Prof. Piotr MADAJCZYK: Polski Marzec ’68 widziany z Niemiec Zachodnich

Polski Marzec ’68 widziany z Niemiec Zachodnich

Photo of Prof. Piotr MADAJCZYK

Prof. Piotr MADAJCZYK

Historyk, wykładowca akademicki, redaktor naczelny „Rocznika Polsko-Niemieckiego”. Od 2006 r. kieruje Zakładem Studiów nad Niemcami w Instytucie Studiów Politycznych PAN.

Wpływ wydarzeń 1968 r. na stosunki polsko-niemieckie był niewielki, co widoczne stało się już po 1970 r., gdy rozpoczął się proces ich normalizacji. Miały one jednak wpływ na obraz Polski i polskiego społeczeństwa w Niemczech – pisze prof. Piotr Madajczyk

.Dlaczego obraz widziany z Niemiec Zachodnich, a nie z Niemiec, czyli z obydwu wówczas istniejących państw niemieckich? W Niemczech Wschodnich rządził do 1971 r. Walter Ulbricht, ortodoksyjny komunista, znany z wrogiego nastawienia do reform podejmowanych w Czechosłowacji, do Praskiej Wiosny, a także z konfliktów z decydującym o polskiej polityce Władysławem Gomułką. Jego ocena prób liberalizacji systemu w Polsce czy też „kontrrewolucji” w Czechosłowacji jest dość oczywista.

Marzec 1968 r.

.Pisząc o postrzeganiu wydarzeń Marca ’68, także w dłuższej perspektywie czasowej, w Polsce i Niemczech Zachodnich, zacząć trzeba od wskazania, że znaczenie tego terminu w obydwu krajach było i jest trochę odmienne. W polskiej pamięci historycznej termin ten dotyczy przede wszystkim kryzysu systemu w Polsce w latach 1967–1968 i wydarzeń marcowych na Uniwersytecie Warszawskim. Nadal skupiony jest na tym polskim doświadczeniu, mimo że już Jerzy Eisler przypominał w Polskim roku 1968, że w skali globalnej ważniejsze były wówczas Praska Wiosna, pokoleniowa zmiana i bunt młodzieży na Zachodzie oraz eskalacja wojny w Wietnamie. W Niemczech Zachodnich silniejsze było postrzeganie wydarzeń w Polsce w takiej szerszej perspektywie. Dodajmy też, że w odniesieniu do Polski dotyczyło ono zarówno aspektu pozytywnego – ruch młodzieży na rzecz demokratyzacji – jak i negatywnego – kampania antysemicka i jej oddziaływanie na część społeczeństwa polskiego.

Dodajmy jeszcze jedno zastrzeżenie. Niewiele zachodnich pism miało w 1968 r. swoich korespondentów Warszawie, a władze polskie zablokowały ich wjazd, gdy doszło do eskalacji konfliktu. W Niemczech Zachodnich wiedza o wydarzeniach w Polsce była jeszcze bardziej niepełna. Czytając niektóre sprawozdania niemieckich dyplomatów, ma się wrażenie, że nie orientowali się oni dobrze w jej wewnątrzpolitycznych układach. Jest to zrozumiałe, ponieważ obydwa kraje nawiązały stosunki dyplomatyczne dopiero w oparciu o układ z 1970 r., a w 1968 r. istniało w Warszawie jedynie zachodnioniemieckie przedstawicielstwo handlowe, uważnie obserwowane przez służby PRL. Wprawdzie dyplomacja zachodnioniemiecka próbowała nadać mu w praktyce wyższą rangę, ale jednak jego możliwości działania były w porównaniu z innymi ambasadami ograniczone. Ponadto polskie elity naukowe i kulturalne zorientowane były w swoich kontaktach na Francję i Stany Zjednoczone, a Bonn w ograniczonym zakresie miało dostęp do tych nieformalnych kanałów przepływu informacji.

