Prof. Marcin PIĄTKOWSKI: Polska moich marzeń

Polska moich marzeń

Photo of Prof. Marcin PIĄTKOWSKI

Prof. Marcin PIĄTKOWSKI

Ekonomista w Akademii Leona Koźmińskiego, autor książki „Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarki sukcesu”

zobacz inne teksty Autora

Polacy powinni pracować mniej, ale efektywniej. W tej chwili jesteśmy w czołówce krajów, w których – przeciwnie – pracuje się najwięcej. Według badań skrócenie czasu pracy może doprowadzić do wzrostu wydajności i poprawy jakości życia. Warto więc pilotażowo wprowadzić w Polsce inicjatywę efektywnego czterodniowego tygodnia pracy – pisze prof. Marcin PIĄTKOWSKI

.Znajdujemy się na niezbadanych wcześniej gospodarczo obszarach, gdzie musimy stawić czoła kilku szokom naraz. Przez Polskę i cały świat przetacza się tsunami inflacji, będące efektem szoku gospodarczego wywołanego pandemią COVID-19, zerwaniem globalnych łańcuchów produkcji, brutalną agresją Rosji na Ukrainę oraz walką ze zmianami klimatu. Ta fala tsunami musi się jednak kiedyś cofnąć. Osiąga ona teraz swój najwyższy poziom. Jednak najważniejsze pytanie, na które musimy sobie teraz odpowiedzieć, brzmi: czy to tsunami musi pozostawić na nas trwały negatywny ślad?

Niektórzy ekonomiści widzą analogię między współczesnymi czasami a stagflacją, którą znamy z lat 70. Warto temu się przyjrzeć, ponieważ istnieją trzy kluczowe różnice w stosunku do lat 70. ubiegłego wieku, które oznaczają, że dzisiejsze otoczenie gospodarcze znacząco różni się od tamtych czasów.

Po pierwsze, światowa gospodarka jest w znacznie mniejszym stopniu uzależniona od cen energii. Obecna cena ropy naftowej skorygowana o inflację wynosi mniej więcej dwie trzecie tego, co było w latach 70. i 80. Zależność gospodarek światowych od ropy naftowej w stosunku do PKB zmniejszyła się o połowę, głównie z powodu znaczącego zwiększenia się udziału sektora usług w gospodarce, który zużywa o wiele mniej energii niż przemysł, oraz wzrostu efektywności wykorzystania energii.

Kiedyś świat potrzebował prawie jednej baryłki ropy, żeby wygenerować 1000 dolarów PKB – dzisiaj potrzebuje niecałej połowy. Wzrost efektywności energetycznej widać dobrze po np. średnim zużyciu paliwa przez samochody: w latach 70. w Stanach Zjednoczonych średnie zużycie paliwa wynosiło niebotyczne 18 litrów na 100 km. Dziś jest to 9 litrów. W Europie wskaźniki te są jeszcze lepsze.

Po drugie, w latach 70. nie mieliśmy też tak wysokiej wiarygodności banków centralnych jak dzisiaj. Ówczesne banki miały wiele różnych celów, a walka z inflacją wcale nie była wśród nich najważniejsza. Dobrym przykładem są USA, gdzie amerykańska Rezerwa Federalna tolerowała wysoką inflację aż do początku lat 80. Dzisiaj mamy do czynienia z inną sytuacją, bo banki centralne mają o wiele wyższą wiarygodność i są skoncentrowane na walce z inflacją. Wyższa wiarygodność sprawia, że są niższe ryzyka zakotwiczenia się wysokiej inflacji na dłużej, bo społeczeństwa wierzą, że banki centralne poradzą sobie z inflacją. Cokolwiek by sądzić o reakcji naszego NBP na początki inflacji, trudno kwestionować determinację banku centralnego w walce z inflacją, co widać po historycznie wysokich podwyżkach stóp procentowych.

Po trzecie, prędzej czy później globalne łańcuchy dostaw, które zostały przerwane przez wojnę i pandemię, zostaną sklejone, co leży w interesie w korporacji międzynarodowych, które chociaż źle przygotowały się na kryzys i są w części odpowiedzialne za globalne szoki, teraz robią wszystko, żeby do nowej sytuacji się dostosować.

