Piotr ARAK: Czas niepewności w polskiej gospodarce

Czas niepewności w polskiej gospodarce

Photo of Piotr ARAK

Piotr ARAK

Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Gdy następują takie zjawiska, jak kryzys energetyczny, wojna, nakładanie sankcji na Rosję, zerwanie łańcuchów dostaw oraz szereg różnych innych problemów, „niepewność” jest słowem, które coraz częściej powtarzają przedsiębiorcy – pisze Piotr ARAK

.Rok 2022 był czasem dużej zmiany. Mamy do czynienia z ogromną skalą wydarzeń regionalnych i globalnych, które wpływają na działalność polskich przedsiębiorstw. Badania wskazują, że niepewność rośnie coraz bardziej. To główny czynnik, który wpływa na prowadzenie firmy w Polsce.

Inflacja dotknęła wszystkie kraje na świecie. W większości państw jest ona teraz na najwyższym poziomie od 40 lat. Kraje europejskie, zwłaszcza z rejonu Europy Środkowej, w podobny sposób próbują jej przeciwdziałać. Starają się to zrobić poprzez zwiększenie wartości pieniądza i sprawienie, by ludzie i przedsiębiorcy nie podejmowali dodatkowych zobowiązań. Pieniędzy musi być po prostu mniej na rynku i do tego też dąży Narodowy Bank Polski. Nie jest pewne to, czy osiągnęliśmy szczyt inflacji, ponieważ wpływa na nią wiele czynników globalnych, przez co możliwe są dalsze podwyżki stóp procentowych. Z tego też powodu wystąpiło załamanie na rynku kredytów hipotecznych.

Wszystko to jest jednak działaniem zamierzonym i celowym Narodowego Banku Polskiego w odpowiedzi na spowolnienie dynamiki wzrostu PKB w naszym kraju. Drugim elementem przeciwdziałania inflacji jest strona fiskalna. Rządy państw europejskich zapewniają pomoc najbiedniejszym gospodarstwom domowym. Robią to, redukując podatki pośrednie, na przykład od żywności, i zapewniając środki na inwestycje, takie jak odnawialne źródła energii. Często ta pomoc jest asymetryczna, większa niż to, co mają do zaoferowania państwa Europy Środkowej czy Południowej. Niemcy zdecydowały się przeznaczyć fundusze na zapobieganie kryzysowi energetycznemu i zaoferowały pomoc publiczną przedsiębiorstwom, by te mogły przetrwać kryzys energetyczny, ponieważ ten może być śmiertelny dla niektórych segmentów gospodarki. Przez to niektóre firmy mogą zostać przeniesione poza Unię Europejską, zwłaszcza jeśli chodzi o produkcję. Przeciwdziałanie inflacji łączy w sobie ekspansywną politykę fiskalną i restrykcyjną politykę monetarną. Takie działania były prowadzone przez państwa Unii Europejskiej i w przyszłym roku okaże się, czy spowolnią one recesję. Możliwe, że w państwach Europy Zachodniej tak się stanie, ale otoczenie zewnętrzne i trwająca wojna sprawiają, że trudno to przewidzieć.

Przeciwdziałanie inflacji jest bardzo trudne. Możemy sobie wyobrazić sytuację, w której bank centralny podejmie decyzję o podniesieniu stóp procentowych do takich samych poziomów jak pod koniec lat 90. Wynosiły one tyle samo co odczyt inflacji lub były do niego zbliżone. Jeśli będziemy w ten sposób walczyć z obecnym kryzysem inflacyjnym, to możemy doprowadzić do załamania gospodarczego. Może to skutkować masowymi zwolnieniami w przedsiębiorstwach i do upadłości wielu firm. Takie działanie nie byłoby racjonalne, żadne państwa nie dążą do takiego rodzaju polityki. Udałoby się dzięki niemu zwalczyć inflację, ale koszty tego byłyby zbyt wysokie. Węgry obrały ten kierunek, ponieważ mają mniejszą gospodarkę i większe zadłużenie niż Polska. Miały również problem z forintem i jego płynnością na rynkach globalnych. Nawet po znaczącym podniesieniu stóp procentowych nadal mają jedną z najwyższych inflacji w Europie. Wpływ na to wywierają czynniki zewnętrzne, a szczególnie kryzys energetyczny wywołany przez Rosję. Żeby temu zapobiec, potrzebna była wcześniejsza dywersyfikacja nośników energetycznych. Europa powinna była zrezygnować z zakupu gazu od Rosji. Byłoby to możliwe, gdyby udało się przekonać naszego zachodniego sąsiada, co przez lata próbowała zrobić Komisja Europejska, a także Polska.

