Czeski tygodnik Echo z tekstami z Wszystko co Najważniejsze o polskiej historii

Tygodnik Echo

W miesiącu 83. rocznicy wybuchu II wojny światowej tygodnik Echo, największy konserwatywny tytuł wydawany w Czechach, poświęcił 16 stron swojej gazety polskiej historii.

.Znalazły się na niej teksty premiera Mateusza MORAWIECKIEGO, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Karola NAWROCKIEGO, ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra GLIŃSKIEGO, prof. Stanisława ŻERKO oraz wywiad z prof. Zdzisławem KRASNODĘBSKIM. Projekt jest częścią większego przedsięwzięcia „Opowiadamy Polskę światu” realizowanego przez Instytut Nowych Mediów, wydawcę miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze”, wspólnie z Instytutem Pamięci Narodowej, Polską Fundacją Narodową, z wsparciem Instytutu Polskiego w Pradze. Tygodnik „Echo” jest czeskim partnerem redakcji „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Tragiczne konsekwencje zachodniej bierności

.Dodatek w tygodniku „Echo” otwiera artykuł polskiego premiera o przyczynach II wojny światowej, wywołanej przez dwie totalitarne ideologie. Premier zwraca szczególną uwagę na fakt, że w latach poprzedzających wojnę elity zachodnie nie rozumiały zagrożenia ze strony nazizmu i komunizmu.

Przedwojenna Europa wpadła w pułapkę II wojny światowej dlatego, że przez lata nie potrafiła zrozumieć i właściwie ocenić zagrożenia, jakie niosą ze sobą dwie ideologie totalitarne. Sowiecki komunizm i niemiecki nazizm były dla ówczesnych elit politycznych zjawiskami kompletnie nie do pojęcia. Zwłaszcza nazizm i masowa fascynacja Niemców Hitlerem nie mieściły się w granicach europejskiej wyobraźni. W końcu Niemcy przez lata pozostawały wzorem kultury wysoko rozwiniętej, niepodatnej na masowe szaleństwo – pisze Mateusz MORAWIECKI.

Agresywna polityka Adolfa Hitlera prowadzona była przy cichym przyzwoleniu państw europejskich, co również nie jest bez znaczenia przy próbie nakreślenia przyczyn tragedii 1939 roku. Jak pisze premier: Hitler od samego początku sprawowania władzy w Niemczech nie ukrywał imperialnych ambicji. I krok po kroku te ambicje realizował, najpierw dokonując Anschlussu Austrii, następnie zajęcia Czechosłowacji. Każdy z tych kroków spotykał się z bierną postawą Europy, która łudziła się, że wojny uda się uniknąć, jeśli niemieckie apetyty zostaną zaspokojone. Ceną za pokój miała być niewola narodów i państw, które Niemcy uznały za swoją strefę wpływów, własny Lebensraum.

O losach Polski zadecydowało ostatecznie podpisanie paktu między Stalinem a Hitlerem, który w ich imieniu zawarli Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow. Premier podkreśla, że agresja na Polskę nie spotkała się z wyraźnym sprzeciwem państw zachodnich. Przypomina również, że to właśnie polska ziemia była świadkiem najbardziej potwornych zbrodni popełnionych w ramach Holokaustu.

Pisze Mateusz MORAWIECKI: Współczesna Europa zbudowana jest na pamięci o zwycięstwie nad nazizmem i jednocześnie wstydliwym wyparciu prawdy o bierności w pierwszej fazie wojny. Kiedy Polska wykrwawiała się, stawiając jako pierwsza czoła zbrodniczemu reżimowi, w Paryżu czy nawet Londynie ciągle wielu wierzyło, że Hitler zatrzyma się na Warszawie. Już niedługo mieli się przekonać, jak bardzo się mylą. To, co spotkało Polskę i to, co stało się na jej ziemiach w trakcie niemieckiej okupacji, to historia całkowitego wynaturzenia. To na terenie Polski Niemcy dokonywali najbardziej okrutnych zbrodni. To na terenie Polski zbudowali większą część infrastruktury, która posłużyła do jednej z najpotworniejszych zbrodni w dziejach – Holocaustu.