Miejmy też nadzieję, że wojna na Ukrainie zakończy się szybko i w sposób odpowiadający ukraińskim przywódcom i narodowi ukraińskiemu. Zatrzymanie działań wojennych miałoby natychmiastowy pozytywny wpływ na gospodarkę światową. I choć nadal nie wiemy, jak potoczą się dalsze losy pandemii, ponadto istnieje ryzyko pojawienia się nowych wariantów wirusa, to COVID-19 powinien powoli przechodzić do historii. Restrykcyjna polityka „zero COVID” w Chinach też nie będzie trwała wiecznie. Wiele czynników odróżnia więc naszą obecną sytuację od tej z lat 70. I chociaż spowolnienie gospodarcze jest nieuniknione, bo trzeba ograniczyć popyt pozostały po pandemii, już teraz należy zacząć myśleć o tym, jak czas kryzysu przekuć na szybszy i lepszy rozwój w przyszłości. Dotyczy to w szczególności Polski.

Polska od ponad 30 lat jest Robertem Lewandowskim i Igą Świątek rozwoju gospodarczego. Nasz dochód narodowy na mieszkańca w tym czasie potroił się, co jest najlepszym rezultatem wśród wszystkich krajów w Europie. Coś podobnego nigdy wcześniej nie zdarzyło się w całej naszej historii.

Co więcej, do tej pory wykazywaliśmy się wyjątkową odpornością w obliczu różnego rodzaju kryzysów. Tak było podczas światowego kryzysu finansowego w latach 2007–2009, kiedy byliśmy europejską „zieloną wyspą”, oraz teraz, podczas pandemii wirusa COVID-19, bo gospodarczo poradziliśmy sobie z nią lepiej niż ktokolwiek inny w Europie (nie biorąc pod uwagę specyficznej sytuacji Irlandii): nasze PKB na głowę jest teraz o prawie 10 procent wyższe niż przed pandemią. Polska gospodarka po raz kolejny okazała się bardziej elastyczna, konkurencyjna i mniej podatna na różne wstrząsy ekonomiczne niż gospodarki naszych europejskich rówieśników. Wynika to z kilku powodów.

Przede wszystkim w odróżnieniu od innych krajów naszego regionu, w tym np. Czech i Słowacji, których gospodarki są uzależnione od przemysłu motoryzacyjnego, Polska ma bardzo zróżnicowany eksport – od produktów przemysłu maszynowego po meble, jachty i żywność. Polska jest też gospodarką o stosunkowo niskim poziomie zadłużenia. Dług publiczny, liczony zgodnie z definicją UE, wynosi około 54 procent, czyli trochę ponad połowę średniej dla UE, a zadłużenie sektora prywatnego jest jednym z najniższych w Europie. Co więcej, polski rynek pracy jest elastyczny i potrafi szybko dostosować się do wstrząsów gospodarczych. Firmy w Polsce udowodniły to wielokrotnie. Polityka gospodarcza, chociaż nie brakowało w niej błędów, też wsparła wzrost. Udało się odpowiednio zareagować na kryzys, w tym poprzez ekspansywną politykę fiskalną na początku pandemii.

Chociaż w krótkim okresie trzeba skupić się na walce z inflacją, to jednocześnie trzeba zacząć już myśleć o pokryzysowej przyszłości. Trzeba stworzyć wizję rozwoju dla Polski na najbliższą dekadę. Kluczową rolę w budowie tej wizji powinno mieć państwo, które powinno robić wszystko, aby przyspieszyć nadejście lepszej przyszłości.

Jak ma wyglądać ta wizja? Nie chodzi o wielkie hasła i abstrakcyjne slogany, ale o realne cele, z którymi będzie się identyfikować całe społeczeństwo i z których osiągnięcia będzie można rozliczyć rządzących. Takimi celami powinny być m.in. podniesienie średniej pensji w kraju do 10 000 zł miesięcznie, wzrost długości życia do poziomu powyżej średniej europejskiej, zapewnienie 365 dni rocznie z czystym powietrzem w całym kraju, umożliwienie Polakom dojazdu do pracy w czasie z zasady nie dłuższym niż 30 minut; stuprocentowy dostęp do żłobków i przedszkoli oraz możliwość kupna mieszkania za maksimum pięć rocznych pensji.