Reakcja prasy zachodnioniemieckiej

.Reakcja na sytuację w Polsce prasy zachodnioniemieckiej, która do tego czasu w niewielkim zakresie interesowała się naszym krajem, ale i innymi należącymi do bloku wschodniego (poza Czechosłowacją), była jednoznaczna. 11 marca wiadomości z Warszawy znalazły się na pierwszej stronie „Die Welt”. Obszernie pisała o tych wydarzeniach tego samego dnia Angela Nacken w „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – o żądaniach wolności i demokracji oraz hasłach solidarności z czechosłowackimi studentami, brutalności milicji i zasłyszanych komentarzach, że „to jest gorsze niż za Niemców”. Zagadnienie antysemityzmu nie pojawiło się w tym tekście. Dzień później informowała o panującej w Polsce ciężkiej atmosferze, niepewności władz, obawach społeczeństwa wycofującego się w obojętność oraz o antysemickiej kampanii. Dostrzeżono kryzys w polskich władzach i jego wpływ na wydarzenia, dysfunkcję systemu, w którym zablokowane zostały reformy i zaczęła się walka frakcji, a władze próbowały zapanować nad sytuacją użyciem milicji i zastraszeniem społeczeństwa. Silnie eksponowano te wewnątrzpolityczne uwarunkowania oraz fakt, że większość społeczeństwa pozostawała pasywna, gdyż nie wierzyła w możliwość zmiany.

Kierujący zachodnioniemieckim przedstawicielstwem handlowym Heinrich Böx przesłał informację o artykule z 14 marca w „Żołnierzu Wolności”, w którym wiązano protestujących z rewizjonistyczną polityką zachodnioniemiecką, dla której sojusz polsko-sowiecki był „cierniem w oku”. Dlatego Bonn próbowało znaleźć sojuszników w Polsce, żeby złamać zwarty „front Polaków”. Niewątpliwie zarówno zachodnioniemieccy dyplomaci, jak i dziennikarze uważnie śledzili, czy i w jaki sposób protesty studenckie zostaną powiązane z dominującą w propagandzie władz polskich narracją o zachodnioniemiecko-izraelskim wspólnym froncie. Narracja ta znajdowała odbicie w pseudonaukowej twórczości Tadeusza Walichnowskiego, który w 1967 r. wydał swoją znaną, obecnie raczej niechlubnie, książkę Izrael a NRF, a w 1968 r. nie tylko wznowioną, ale i przetłumaczoną na inne języki.

W zachodnioniemieckiej prasie dominowała sympatia dla protestów polskich studentów, niekiedy – w prasie centro-prawicowej – przeciwstawianych studentom zachodnioniemieckim wyznającym ideologię lewicową (czy może raczej lewacką, w znaczeniu: skrajnie lewicową). Po latach w „Die Welt” opublikowano artykuł Jana Skórzyńskiego, zawierający sformułowanie, że gdy na Zachodzie studenci solidaryzowali się z Wietkongiem, ludzie w bloku wschodnim walczyli o wolność. Także Leszek Kołakowski nie miał specjalnego zrozumienia dla protestów lewicujących zachodnich studentów, a znany reżyser Milos Forman miał gorzko stwierdzić: „Mówiąc szczerze, nic nie rozumiałem z paryskiego Maja. Była w tym dziejowa ironia – kiedy my w Pradze zrywaliśmy czerwone sztandary, to w Paryżu nasi koledzy właśnie je wieszali”.

Niezależnie od wykorzystania protestów w wewnętrznych – najpierw zachodnioniemieckich, a później niemieckich – rozgrywkach politycznych, zachodnioniemieccy komentatorzy szybko dostrzegli wykorzystanie protestów przez polskie władze dla rozprawienia się z kręgami liberalnymi, w których istotną rolę odgrywały osoby pochodzenia żydowskiego. Antysemityzm określali jako jedno z narzędzi, którymi władze sprawnie posłużyły się w celu odizolowania protestów studenckich. Informacje z Polski podkreślały hasła nawołujące do walki z „syjonistami”, „kosmopolitami”, „narodowymi nihilistami” i „ideologicznymi dywersantami”. Dziennikarze w publikowanych tekstach zajmowali się przeważnie antysemityzmem jako narzędziem polityki władz polskich, a nie antysemityzmem społeczeństwa polskiego.