Czynnikiem, który sprawia, że dziś na świecie zapomina się o okrucieństwie II wojny światowej jest diametralna różnicy w konsekwencjach niemieckiej okupacji, jakie poniosła Polska i inne kraje. Świadomość tego, że Niemcy zamieniły Polskę w piekło na ziemi, docierała na Zachód niezwykle powoli. Symboliczna jest historia Jana Karskiego, który jako jeden z pierwszych dostarczył raport o zbrodniach niemieckich – zagładzie Żydów – do Stanów Zjednoczonych. I nawet wtedy, mimo że wojna trwała od wielu miesięcy, Zachód nie był gotowy na przyjęcie pełnej prawdy.

Premier Mateusz MORAWIECKI pisze również o procesie relatywizacji zła po II wojnie światowej, do którego przyczyniło się włączenie powojennym Niemiec do wspólnoty międzynarodowej. Odpowiada również na pytanie, jak w kontekście przeszłości Polski możemy odczytywać decyzję Władimira Putina o agresji na Ukrainę.

Ofiary wojny bez odszkodowań

.W kolejnym tekście prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol NAWROCKI przybliża tragiczny los polskich ofiar okupacji niemieckiej, które w wyniku brutalnych pacyfikacji ludności stały się inwalidami. Beznadziejną sytuację poszkodowanych Polaków Prezes IPN ilustruje historią mieszkańca wsi, która została poddana jednej z najbrutalniejszych akcji „pacyfikacyjnych” przeprowadzonych przez Niemców na terenie okupowanej Polski.

„Zabijali w bezczelny sposób, bez żadnych skrupułów” – opowiada z przejęciem Winicjusz Natoniewski. Miał zaledwie 6 lat, gdy 2 lutego 1944 r. Niemcy spalili jego rodzinną wieś Szczecyn na Lubelszczyźnie. Ten sam los spotkał wówczas kilka pobliskich miejscowości podejrzewanych o wspieranie partyzantów. W sumie zginęło tego dnia od 800 do nawet 1300 osób, w tym kobiety i dzieci – pisze Karol NAWROCKI.

Koniec wojny nie oznaczał dla Winicjusza Natoniewskiego końca dramatu, bowiem mimo licznych poparzeń ciała nie uzyskał on statusu inwalidy wojennego i nigdy nie otrzymał odszkodowań przewidzianych dla ofiar wojny. Nie otrzymał świadczeń ze środków Fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie”, bo wsparcie przewidziano tylko dla określonych kategorii ofiar. Wiedząc, że nie ma najmniejszych szans na jakiekolwiek zadośćuczynienie przed sądem w Niemczech, pozwał państwo niemieckie przed polskim sądem. Bezskutecznie – Sąd Najwyższy powołał się na immunitet Niemiec. Nie pomogła też skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – ten nie przyjął nawet sprawy do rozpoznania.

Historia mieszkańca Szczecyna jest tylko jednym z wielu przykładów bezsilności ofiar niemieckiego agresora. Jest to kluczowe w kontekście kwestii nierozliczenia się Niemiec ze szkód, jakie zostały wyrządzone Polakom podczas II wojny światowej.

.Karol NAWROCKI w dalszej części artykułu przybliża historię trudności w uzyskaniu odszkodowań przez ofiary niemieckich eksperymentów medycznych. Zwraca on uwagę, że kolejne rządy w Berlinie przekonują świat o zamknięciu tematu reparacji w sensie prawnym: Pada niekiedy argument, że reparacje to droga donikąd – że po I wojnie światowej wpędziły Niemcy w kryzys i pośrednio utorowały drogę do władzy Adolfowi Hitlerowi. Jako historyk nie mogę się zgodzić z tą analogią. Dziś Niemcy to największa gospodarka Unii Europejskiej – nieporównanie silniejsza i odporniejsza na kryzysy niż za czasów przedwojennej Republiki Weimarskiej. Mało kto wie, że reparacje za I wojnę światową Niemcy spłacały aż do roku 2010. Nijak nie przeszkodziło im to w zbudowaniu zamożnego państwa.

