Jürgen Habermas w obronie tradycyjnych mediów i wysokojakościowej prasy - najważniejszego elementu zdrowego społeczeństwa

Jürgen Habermas w obronie tradycyjnych mediów i wysokojakościowej prasy - najważniejszego elementu zdrowego społeczeństwa

We Francji ukazała się wydana przez paryskie Editions Gallimard nowa książka Jürgena Habermasa zatytułowana „Espace public, démocratie délibérative : le tournant” („Przestrzeń publiczna, demokracja deliberatywna: przełom”)

Jürgen Habermas: to media konstytuują świat, to media zmieniają świat

.Niemiecki filozof analizuje zmiany w polityce i społeczeństwie w ostatnich latach, związanych z wzrostem znaczenia mediów społecznościowych i nowych środków przekazu. Według autora media społecznościowe zamazują granicę pomiędzy sferą prywatną i publiczną, sprawiając, że każdy może zabrać indywidualnie głos i będzie to głos publiczny.

Jednocześnie Jürgen Habermas broni tradycyjnych mediów, twierdząc, że w przeciwieństwie do mediów społecznościowych przed publikacją wypowiedzi jako głos publiczny stwierdzały one – i potwierdzały – jej prawdomówność, racjonalność i spójność. Według filozofa utrzymanie systemu tradycyjnych mediów „nie stanowi jedynie prostego wyboru politycznego: chodzi o czysto konstytucyjną konieczność”.

Dla Jürgena Habermasa tradycyjna wartościowa i wysokojakościowa prasa jest niemal konstytucyjną instytucją, ze względu na centralną rolę, jaką odgrywa w debacie publicznej – w powszechnym interesie społeczeństwa. Koncept przestrzeni publicznej jest dla Habermasa koniecznym warunkiem dla demokracji. „Ten kto argumentuje zaprzecza, a wzajemne mówienie „nie” wprowadza potencjał epistemiczny języka, bez którego nie moglibyśmy się uczyć jeden od drugiego” – stwierdza filozof w swojej najnowszej książce.

„Przestrzeń publiczna i wspólna dyskusja są, w pluralistycznym społeczeństwie, warunkiem istnienia każdej demokracji, bo im bardziej sytuacje społeczne, indywidualne formy życia zyskują na różnorodności, tym bardziej brak konsensusu na dalszym planie musi być zrównoważony przez wspólne kształtowanie opinii” – twierdzi Jürgen Habermas.

Według filozofa media społecznościowe i wirtualne nie zastąpią tradycyjnej, papierowej prasy. „Wirtualne teksty nie zakładają prawdopodobnie takiego samego wysiłku uwagi i analitycznego przetwarzania, oferta dzienników nie może być całkowicie zastąpiona” – pisze autor „Espace public, démocratie délibérative : le tournant”.

„Druk uczynił nas potencjalnymi czytelnikami, cyfryzacja natomiast uczyniła nas potencjalnymi autorami” – stwierdzaJürgen Habermas.

Dariusz ROSIAK: „Dziennikarstwo przetrwa”

.Tak pisał kilka lat temu Dariusz Rosiak: „Nowoczesna technologia jest jak każda technologia od czasu kamienia łupanego i noża – może służyć do rozwoju, albo ograniczania wolności człowieka. Zachłysnęliśmy się technologiami internetowymi, wielu z nas nie widzi problemu, gdy coraz gruntowniej wnikają one w nasze życie i nadają mu kształt odpowiadający firmowym biznesplanom. Jeden przykład związany z mediami: w ostatnich kilku latach nastąpił znaczący wzrost sprzedaży smartfonów. W krajach takich jak Francja czy Wielka Brytania kupuje się po kilkanaście milionów tych urządzeń rocznie. Smartfony wyposażone są w gotowe (bądź tanio dostępne) aplikacje zaprojektowane dla naszej wygody. Korzystanie z wolnego internetu przestaje mieć sens, bo niby czego tam mielibyśmy szukać, skoro wszystko co potrzebne do życia i tak jest nam podane jak na tacy? Świadomie ograniczamy sobie zakres wolności wyłącznie po to, żeby było wygodniej”.

