
Anatomia kłamstwa. Jak powstał fake news o zagrożeniu oszczędności Polaków?
Polski sektor bankowy należy do najsilniejszych na świecie. Ma wysoką płynność oraz kapitały na poziomie, którego może pozazdrościć nam większość krajów Europy. Nasze oszczędności są tam bezpieczne i gwarantowane przez państwo. Uważnie czytajmy informacje, nie pozwalajmy na to, by nami manipulowano i by wprowadzano nas w błąd, odrzucajmy fake newsy! Stop fake newsom! – pisze Paweł BORYS
Pandemia koronawirusa powoduje szereg negatywnych dla nas konsekwencji. Obawiamy się o swoje zdrowie, żyjemy z dala od innych, w izolacji, ale też w wyniku bezprecedensowego kryzysu gospodarczego boimy się utraty pracy i dochodów. W tej sytuacji przekazywanie zmyślonych czy zmanipulowanych informacji w celu zastraszenia społeczeństwa i wywołania destabilizacji jest czymś szczególnie niebezpiecznym i szkodliwym. Tymczasem codziennie atakują nas fake newsy. Nieważne, jak absurdalna jest informacja – potrafi się ona roznieść w sposób błyskawiczny, wywołując czasami fatalne skutki.
W ostatnim miesiącu przykładem takiego fake newsa były informacje o rzekomym zamknięciu Warszawy, którymi żyły też media społecznościowe, rozgrzane wiadomościami „z pewnych źródeł”. Mogło to wywoływać panikę w sklepach i może na to było obliczone, ale szczęśliwie się nie udało.
Ale uważam, że inny fake news, rozpowszechniany od kilku tygodni w różny sposób, jest groźniejszy, i pośrednio odczułem to sam na własnej skórze podczas tegorocznych świąt wielkanocnych. Chodzi o pojawiającą się co kilka dni fałszywą informację, że nasze oszczędności w bankach nie są bezpieczne lub że rząd po nie sięgnie. Trzy tygodnie temu wystarczył jeden artykuł o zamknięciu kilku oddziałów jednego z banków w połączeniu z dyskusją w sieci o tym, czy ktoś nie sięgnie po nasze depozyty, aby wywołać kolejki przed bankomatami przez trzy dni. Oczywiście, wszystkie te informacje były nieprawdziwe i już po kilku dniach klienci wracali z pieniędzmi z powrotem do banków, ale wywoływanie takiej gospodarczej i społecznej paniki jest skrajnie nieodpowiedzialne.
Kilka lat temu, pracując w PKO Banku Polskim, byłem odpowiedzialny m.in. za nasz bank na Ukrainie. Obserwowałem, jak prowadzona jest tam wojna hybrydowa, w tym poprzez działania dezinformacyjne w sieci i na mediach społecznościowych, ponieważ przedmiotem ataku był także bank. Wymyślano najróżniejsze informacje – od utraty wypłacalności banku, poprzez rzekome oszustwa podatkowe, po fikcyjne informacje o wycofaniu się ukraińskiego rynku. Działania te miały jeden cel – destabilizację sektora bankowego, który jest krwiobiegiem gospodarki, a w przypadku naszego banku, jego przejęcie. Mechanizm zawsze był bardzo prosty.
Mechanizm, który miał za zadanie zdestabilizować ukraiński system bankowy był prosty: jeden z opłaconych portali lub uczestnik mediów społecznościowych podawał fake news, a następnie farma trolli, opłaconych „influencerów” lub po prostu pożyteczni idioci rozpowszechniali fałszywe informacje.
PKO Bank Polski umiał sobie z tym radzić, a od kilku lat ukraiński bank ma rekordowe wyniki. Natomiast destabilizacja w dużej mierze się udała, ponieważ od czasu Majdanu na Ukrainie upadło kilkadziesiąt banków, a gospodarka pogrążona jest stale w kryzysie. Niestety, obecnie w Polsce widać stosowanie tych samych metod przy okazji kryzysu wywołanego koronawirusem, ale nie można pozwolić na dezinformację.
Podczas świąt zostałem wplątany w tego typu akcję dezinformacyjną poprzez zmanipulowanie mojej wypowiedzi z jednego z wywiadów. Stworzono klasyczny fake news i rozpoczęto rozpowszechnianie informacji, które kompletnie nie miały nic wspólnego z treścią mojego wywiadu. Obserwowałem to uważnie, ponieważ chyba rzadko aż tak, czarno na białym, może być widoczny tak bardzo jednoznaczny przypadek manipulacji opinią społeczną poprzez gospodarczy fake news. Można było zaobserwować ten mechanizm krok po kroku.
Oto jak się tworzy fake news! W ubiegły czwartek udzieliłem jednego z wielu obecnie wywiadów poświęconych tarczy finansowej z Polskiego Funduszu Rozwoju, która jest programem wsparcia finansowego dla przedsiębiorców i pracowników w związku z kryzysem wywołanym koronawirusem. Aby sfinansować program, PFR będzie emitował obligacje na rynku o wartości 100 mld zł. Dziennikarz zadał pytanie, czy nie można zaoferować Polakom oszczędzającym w bankach korzystnego oprocentowania, ponieważ obecne oprocentowanie lokat jest na bardzo niskim poziomie, a jest tam zgromadzone 900 mld zł depozytów. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że myślimy także o emisji takich obligacji i że mogłaby to być atrakcyjna forma gromadzenia oszczędności dla Polaków. Innymi słowy, normalna rozmowa o pomyśle zaoferowania Polakom atrakcyjnie oprocentowanych obligacji Polskiego Funduszu Rozwoju, aby zmobilizować środki na walkę ze skutkami gospodarczymi koronawirusa. Jest to praktycznie to samo co inwestowanie w obligacje Skarbu Państwa. Niby proste i niekontrowersyjne.