Prezes IPN zwraca uwagę na kluczowy fakt, jakim jest skala szkód i tragedii, będąca konsekwencją niemieckich działań wymierzonych w Polskę i Polaków podczas II wojny światowej.

Słyszę też czasem, że niemal cała Europa doświadczyła skutków II wojny światowej i gdyby wszystkie rządy domagały się teraz reparacji, roszczeniom nie byłoby końca. Ktoś, kto powołuje się na taki argument, najwyraźniej nie zna specyfiki niemieckiej okupacji ziem polskich, nieporównanie straszniejszej niż w zachodniej Europie. Prawie 6 milionów ofiar, masowa eksterminacja w obozach, pokazowe i potajemne egzekucje, przymusowe wysiedlenia, grabież dóbr kultury, celowe burzenie miast i palenie wsi – to wszystko nie tylko pozostawiło głębokie traumy, lecz również przyniosło horrendalne straty, które da się w miarę precyzyjnie wyliczyć. Żaden z naszych przodków, który został zamordowany w latach II wojny światowej lub w inny sposób doświadczył wtedy okrucieństwa, nie dał nam prawa, aby w jego imieniu dokonać pełnej abolicji tych wszystkich krzywd, które wyrządzili Niemcy – pisze prezes IPN.

Na koniec Karol NAWROCKI udziela odpowiedzi na pytanie, na ile uporządkowanie kwestii odszkodowań i reparacji może zaszkodzić, a na ile pomóc w budowie trwałych podwalin pod partnerstwo polsko-niemieckie.

Niszczenie polskiej tożsamości

.Na temat zorganizowanego charakteru akcji niszczenia i kradzieży polskiego dziedzictwa narodowego pisze minister Piotr GLIŃSKI. Opowiada on nie tylko o utraconych czy zniszczonych dziełach sztuki oraz księgozbiorach, ale przybliża dokładnie przebieg i skalę operacji walki z polską kulturą i elitami.

Polska w wyniku II wojny światowej utraciła najwięcej obywateli proporcjonalnie do przedwojennej liczby ludności. Zginął co szósty przedwojenny polski obywatel. Nie do przecenienia są straty poniesione w wyniku eksterminacji elit – profesorów, inżynierów, prawników, polityków, księży, studentów, ludzi kultury. Ich śmierć na wiele lat zahamowała proces kształcenia nowych elit intelektualnych i artystycznych oraz spowolniła rozwój polskiej kultury – pisze Piotr GLIŃSKI.

Prof. GLIŃSKI zwraca uwagę na fakt, że naprawienie krzywd wyrządzonych przez Niemców polskiej kulturze jest możliwe, a drogą do niego jest zwrócenie zagrabionych dóbr narodowych: Polskie straty wojenne odnajdują się na całym świecie – tak w kolekcjach publicznych, jak i prywatnych. Kolejne pokolenia często nie znają historii i pochodzenia tych obiektów. Wielokrotnie nie mają też świadomości, w jak destrukcyjny sposób władze okupacyjne obchodziły się na terenie Polski z dziedzictwem kulturowym. Straty w ruchomych dobrach kultury poniesione przez Polskę szacowane są na ponad 516 tys., same muzea pozbawione zostały w przybliżeniu 50 proc. swoich zbiorów, straty bibliotek ocenia się na 70 proc. stanu przedwojennego. Szacunki te są jednak z całą pewnością zaniżone, ponieważ dokumentacja kolekcji i bibliotek zwykle była również rekwirowana lub celowo niszczona.