Zachodnioniemiecki obraz Polski w drugiej połowie lat 60.

.Warto także pamiętać o czynniku pragmatycznym, na pewno mającym wpływ na zachodnich, nie tylko niemieckich, polityków, ale zapewne także na dziennikarzy. Zachodnioniemiecka socjaldemokracja, kierowana przez Willy’ego Brandta, wypracowała w drugiej połowie lat 60. XX w. nową koncepcję polityki wschodniej – oczekiwano postępów polityki odprężenia. Stąd przyjmowano, że lepiej odczekać, nie komentować zbyt ostro, uważnie obserwować sytuację – bo wewnątrzpolityczny układ w Polsce był dla zewnętrznych obserwatorów niejasny – a we właściwym momencie powrócić do rozmów. Podobnie po militarnej interwencji w Czechosłowacji amerykańscy dyplomaci przekazywali niemieckim kolegom sygnały, by nie doprowadzać do eskalacji konfliktu. Jeden z bońskich dyplomatów zanotował: „Na moje pytanie, co według niego się wydarzy, [Hervé] Alphand odpowiedział: Nic. Wojny atomowej nie można z tego powodu ryzykować”.

Na zachodnioniemiecki obraz Polski nie miał większego wpływu jej udział w militarnej interwencji przeciwko Czechosłowacji. Stało się tak, mimo że Gomułka uważał Praską Wiosnę za sukces polityki zachodnioniemieckiej, zagrożenie dla wspólnej polityki (związane ze Związkiem Sowieckim Polska, Czechosłowacja, NRD) wobec Niemiec Zachodnich i planów reformy gospodarczej państw komunistycznych. Krótko mówiąc, w jego ocenie pod wpływem czechosłowackich reform rozpadał się środkowoeuropejski system równowagi. Polskie zaangażowanie uważano jednak zgodnie w Bonn za drugorzędne przy podejmowaniu w Moskwie decyzji o siłowym stłumieniu reform, ponieważ zasadniczym punktem odniesienia był tzw. problem niemiecki, czyli istnienie Niemieckiej Republiki Demokratycznej i przyszłe zjednoczenie Niemiec. Także w późniejszych, ukazujących się po 2000 r., w zjednoczonych już Niemczech, publikacjach prasowych na pierwszym planie były tzw. doktryna Breżniewa, dająca Moskwie prawo do interwencji w państwach bloku wschodniego, oraz zaangażowanie W. Ulbrichta na rzecz interwencji wojskowej. Gomułka był w tej perspektywie jedynie pomocnikiem, a ze społeczeństwem polskim interwencji nie łączono. Analogicznie Jacek Tebinka ocenił, że udział w interwencji nie miał istotnego wpływu na relacje polsko-brytyjskie.

Wydarzenia 1968 r. a relacje polsko-niemieckie

.Szybko, bo już w kwietniu 1968 r., wydarzenia w Polsce zaczęły ustępować informacjom z Czechosłowacji, bo to Praska Wiosna była symbolem przemian, oczekiwania na demokratyzację w bloku wschodnim, to do Pragi jeździli młodzi ludzie z Zachodu, żeby entuzjastycznie obserwować dokonujące się tam zmiany. Niemcy Zachodnie nie były pod tym względem wyjątkowe. W kolejnych jednak miesiącach interwencja w Czechosłowacji i oburzenie nią zachodniej opinii publicznej uległy także wyciszeniu, natomiast informacje o antysemickiej polityce w Polsce docierały niezmiennie. Obserwowano i komentowano trwający proces emigracji osób pochodzenia żydowskiego – najuważniej chyba w Niemczech i krajach skandynawskich. Ponadto o ile wcześniej traktowano antysemityzm w komentarzach prasowych jako narzędzie polityki władz, o tyle teraz coraz częściej postrzegano to jako problem antysemityzmu w Polsce. W kolejnych latach problematyka ta nie pojawiała się często, ale nie zniknęła z prasy zachodnioniemieckiej. W „Der Spiegel” z 1 grudnia 1978 r. napisano: „Chociaż Polska jest teraz jakby »judenfrei«, antyżydowska kampania jest kontynuowana, zmienia się pod wieloma względami w antysemityzm bez Żydów”. Ta narracja pozostała do dzisiaj największym obciążeniem dla Polski.