A tu nagle w niedzielę świąteczną powstaje fake news. W ciągu kilku dni ktoś przeanalizował tę wypowiedź i stwierdził, że nadaje się do dezinformowania. I co się okazuje – to nie plan emisji obligacji przez PFR i wsparcia gospodarki, tylko plan kradzieży oszczędności Polaków.
- Zaczyna na Twitterze niejaki Andy Letkiewicz, który „na poziomie” stwierdza, że „towarzysz Paweł Borys wyszczekał »myślimy o tym«. Czyżby złodzieje PiS rozważali zerżnięcie kasy z prywatnych kont Polaków”. To zwykły hejt, ale fake news idzie dalej.
- Chwilę potem na Twitterze niejaki T Stanisławski lub inaczej FanTomas Szary podaje dalej i pisze: „Moja żona ciągle mi mówiła, że mafia dobierze się do naszych oszczędności! Nie wierzyłem!”.
- Po czym Waldemar Kuczyński podaje dalej z komentarzem: „Uwaga! Po głowie chodzi im sięgnięcie po oszczędności ludzi. Gość nie mówi normalne obligacje, nie przymusowe, a są przypadki grabieży pieniędzy ludzi, jak na przykład PRL-owska Narodowa Pożyczka Rozwoju Sił Polski. Czuj Duch!”.
- W tym samym czasie portal Wieści24 publikuje anonimową informację na czołówce z dopiskiem: „Jeśli rząd ma plan, by dobrać się do oszczędności swojego narodu, to mamy do czynienia z bardzo poważnym skandalem”. Wystarczyło około 30 minut w świąteczny wieczór, żeby był już skandal i plan kradzieży oszczędności z kont Polek i Polaków, którym żyją media społecznościowe.
- Jednocześnie portal Przekaz Dnia publikuje informację: „Pilne. Prezes Kaczyński planuje zarekwirować oszczędności obywateli w celu ratowania budżetu”. Przekaz dnia podaje dalej główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak na LinkedIn. Wygląda więc to już poważnie.
- Ale w poniedziałek robi się ciekawiej. Poseł Artur Dziambor z KORWIN pisze w mediach społecznościowych w nawiązaniu do Wieści24: „Jutro banki będą otwarte. Warto zastanowić się nad wypłaceniem swoich oszczędności i ulokowaniem ich, nie wiem, w ogródku. W każdym razie gdzieś, gdzie rząd ich nie dorwie”. W kategoriach gospodarczych to podżeganie do zabójstwa i po fali krytyki poseł tłumaczy, że to był żart. Jasne!
- Następnie redaktor Rafał Badowski (portal naTemat) też nie rozczarowuje, widać, że „poczuł krew” i publikuje tekst zatytułowany złowieszczo: „Masz oszczędności w banku? Szef PFR wyjawił, co może zrobić rząd” oraz stawia pytanie: „Czyżby wszyscy, którzy mają zgromadzone oszczędności w bankach, powinni się zacząć obawiać?”.
- Temat dobrze się klika, więc Rafał Badowski kontynuuje i wkręca w to głównego ekonomistę Polskiej Rady Biznesu Janusza Jankowiaka, który manipuluje i stwierdza, że moje słowa „na temat oszczędności Polaków w bankach są skrajnie nieodpowiedzialne”. Dalej, że „słowa o tym, że rząd może sięgnąć po oszczędności Polaków, wywołały duże poruszenie”. Po czym Janusz Jankowiak, który dobrze rozumie, o co chodzi, twierdzi, że w sumie w obligacjach detalicznych emitowanych przez PFR nie byłoby nic złego. Kurtyna.
.Skontaktowałem się z Januszem Jankowiakiem, który przekazał mi, że nie zna mojej źródłowej wypowiedzi, bazował tylko na portalu Przekaz Dnia. Poprosił, żebym przesłał mu, co faktycznie powiedziałem. Ale komentarze w mediach już poszły.
W tym tekście nie chodzi o to, że zmanipulowano moją wypowiedź, bo temat jest absurdalny. Oczywiście żaden z portali nie zadał mi pytania, o co chodzi, skoro wypowiedź była nieprecyzyjna. Dziękuję także bardzo wielu osobom, które prostowały to i wskazywały na manipulacje. Dostałem też dużo wspierających komentarzy. Ale to tylko jeden z wielu przykładów. Prawdziwym problemem jest to, jak łatwo wykreowano w sposób absolutnie świadomy fake news po to, aby wprowadzić w błąd opinię publiczną.
Dlatego trzeba jasno powiedzieć, że polski sektor bankowy należy do najsilniejszych na świecie. Ma wysoką płynność oraz kapitały na poziomie, którego może pozazdrościć nam większość krajów Europy. Nasze oszczędności są tam bezpieczne i gwarantowane przez państwo. Państwo więc nie tylko nie planuje żadnego rzekomego „skoku” na oszczędności, ale daje ich pełne bezpieczeństwo. I choć zdarzają się słabsze instytucje finansowe, i warto zwracać uwagę, gdzie lokujemy nasze środki, to absolutnie możemy czuć się bezpiecznie.
.I najważniejsze – uważnie czytajmy informacje, nie pozwalajmy na to, by nami manipulowano i by wprowadzano nas w błąd, odrzucajmy fake newsy! Stop fake newsom!
Paweł Borys