W artykule, opublikowanym przez tygodnik Echo, przybliżona jest również rywalizacja o przejęcie polskich kolekcji artystycznych, która odbywała się między Reichsführerem-SS Heinrichem Himmlerem, feldmarszałkiem Luftwaffe Hermannem Göringiem oraz Hansem Frankiem – gubernatorem generalnym na terenach okupowanej Polski: Na zachodnich terenach Polski, wcielonych do Rzeszy, działał urząd powołany przez Göringa – Haupttreuhandstelle Ost, z kolei Generalne Gubernatorstwo utworzone z ziem okupowanych było terenem rozgrywek specjalnego komanda – Einsatzkommando Paulsen, działającego w strukturze organizacji „Ahnenerbe” powołanej przez Himmlera, specjalnego pełnomocnika dla sporządzenia spisu i zabezpieczenia dzieł sztuki i zabytków kultury – dr. Kajetana Mühlmanna wysłanego do Krakowa przez Göringa, specjalnego pełnomocnika Hitlera do spraw utworzenia muzeum Führera w Linzu – dr. Hansa Posse i wreszcie samego gubernatora generalnego Hansa Franka, któremu nie w smak była działalność wszystkich innych jednostek zajmujących się grabieżą dzieł sztuki.

Minister Piotr GLIŃSKI zwraca uwagę na ideologiczny charakter akcji wymierzonej w dobra polskiej kultury, której celem było wyniszczenie narodu polskiego. Obrazuje to przykładem dowodzenia przez dr. Kajetana Mühlmanna, niemieckich czy flamandzkich cech polskich dzieł sztuki.

We wstępie do katalogu Sichergestellte Kunstwerke im Generalgouvernement, który stanowił podsumowanie prac zespołu Mühlmanna i zawierał opis ponad 520 najcenniejszych dzieł sztuki zarekwirowanych z polskich kolekcji, można przeczytać: „Zbędne zdaje się mówienie o samodzielnym rozwoju polskiej kultury w epokach historycznych. Istnieje twórczość o cechach niemieckich, występują dzieła holenderskie lub flamandzkie, które w swym duchu i charakterze nie wyrażają nic innego, jak tylko niemiecką istotę i siłę niemieckiej kultury” – zauważa prof. GLIŃSKI.

Następnie minister wspomina postać dra Hansa Possego, dyrektora drezdeńskiej Gemäldegalerie. Grabież dzieł sztuki była zjawiskiem szerszym, bowiem dokonywali jej także szeregowi żołnierze niemieckiej armii, w momencie wycofywania się pod naporem sowieckiej armii, która również bezprawnie wywoziła w głąb Związku Radzieckiego dobra polskiej kultury: Na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, wcielonych do ZSRR, nastąpiła konfiskata własności prywatnej, ogołocone kościoły zamieniano na magazyny, a dzieła sztuki ewakuowane na Kresy z Polski centralnej i zachodniej zostały przejęte przez Armię Czerwoną. Drugim etapem grabieży radzieckiej była ofensywa frontu wschodniego, za którym podążały brygady trofiejne. Jednostki te składające się ze specjalistów różnych dziedzin sztuki, w zamyśle miały zająć się rekompensatą strat ZSRR, wyrządzonych przez Niemców po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej.

.Artykuł polskiego ministra nie jest tylko i wyłącznie opowieścią o dziełach utraconych, bowiem przytacza on przykłady konsekwencji działań Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w wyniku których do Polski powróciły dzieła, mające od 1945 roku status zaginionych.

