie ręce na przyszłość.
.Na pewno nie możemy teraz pokazać, że bohatera Ukrainy i bohatera Polski po prostu zostawiamy samemu sobie. Historią Wołodymyra Ż. już zainteresowały się media na całym świecie i to doskonała okazja, żeby pokazać się jako państwo asertywne, suwerenne i niezostawiające swoich sojuszników. Polska nie była w stanie zrobić nic przeciwko budowie Nord Stream, więc niech przynajmniej chroni kogoś, kto za nas rozwiązał ten problem.