Nasz bank centralny jasno komunikuje, że chce zakończyć cykl podwyżek stóp procentowych, również w zależności od tego, jak wysokie będą wskaźniki inflacji. Jeżeli kolejne miesiące przyniosą nam pozytywne zaskoczenie i inflacja będzie niższa, niż prognozowali analitycy, to bank centralny nie będzie musiał nic robić. Jeżeli jednak inflacja będzie wzrastać, to wystąpi potrzeba ponownego podniesienia stóp procentowych. Nie spodziewałbym się jednak dodatkowych podwyżek.

Na ewentualne decyzje będzie istotnie wpływało to, co wydarzy się jesienią przyszłego roku. Jeżeli inflacja będzie spadać i zbliżać się do wartości jednocyfrowych, Rada Polityki Pieniężnej będzie wysyłać sygnały o tym, że będzie dokonywać redukcji stóp procentowych, ale niekoniecznie musi to zrobić. Może z tą decyzją poczekać do początku 2024 roku, ale będzie to oznaczało trwałe wyższe koszty zadłużenia każdego gospodarstwa domowego, które zaciągnęło kredyty. Celem banku centralnego jest walka z inflacją, utrzymanie wartości pieniądza. Musimy liczyć się z tym, że dostępność kredytów w przyszłym roku również będzie mała, dużo mniejsza niż w poprzednich latach. Istnieją rządowe plany, jeśli chodzi o kwestie kredytów hipotecznych, ale nie znamy ich szczegółów. Możliwe, że kredyty o stałej stopie procentowej dla części gospodarstw domowych, które kupują swoje pierwsze mieszkanie, mogą być łatwiej dostępne, jednak jest to mała część rynku. Więc ogółem kredyty konsumpcyjne, które ktoś chciałby zaciągnąć, nadal będą miały podwyższone oprocentowanie i będą mało opłacalne z perspektywy typowego konsumenta.

Rok 2023 będzie czasem bardzo istotnego spowolnienia gospodarczego. Pokazują to najnowsze badania przedsiębiorstw. Wśród naszych przedsiębiorców panuje pesymizm. Firmy spodziewają się, że zmniejszy się liczba zamówień. W 2022 roku wzrost gospodarczy będzie wynosił około 4,5 proc., w roku 2021 wynosił 6,8 proc., więc zaobserwujemy spowolnienie polskiej gospodarki. Na początku roku 2023 będziemy mogli zauważyć ujemny wzrost, czyli możliwa jest realna recesja w granicach kilku dziesiątych punktu procentowego. Jest to związane z tym, co się dzieje z inflacją, która przestała wzrastać. To skutek wprowadzenia przez polski rząd tarczy antyinflacyjnych. Część zerowych stawek VAT ma zostać wycofana między innymi na paliwa i energię. Spowoduje to zapewne zawirowania w cenach nośników energii. W związku z tym możliwe jest, że w lutym 2023 roku będziemy mieli inflację w okolicach 20 proc.

Po pierwszym kwartale 2023 r. powinniśmy zaobserwować spadki inflacji, z możliwym dojściem do wartości jednocyfrowej do końca przyszłego roku. Wszystko zależy od tego, czy czynniki deinflacyjne, czyli mniejsze zapotrzebowanie na energię, będą wpływały na odbicie gospodarcze. Ważne jest to, czy będziemy w stanie przygotować się na kryzys energetyczny jesienią 2023 roku – nadal mamy niedobór energii, ponieważ zrezygnowaliśmy z importu węglowodorów z Rosji. Będziemy borykać się z tym problemem jako Unia Europejska. Mam nadzieję, że wprowadzając cenę maksymalną gazu oraz inne mechanizmy pomocowe dla firm, będziemy w stanie zakontraktować wystarczającą ilość nośników energetycznych i przetrwać kolejny sezon grzewczy. Jednak inflacja nadal będzie wysoka. Możliwe jednak, że po lutym 2023 roku zacznie spadać. Widać już pierwsze oznaki tego, że ceny producentów zaczęły wyhamowywać. Nie ma już takiego zapotrzebowania na energię, jak w czasie, gdy gospodarka działała sprawniej. Wiemy, że firmy nie będą działały na takim samym poziomie i tak dynamicznie jak w zeszłym roku.

W przepisach dotyczących płacy minimalnej istnieje zapis, że gdy inflacja jest wysoka, zakłada się możliwość zwiększenia płacy minimalnej w ciągu roku. Celem rządu jest to, by dynamika płac była podobna do wskaźnika inflacji. Przewiduje się, że w 2023 roku wzrost płacy minimalnej może nastąpić dwa razy. Ma to pomóc przeciętnemu obywatelowi w czasie wysokiej inflacji. Jednak część przedsiębiorstw deklaruje, że będzie dokonywać redukcji zatrudnienia, a nie przyznawać podwyżki. Większość planuje po prostu brak zmian wartości wynagrodzeń.