Wymiernym efektem tych działań jest większa ilość informacji o możliwym miejscu przechowywania poszukiwanych dóbr kultury oraz – niestety pojedyncze – gesty ludzi, którzy zwracają zagrabione przez ich przodków dzieła do macierzystych kolekcji. Tak postąpił obywatel Niemiec, który zwrócił obraz Franciszka Mrażka Na przypiecku zrabowany w czasie II wojny światowej przez jego dziadka stacjonującego jako oficer Wehrmachtu w pałacu w Spale. Pod koniec 2018 roku do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie powrócił także lekyt czerwonofigurowy – antyczne naczynie, skradzione przez nazistowskie władze, zwrócone przez prywatną posiadaczkę z Niemiec. Kunstgewerbemuseum w Dreźnie zwróciło z kolei do Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie biurko i kabinet w stylu chińskim, zidentyfikowane jako polskie straty wojenne w wyniku prowadzonych przez muzealników z Drezna badań proweniencyjnych – pisze prof. GLIŃSKI.

Ostatecznie, kluczem do powrotu dzieł polskiej kultury będzie jednak wola niemieckich władz państwowych. Minister Piotr GLIŃSKI zwraca na koniec uwagę, na prawny charakter grabieży dóbr kultury oraz proces zwrotu zagrabionych dóbr kolonialnych przez muzea Europy Zachodniej, który odbywa się w kontekście nierozwiązanej kwestii restytucji polskich dzieł sztuki.

Czy nie za późno na reparacje? – pyta tygodnik Echo

.Czeski tygodnik Echo przeprowadził również wywiad z profesorem Zdzisławem KRASNODĘBSKIM. Rozmowę prowadzi Ondřej Šmigol. Dziennikarz zaczyna od pytania o sens domagania się reparacji 77 lat po zakończeniu wojny. Polski socjolog wyjaśnia, że jest to bardzo ważna i nierozwiązana kwestia, która ma istotny wpływ na jakość relacji polsko-niemieckich. Jak zaznacza europoseł PiS, kwestia reparacji została przemilczana przez Republikę Federalną Niemiec podczas przełomu w 1989 roku.

Czeski dziennikarz w dalszej części pyta o zasadność doboru momentu, w którym temat reparacji został poruszony, bowiem Europa, po rosyjskiej agresji na Ukrainę jest pogrążona w ogromnym kryzysie.

Wręcz przeciwnie, czyż Zachód nie powinien teraz stanąć razem, gdy dochodzi do kryzysu. W polskich postulatach nie ma nic niemożliwego. To zawsze Niemcy mówią, że teraz nie jest dobry czas. Chciałbym państwu przypomnieć, że obecnie zgodzili się oni, również po początkowym oporze i dopiero po krytyce, na wypłatę odszkodowań dla ofiar ataku terrorystycznego na Olimpiadzie w Monachium, a także dla ofiar ludobójstwa w Namibii. Po II wojnie światowej mówiono, że kwestia reparacji zostanie rozwiązana na konferencji pokojowej, ale zamiast tego Niemcy zawarły umowy dwustronne z wieloma krajami Europy Zachodniej, a także oczywiście z Izraelem. Tym samym przyjęli na siebie odpowiedzialność. Myślę, że sprawiedliwy ład polityczny w latach 90. wymagałby od Niemiec rozwiązania tego problemu także z innymi krajami. To nie jest tylko polski problem. Dotyczy to również Włoch i ich cywilnych ofiar, dotyczy to Grecji i dużej części Europy Środkowo-Wschodniej. Ofiarą agresji padła również Czechosłowacja – mówi prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI w wywiadzie dla tygodnika Echo.

Profesor zwraca następnie uwagę na fakt, że w kwestii reparacji Niemcy stosują zasadę podwójnych standardów, bowiem jeszcze do niedawna wypłacały odszkodowania za I wojnę światową. Co więcej, odszkodowania wypłacane Polakom nie wynikały z uznania niemieckiego odpowiedzialności za popełnione zbrodnie: Przypominam, że wypłacono jakieś pieniądze poszczególnym polskim ofiarom okupacji hitlerowskiej. Ale zawsze na zasadzie ex gratia, na zasadzie ułaskawienia, czyli bez uznania odpowiedzialności. Niemcy nigdy nie mówili, że ci ludzie mają do tego prawo. Nawet osoby, które zostały rozmieszczone w Niemczech na robotach przymusowych, nigdy nie otrzymały składek emerytalnych. Jest jeszcze jeden aspekt tego wszystkiego. Niemcy udają, że pogodziły się ze swoją totalitarną przeszłością. Ale to jest mit. Jeśli spojrzeć na ściganie zbrodniarzy nazistowskich, Republika Federalna działała bardzo powściągliwie. W Norymberdze zorganizowali ją alianci, czyli mocarstwa okupacyjne. Kiedy FRG przejęła władzę, byli bardzo tolerancyjni i udzielali amnestii.