Ważnym celem powinno być również zmniejszenie nierówności dochodowych do poziomu czołówki krajów w UE, bo wysokie nierówności stanowią poważne zagrożenie dla długofalowego rozwoju gospodarczego, odczuwanego przez obywateli poziomu szczęścia i trwałości demokracji. Z najnowszych badań, wzbogacających bazę danych służącą do pomiaru nierówności o dane z PIT-ów, wynika, że wskaźnik nierówności w Polsce wynosi około 0,4 i jest jednym z najwyższych w krajach UE, które prowadziły takie badania.

Wreszcie Polacy powinni pracować mniej, ale efektywniej. W tej chwili jesteśmy w czołówce krajów, w których – przeciwnie – pracuje się najwięcej. Według badań skrócenie czasu pracy może doprowadzić do wzrostu wydajności i poprawy jakości życia. Warto więc pilotażowo wprowadzić w Polsce inicjatywę efektywnego czterodniowego dnia pracy, również z uwzględnieniem hybrydowego trybu pracy. Dobrze, że mówi już o tym opozycja. Celem powinno być dołączenie do grupy 20 procent krajów OECD, które mają najkrótszy czas pracy i najwyższą wydajność.

Państwo może przyczynić się do realizacji takiej wizji m.in. poprzez zwiększenie inwestycji. Dziś Polska inwestuje zbyt mało. Środki z Krajowego Planu Odbudowy – miejmy nadzieję, że jak najszybciej staną się one dostępne – nie wystarczą. Polska nie osiągnie swojego pełnego potencjału, przeznaczając na inwestycje publiczne tylko 5 proc. PKB rocznie. Powinniśmy podwoić inwestycje do 10 proc. PKB i sfinansować inwestycje w przyszłość, w tym w niezależność energetyczną, innowacje, zdrowie i edukację.

Co do tego pierwszego, rosyjska napaść na Ukrainę i jej konsekwencje pokazują, jak ważna jest niezależność energetyczna.

Chciałbym, żebyśmy ponad politycznymi podziałami wyznaczyli sobie narodowy cel na miarę przedwojennej Gdyni czy Centralnego Okręgu Przemysłowego, żeby do 2030 roku bądź w jego okolicach 100 proc. zużywanego przez nas prądu produkowano w naszych elektrowniach nuklearnych i z naszej zielonej energii. Tych elektrowni moglibyśmy wybudować pięć albo nawet dziesięć, co uniezależniłoby nas od importu energii (oprócz uranu), pozwoliłoby z nawiązką osiągnąć cele klimatyczne oraz obniżyć ceny prądu do jednego z najniższych poziomów w Europie, co podniosłoby jakość życia społeczeństwa i konkurencyjność gospodarki. Ambitne cele są nam potrzebne, aby zmotywować całą strukturę państwa i sektora prywatnego do realizacji nowej wizji, a także do wykorzystania ogromnego potencjału społecznego, który nagromadził się w Polakach od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Kluczowe też będą znacząco wyższe inwestycje w nowoczesność, od innowacji, przez edukację, po digitalizację. Nowoczesność nie zagrozi naszej polskości, czego boją się niektórzy. Odwrotnie – polskość będzie najsilniejsza, kiedy Polska będzie bogata, nowoczesna i atrakcyjna. Dobrym przykładem syntezy tradycji i nowoczesności jest Korea Południowa. W latach 60. ubiegłego wieku była ona krajem znacznie biedniejszym od nas, z dochodami na poziomie ówczesnych państw Afryki. Dziś Korea to dynamiczna i rozwinięta gospodarka, bogatsza od Polski o ponad jedną trzecią, z kulturą, która przeżywa swój światowy rozkwit. Nowoczesność nie zagroziła Korei. Wręcz przeciwnie, sprawiła, że jej obywatele stali się jeszcze bardziej dumni ze swojej państwowości.

.Światowa gospodarka jest teraz na zakręcie. Kto mocniej naciśnie pedał przyspieszenia, ten może wygrać cały wyścig. Żeby wyścig wygrała Polska, potrzebna jest nam nowoczesna, śmiała i stworzona ponad politycznymi podziałami gospodarcza wizja kraju na kolejną dekadę, stworzona na miarę naszych ambicji i potencjału, oraz zestaw konkretnych celów i polityk gospodarczych. Czas na taką wizję już teraz.

Marcin Piątkowski
Tekst ukazał się w nr 43 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 sierpnia 2022