Układ ZSRR–RFN. Ostpolitik Willy'ego Brandta jako machina propagandowa Niemiec
12 sierpnia 1970 r. w Moskwie został podpisany układ między Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich a Republiką Federalną Niemiec. Jego najważniejszym skutkiem było rozpoczęcie procesu normalizacji stosunków pomiędzy RFN, a krajami Bloku Wschodniego. Ze strony RFN został podpisany przez kanclerza Willego Brandta oraz szefa dyplomacji Waltera Scheela, a ze strony Związku Radzieckiego przez premiera Aleksieja Kosygina i szefa MSZ Andrieja Gromyko. Układ ZSRR–RFN był wyrazem nowej niemieckiej Ostpolitik. W 2023 roku mijają 73 lata od tego wydarzenia.
Układ ZSRR–RFN
.Zawarty latem 1970 r. układ między ZSRR a RFN doprowadził nie tylko do zmniejszenia napięć pomiędzy dwoma antagonistycznymi blokami politycznymi, które dzieliła żelazna kurtyna, ale stał się również punktem wyjścia dla nowej niemieckiej Ostpolitik. Traktat moskiewski był pierwszym z serii „traktatów wschodnich” RFN z lat 1970-1973 – w ślad za nim zawarto chociażby układ PRL–RFN, który doprowadził do uznania przez stronę zachodnioniemiecką polskiej granicy zachodniej na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Nowy kierunek zachodnioniemieckiej polityki zagranicznej
.Zupełnie nową jakość w zachodnioniemieckiej polityce zagranicznej względem krajów socjalistycznych przyniosły wybory parlamentarne z 1965 r., kiedy w ramach rządów Wielkiej Koalicji (CDU/CSU i SPD) wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych Niemiec został Willy Brandt. To właśnie już za rządów kanclerza Kurta Georga Kiesingera rozpoczęły się rokowania Bonn z Moskwą w sprawie wyrzeczenia się użycia siły w polityce zagranicznej. Zbliżenie RFN i ZSRR pogłębiło się wraz ze zwycięstwem w wyborach parlamentarnych z 1969 r. SPD, która następnie zawiązała koalicję z FDP, a kanclerzem został Will Brandt.
Jednym z głównych celów układu pomiędzy ZSRR a RFN było uregulowanie kwestii nienaruszalność granic w Europie i zapewnienia o braku roszczeń terytorialnych Niemiec Zachodnich względem sąsiadów. Chodziło zarazem o granicę między Niemiecką Republiką Demokratyczną oraz Polską na Odrze i Nysie Łużyckiej, jak i granicę wewnętrzną pomiędzy Niemcami Wschodnimi a Zachodnimi. Niemcy zrzekły się roszczeń do terytorium byłych Prus Wschodnich, co interesowało nie tylko Polskę, ale również ZSRR z uwagi na obwód królewiecki. Bonn jednocześnie podkreśliło, iż traktat nie koliduje ze zjednoczeniowymi ambicjami, czego wyrazem był „list dotyczący zjednoczenia Niemiec”. Oprócz tego strony traktatu moskiewskiego z 1970 r. wyrzekły się siły we wzajemnych stosunkach.
Układ PRL-RFN
.Strona polska nie była w pełni zadowolona z takiej formy gwarancji nienaruszalności granic w Europie Środkowo-Wschodniej. Zawarty ponad głowami Polaków traktat moskiewski przywodził najgorsze skojarzenia pierwszemu sekretarzowi KC PZPR, gdyż sposób w jaki został podpisany bardzo przypominał niesławny układ w Rapallo. W związku z tym oraz czynnikami prestiżowymi Władysław Gomułka zaczął naciskać na zawarcie oddzielnego traktatu pomiędzy Polską Rzeczpospolitą Ludową a Republiką Federalną Niemiec.
Na skutek tych działań 7 grudnia 1970 r. w Warszawie został podpisany układ PRL-RFN, wraz z którym nastąpiła normalizacja stosunków pomiędzy jego stronami oraz uznanie przez Niemcy Zachodnie granicy Polski na Odrze oraz Nysie Łużyckiego. Podpisy na dokumencie zostawili premier PRL Józef Cyrankiewicz oraz kanclerz RFN Willy Brandt. To właśnie wtedy wraz z wizytą w stolicy Polski zachodnioniemiecki przywódca klęknął przed Pomnikiem Bohaterów Getta w grudniu 1970 r., co stało się jednym z najbardziej pamiętnych i symbolicznych obrazków ukazujących Ostpolitik Will’ego Brandta.