Jednym z przykładów niemieckiego zbrodniarza, który uniknął kary za swoje czyny, jest podana przez profesora osoba odpowiedzialna za rzeź polskiej ludności cywilnej pod koniec wojny: Typowym przykładem jest Heinz Reinefarth, odpowiedzialny za jedną z największych masakr w Europie, dowodził rzezią około 50 tysięcy cywilów w pierwszych dniach powstania warszawskiego w sierpniu 1944 roku. W latach 50. był normalnym politykiem. Teraz mówią, że żałują, że nigdy go nie ścigali. Ale to tylko jeden z przykładów. Sprawcy zbrodni na polskiej wsi nie zostali ukarani. W jednej z takich wsi zginęli wujkowie mojej żony. Przyznanie się do tych zbrodni w czasie II wojny światowej to tylko słowa, nigdy nie służyło jako podstawa do prawdziwego rozliczenia.

.Prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI wykazuje, że strona niemiecka posuwała się w ostatnich dekadach nawet do oskarżania Polski o kolaborację z nazistami i przedstawiania Niemców, jako ofiar II wojny światowej. Na pytanie o użycie kwestii reparacji przez stronę polską, jako argumentu w aktualnym sporze z Niemcami, profesor przywołuje historię własnej rodziny, której życie zostało zniszczone przez działalność Niemców wymierzoną w Polaków.

Ale to nie jest narzędzie, to jest realny problem, który jest głęboko zakorzeniony w polskim społeczeństwie. Jest to autentyczne pragnienie naprawienia niesprawiedliwości. Rodzina mojej teściowej została całkowicie zniszczona, jej czterej bracia zabici, reszta rodziny deportowana na teren dzisiejszej Ukrainy. Co mogę powiedzieć pokoleniu moich rodziców, których życie zostało całkowicie zniszczone przez okupację? Mam niemieckich przyjaciół i wiem, że bardzo trudno jest im odwiedzić Warszawę, bo wszędzie napotykają ślady tej przeszłości. Najczęściej, oczywiście, chodzą do Muzeum Historii Żydów Polskich w dawnym getcie. I to jest dobre, jednak w większości nie chodzą już na Stare Miasto, które zostało całkowicie zniszczone i trzeba było je odbudować. Ślady tej przeszłości to nie tylko Auschwitz. Problem ten nigdy nie został rozwiązany, ponieważ nie przyznano za niego żadnej rekompensaty – mówi prof. KRASNODĘBSKI.

.To, co jest obecnym problemem w stosunkach polsko-niemieckich, to podejście Niemiec do Rosji i pomagania Ukrainie. Polski socjolog zwraca uwagę na rolę prorosyjskiego lobby. Podkreśla jednocześnie, ze mimo różnić w wielu kwestiach jesteśmy sąsiadami i sojusznikami w ramach NATO i Unii Europejskiej. Profesor na koniec wywiadu zwraca uwagę na różnicę w niemieckim podejściu, jak widoczna jest na przykładzie stosunków francusko-niemieckich, które pod wieloma względami są niejednokrotnie bardziej złożone, niż polsko-niemieckie.

Czy Polska zrzekła się reparacji?