Wpływ wydarzeń 1968 r. na stosunki polsko-niemieckie był niewielki, co stało się widoczne już po 1970 r., gdy rozpoczął się proces ich normalizacji. Miały one jednak wpływ na obraz Polski i polskiego społeczeństwa. W kolejnych latach i dekadach opisywana problematyka powracała w artykułach publikowanych w rocznice Marca. Ich autorzy w różnych proporcjach wyważali relacje między demokratycznym protestem, antysemicką polityką władz i nastrojami antysemickimi w społeczeństwie polskim. Michael Ludwig w tekście opublikowanym 9 marca 1998 r. we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” rozpoczął od opisu odznaczenia Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego Orderem Orła Białego i podkreślenia znaczenia roku 1968 w walce o wolność myśli i słowa, aby dalej napisać o skutkach masowej emigracji z Polski. Wydaje się, że był to dość typowy przekaz, aczkolwiek kończony nierzadko gorzkim komentarzem o polityce antysemickiej: „Środek ten nie był jednak wybrany przypadkowo, ponieważ jak miało się okazać, kampania nienawiści spotkała się z szerokim poparciem w społeczeństwie i szczególnie w małych miastach doszło do otwartych konfliktów o rasistowskim charakterze, w których następstwie Żydzi opuścili kraj”.

W tym czasie dla zachodnioniemieckich mediów i opinii publicznej zaangażowanie polskich polityków i działaczy społecznych w protestach 1968 r. stało się wyznacznikiem określającym ich demokratyczne przekonania, przywoływanym także przy ocenie kolejnych wydarzeń politycznych. Współgrało to z silnym w polskich kręgach opozycyjnym mitem roku 1968 jako doświadczenia, które uformowało antykomunistyczną opozycję w Polsce. Rok 1968 przypominano po powstaniu „Solidarności”. Adam Michnik opublikował 29 grudnia 1980 r. artykuł w „Der Spiegel”, w którym przypomnienie roli Mieczysława Moczara w 1968 r. służyło zdyskredytowaniu jego prób przedstawienia się w roli odnowiciela systemu. Gdy Michnik publikował w tym piśmie albo gdy tam o nim pisano – to wzmiankowano, choćby krótko, w notce biograficznej, o jego udziale w Marcu 1968 r. Podobnie wpływ tego doświadczenia pojawiał się, gdy bohaterami byli Jacek Kuroń, Lech i Jarosław Kaczyńscy, Bronisław Komorowski i Gustaw Holoubek.

.Dzisiaj to powiązanie traci na znaczeniu zarówno ze względu na upływ czasu – od wydarzeń Marca minęło ponad pół wieku – jak i ze względu na zmianę generacyjną – pokolenie roku ’68 w całej Europie przechodzi w drugiej dekadzie XXI w. na emeryturę, wycofuje się w większości z aktywnego życia społecznego i politycznego. Obecnie wpływ opisywanych wydarzeń pozostał przede wszystkim w funkcjonującym w Niemczech obrazie problematyki antysemityzmu w Polsce. Znaczenie tych wydarzeń w Polsce i wewnątrzpolityczna rywalizacja o ich interpretację to już zupełnie inna historia.

Piotr Madajczyk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 marca 2023