Ostpolitik Willy’ego Brandta
.Zdaniem prof. Bogdana Musiała z UKSW, specjalizującego się w historii relacji polsko-niemieckich, nowa polityka wschodnia RFN zapoczątkowana przez kanclerza Willego Brandta była przydatną dla Niemiec machiną propagandową. Historyk w tekście „Polsko-niemieckie porozumienie należy zbudować na fundamencie prawdy historycznej„, który został opublikowany na portalu „DlaPolonii„, demaskuje prawdziwe oblicze Ostpolitik. Musiał dowodzi, że jej rzeczywiste znaczenie zostało zafałszowane w latach 90. ubiegłego wieku i na początku XXI w.
Jako przykład takowych działań Berlina badacz podaje słynne klęknięcie Willy’ego Brandta przed Pomnikiem Bohaterów Getta w grudniu 1970 r. „Uczyniono z tego faktu wydarzenie wręcz historyczne o rzekomo dużym znaczeniu geopolitycznym. Dwa lata wcześniej ten sam Willy Brandt jako szef SPD i minister spraw zagranicznych RFN przyczynił się do tego, że zbrodniarze niemieccy z okresu II wojny światowej zostali poddani amnestii. Ustawa SPD, która pojawiła się wówczas w Bundestagu, stała się de facto przyczynkiem do tego, by objąć amnestią ogromną większość niemieckich zbrodniarzy wojennych niebędących dotąd karanymi. Jest to określane jako „kalte Amnestie”, tj. „zimna amnestia”. Willy Brandt jako szef SPD ochronił przed karą masę zbrodniarzy i zbrodniarek niemieckich. Dwa lata później ukląkł pod pomnikiem Bohaterów Getta, by rzekomo wyrazić skruchę” – twierdzi historyk.
Farsowy gest kanclerza RFN
.Prof. Musiał zwraca także uwagę, że o farsowym charakterze gestu socjaldemokratycznego kanclerza RFN świadczy rozbieżność pomiędzy rzeczywistą polityką jego rządu, w kwestii chociażby rozliczeń ze zbrodniami niemieckimi z okresu II wojny światowej, a oficjalną narracją i propagandą. „Niemcy chciały ponadto, żeby międzynarodowa opinia publiczna dyskutowała o symbolicznym geście Willy’ego Brandta, o tym co myślał wykonując go. To istna parodia, istnieją jednak książki, filmy, a nawet debaty naukowe o uklęknięciu Brandta – rozważane jest „ogromne” znaczenie tego wydarzenia. W rzeczywistości była to farsa, klasyczna propaganda. Rzeczywista polityka Willy’ego Brandta doprowadziła do amnestiowania zbrodniarzy niemieckich” – ocenia Musiał.
Działania Brandta przeciwko reparacjom dla Polski
.Naukowiec przypomina również o negatywnej roli architekta niemieckiej Ostpolitik dla polskich dążeń o uzyskanie reparacji od Niemiec oraz o silnych powiązaniach Brandta z władzami Związku Radzieckiego. „Jego kontakty z Moskwą przyczyniły się również do tego, że Polska nie mogła otrzymać od Niemiec reparacji wojennych za II wojnę światową. Na skutek nacisków Kremla PRL nie mogła się o nie starać, a był to efekt rozmów Willy’ego Brandta z Aleksiejem Kosyginem, premierem ZSRS. To są faktyczne dokonania ówczesnego kanclerza RFN w zakresie relacji polsko-niemieckich” – pisze Musiał.
Były szef Instytutu Strat Wojennych im. Jana Karskiego wskazuje również, że zapoczątkowana na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku Ostpolitik nie powinna być traktowana przez Polaków w sposób pozytywny, a wręcz przeciwnie. „Nowa polityka wschodnia Niemiec w czasach Willy’ego Brandta przedstawiana jest w polskich podręcznikach szkolnych jako coś pozytywnego, na fundamencie czego powinniśmy budować polsko-niemiecką przyjaźń. Sądzę, że to niewłaściwe stanowisko. Pamiętajmy, że komunizm był dla Polski tragedią, a RFN porozumiewało się wówczas z Moskwą i zależnymi od niej, niedemokratycznymi władzami PRL. To jest istota niemieckiej polityki wschodniej” – twierdzi.