„W krótkiej perspektywie nie da się chyba uniknąć dalszej demoralizacji wśród dziennikarzy i upadku prestiżu tego zawodu, również finansowego, co zniechęci do uprawiania go wielu ambitnych ludzi. Co oczywiście nie znaczy, że wcześniej uprawiali go głównie ludzie mądrzy i ambitni. Korupcja (pisanie tekstów na zamówienie firm i polityków), podstawowe braki warsztatu i wykształceniu oraz zwykła głupota są – jak sądzę – równie często spotykane wśród dziennikarzy jak w innych zawodach, z zastrzeżeniem, że u dziennikarzy łatwiej te cechy zauważyć.

Odejście od stosowania w praktyce pewnych form dziennikarskich, np. reportażu, czy fotoreportażu spowoduje także, że po paru latach nikt tego nie będzie umiał robić, bo niby jak miałby się nauczyć. Nie wierzę jednak, żeby degeneracja mediów i dziennikarstwa była kompletna. Słowo i obraz wolne od koniunkturalizmu politycznego, oraz potrzeby ogłupiania jak największej ilości ludzi jak najdłużej przy jak najniższym wkładzie własnym przetrwa w niszach porozrzucanych po internecie i świecie rzeczywistym. Chociaż mogę się mylić”.

Eryk MISTEWICZ: „Co straciliśmy w dziennikarstwie?”

.Ciekawy tekst Eryka Mistewicza z tezą, na „Wszystko co Najważniejsze”: „Napisać można dziś już absolutnie wszystko i nie ma to jakiegokolwiek znaczenia. Nie tylko dlatego, że bez wielkich konsekwencji można to usunąć. Także dlatego, że słowo straciło swą moc. Słowa bombardują nas ze wszystkich stron – jedyne, co nam pozostaje, to podłączenie się do tych strumieni słów (wypływających z wielu miejsc), które w miarę najlepiej wyrażają nasze nastawienie do świata, odpowiadają naszym wartościom (choć to słowo – wartość – też zaczyna odchodzić do przeszłości), i omijanie strumieni, które choć atrakcyjne, propagują rzeczywistość zafałszowaną.

Nie ma też już dziś nikogo, kto by przyjął za ten stan rzeczy odpowiedzialność. Wydawcy podwyższanie jakości produkowanych treści traktują często machnięciem ręki. Uniwersytety przekierowują zainteresowanie studentów kierunków dziennikarskich na inne formy “aktywności słowem”. Media publiczne i ich nadzór także mają inne priorytety. Stowarzyszenia dziennikarskie raczej toczą ze sobą walki, niż zmierzają do wypracowania akceptowanych przez wszystkich standardów. Sprostowania nie są publikowane. A jeśli już domaganie się sprostowania wchodzi na drogę sądową, najczęściej kończy się ugodą. Długotrwałe postępowanie, które i tak nie dotrze do świadomości odbiorcy fałszywego komunikatu (a co gorsza, jedynie nagłośni fałszywe zarzuty), sprawia, że „dochodzenie prawdy” stało się zajęciem dla furiatów.

Odpowiedzialność za słowo, za dźwięk i za obraz stanie się w epoce niemożności rozpoznania prawdy od fałszu odpowiedzialnością iluzoryczną. Za chwilę za sprawą tzw. deep fake, czyli kłamstwa, które zniekształci nagranie czy obraz do tego stopnia, że usłyszymy słowa i zobaczymy zachowania, które nie miały miejsca w rzeczywistości, które powstaną w wyniku komputerowej obróbki, nie będziemy już wiedzieli, co jest prawdą, co pomyłką, co manipulacją, a co zwyczajnym kłamstwem. Kłamstwem, które przedstawia „niezbite dowody” – nagrania, zdjęcia – na to, że jest prawdą. Odpowiedzialność za słowo, za dźwięk i za obraz w tej sytuacji stanie się odpowiedzialnością iluzoryczną” – pisze Eryk Mistewicz.

Opr. JM

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 marca 2023