.Czeski tygodnik Echo w swojej części poświęconej „polskiemu wrześniowi” zamyka artykuł prof. Stanisława ŻERKI na temat kwestii zrzeczenia się przez PRL niemieckich reparacji w 1953 roku i trwających ponad pół wieku prób unikania odpowiedzialności finansowej przez stronę niemiecką. Profesor na samym wstępie zwraca uwagę na skalę środków przeznaczonych przez Niemcy na świadczenia związane z II wojną światową oraz na to, jak niewielka część z nich trafiła do Polski.

Historia zabiegów kolejnych rządów Republiki Federalnej Niemiec, by polskim ofiarom odszkodowań nie wypłacić, a gdyby konieczność taka zaszła – by były to sumy jak najmniejsze – jest dla strony niemieckiej kompromitująca. Jest to historia cynizmu, wykrętów, a nawet zwykłych kłamstw. Do chwili zjednoczenia Niemiec RFN wypłaciła za granicę ponad 100 mld marek (DM) tytułem świadczeń w związku z II wojną światową. Polska otrzymała z tego zaledwie 100 mln DM – jeden PROMIL. Do dziś do Polski wpłynęło z RFN z tego tytułu łącznie – po długich, ciężkich negocjacjach – niespełna 6 mld PLN, czyli ok. 1,3 mld euro. Tyle otrzymali obywatele państwa (ci tylko, którzy zdołali przeżyć), któremu – jak chyba żadnemu innemu – reparacje za zniszczenia podczas tej najstraszniejszej z wojen się należały – pisze prof. ŻERKO.

Wykładowca Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni przybliża negatywne konsekwencje zrzeczenia się reparacji na rzecz Moskwy, do których zalicza się m.in. możliwość sprzedaży polskiego węgla stronie sowieckiej po zaniżonych cenach: Przypomnijmy: na konferencji w Poczdamie przyznano Polsce – oprócz ziem na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej – także reparacje od Niemiec. Niestety, Polska była jedynym państwem, które miało otrzymywać reparacje za pośrednictwem ZSRR. Już dwa tygodnie po konferencji poczdamskiej podporządkowany Moskwie rząd warszawski został zmuszony do podpisania polsko-radzieckiej umowy handlowej, na mocy której dostarczanie reparacji niemieckich zostało uzależnione od wysyłania do ZSRR ogromnych ilości polskiego węgla (od 8 do 13 mln ton rocznie) po cenach wielokrotnie niższych od cen na rynkach światowych. W tajnym protokole cenę tę ustalono na 1,22 dolara za tonę, co zapewne pokrywało zaledwie koszt wydobycia i transportu do granicy.

Profesor przywołuje również absurdalne wydarzenie, które miało stanowić element zwrotu częśći reparacji stronie polskiej przez stronę radziecką.

Straty z tego tytułu powodowały, że korzyści z dóbr reparacyjnych okazały się zerowe, zwłaszcza że część artykułów miała wątpliwą wartość materialną: na przykład w 1949 r. w ramach reparacji ZSRR dostarczył Polsce 6 mln wydrukowanych po polsku egzemplarzy dzieł Marksa, Lenina i Stalina, co policzono jako 10 proc. wartości wszystkich dóbr, dostarczonych za tamten rok.

Tekst prof. Stanisława ŻERKO kończy refleksja na temat niemieckich przyczyn istnienia w powojennej Polsce niesuwerennej władzy, której decyzje strona niemiecka przytacza od lat w dyskusji nad kwestią niespłaconych odszkodowań za niszczycielską działalność państwa niemieckiego na ziemiach polskich podczas II wojny światowej: Chcę jednak wskazać na inną fatalną dla Polski konsekwencję wojny zaplanowanej, przygotowanej i w 1939 r. rozpętanej przez hitlerowską Rzeszę Niemiecką: to w wyniku tej wojny Polska została na 45 lat zdegradowana do rangi państwa satelickiego, podporządkowanego Moskwie. Państwa, którego rząd musiał wykonywać polecenia Kremla także w sprawie reparacji od Niemiec – w wersji skrajnie sprzecznej z polskimi interesami narodowymi.

Oprac. MAC

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 września 2022