Negatywna spuścizna Ostpolitik
.Musiał dokonuje również konkluzji, iż negatywna spuścizna Ostpolitik przełożyła się na politykę zagraniczną następców Brandta, którzy zamiast podmiotowego traktowania krajów Europy Środkowo-Wschodniej preferowali dogadywanie się ponad głowami jej przywódców z Rosją. Nowa polityka wschodnia w sposób jasny tym samym staje się jego zdaniem jednym z głównych winowajców rosyjskiej pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę w 2022 r. „Kierunek wytyczony przez Brandta kontynuowali kolejni kanclerze – Gerhard Schröder i Angela Merkel. Efektem polityki wschodniej Niemiec opartej o sojusz z Kremlem, jest dziś wojna na Ukrainie. Polityka Berlina wobec Kijowa była promoskiewska, a tym samym automatycznie antyukraińska i antypolska. Na takich fundamentach nie da się budować polsko-niemieckiej przyjaźni” – dowodzi historyk.
Obraz Polski w RFN w latach 60.
.Na temat tego jaki obraz Polski funkcjonował w Niemczech Zachodnich w latach 60. XX wieku oraz jak na relacje PRL-u z RFN wpłynęła interwencja Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Piotr MADAJCZYK w tekście „Polski Marzec ’68 widziany z Niemiec Zachodnich„.
„Warto także pamiętać o czynniku pragmatycznym, na pewno mającym wpływ na zachodnich, nie tylko niemieckich, polityków, ale zapewne także na dziennikarzy. Zachodnioniemiecka socjaldemokracja, kierowana przez Willy’ego Brandta, wypracowała w drugiej połowie lat 60. XX w. nową koncepcję polityki wschodniej – oczekiwano postępów polityki odprężenia. Stąd przyjmowano, że lepiej odczekać, nie komentować zbyt ostro, uważnie obserwować sytuację – bo wewnątrzpolityczny układ w Polsce był dla zewnętrznych obserwatorów niejasny – a we właściwym momencie powrócić do rozmów. Podobnie po militarnej interwencji w Czechosłowacji amerykańscy dyplomaci przekazywali niemieckim kolegom sygnały, by nie doprowadzać do eskalacji konfliktu. Jeden z bońskich dyplomatów zanotował: „Na moje pytanie, co według niego się wydarzy, [Hervé] Alphand odpowiedział: Nic. Wojny atomowej nie można z tego powodu ryzykować”.
.”Na zachodnioniemiecki obraz Polski nie miał większego wpływu jej udział w militarnej interwencji przeciwko Czechosłowacji. Stało się tak, mimo że Gomułka uważał Praską Wiosnę za sukces polityki zachodnioniemieckiej, zagrożenie dla wspólnej polityki (związane ze Związkiem Sowieckim Polska, Czechosłowacja, NRD) wobec Niemiec Zachodnich i planów reformy gospodarczej państw komunistycznych. Krótko mówiąc, w jego ocenie pod wpływem czechosłowackich reform rozpadał się środkowoeuropejski system równowagi. Polskie zaangażowanie uważano jednak zgodnie w Bonn za drugorzędne przy podejmowaniu w Moskwie decyzji o siłowym stłumieniu reform, ponieważ zasadniczym punktem odniesienia był tzw. problem niemiecki, czyli istnienie Niemieckiej Republiki Demokratycznej i przyszłe zjednoczenie Niemiec. Także w późniejszych, ukazujących się po 2000 r., w zjednoczonych już Niemczech, publikacjach prasowych na pierwszym planie były tzw. doktryna Breżniewa, dająca Moskwie prawo do interwencji w państwach bloku wschodniego, oraz zaangażowanie W. Ulbrichta na rzecz interwencji wojskowej. Gomułka był w tej perspektywie jedynie pomocnikiem, a ze społeczeństwem polskim interwencji nie łączono. Analogicznie Jacek Tebinka ocenił, że udział w interwencji nie miał istotnego wpływu na relacje polsko-brytyjskie” – pisze prof. Piotr MADAJCZYK.
WszystkoCoNajważniejsze/MJ