Siła negocjacyjna pracowników na początku 2023 roku będzie dużo słabsza niż dotychczas, co oznacza, że realnie nasze wynagrodzenia będą malały. Podobnie jest we wszystkich najbardziej rozwiniętych krajach. Działanie to ma na celu zminimalizowanie spadku poziomu życia zwłaszcza tam, gdzie płaca minimalna odgrywa znaczącą rolę, czyli w sektorze przemysłowym, produkcyjnym czy usługowym. Jest to wyznacznik tego, jak wzrost wynagrodzeń powinien być regulowany. Oznacza to, że w ciągu całego roku będziemy mieli ujemny poziom wzrostu wynagrodzeń. Nasze wynagrodzenia realnie spadną – nie będzie na świecie kraju, w którym miałoby być inaczej. W roku 2022 minimalnie spadła nasza siła nabywcza. Kolejny rok będzie trudniejszy. Celem administracji jest to, żeby ten efekt zminimalizować, ale gdy realna gospodarka spowalnia, możliwe jest to tylko do pewnego poziomu.

W 2023 roku nie czeka nas tak wysoki wzrost gospodarczy, jaki osiągnęliśmy w roku mijającym. Zakładamy, że będzie to rok trudniejszy, ponieważ może zwiększyć się wskaźnik bezrobocia. Nie będzie to znacząca liczba, ale firmy już deklarują, że będą dokonywać redukcji zatrudnienia. Sytuacja negocjacyjna pracowników będzie gorsza. Czeka nas kolejny sezon grzewczy, do którego musimy się przygotować. Społeczeństwo w Europie Zachodniej, tak jak i w Polsce, będzie zmęczone wysoką inflacją i tym, że ceny produktów cały czas rosną. To, że wskaźnik inflacji maleje, wcale nie oznacza, że maleją ceny. Oznacza to, że będą rosły, ale wolniej. Przez to 2023 rok będzie trudny. Ważne jest również to, co wydarzy się na froncie ukraińskim, jak będą przebiegały działania obu stron i jak to wpłynie na nas, np. czy czeka nas kolejna fala uchodźców. To wszystko będzie oddziaływało na naszą gospodarkę, bo jesteśmy państwem, które sąsiaduje z krajem pogrążonym w konflikcie zbrojnym.

Przybycie uchodźców z Ukrainy do naszego kraju mogło ucieszyć niektórych przedsiębiorców. W Polsce wskaźnik zatrudnienia osób w wieku produkcyjnym jest powyżej średniej europejskiej. Bezrobocie w naszym kraju jest drugim najniższym w Unii Europejskiej. Te czynniki powodują, że panuje duża presja, by znajdować pracowników wśród imigrantów.

Ponad 60 proc. uchodźców z Ukrainy zarejestrowanych w systemie PESEL podjęło zatrudnienie. Dzisiaj pewnie ten wskaźnik jest nieco niższy, ale sytuacja jest inna, niż było to w przypadku innych kryzysów uchodźczych, które miały miejsce na Bliskim Wschodzie lub w Europie. Tak szybka i łatwa możliwość podjęcia zatrudnienia przez osoby, które przyjechały z innego kraju, wcześniej nie była spotykana, jednak w Polsce się to udało.

Migracja ludności z Ukrainy jest również wyzwaniem dla usług publicznych, systemu edukacji oraz ludzi, którzy przyjęli uchodźców do swoich domów. W Polsce nie powstały obozy, w których przebywali uchodźcy, jak to miało miejsce w innych częściach świata. To pokazuje, że zarządzanie tym kryzysem zarówno przez społeczeństwo obywatelskie, jak i instytucje publiczne było dobre. Napływ uchodźców miał pozytywne skutki dla polskiej gospodarki. Do naszego kraju przybyli ludzie, którzy mogli wejść na nasz rynek pracy. Wydatki i oszczędności, które te osoby zabrały ze sobą, opuszczając Ukrainę, wpłynęły pozytywnie na wygenerowaną wartość dodaną polskiej gospodarki. W pierwszych miesiącach, gdy przybywali do nas uchodźcy z Ukrainy, zaobserwowano znacznie wyższe odczyty wskaźników konsumpcji i sprzedaży detalicznej.

.Zjawiska te pozytywnie wpłynęły na polską gospodarkę. Nasze PKB wzrosło o 1 punkt procentowy, jak wynika z danych opublikowanych przez GUS, właśnie dzięki uchodźcom. Wzrost gospodarczy, który powinien osiągnąć 4,5 proc. w ciągu 2022 roku, jest wyższy właśnie za sprawą wydatków Ukraińców i wskutek działań publicznych, czyli wydawania dodatkowych pieniędzy na pomoc dla nich. W 2022 roku zaobserwowaliśmy pozytywny wpływ pozostawiania w Polsce oszczędności przez uchodźców. W 2023 roku może się to zmienić w czasie sezonu grzewczego, gdy do Polski przybędzie kolejna fala uchodźców, którzy nie będą w stanie ogrzać własnych domów i z powodu braku oszczędności będą wymagać większej pomocy ze strony naszego państwa.

Piotr Arak

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 3 stycznia 2023